Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [M] Miesiąc do Sabatu

Dodane przez Felippe dnia 30-07-2013 01:46
#1

Słowem wstępu :)
Uwielbiam czytać Harry'ego, ale skoro Rowling nie chce pisać więcej, to postanowiłem, że ja coś napiszę. To nie pierwszy raz kiedy zabieram się za pisanie, ale nigdy nie byłem zadowolony ze swojej pracy. Zamieszczam niewielki tekst bo jestem ciekawy opinii osób zupełnie obcych, które go po prostu przeczytają i stwierdzą jaki jest. Szczególnie pod kątem pisania. Czy da się to czytać? Tekst jest rozpoczęciem do większego projektu, na który niedawno narodził się w mojej głowie pomysł. Potrzebuję tylko bodźca, dlatego zdecydowałem się zamieścić fragment, żeby dowiedzieć się, czy ktoś chciałby czytać coś, co napisałem :)


- Najtrudniej jest zacząć - zachęcał Rafał, niski, przysadzisty chłopak z zielonymi oczami, z których co chwilę gwałtownymi ruchami głowy odgarniał zbyt długą grzywkę szarobrązowych, gęstych włosów.
Karol, jego kolega ze szkolnej grupy, który za nic w świecie nie mógł zrozumieć tego zaklęcia westchnął z powątpiewaniem. Złapał zapleśniałe tomiszcze i odwrócił w swoją stronę. Przerzucił kartki na początek rozdziału. W powietrze wzbił się odór stęchlizny i obaj zmarszczyli nosy z obrzydzenia.
Siedzieli na zakurzonej, drewnianej podłodze strychu starego, opuszczonego domu. Mrok rozjaśniał słoik pełny grzybów świecących bladym fioletowym światłem, do których co jakiś czas dosypywali cukru, żeby mocniej świeciły. Zaduch dawał im się we znaki.
Karol tak jak Rafał był nieco przy kości, ale był od niego dużo wyższy, więc sprawiał wrażenie raczej dobrze zbudowanego niż otyłego. Miał krótkie kręcone blond włosy, a jego niebieskie i zwykle wesołe oczy tym razem miały wyraz zakłopotania i były pełne wątpliwości. To czym się zajmowali powinno budzić w nich więcej obrzydzenia niż odór spleśniałego papieru. A zwłaszcza z jakiego powodu to robili.
- Nie rozumiem, jak mam się skoncentrować na granicy snu i jawy, co to w ogóle znaczy - Karol patrzył na opis procesu, a po jego twarzy widać było, że podchodzi do tego z dużą rezerwą. Wykrzywione usta, zmarszczone brwi. Taką minę miał zawsze, gdy zastanawiał się nad czymś, do czego w ogóle nie był przekonany. - Rafał, po jaką cholerę my w ogóle patrzymy na tą książkę. Raczej nie uda nam się rzucić tego zaklęcia, a jeszcze jakby coś poszło nie tak...
- Przestań się przejmować tym co by było gdyby - Rafał starał się przekonać Karola, którego wyraz twarzy zdawał się mówić "Najlepiej spalmy tą książkę, a potem spalmy to miejsce, w którym spaliliśmy książkę" - możemy się dużo nauczyć, a jeśli się uda, to będziemy mieli z tego mnóstwo zabawy, a i pewnie zarobić się uda.
Rafał odwrócił książkę w swoją stronę i zaczął uważnie studiować instrukcje. Czytając mruczał pod nosem niektóre zdania starając się zrozumieć je jak najlepiej. Tak się koncentrował, że zaczął bezwiednie przygryzać język i marszczyć brwi. Gdy doszedł do fragmentu o granicy snu i jawy, zaczął go czytać raz za razem, za każdym razem starając się go zrozumieć nieco inaczej.
Karol rozglądał się niecierpliwie po ponurym pomieszczeniu, dosypał szczyptę cukru do słoika z grzybami. Z czoła powoli spływały mu krople potu, na strychu robiło się coraz bardziej gorąco. Rafał w końcu odezwał się, cały czas wlepiając wzrok w nadgniłe stronice.
- Chyba chodzi po prostu o zasypianie, trzeba oczyścić umysł tak, jakbyś chciał zasnąć.
Karol w odpowiedzi prychnął z powątpiewaniem.
- Da się to w ogóle zrobić? Mam dość, tu jest tak gorąco, że nie da się wytrzymać, ta książka jest tworem psychopaty, a ty chcesz, żebyśmy się nauczyli z niej rzucać jakieś chore zaklęcie, żeby wystrzelić się w senną rzeczywistość.
- Johann Faust nie był psychopatą - bronił się Rafał - miał tylko trochę inny pogląd na temat manipulacji ludzkim umysłem - starał się, by zabrzmiało to tak normalnie i niewinnie, jak tylko się dało.

- Pewnie, a eksperymenty, które prowadził razem z Agrippą to przecież były badania naukowe - Karol popukał się palcem w czoło, żeby pokazać Rafałowi co myśli na ten temat. Zatrzasnął książkę. Na wytartej skórzanej oprawie wytartymi literami napisane było "Almanach Umysłów". Popatrzył na tytuł z dezaprobatą. Zmrużył oczy. Przez chwilę zdawało mu się, że z gorąca zaczyna słabo widzieć, albo że kropla potu wpadła mu do oka, bo książka zaczęła się rozmywać. Ale już po chwili nie widział jej wcale. Popatrzył na Rafała zdziwiony, ale on niczego nie zauważył i wykonał ruch ręką tak, jakby przygarniał książkę do siebie. Najwyraźniej widział ją doskonale.
- Schowam książkę u siebie. Pomyślę trochę nad tym. Będziemy w kontakcie. Znikam do domu. - pożegnał się Rafał, trochę speszony reakcją kolegi. Wyciągnął z kieszeni prostokątny kawałek zielonkawego, migoczącego szkła rozmiarów małego herbatnika, przełamał je na pół i zniknął w rozbłysku zielonego światła.
Karol intensywnie rozmyślał na temat dziwnego zjawiska. Książka nagle rozpłynęła się, ale Rafał nadal ją widział. Co to było? Teraz ta książka zaczęła go intrygować bardziej niż go odpychała wcześniej. Ciągle zamyślony otworzył klapę strychu, rozłożył składaną drabinę i zszedł po niej na dół. Rudera była pełna starych, zniszczonych mebli. Kiedyś mieszkało tu mugolskie małżeństwo, ale nie mieli dzieci i nikt po nich tego domu nie odziedziczył. Inni mugole się tu nie zapuszczali, dla nich to miejsce oddalone od cywilizacji było nieatrakcyjne. Dla czarodziejów było idealne.
Karol ruszył wydeptaną ścieżką do swojego domu. Chciałby się jednak przyjerzeć tej księdze, o ile jeszcze mu się to uda.

Edytowane przez Felippe dnia 30-07-2013 01:56