Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Czy on nigdy nie dorośnie?! (Milaa vs MaFaRa10) [zakończony]

Dodane przez raven dnia 22-09-2013 22:07
#2

Pojedynkowy tekst MaFaRy10:

"Czy on nigdy nie dorośnie?!"

20 sierpnia 2020 r.

Nie znoszę go. Po prostu nienawidzę. To skończony dupek i idiota. Mam już 14 lat, a mój o rok starszy kuzyn zachowuje się, jakbym była małym dzieckiem! Zniszczył jedną z najlepszych chwil w moim życiu.

Ale od początku. Byliśmy u wujka Harry'ego i cioci Ginny. Oglądaliśmy zdjęcia rodzinne, a James jak zwykle się wygłupiał. To było nawet zabawne. Wujek Harry pokazał nam zdjęcie swoich rodziców ze ślubu. Powiedział, że James odziedziczył imię po swoim dziadku - Jamesowi Potterze. Lily imię za to ma po swojej babci, Lily Potter. Za młodą parą stał (muszę przyznać - całkiem przystojny) młody facet. Okazało się, że to chrzestny wujka, czyli Syriusz Black. James ma po nim drugie imię. Nasi rodzice oraz wujek i ciocia opowiedzieli nam o Syriuszu, o jego domu oraz o wakacjach, które tam spędzili.

Później nadal było świetnie - poszliśmy do ogrodu. Wyjeliśmy miotły. Uwielbiam latać. W szkole gram w drużynie Quidditcha na pozycji pałkarza. Jestem jedną z trzech dziewczyn z drużyny Ravenclawu. Razem z ciocią, wujkiem, tatą, Jamesem, Lily i z Hugo poszliśmy za wzgórze. Dziewczyny na facetów. Tata wyczarował nieco krzywe obręcze i zaczeliśmy grę. Graliśmy bez znicza, ale i tak było świetnie. Kiedy wygrywałyśmy 80 do 30, Hugo spadł z miotły. No dobra, trochę pomogłąm mu spaść, ale przysięgam, że to nie było specjalnie.

- Auuuu! - zawodził mój brat.

Zlecialiśmy wszyscy na ziemię - młody miał tylko skręconą kostkę i chyba lekko złąmaną rękę. Dorośli szybko go poskładali, ale i tak lekko utykał.

- Jak ty to zrobiłeś? - tata ze zdziwieniem pokręcił głową.

- W spadaniu z miotły jesteś prawie tak dobry jak ja! - roześmiał się wujek Harry. Po chwili wszyscy zanosily się śmiechem. James znów stroił dziwne miny. Zaczął mnie już wkurzać. Zabraliśmy wszystkie rzeczy, ciocia jednym ruchem ręki sprzętnęła boisko. Poszliśmy do domu.

Dorośli zostali w ogrodzie, wyciągnęli wino. Dali nam pieniądze na rzeczy do szkoły i na resztę dnia, bo mieliśmy tam cały dzień z całym kuzynostwem. Przenieśliśmy się za pomocą sieci Fiuu na ulicę Pokątną. Wylądowaliśmy w sklepie Madame Malkin. Kupiliśmy szaty. Pod sklepem czekali na nas prawie wszyscy nasi kuzyni i kuzynki: Victoire przytulona do Teddy'ego, Dominique, Luis, Molly, Lucy, Fred i Roxanne. Wszyscy roześmiani, głosni. Praktycznie wszyscy byliśmy rudzi i pegowaci - no, oprócz Teddy'ego i Jamesa. Od razu widać było, że jesteśmy rodziną. Kupiliśmy podręczniki w księgarni Esy i Floresy. Po pół godzinie wyszliśmy ze sklepu obładowani książkami. Teddy po kolei od każdego odsyłał je do naszych domów szybkim zaklęciem. Teddy, Victorie oraz Dominique skończyli już szkołę. Pierwsza dwójka szkoliła się teraz na aurorów, a Dominique niedługo zacznie uczyć się uzdrowicielstwa.

KIedy już wszytko kupiliśmy, poszliśmy na piwo kremowe i lody. Ja jadłam moje ulubione lody miętowe, a piwo zamówiłam z imbirem. Wszyscy zawsze śmiali się, że akurat gust kulinarny odziedziczyłam po mamie. Nie będę się sprzeczała.

Później jeszcze wszyscy razem zajrzeliśmy jeszcze do sklepu do wujka Georga. Uwielbialiśmy jego sklep - były tam bardzo śmieszne i fajne rzeczy. Dziś kupiłam sobie cztery duże Bombonierki Lasera (będę je musiała porządnie schować przed mamą) - w końcu niedługo szkołą!

Nagle Lily mnie zawołała. Podeszłam do niej. Kiwnęła lekko głową na coś za oknem. Spojrzałam w tamtą stronę. Błyskawicznie podbiegłam do Jamesa i Teddy'ego.

- Chłopaki, ja i Lil wychodzimy. Idziemy z gdzieś z przyjaciółmi ze szkoły. Spotkamy się już w domu, ok?

- No dobrze, ale wiecie, wróćcie przed dziesiątą, bo rodzice będą się wściekać. - szybko odpowiedział Teddy.

Kiedy skończył to zdanie, my już wybiegałyśmy ze sklepu. Cicho przebiegłyśmy aż do dwóch przystojnych chłopaków. W tym samym momencie na nich skoczyłyśmy. Po chwili cała nasza czwórka leżała na ziemii zanosząc się śmiechem.

- Weasley, Potter, mogliśmy się was spodziewać! - wykrztusił czarnoskóry chłopak, którego przygniotła Lily.

- Malfoy, Zabini, jasne, że mogliście. Ale jak widzę, jakoś jednak tego nie zrobiliście! - uśmiechnęłam się, podnosząc swój tyłek z brzucha Scorpiusa.

Blondyn wstał i rozprostował ciemną szatę.

- Może pójdziemy na lody? - spytał się

- Już jadłyśmy. - uśmiechnęła się Lily.

- Jesteście na tyle lekkie, że chyba możecie sobie na to pozwolić. - powiedział Alfie Zabini.

15 minut później wpadliśmy zdyszani do bardzo przytulnej, ale mało znanej kawiarni koło banku Gringotta. Usiedliśmy przy czteroosobowym stoliku za grubą, czerwoną zasłoną. jedliśmy lody i piliśmy pitny miód z małą ilością alkocholu. Na dworze zaczęło padać. My bardzo długo gadaliśmy. Ze Scorpiusem i Alfiem o wiele przyjemniej było wygłupiać się niż z Jamesem. Wyciągnęłam mój Krukoński zeszyt, pióro wieczne i miniaturową miotełkę. Zaczęliśmy gadać o quditchu. I tak od słowa do słowa, od uśmiechun do uśmiechu... NIe wiem kiedy zaczęłam patrzeć na Scorpiusa tak, jak jeszcze nigdy na żadnego chłopaka. Wcześniej wydawał mi się poproistu zabawny i miły, a teraz... Po chwili tzrymałam go za rękę. Widziałam, że Lily i Alfie robią to samo. Wyglądało to bardzo uroczo, ponieważ byli o dwa lata o nas młodsi - mieli dopiero po 12 lat. Potem był ten pocałunek. Scorpius miał takie miękkie usta... NIe wiem, ile to trwało. Może minutę, może godzinę... Nagle czerwona zasłona odskoczyła. Ze stolika spadł mój zeszyt, a moje ulubione pióro roztrzaskało się o ziemie. Wtedy ja oderwałam się od Malfoya, a Lily od Alfiego. Zobaczyłyśmy przemoczonych do suchej nitki Teddy'ego i Jamesa,

- TO SĄ CI PRZYJACIELE?! - wrzasnął Teddy

- Z KIM WY SIĘ DO JASNEJ ZADAJECIE? - krzyknął James

- Chłopaki! Uspokójcie się. To tylko... - zaczęłam

- TO TYLKO CO? TO TYLKO CAŁOWANIE SIĘ Z WROGIEM?! - krzyknął James

- Jakim niby wrogiem?! To, że są w Slytherinie i że nie są tacy jak wy, to nie czyni ich wrogami! - krzyknęła Lil.

Scorpius i Alfie wstali. Unieśli różdzki, chociaż wiedzieli, że nie mogą ich użyć.

- Zostawcie je! Co, mają do końcażycia siedzieć tylko z wami? Mają dziewczyny się marnować orzy was idioci?! - krzyknął Malfoy

- IDIOTAMI?! IDIOTAMI?! KTO TU JEST IDIOTĄ? - wrzasnął Teddy. Wziął kufel z resztką miodu pitnego i... wylał go Scorpiusowi na głowę.

- Teddy debilu! MACIE... STĄD... WYJŚĆ! - wrzasnęłam.

Wszyscy pozostali klilienci baru patrzyli na nas.

- Macie 5 minut i idziemy do domu. Odliczam. - stwierdził James

- Spadajcie! Mamy czas do dziesiątej. - odpowiedziała Lily

- My jesteśmy z was odpowiedzialni i albo wracacie do domu, albo powiem kilka rzeczy o was rodzicom. Na przykład... z tego zaszytu. - Teddy podniósł mój niebieski zaszyt. Mój ulubiony pamiętnik w którym aktualnie piszę.

- Poczekajcie chwilę.- westchnęłam. Młoda kelnerka pomogła nam ogarnąć stolik i włosy Scorpiusa.

Pożegnałyśmy się ze Scorpiusem i Alfiem. Zapewnili, że to nie nasza wina, że mamy taką rodzinę i, że zobaczymy się w szkole. I tak właśnie dochodzimy do teraz - jestem dalej wściekła na Teddy'ego i Jamesa. Siedzę w sypialni Lily i wymyślamy sposoby, jak uprzykrzyć chłopakom życie. Czy James nigdy nie dorośnie?! Czy jego zdaniem, każdy Ślizgon musi być zły i głupi?!