Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wiecznie żywi

Dodane przez Enchantte dnia 09-10-2013 16:59
#11

Srututu, zapraszam na kolejną część, i dodatkowo zapraszam do oceny ficka :).

ROZDZIAŁ 8

Dom Potterów


Tata Jamesa zatrzymał samochód przed domem oddalonym od londyńskiego zgiełku i gwaru. Był on rozmiarów domu Syriusza, jednak wyglądał dużo przytulniej. Był biały, z niebieskimi wstawkami, a przed nim rosły zielone krzewy. James wyszedł z samochodu i przytrzymał drzwi otwarte dla Syriusza, który wszedł na chodnik skacząc z podniecenia.
- Zwykle używamy proszku Fiuu, ale mama chciała się pochwalić nowymi krzewami, a tata kombikiem. Nie pytaj mnie, dlaczego. Mugolskie środki transportu są czasochłonne. I wszystko mnie od nich boli - mruknął James, rozcierając ręką ramię.

Syriusz podążył za Potterami do drzwi, które od razu się otwarły. Pojawiły się w nich największe oczy, jakie Black kiedykolwiek widział. Skrzatka domowa miała na lewej ręce starą, znoszoną rękawicę. Pisnęła, kiedy zobaczyła Jamesa i objęła go od razu, gdy przekroczył próg.
- Och, panicz James! - zapiszczała, a jej drobne ręce zacisnęły się wokół łydki chłopca. - Sprite jest taka szczęśliwa, że cię widzi!
- Hej, Sprite - odparł James, klepiąc ją po plecach. Następnie zmierzwił włosy i spojrzał na Syriusza. - To jest Syriusz Black, mój przyjaciel ze szkoły. Będzie mieszkał w pokoju Wendy.
Oczy Sprite zrobiły się jeszcze większe, co wydawało się być fizycznie niemożliwe, po czym uczepiła się szyi Syriusza i przyciągnęła go do siebie. - Och, panicz Syriusz! Cóż za wspaniała chwila, jak mi miło, że mogę panicza poznać! Napije się panicz czegoś? A może jest panicz spragniony?
- Nie, dziękuję - odpowiedział Syriusz, nieco zaskoczony. Nie był przyzwyczajony do skrzatów domowych zachowujących się w ten sposób. Stworek zawsze na coś narzekał lub przeklinał, a jego celem życiowym było dołączenie do swoich poprzedników na ścianie wzdłuż schodów.

- Pan i pani Potter, jak podróż z Hogwartu? - zapytała Sprite, biorąc od nich płaszcze i wieszając na haczykach. - Długa? Zmęczeni? Państwo są głodni, Sprite już...
- Nie, wszystko w porządku, Sprite - powiedział pan Potter, a następnie zerknął na Syriusza.
- Chodź, kochanie, pokażę ci twój pokój. Ta walizka wygląda na ciężką - odezwała się pani Potter.
- Och, Sprite będzie dumna, jeśli wniesie walizkę panicza Syriusza na górę! Niech pani Potter pozwoli Sprite pomóc! - pisnęła Sprite, próbując podnieść bagaż. Niestety na nic, walizka była większa od niej.
- Stój, wezmę to - wtrącił się James, łapiąc za uchwyt kufra i wchodząc po schodach na górę. Sprite nie chciała jej puścić, i została wniesiona razem z bagażem.
Syriusz wszedł do swojego pokoju za Jamesem i zamrugał. Opis pani Potter był nieco złagodzony.

Wszystko, począwszy od ścian, kończąc na zasłonkach, było w kolorze fluorescencyjnego różu. Różowy był wszędzie. James zaczerwienił się lekko, wiedząc, co chodzi po głowie jego przyjacielowi.
- Wybacz, Syriusz. Była opcja tego pokoju lub kanapa wujka Charliego. A wujek Charlie to nienajlepszy współlokator.
- Tak, pan Charlie sprawia dużo hałasu w nocy - potwierdziła Sprite, chodząc w kółko po pokoju. - To przerażające, paniczu Black.
- Kolacja jest za godzinę - powiedział James, wychodząc z pokoju ze skrzatką przyczepioną do nogi. - Do zobaczenia na dole.
Syriusz machnął im i udał się do rozpakowywania swoich rzeczy.

Zastanawiał się, co teraz robią jego wspaniali rodzice. Prawdopodobnie przyjechała ciocia Elladora i jej trzy córki. Narcyza zjeżdżała do domu na święta, tego był pewien. Andromeda i Bellatrix musiały do niej dołączyć. Nienawidził Narcyzy i Bellatrix. Kuzynką mógł nazwać tylko Andromedę. Zazwyczaj przebywali razem i wspierali się moralnie. Czasami dołączał do nich wujek Alphard. Regulus siadał na kolanach ciotki Elladory. Ten widok zawsze przyprawiał Syriusza o mdłości.

Chłopak podszedł do różowej szafy żeby powiesić na nim płaszcze. Ściągnął z dwóch wieszaków cztery sukienki i przewrócił oczami. Dziewczyny. Wszędzie coś po sobie zostawią.
Następnie usiadł na łóżko i westchnął głęboko. Wiedział, co było głównym powodem tego, że jego rodzice nie pozwolili mu jechać do domu na święta. Ciotka Elladora nie zareagowała by spokojnie wiedząc, że ma siedzieć przy jednym stole z przyjacielem mugolaków i jednocześnie Gryfonem.
Godzinę później zszedł na dół przywitać się z wujkiem Charliem i zjeść kolację. Jagnięcina wyglądała naprawdę smakowicie, i już miał nałożyć sobie trochę na talerz, kiedy poczuł, jak James kopie go pod stołem.
- Czekaj - szepnął.
Pani Potter złożyła ręce i powiedziała: - Pomódlmy się w myślach i podziękujmy za posiłek.
Syriusz zamrugał. Pomódlmy się?

Westchnął, złożył dłonie i przymknął oczy. Jagnięcina. Czuł to, leżała tuż przed nim. Mógł jej spróbować. A nie, nie mógł. Dlaczego oni to robią? Czemu nie mogą po prostu zająć się jedzeniem? To była najnudniejsza rzecz, jaką robił do tej pory. Nie narzekał na gościnność Potterów, jednak musiał przyznać, że byli równie staroświeccy co portret w gabinecie McGonagall, który beształ każdego, kto mu się chociażby nie ukłonił.
- Więc, Syriuszu - odezwał się pan Potter, wbijając widelec w mięso. - Jak pierwszy semestr w Hogwarcie?
- Bardzo dobrze - odparł Syriusz, znów zaskoczony, że musi rozmawiać, zamiast zacząć jeść. - Mamy w szkole przyjaciela, który sprowadza nas na dobrą drogę.
- Remus, pamiętasz tato? - powiedział James. - Chłopiec z chorą mamą.
- Och tak, pamiętam. Straszna rzecz przytrafiła się temu biednemu dzieciakowi. Pamiętam, jak zmarła moja matka... Charlie miał wtedy zaledwie cztery lata.
Charlie chrząknął i nałożył sobie sporą porcję jagnięciny.
- Twoi rodzice się za tobą nie stęsknią, Syriuszu? - zapytała pani Potter.
- Wątpię - mruknął Syriusz, wkładając widelec z ciepłą porcją jagnięciny do ust.
- Spotkałeś jeszcze madame Darsing, James? - zapytał pan Potter swojego syna, widząc, że Syriusz wziął się za posiłek.
- Och, tak, ona jest super! Powiedziała, że mam startować do drużyny w przyszłym roku, bo pierwszorocznych nie przyjmują - odparł James podekscytowany. - Da mi prywatne lekcje, kiedy wrócę.
- Jesteś świetny. Pamiętasz twarz Smarka, kiedy zobaczył jak latasz?
- Nie wiem, właściwie to go nie widziałem - zamyślił się James. - Byłem zbyt wysoko.
- Wyglądał jakby ktoś podsunął mu pod nos zgniliznę - zarechotał Syriusz. - Zżerała go zazdrość.
- Kto to Smark? - zapytała pani Potter.
- Taki chłopak z wiecznie tłustymi włosami, Ślizgon. Jakie jest jego prawdziwe nazwisko? Snape?
- Tak, myślę, że to Snape.
- Tak, Snape. Severus Snape.

Śmiali się i rozmawiali tak przez całą noc, aż w końcu Syriusz opadł na różowe łóżko i z szerokim uśmiechem na twarzy zasnął. Dawno nie czuł się tak szczęśliwy.