Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Magia nie czyni świata lepszym miejscem

Dodane przez Kamila2802 dnia 19-08-2013 00:10
#1

Nie wiem, czy wypada nazwać poniższy krótki fragment rozdziałem, ale dajcie mi proszę tą przyjemność! Będę niezmiernie wdzięczna za wyszukanie błędów. Jeżeli Wam się spodoba, to obiecuję, że kolejna część będzie znacznie dłuższa.
___________________________________________

Rozdział I
Marny żart


Popołudniowe słońce przedzierało się przez zamazane farbkami plakatowymi szyby, oświetlając mały, jasny pokoik, w którym na podłodze siedziały dwie dziewczynki sprzeczające się o coś zawzięcie.
- Mówię ci po raz ostatni: masz to posprzątać póki mamy nie ma w domu, bo inaczej... - wyrecytowała spokojnie starsza, mierząc spojrzeniem swoją siostrę, ścierającą rękawem zielony barwnik z długiej, jedwabnej zasłony.
- Wszystko powiem tacie, zobaczysz... - wybełkotała młodsza, będąc blisko płaczu. Obie podskoczyły ze strachu, słysząc chrobot przekręcanego klucza.
- To nieprawdopodobne, że moje kochane córeczki potrafią bawić się w absolutnej ciszy! Zapraszamy, zapraszamy... Mama odwiesi tutaj płaszcz...WIELKIE NIEBA! - przysadzista kobieta, przekraczając obryzgany wodą próg, wydała z siebie zduszony jęk, widząc stan niedawno wysprzątanego salonu. Posłała w kierunku męża przerażone spojrzenie, a na jej ustach zagościł wymowny uśmiech. Zakłopotany pan Johnson wskazał trzęsącym się palcem drzwi balkonowe.
- J-j-jest taka piękna pogoda...Możemy wypić herbatkę na tarasie. Co ty na to, Grace?
- Och, tak, naturalnie... Upichciłam przepyszną szarlotkę. Melania i Sophie piekły razem ze mną biszkopt. - powiedziała oschle, odwracając wzrok w stronę zawstydzonych sióstr.
- Co się stało? Co się stało, Rupercie? - zapytała po raz kolejny zmieszana staruszka, przybliżając do nosa okulary. - Czy to sprawka tych dwóch młodych dam? Mówiłam! Mówiłam wam, że dzieci zawsze i wszędzie trzeba mieć na oku!

Bladolica, brązowowłosa dziewczyna opadła ciężko na ogrodowy hamak. Jej szare oczy odbijały ostatnie promienie światła, będące cennym pożywieniem dla roślin pnących się ku górze palisady. Mimo panującej dookoła aury potrafiła zapomnieć o wszelkich zmartwieniach, zatapiając się w słodkim zapachu magnolii. Była całkowitym przeciwieństwem swojej pulchnej siostrzyczki, łkającej do białego króliczka, którego zmierzwione futerko obciekało łzami.
- Daj spokój, przecież wiesz, że rodzicom w końcu musi przejść. Babcia prawie nic nie zauważyła, a po farbie nie ma śladu. Prawie. - Melania odezwała się nagle, schodząc z leżaka i przejmując od siostry zwierzątko. - Jeżeli chcesz się na coś przydać, to przynieś proszę pocztę.
Po chwili obrażona Sophie siedziała tyłem, tasując koperty. Nieuchronnie zbliżał się wieczór oraz rozmowa na temat popołudniowego wybryku.
- I co, jest coś ciekawego?
- Hmm...Kartka od Ruby, rachunek za prąd i list do ciebie, Mel.
- Do mnie? Chyba ktoś się pomylił, pokaż...

Szanowna Pani Johnson,
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Filius Fitwick, zastępca dyrektora.


Na wątłej twarzy pojawił się cień szczerego uśmiechu. Zalakowane pismo zostało zamienione w samolot i posłane ku górze. Opadło tak szybko, jak chwilowy zachwyt jedenastolatki.
- Który dzisiaj jest, So?
- Ósmy. - mruknęła beznamiętnie dziewczynka. - Nie mówiłaś, że dostajesz listy od tajemniczego wielbiciela.
- Och, wcale nie! To jakiś marny żart dzieci sąsiadów. Chodź, ściemnia się, pójdziemy na kolacje.