Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wiecznie żywi

Dodane przez Enchantte dnia 27-09-2013 12:46
#6

Chciałabym Wam przekazać, że nie ma mnie na weekend w domu, więc kolejna część pojawi się najprawdopodobniej dopiero w poniedziałek, ewentualnie późnym wieczorem w niedzielę. Enjoy :).

ROZDZIAŁ 3

Plan Dumbledore'a


- Proszę pana?
Dumbledore podniósł głowę znad swojego biurka a jego oczy błysnęły łagodnie zza okularów-połówek.
- Ach, młody Remus. Jak się czujesz?
Remus ruszył powoli w stronę biurka, rozglądając się po gabinecie dyrektora. Był ogromny! Dookoła wisiało pełno portretów byłych dyrektorów. Na podłodze stało pełno dziwnych sprzętów. Jeden z nich widział już kiedyś w swoim domu. Tata pokazywał mu go, gdy był mały. Jednak on zniszczył to, gdy miał pięć lat. Zamachnął się i bez zastanowienia rozbił zdobione szkło. Remus płakał wówczas i przepraszał przez kilka dni za wyrządzone szkody. Ojciec nigdy nie kupił drugiego takiego sprzętu.
- Siadaj chłopcze - odparł Dumbledore, wskazując na krzesło naprzeciw biurka. - Chciałbym z tobą porozmawiać o twojej nauce w Hogwarcie.

Remus kiwnął głową i usiadł na krześle. Spojrzał na dyrektora. Jak najpotężniejszy czarodziej na świecie mógł być taki... Stary?
- Cóż, czekaliśmy na twoje przybycie - powiedział, odsuwając na bok swoje papiery i składając ręce. Wlepił w niego przenikliwy wzrok. - Jest mi niezmiernie miło powitać cię w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Jestem Albus Dumbledore, dyrektor. A to profesor Sprout i profesor Snorks.
Dwie postacie jakby wyłoniły się zza krzesła dyrektora. Remus wytrzeszczył lekko oczy. Nie zauważył, jak wchodzili. Kobieta, profesor Sprout miała lekko wilgotne włosy, natomiast profesor Snorks był wielki i wyglądał dość... Niebezpiecznie. Jego ręce były większe niż wcięcie w talii Remusa, natomiast głowa lśniła łysiną. Skrzyżował olbrzymie ręce na piersiach i patrzył na drżącego w krześle chłopca. Uśmiechał się.
- Profesor Snorks uczy numerologii, natomiast profesor Sprout zielarstwa. Będą ci towarzyszyć w tunelu każdego miesiąca - powiedział spokojnie Dumbledore.

- Przepraszam, dyrektorze - wtrącił się Remus. Był w szoku. Co on właściwie robił? To było nie w jego stylu. - Nie wiem co ma pan na myśli mówiąc tunel.
Dumbledore pokiwał głową i zachichotał.
- Och, jasne, że nie wiesz. Przepraszam, panie Lupin. Czasem jestem nieco roztrzepany. Opracowaliśmy pewien ostrożny sposób... Na twoje comiesięczne transformacje.
Wstał, i powoli przeszedł w stronę okna. Księżyc lśnił na niebie, przez co Remus poczuł falę strachu przelewającą mu się przez serce.
- Musiałeś słyszeć o tym, jak wspominałem przed ucztą o Wierzbie Bijącej, hm? - zapytał, wyglądając przez okno.
- Tak, profesorze - odpowiedział cicho Remus. Cały czas wpatrywał się w księżyc. Och, czemu Dumbledore kazał mu patrzeć na księżyc? Przecież wiedział, co wzbudza największy strach w sercu małego chłopca.
- Cóż, zasadziliśmy to drzewo w twoim zamiarze - Dumbledore odwrócił się w stronę Lupina. - Każdego miesiąca profesor Sprout i profesor Snorks będą odbierać cię z pokoju wspólnego. Profesor Sprout zajmie się unieruchomieniem wierzby, podczas gdy ty razem z profesorem Snorksem przejdziecie przez tunel, na którego końcu będzie mała chata, która stoi na jednym ze wzgórz w Hogsmeade. Wszystko jest zabite deskami, więc nie martw się, będziesz tam sam. Jeśli profesor Snorks upewni się, że jesteś bezpieczny, wtedy wróci do Hogwartu na noc. Następnego ranka, po transformacji, przyjdzie po ciebie z powrotem i odstawi na pierwszą lekcję.

Remus pokiwał głową. - Więc... Będę sam?
- Przykro mi to powiedzieć, ale tak - Dumbledore skinął głową i podszedł do niego. - Nie znam się na tym specjalnie, jednak wiem, że podczas przemian nie masz kontroli nad swoim ciałem. Nie mogę ryzykować niczyjego życia. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Nie chcę, żebyś ty miał kogoś na sumieniu - Dumbledore stanął tuż nad chłopcem. - Żyjemy w świecie pełnym wątpliwości i strachu. Chcemy, żebyś był bezpieczny. Dlatego prosiłbym, abyś nikomu nie mówił o tym. Świat jest okrutny, a ja chciałbym żebyś spędził najlepsze lata swojego życia tu, w Hogwarcie. Zrozumiałeś?
- Tak, profesorze, zrozumiałem - powiedział ponuro Remus. Oczywiście, że nikomu nie powie o tym, kim jest. Gdyby to od niego zależało, tylko Dumbledore by wiedział. Nie mógł znieść sposobu, w jaki patrzą na niego inni nauczyciele.
- A więc dobrze. Mam nadzieję, że twoja sierpniowa przemiana przebiegła bez komplikacji?
- Tak, profesorze - mruknął Remus. Zeszły piątek spędził wyjąc w swoim pokoju i gryząc poduszki.
- Cieszę się. Następna pełnia będzie 27 września. Załóż swoje najstarsze szaty i czekaj na tą dwójkę o szóstej wieczorem w pokoju wspólnym.
- Dziękuję, dyrektorze. Zrozumiałem - odparł Remus, i wstał. Chciał już znaleźć się w swoim łóżku. Był strasznie zmęczony.
- Profesor Sprout odprowadzi cię do twojego dormitorium - powiedział Dumbledore, uśmiechając się ciepło do Remusa. - I pamiętaj. Potwór istnieje tylko ponieważ nazywamy go potworem.
Remus nie wiedział o co chodzi dyrektorowi, jednak pokiwał głową i wstał powoli z krzesła. Podążył za profesor Sprout do wyjścia, a następnie po schodach.

Drzwi się otwarły, i oczom Jamesa, Syriusza i Petera ukazał się pokój z pięcioma łóżkami. Na jednym z nich siedział już chłopak, wypakowujący swoje rzeczy z kufra. Podniósł wzrok, gdy trójka weszła do dormitorium.
- O, cześć. Musicie być pozostałym pierwszoroczniakami - powiedział, wstając. - Jestem Darryl. Miło mi was poznać.
Peter zerknął nerwowo na Syriusza i Jamesa, a następnie zaczął - Mi również jest...
- Tak, nieważne - powiedział Syriusz, rozglądając się na boki. Które będzie najwygodniejsze? Te najbliżej okna, czy może te najbliżej drzwi?

Przekroczył pokój i wskoczył na łóżko przy drzwiach. James złapał za swój kufer i zajął miejsce tuż przy łóżku Syriusza. Peter wyszarpał swoją dłoń z uścisku Darryla i również podążył za Jamesem. Wciąż jedno łóżko zostawało puste, jednak stał pod nim kufer z napisem R.J. Lupin.
- Mój brat trafił do Slytherinu - powiedział Darryl. - To zabawne. Jeden Avery trafił do Gryffindoru, a drugi...
- Lupin, hm? - mruknął James, podchodząc bliżej do kufra. - To nie ten dziwny chłopak z mysimi włosami?
- Też mi się tak wydaje - odparł Syriusz, robiąc fikołka na łóżku. Jego ciało pragnęło położyć się i zasnąć. - To ten, co nauczyciele tak dziwnie na niego patrzą, nie?
- Tak - Peter pokiwał głową, ale nie powiedział nic więcej. Opadł na łóżko i chrapnął cicho.
- To, że ktoś jest trochę inny nie znaczy, że musicie tak o nim od razu gadać - odparł Darryl, wracając do rozpakowywania swoich rzeczy.
James rzucił spojrzenie na Darryla. Świetnie, jeden z przygłupów trafił się akurat im w dormitorium. Będzie z niego kupa frajdy. Syriusz wydawał się myśleć o tym samym, bo parsknął cicho i przewrócił się na drugi bok.

Był już późno, kiedy Remus przyszedł do dormitorium. Wszyscy już spali i chrapali. Zauważył swój kufer oparty o jedyne puste łóżko, stojące w rogu. Odizolowane od reszty. A może to była tylko jego wyobraźnia.
Blady, czarnowłosy chłopak z łódki. I jego przyjaciel, okularnik. I Peter, którego wyciągnął z wody. Ostatniego chłopca, leżącego z maską na oczach nie znał. Ostrożnie przeszedł na palcach w stronę swojego łóżka i otwarł kufer. Na wierzchu leżał krótki liścik. Od ojca. Remus uśmiechnął się lekko do siebie i wyjrzał przez okno. Z tego miejsca księżyc nie był widoczny. Dostrzegł jedynie cień wijącego się drzewa. To była Wierzba Bijąca, której gałęzie uderzały co chwila o ziemię.

Chłopak położył się do łóżka i zamknął oczy. Nie miał siły, żeby przebrać ubranie. Wziął głęboki oddech i odpłynął w krainę snów.