Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Miłość ma rudy kolor

Dodane przez LilyPotter dnia 17-10-2014 11:51
#7

Zacznę może od tego, że rozdziały są strasznie krótkie i lepiej potrzymać coś dwa tygodnie dłużej w Wordzie i nadać mu przyzwoitą długość, niż co trzy dni dodawać po trzy akapity, i to powiększoną czcionką. I polecam dobrą autokorektę - spojrzeć*, już we wstępie do posta.

Dobra, z typowego czepialstwa, to jak ojciec słyszał krzyk dziecka, to to musiała być raczej porodówka, żadne tam sale operacyjne i inne takie, ale możliwe że się po prostu nie znam. A jeżeli na porodówce panuje od kilku godzin cisza, to albo oddział wymarł, albo dzieci są w kneblach. Będąc na bodajże ortopedii u siebie w szpitalu, która graniczy z ginekologią ogólnie miałam ochotę wyjść i wymordować wszystkie małe drące się dzieci, byłam tam DWIE GODZINY. Więc. To takie wtrącenie.
Word uderza - 'Sali'. Nie wiem po kiego zawsze się zmienia na duża literkę, ale warto to przeczytać przed opublikowaniem, a nie pisać co ślina na język albo palce na klawiaturę przyniosą. I wordowskie znaczki - edytuj nie gryzie, lepiej potem edytować i wstawić normalne cudzysłowie (?) , przynajmniej da się to czytać.
Zdania, budowa zdan - litości. Lepiej napisac krócej, niż ciągnąć kilometr zdanie w którym w zasadzie nie wiadomo o co chodzi. Z drugiej strony lepiej rozwinąć coś, żeby nie miało trzech słów. To wszystko jest intuicyjne, więc ćwicz, ćwicz.
Jeżeli przeskakujesz z opisu do dialogu, to stawiamy dwukropek.
Muskały policzek Lily, która szybko otworzyła oczy, podniosła się i uradowana krzyknęła:
- Nareszcie wakacje!

Chłopak miał ciemne włosy wiecznie posklejane ze sobą, ale Lily to nie przeszkadzało
- co nie przeszkadzało? Domyślam się, że tłuste włosy Snape'a, ale to że ja się domyśle, nie znaczy że tak może być w tekście. To co na zielono to mój dopisek - nie brzmi nieco lepiej?
Hm, i Severus tak prosto z mostu o tym Hogwarcie, o magii... Nie wiem, wydaje mi się, że w książce było to nieco inaczej. Ale okej, to fanfik. Więc może.
Brakuje mi opisów. Dłuższych rozmów. Co, spotkali się, kilka godzin upłynęło w cały akapit, Lily wróciła do domu, walnęła się na łózko i zasnęła. Chociaż tyle, że nie od razu, co jest plagą opków wszelkiej maści.
Kolejny rozdział, hymhym.
Płakać przez sen? Ja rozumiem zaraz po obudzeniu. Ale łzy nie są gorzkie, są słone. I znowu pojawiły się wordowskie eRki.
Rozumiem, że druga cześć rozdziału to sen. Może dla odróżnienia zaznaczyć ją kursywą? Inaczej to wygląda tak, jakby to był opis kolejnego dnia.
Co do kolejnego rozdziału - jeżeli chodzi o mugolaków, to do nich raczej przyjeżdża nauczyciel z listem - a nie sowa. Ale to też możemy zrzucić na to, że jest to fik. I PANNO Evans, nie Pani, Lily jest panną, znaczy była panną.
Mija rok, a w opku sześć lat, dobra.
'Niejednokrotnie' to raz. Dwa, nie podoba mi się to zdanie: ' Jej otoczenie tworzyli tacy, którzy to doceniali, tacy, którzy przez to nie widzieli reszty świata i tacy, których mdliło na myśl o niej, jednak w głębi serca czuli do niej, choć cień szacunku'. Nie wiem czemu, po prostu gubię się w nim, nie przemawia ono do mnie zupełnie i sprawia, że fragment jest mniej czytelny. Ale to tylko moja jakastam opinia.
'pokój' - dormitorium byłoby trafniejsze. Z resztą nie tylko z Alice go/je dzieliła.
Pansy. Błagam nie. Tylko nie mopsowata Pansy. Jest tyle imion. Penelopa. Padma. parvati. Wszystkie inne z kanonu. Byle nie Pansy.
Wilkołak? W Zakazanym Lesie? A Huncwoci w Skrzydle Szpitalnym? Po pierwsze mocno naciągany wydaje mi się fakt, że w lesie byłby wilkołak, i że oni w ogóle mogli by ruszyć w pełnię, jeżeli Hagrid by o tym wiedział.
I... I co, i koniec akcji z wilkołakiem? A potem takie przeskakiwanie. Czyta się lepiej niż początkowe cześci, ale w tym momencie zwyczajnie się gubię. Gdzie się podziały te wszystkie wątki, co się teraz dzieje... A fragmentaryczne rozdziały tylko utrudniają cyztanie. No nic.
Czekam na więcje, żeby wyrobić sobie zdanie o tym tekście.