Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wiecznie żywi

Dodane przez Enchantte dnia 26-09-2013 16:37
#5

ROZDZIAŁ 2

Dziedzictwo Slytherina


Było już ciemno jak w nocy, kiedy pierwszoroczni stanęli na stacji w Hogsmeade. Czekał tam na nich olbrzymi mężczyzna, który w jednej ręce trzymał różowy parasol, natomiast wierzchem wolnej dłoni gładził brązową brodę. Miał na oko jedenaście stóp długości, a jego brązowy płaszcz bez problemu mógłby pomieścić czterech dorosłych mężczyzn. Wszyscy uczniowie musieli zadzierać wysoko głowy, żeby na niego patrzeć.

- A teraz, pirszoroczni, za mną proszę! - powiedział, machając w ich stronę ręką. James i Syriusz kończyli jeść swoje czekoladowe żaby. Szukali jeszcze karty Mirvy Wspaniałej wśród talii, którą zdążyli uzbierać. Mieli 5 Dumbledore'ów, 3 Merlinów, 10 Godryków Gryffindorów, jedną Helgę Hufflepuff i żadnej Mirvy.

- Ta baba nas okłamała! - warknął Syriusz, po raz kolejny tasując stos kart. - Nie mamy ani jednej Mirvy, a ty zgarnąłeś połowę jej wózka!
- I tego nie zauważyła - zaśmiał się James. - Widziałeś ją? Wyglądała, jakby była myślami w zupełnie innym świecie!
James zaczął naśladować kobietę z wózkiem, na co Syriusz zarechotał cicho i przybliżył się do olbrzyma.
- Ach, wy dwaj. Tak, chodźcie bliżej. Chwila, muszę otworzyć parasol. Dobrze, chodźmy, nie mamy przecież całego dnia!
Chwilę później wszyscy uczniowie stali pod olbrzymim, różowym parasolem, drżąc z zimna.
- Wszyscy? Okej - odchrząknął. - Parę słów zanim popłyniemy. Nazywam się Rubeus Hagrid i jestem gajowym Hogwartu. Możecie mi mówić Hagrid. Teraz przepłyniemy przez jezioro, a teraz mam do was prośbę, szczególnie patrząc na pogodę, żebyście nie wychylali się zza łódki. Czterech na jedną. Latarnie wysoko nad głowami, cały czas. Nie nurkujemy. Nie czarujemy łódek. Nie robimy nic. Po prostu siedzimy i ekscytujemy się widokiem. Rozumicie?

Wszyscy pokiwali głowami.
- Dobrze, więc za mną - odwrócił się i ruszył w stronę ciemnego lasu. James i Syriusz pomimo deszczu nadal wertowali karty. Postacie w złotych ramkach narzekały i waliły w nie pięściami.
- Litości! - zawołał Merlin w ręce Jamesa.
- Och, spadaj - mruknął James, i wrzucił karty do kieszeni.

W końcu doszli do brzegu jeziora. Wszyscy zaczęli formować się w czteroosobowe grupki. James i Syriusz stali blisko siebie, lustrując wzrokiem innych pierwszoklasistów.
- Ej, ty! - zawołał Syriusz w stronę pulchnego chłopaka. - Chcesz usiąść?
Chłopak odwrócił się i spojrzał na Blacka. - Ty... Mówisz do mnie?
- Nie, mówimy do drzewa za tobą - prychnął James. - Jasne, że mówimy do ciebie!
Twarz chłopaka pokraśniała, i podszedł do dwójki z oczami błyszczącymi od podniecenia.
- Wow, dzięki - powiedział, i zajął miejsce na tyle łódki. James przewrócił oczami i podążył za nim.

- Przepraszam, czy ta łódka jest pełna?
Syriusz odwrócił się i stanął twarzą w twarz z rudowłosą dziewczyną, o niezwykle zielonych oczach, patrzącą z nadzieją na puste miejsce naprzeciwko Jamesa. On i chłopak ściskający w ręce szczura odwrócili się.
- Och... Cóż, eee... - zaczął mruczeć James.
- Gdzie twój obtłuszczony przyjaciel? - zapytał Syriusz. Dziewczyna nie odpowiedziała, jednak James znalazł odpowiedź tuż nad ramieniem Syriusza. Smarkerus Slytherin właśnie zmierzał do jednej z łódek razem z blondwłosym (a może białowłosym?) chłopakiem i dwoma dziewczynami. Nie było tam miejsca dla jego rudowłosej przyjaciółki. Dobrze, pomyślał James. Ta dziewczyna zasługuje na kogoś lepszego.

- Mamy jeszcze jedno miejsce - zaoferował pulchny chłopak, zapraszając ją równocześnie do łódki. Dziewczyna uśmiechnęła się uroczo, i złapała jego rękę, żeby nie wpaść do wody.
W połowie jeziora, James wychylił się zza łódki i zmrużył oczy. Hagrid był na samym przodzie, razem z chłopakiem o płowych włosach, który przy olbrzymie wyglądał jak mała mysz.

- Remus, nie? - zapytał Hagrid.
- Tak - powiedział Remus, nie podnosząc wzroku.
- Cóż, dyrektor kazał mi pomóc ci się oswoić z Hogwartem. I chciałby z tobą porozmawiać zaraz po ceremonii przydziału. O końcu miesiąca, co?
- Tak, proszę pana - mruknął Remus, przełykając głośno ślinę.

Łódka przechyliła się nieco. James momentalnie usiadł prosto na swoim miejscu i spojrzał na rudowłosą dziewczynę. Jej zielone oczy rozszerzyły się lekko. Oko Syriusza błysnęło diabolicznie.
- Słyszałem, że w jeziorze jest olbrzymia kałamarnica - powiedział, uśmiechając się tajemniczo. - Nie zdziwiłbym się, gdyby właśnie się obudziła.
- Przestań - powiedziała dziewczyna. - Przestań. Wpakujesz nas w kłopoty.
Jej słowa jedynie sprawiły, że uśmiech na twarzy Syriusza się powiększył. Przechylił łódź na drugą stronę. Chłopak ze szczurem pobladł.
- Och, och, och - mruczał pod nosem.
- Dalej, James - zaśmiał się, przechylając ponownie łódkę. James również zaczął się śmiać, i dołączył do zabawy. Fale uderzyły w łódki pozostałych uczniów, którzy zaczęli odwracać się do czwórki, z której dwójka miała niesamowity ubaw, natomiast pozostali wyglądali na strutych.

- Hej! Patrzcie na to! - zawołał blondwłosy chłopak.
- Tak, tak, tak - mówił Syriusz, przechylając łódkę na boki. Rudowłosa krzyknęła, na co Smarkerus wstał z miejsca.
- Ej! Przestań trząść tą łódką! Nie widzisz, że jest przerażona?
- Ej, zamknij się! - odpowiedział mu James.
- Sev, zostań...
- Wskoczę tam i...
- Sev! Przestań!

Remus, mały chłopak w łódce Hagrida odwrócił się i rozszerzył oczy z przerażenia. Wiedział, co zaraz nastąpi. Pulchny chłopak przechylił się przez łódkę, próbując zwymiotować, gdy Syriusz spowodował naprawdę mocny wstrząs.
- Aaaa! - chłopak najpierw uderzył twarzą w taflę wody, a następnie zniknął pod nią z chlustem.
Hagrid odwrócił się, wytrzeszczył oczy, a jego policzki poróżowiały.
- Nie mówiłem żeby się nie wiercić w łódkach?! - zawołał. Wszyscy pierwszoroczni zaczęli krzyczeć. Hagrid zaczął przeczesywać wzrokiem wodę, w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu chłopaka. Nagle głowa i ręce pojawiły się ponad powierzchnią wody. Remus jako pierwszy to zauważył. Chwycił jedną z pulchnych dłoni, zanim ta zniknęłaby z powrotem.
- Właź - powiedział, przyciągając go do łódki Hagrida.
- Och proszę! Pomocy! - krzyczał chłopak.
Hagrid prędko złapał go za ręce i wciągnął do swojej łódki.
- Jeśli zobaczę, że któreś z waszej trójki znów sobie żartuje, to znajdziecie się w ekspresie powrotnym do domu. Zrozumiano? - zapytał Hagrid.
- Tak, proszę pana - odezwała się rudowłosa, starając się powstrzymać od płaczu. Syriusz i James za to używali całej silnej woli żeby nie wybuchnąć śmiechem.

Wielka Sala była niesamowita. Właśnie tak, jak ją sobie Remus wyobrażał. Sufit niczym nocne niebo, pełny gwiazd. Pięć długich stołów. To było magiczne. To był jego dom.
Pozostali uczniowie siedzieli już przy stołach. Nauczyciele również. Surowo wyglądająca kobieta w szmaragdowozielonej szacie stała obok krzesełka ze starą tiarą. W rękach miała zwój pergaminu. Syriusz był zachwycony. James musiał go pociągnąć, żeby poszedł we właściwym kierunku. Wszystkie oczy znajdowały się na małych pierwszoroczniakach. Gdy już stanęli w miarę blisko, Tiara zaczęła śpiewać.

- Pięknie tu - szepnął James. Syriusz kiwnął głową, i powstrzymał się od dalszej dyskusji, widząc na sobie wzrok nauczycielki stojącej przy tiarze, która wkrótce ucichła i uśmiechnęła się.
- Wyczytam was w kolejności alfabetycznej. Siadacie na krzesełku i zakładacie tiarę na głowę. Następnie idziecie do odpowiedniego stołu. Pierwsza, Aslen Hannah.
Dziewczyna została przydzielona do Ravenclawu, Syriusz poczuł, że zaczyna się stresować. Wkrótce przyjdzie kolej na B. Czemu jego nazwisko nie brzmi na przykład Zanders?
- Anderson, Gregory.
Proszę, nie Slytherin. Och, błagam.
- Black, Syriusz.
Poczuł, jak nogi mu się uginają. Nie otworzył oczu, gdy nałożył na głowę tiarę. Siedział i myślał gorączkowo.
Ach, kolejny Black. Tak, czekałam na ciebie. Twoja rodzina jest w Slytherinie od zawsze. A co miały znaczyć te czekoladowe żaby? I łódka? Och, panie Black, kłopotliwy pan.
Nie mogę iść do Slytherinu.
pomyślał Syriusz. Mogę iść do Hufflepuffu, ale nie Slytherin.

Nie Slytherin? Dlaczego? Masz odpowiednie cechy, żeby cię tam przydzielić. Poza tym, twoi rodzice byliby dumni.

Syriusz przełknąl ślinę. Rodzice byliby dumni. To ostatnia rzecz, jaką chciałby uczynić. Przez całe swoje życie robił wszystko, żeby jego rodzice się za niego wstydzili.
Ach, rozumiem. Buntownik, czyż nie? Tak, na ciebie czekałam. W takim razie mam tylko jeden wybór
- GRYFFINDOR!
Syriusz poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła. Był w Gryffindorze. Nie w Slytherinie. Nie w Hufflepuffie. Och, jak jego ojciec się wkurzy. Och, jak matka mu nawymyśla.
To będzie wspaniałe.
James uśmiechnął się szeroko, i przybił mu piątkę, kiedy ten mijał go w drodze do stołu Gryfonów.
- Evans, Lily.
Rudowłosa dziewczyna również została przydzielona do Gryffindoru. Syriusz zrobił jej miejsce obok siebie, jednak ta kiedy zorientowała się, kim jest, szybko odwróciła się do niego plecami i usiadła ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma.
- Lupin, Remus.
Wszyscy w gronie nauczycielskim zamarli. Mały profesor, przypominający elfa złapał się za serce. Nawet Hagrid przyglądał się uważnie małemu chłopakowi, zmierzającemu w stronę krzesełka. Jednak olbrzym przynajmniej się do niego uśmiechnął.
- GRYFFINDOR!
Remus uśmiechnął się do siebie, i ruszył w stronę stołu, nad którym wisiała flaga z lwem. Usiadł na brzegu ławy, zdala od pozostałych.
- Mulciber, Martin.
- SLYTHERIN!
- Pettigrew, Peter.
Pulchny chłopak, wciąż ociekający wodą, został przydzielony do Gryffindoru. W końcu wywołany został James Potter, i dwójka przyjaciół siedziała przy jednym stole.
- Snape, Severus - zawołała nauczycielka, a chłopak o haczykowatym nosie podszedł powoli do krzesełka z Tiarą Przydziału, i oczywiście został przydzielony do Slytherinu.
Syriusz dźwignął głowę i przyjrzał się stołowi nauczycielskiemu. Zauważył, że mężczyzna z długą, siwą brodą mu się przygląda. To on był na kartach z czekoladowych żab. To był Albus Dumbledore, i uśmiechał się do Syriusza.

- Wspaniale - wyszeptał Syriusz. Dumbledore, odwieczny wróg Blacków, uśmiechał się do niego. Był w Gryffindorze. Miał przyjaciela Gryfona.
- Gdybym mógł prosić o chwilę ciszy - powiedział Dumbledore, wstając z miejsca. Był stary. Patrzał na swoich uczniów z delikatnym uśmiechem i błyskiem w oku. Wszyscy zamilkli i wlepili oczy w dyrektora.
- Dziękuję za uwagę - odparł. - Cóż, na samym początku chciałbym przywitać was ponownie w Hogwarcie, a co do pierwszorocznych, witam was po raz pierwszy. W tym roku profesor Filch dodał kolejną rzecz do listy nielegalnych rzeczy w szkole. Zero samokurczących się swetrów w prezencie. Zeszła zima była dla naszego woźnego nieco chłodna, prawda? - tu Dumbledore uśmiechnął się szerzej w stronę Filcha, stojącego w drzwiach głównych.
- Jak już pewnie zauważyliście, w gronie nauczycielskim pojawiła się nowa twarz. Profesor Klein przybył do nas z Walii, żeby nauczać obrony przed czarną magią. Ma spore doświadczenie, więc z pewnością będzie służył pomocą. Sami przyznacie, że zeszłoroczny nauczyciel był stratą czasu.
Wszyscy starsi uczniowie pokiwali od razu głowami.
- Profesorze Klein?
Chudy, łysiejący mężczyzna wstał, ukłonił się, i usiadł z powrotem na swoim krześle.
- Och, właśnie, i jeszcze jedno - powiedział dyrektor, odwracając się od nowego nauczyciela. - Możliwe, że zauważyliście już nową rzecz, gdy tu przybyliście. Profesor Sprout i ja zasadziliśmy Wierzbę Bijącą naprzeciw wieży Gryffindoru. To drzewo jest bardzo niebezpieczne, i chcielibyśmy ostrzec uczniów, aby trzymali się na conajmniej dziesięć stóp od jego gałęzi.
Syriusz spojrzał na Jamesa marszcząc brwi.
- Nie wiem jak ty, ale moim zdaniem im bardziej niebezpiecznie, tym więcej przyjemności wyczerpiemy z tego roku, nie?
James zaśmiał się i odparł: - Wiedziałem, że jest w tobie coś fajnego.
- Dziękuję - zakończył Dumbledore. Wszystkie misy stojące na stołach wypełniły się po brzegi jedzeniem. Z ust pierwszorocznych wyrwało się krótkie "och!". Syriusz w życiu nie widział tyle jedzenia na oczy! Złapał za udko indyka i bez zastanowienia odgryzł spory kawałek.

Remus obserwował go z naprzeciwka stołu. Czy to było w porządku? Całe to jedzenie, leżące na przeciwko niego... było za darmo. Mógł po prostu zjeść tyle, ile był w stanie, bez limitu? Poczuł, jak twarz mu kraśnieje, po czym naładował sobie pełen talerz pyszności. Och, był taki głodny. Nie jadł nic od wczorajszej kolacji. A teraz? Indyk, pudding, sok dyniowy, kiełbaski. Wszystko to było na przeciwko niego, czekało na konsumpcję. Remus był w raju.
Kiedy już całe jedzenie zniknęło ze złotych półmisków przy stole Gryffindoru, gruby chłopak z piątego roku wstał od stołu. Na jego piersi lśniła literka P.
- Pierwszoroczni, możecie pójść za mną do pokoju wspólnego? Wszyscy razem, prędziutko.
Syriusz i James wstali powoli od stołów. Pulchny chłopak ze szczurem stał tuż za nimi, patrząc na nich gorliwie. Syriusz odwrócił się w jego stronę, westchnął i pokiwał lekko głową. No tak. Chłopak ze szczurem był w ich dormitorium.
- Pierwszoroczni!
Cała trójka podążyła za prefektem w stronę schodów. Syriusz zauważył małego chłopaka o płowych włosach, wlekącego się na samym tyle, z wzrokiem utkwionym w podłodze. Coś z nim było nie tak. To, jak nauczyciele patrzyli na niego podczas Ceremonii, te cienie pod jego oczami...
Nagle kobieta w zielonej szacie, która wcześniej prowadziła Ceremonię podbiegła do niego, wyszeptała mu coś do ucha, a ten pokiwał lekko głową. Syriusz zatrzymał się, żeby się temu przyjrzeć. Co się działo? Następnie, Remus wraz z nauczycielką pobiegli w zupełnie innym kierunku po schodach.
- Hej! Co ty robisz?
Jakaś dziewczyna wpadła w Syriusza, który szybko odwrócił się w przód i spojrzał na pozostałych uczniów. Wszyscy patrzeli na niego zdziwieni.
- Chodź, Syriuszu - powiedział James, popychając go lekko. Black potrząsnął głową, i ruszył dalej w stronę Wieży Gryffindoru.

Edytowane przez Enchantte dnia 27-09-2013 11:20