Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Miłość ma rudy kolor

Dodane przez _BellatriksLestrange_ dnia 14-06-2015 10:00
#9

Rozdział 7
- Czy ty naprawdę nie możesz sobie choć raz odpuścić? - Lily próbowała minąć Pottera na schodach i dostać się do dormitorium. - O co ci tym razem chodzi?
- Umów się ze mną to cię przepuszczę - nie ustępował chłopak.
- Czy to do ciebie nie dociera kapuściana głowo, że nigdy się z tobą nie umówię? - Zacisnęła pięści, aż zbielały jej kostki.
- Czekaj, co to jest ta kapusta? - Potter zmarszczył brwi - Czy ty mnie właśnie obraziłaś? - Zrobił, tak głupią minę próbując odgadnąć znaczenie mugolskiego słowa, że dziewczyna nie mogła powstrzymać się od uśmiechu.
- Tak, przezwałam cię i co z tego?
Potter skrzyżował ręce i teatralnie się naburmuszył.
- Szanowna pani prefekt naczelny, moja głowa jest wspaniała - podniósł rękę i zmierzwił dłonią włosy - i właśnie próbuje namówić panią na randkę. Czy ma jakieś szanse? - Szeroko otworzył oczy, opuścił dolną wargę i zrobił minę zbitego szczeniaka.
- Zdecydowanie nie! - odpowiedziała szorstko, chociaż obecna sytuacja zaczęła ją mimowolnie bawić.
- Myślałem, że dałaś sobie spokój ze Smarkeusem po tym co ci zrobił.
James spojrzał na Lily i zbladł. Poczuł gulę w żołądku, która zaczęła mu ciążyć, tak że prawie zapadł się pod ziemię. Popełnił błąd, straszny błąd. Nie zdążył nic powiedzieć, kiedy zobaczył, że kobieta do której go tak ciągło i ssało wycelowała w niego różdżkę.
Dziewczyna znieruchomiała i utkwiła w nim wściekły wzrok.
- Jak mogłeś? - wysyczała Lily - To wszystko twoja wina!
- Nie, poczekaj... to nie tak, ja nie chciałem.
- Nie obchodzi mnie co chciałeś, a czego nie! Kiedy to do ciebie dotrze, że nie obchodzisz mnie TY! Nie mogę na ciebie patrzeć! - wykrzyknęła.
James spojrzał dziewczynie w oczy. - Przepraszam Lil...
- Petryfikus totalus!
Z różdżki dziewczyny wyleciał promień zielonego światła. Potter runął na schody i lekko zadrżał. Lily pochyliła się nad jego nieruchomym ciałem i zbliżyła swoje usta do jego twarzy. Nie mógł nic powiedzieć, poruszał tylko oczami, zwracając uwagę na każdy najmniejszy szczegół jej pięknej twarzy. Każde jej słowo sprawiało mu ból. Czuł ucisk w piersi za każdym razem kiedy brała oddech między zdaniami. Kochał ją.
- Nienawidzę cię! - wyszeptała przez zaciśnięte zęby - Nienawidzę was! Ciebie i Severusa. Jesteście tacy sami!

***

- Jak ci smakuje jedzenie? - Alice nałożyła na swój talerz kawałek ciasta.
-Bardzo dobre - opowiedziała Lily dłubiąc widelcem w jajecznicy.
- Nawet nie tknęłaś. - Alice spojrzała na swoją przyjaciółkę zmartwionym wzrokiem. Dziewczyna nic nie jadła, opuściła się w nauce i nie chciała z nikim rozmawiać. Całe dnie spędzała w bibliotece, chociaż nie przeczytała jeszcze żadnej książki. Alice bardzo się o nią bała. Znała ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć że jej milczenie nie wróży niczego dobrego. Spokojna Lily, to Lily zbierająca siły żeby raz na dobre wybuchnąć. Nie mogła do tego dopuścić. Postanowiła że uratuje przyjaciółkę z depresji za wszelką cenę.

Do sali weszła czwórka Huncwotów. Alice spojrzała na nich ukradkiem, wzięła głęboki wdech i ostatni raz powtórzyła sobie w myślach, że robi to wszystko dla najlepszej przyjaciółki.
- Cześć chłopcy! - krzyknęła w stronę zbliżających się przyjaciół - Czekajcie na mnie, mam do was sprawę.
Pochyliła się nad stołem i nałożyła na talerz Lily ciastko. - Muszę lecieć, spotkamy się na obronie przed czarną magią. - Spojrzała na przyjaciółkę. - I zjedz to ciastko. Proszę cię.
- Yhym. - Lily wydała z siebie ciche mruknięcie.
- Obiecaj mi - nie dawała za wygraną Alice.
- Obiecuję. - odpowiedziała Lily i nabiła ciastko na widelec.

- Cześć Alice - zagadnął dziewczynę Remus, kiedy podeszła do paczki huncwotów. - Co cię do nas sprowadza? - Nie ukrywał zdziwienia. Alice należała do nieśmiałych dziewczyn i choć skrycie o niej marzył jej śmiałość zbiła go z tropu.
- Potrzebuję pomocy.
- Ależ oczywiście poratujemy cię księżniczko. Mam cię zbudzić pocałunkiem? - W obleśny sposób Syriusz oblizał swoje usta i zachichotał.
- Tak się właściwie składa, że nie mnie i nie ty.
Chłopcy spojrzeli na siebie i kiwnęli głowami. Domyslili się, co dziewczyna miała na myśli. Widzieli co się się działo z Lily, ale to było jeszcze nic w porównaniu z zamkniętym w sobie Jamesem. Musieli za wszelką cenę ratować kumpla.
Syriusz klepnął Pottera w plecy. - No stary, musisz wziąć się w garść i wreszcie z nią pogadać.
- Jasne - pomyślał w odpowiedzi chłopak - jakby to było takie proste.
Ze środka sali dobiegł ich huk. Przeciskając się przez tłum gapiów, dotarli do stołu gryfonów, żeby zobaczyć leżącą na podłodze, nieprzytomną Lily.

***

- Widzę że już Ci lepiej głupia babo. Wiesz jak się przez ciebie na jadłam strachu? - Alice dała przyjaciółce kuksańca w bok. - Więcej mi tego nie rób, dobra?
- Taki mam plan. - Lily spojrzała na przyjaciółkę spod włosów opadających jej na twarz. Uśmiechnęła się szczerze i poprawiła sobie poduszkę za głową.
Po tym jak zemdlała z głodu w sali głównej, przeniesiono ją do skrzydła szpitalnego. Teraz czuła się dużo lepiej i powoli wracały jej siły.
- Ale nie mogę uwierzyć, że spiskowałaś przeciwko mnie.
- Ja? - Alice udawała zaskoczoną, chociaż ze znikomym skutkiem - Ej, to nie było spiskowanie. Chciałam ratować cię z depresji niewdzięcznico.
- Przepraszam noo, ale nie mogę ci wybaczyć Pottera. Dlaczego akurat ta kanalia? To przez niego tak źle się czułam.
- Kiedy ja naprawdę myślałam, że on się w tobie, no wiesz, zakochał. Nie mógł sobie wybaczyć tego ze cię skrzywdził.
- Dobra już, bo się rozpłaczę - odpowiedziała z kpiną Lily. - Obie znamy Pottera, więc proszę nie wmawiaj mi, że tak nagle się zmienił.
Alice spuściła wzrok. - Jak uważasz, może i masz rację. .. Ale wiesz jak się ucieszył, kiedy usłyszał, że wróciłaś i znowu się uśmiechasz?
- Ty mały zdrajco - wykrzyknęła Lily. Złapała poduszkę i rzuciła nią w przyjaciółkę. - Znów do niego poszłaś?
- Nie, nie... Remus mu powiedział.
Lily przewiesiła nogi przez oparcie łóżka, poparła głowę na ręce i z szelmowskim uśmieszkiem przyjrzała się Alice.
- A Remus skąd wiedział? - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Alice podniosła poduszkę i rzuciła nią prosto w twarz szczęśliwej Lily.

***

- Lily, Lily! - dziewczyna usłyszała szept zza zasłony swojego łóżka w skrzydle szpitalnym. - Śpisz? - materiał lekko się rozsunął i wyjrzała z niego głowa z burzą ciemnych włosów.
- Potter? - Lily przetarła nieprzyzwyczajone do ciemności oczy i przykryła się szczelniej kołdrą. 'No błagam, tylko nie on' pomyślała.
- Co ty tu do cholery robisz i dlaczego budzisz mnie w środku nocy?
- Zabieram cię gdzieś. - poszedł do jej łóżka - No chodź - ponaglił dziewczynę Potter.
- Chyba sobie żartujesz, nigdzie nie idę. Nie z tobą! Możesz dać mi już spokój?
- Proszę, ja... - westchnął i spuścił głowę - Obiecuję ci, że zaraz wrócisz i nic ci się nie stanie...
- Dobra, - odparła z niechętnie dziewczyna - masz chwilę. Potem wracam do łóżka.
Wybiegli z sali i popędzli schodami na górę.
- Musimy się schować pod..., ale może najpierw się ubierz. - Zatrzymał się i popatrzył na dziewczynę.
Była w samej koszuli nocnej, a jej nierozczesane włosy niesfornie opadały na ramiona. W nikłym świetle wpadającym przez okno wyglądała blado i pięknie.
- Ugh, nie gap się, tylko daj mi coś ciepłego. - Założyła na nogi wysokie skarpety i buty i zarzuciła na ramiona grubą kurtkę. - Dlaczego w ogóle muszę się tak ubrać?
- Na dworze może być trochę chłodno.
- Na dwo... gdzie? Oszalałeś? Jest zima. Nie, nigdzie nie idę.
- Jak sobie chcesz. - chłopak wzruszył ramionami - To ja mam pelerynę niewidkę, a ty poza katarem możesz dostać jeszcze szlaban.
Lily wzięła głęboki wdech. - Jesteś beznadziejny Potter. - Zbliżyła się do niego. - Tylko zapamiętaj sobie jedno, robię to z przymusu, nie dla przyjemności. - Zmarszczyła brwi, a jej źrenice nieznacznie się rozszerzyły. - Pokaż mi co chcesz i pozwól mi wrócić do łóżka.
Chłopak zarzucił na nich pelerynę, złapał Lily za rękę i pociągnął za sobą.
- Jak sobie życzysz.
Pod peleryną było duszno i ciasno.
- Latasz na miotle? - zapytał dziewczynę James, prowadząc ją po nieznanych korytarzach.
- Niechętnie, a co?
- Nic. W takim razie polecisz ze mną.

***
Na dworze było przeraźliwie zimno. Lily szczypały policzki i zmarzł nos, a lodowaty wiatr smagał jej twarz, tak że co chwilę przeszywały ją zimne dreszcze.
Wylądowali na jedej z wież zamku. Lily zakręciło się w głowie od wysokości, ale James objął ją w pasie i mocno do siebie przycisnął. Była zbyt przestraszona żeby zwrócić mu uwagę, że nie na do tego prawa.
- I jak, podoba się? - Lily spojrzała na zimowe niebo. Zapierało dech w piersiach. Było bezchmurne, a światło księżyca odbijało się w spadających płytkach śniegu.
- Jest pięknie.
James uśmiechnął się do dziewczyny i przytulił ją jeszcze mocniej.
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? - przerwała milczenie Lily i oparła głowę o ramię Jamesa.
- Sam nie wiem. Kocham to miejsce. Uważam że nie ma nic piekniejszego niż gwiazdy. Są tajemnicze. Każda jest inna i wyjątkowa... Tak jak ty - szepnął jej do ucha. - Mam tylko nadzieję, że Severus nie będzie zazdrosny. - Podniósł głowę z zadziornym uśmiechem, który na widok smutnych oczu Lily natychmiast zszedł mu z twarzy.
- No dobrze, masz mnie. - przewrócił oczami - Zabrałem cię tu, ponieważ chciałem cię przeprosić. - Skierował w swoją stronę twarz Lily - Tak mi przykro i głupio. Wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć.
- Wiem - zamknęła oczy i uśmiechnęła się - to ty byłeś cały czas zazdrosny. - Spojrzała w jego ciemne oczy. Błyszczały się i płonęły szczęśliwymi ognikami.
- Zazdrosny? - James przewrócił oczami - Chciałabyś.
- Nie, - Lily spojrzała na chłopaka szeroko otwartymi oczami - to ty byś chciał - wyszeptała ze zdziwieniem. Czy Potter może kogoś kochać?
- Przestań, zapominasz z kim rozmawiasz.
- Ty też! - skierowała twarz chłopaka ku sobie - Spójrz na mnie, no spójrz! Ugh. Czy ty ... mnie ... lubisz? To niemożliwe!
- Wiesz jak się czuję? - Zacisnął dłoń i zmarszczył brwi - Nie mogę spać, nie mogę jeść, jakby coś utknęło w moim żołądku.
- Motylki? Nie, nie, nie, nie. James - spojrzała mu głęboko w oczy - motylki muszą zginąć.
Odsunęła się od chłopaka możliwe daleko.
- Wracajmy już proszę i nie rozmawiajmy o tym nigdy więcej.

Edytowane przez _BellatriksLestrange_ dnia 14-06-2015 10:06