Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Miłość ma rudy kolor

Dodane przez _BellatriksLestrange_ dnia 20-09-2014 10:47
#5

Uff. Nie było mnie tu ponad rok. Przypomniało mi się, że nie skończyła FF a gdzieś w zeszycie mam następne rozdziały... po minimalnej przeróbce wrzucam pierwszą część 4 rozdziału. Tylko fragment, ponieważ zaczęła się szkoła i nie mam kiedy przepisywać tekstu na wersję elektroniczną.
No cóż... ta dammm.

Rozdział 4

I tak minęło 6 lat szkolnego życia Lily Evans. Nie jednokrotnie było burzliwe, nie znośne, a nawet takie, że chciało się je skończyć.
Lily była bardzo dobrą uczennicą, lubianą przez uczniów, nauczycieli i wszystkie na świecie żyjące zwierzęta. Wyrosła na piękną młodą kobietę, pełną wdzięku i gracji.
Nigdy nie wyrządziła nikomu krzywdy, o każdego się troszczyła, a codzienny blask i radość biły od niej i udzielały się każdemu.
Była wyjątkową dziewczyną. Jej otoczenie tworzyli tacy, którzy to doceniali, tacy, którzy przez to nie widzieli reszty świata i tacy, których mdliło na myśl o niej, jednak w głębi serca czuli do niej, choć cień szacunku. Mimo różnych opinii, różnych ludzi każdy widział w niej niezwykłą czarownicę.

***

Lily poczuła lekkie smyranie w stopę, potem ciągnięcie za nogę, a na końcu dreszcz zimna, który ją przeszył, ponieważ ktoś brutalnie ściągnął z niej kołdrę. Jej ciało pokryła gęsia skórka, a palce stóp posiniały.
- Proszę cię, nie kpij sobie tylko wstawaj! - Usłyszała drażniący, piskliwy głosik Alice, z którą dzieliła pokój.
- Budzę cię już piętnaście minut, masz zamiar jeszcze żyć?!
- Nie! - odburknęła Lily, - Dlaczego w ogóle budzisz mnie za... piętnaście ósma...
- W poniedziałek. - dokończyła Alice z satysfakcją patrząc na niemogącą dojść do siebie przyjaciółkę.
- O matko! Co mamy pierwsze? - zapytała Lily posyłając Alice przepraszające spojrzenie i w pośpiechu naciągając na siebie szatę.
- Transmutację...
- Niech to szlag - zaklęła Lily.

Przed klasę dobiegły w momencie, gdy McGonagall otwierała drzwi. Z ulgą usiadły w ławce i odetchnęły głęboko. Lily uderzyła głową w stół.
- Tak zaczynający się tydzień, nie wróży nic dobrego - wymamrotała do siebie. Zmusiła się, żeby podnieść głowę, otworzyć książkę i być ponownie czarującą Lily Evans.

***
- Cześć dziewczyny! - wytrącona z zamyśleń Lily podniosła głowę i spojrzała na Pansy. Była to wysoka dziewczyna o kruczoczarnych włosach i jednakowo ciemnych oczach. Stała teraz przed Lily i Alice na szeroko rozstawionych nogach, czymś wyraźnie podekscytowana.
- Słyszymy cię wyraźnie, nie musisz tak krzyczeć - ostudziła jej zapał Lily i spuściła wzrok zagłębiając się w lekturze.
- Nie zagadniecie co się stało...!
- No nie zgadniemy - odburknęła Lily - uświadom nas.
- Wręcz o tym marzymy - dodała sarkastycznie Alice podobnie zainteresowana wiadomościami jak jej przyjaciółka.
- Pamiętacie jak Huncwoci zakradnęli się do lochów i obrzucili łajnobombami pokój wspólny Slytherinu, ale dali się złapać?
- Yhm - mruknęła Lily, którą najmniej na świecie obchodziła ta banda zarozumialców.
- Więc teraz uważajcie - z napięciem w głosie ciągnęła Pansy - dostali szlaban i poszli z Hagridem do lasu... nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że cała czwórka leży teraz w skrzydle szpitalnym.
- Tak mi przykro z tego powodu - Lily wzruszyła ramionami - wciąż nie rozumiem powodu twojej ekscytacji.
- Och Lilka, oni zostali zaatakowani przez wilkołaka!
- Wilkołaka? - ze zdziwienia Lily upuściła książkę, która leżała na jej kolanach.
- Ale tutaj? W Hogwarcie?!
- Najwidoczniej.
- Czekaj, czekaj, czekaj. Skąd wiesz?
- Emm, no odwiedziłam Hagrida i jak by przypadkiem mu się wymsknęło.
- Nie powiedziałaś o tym nikomu innemu?
- No coś ty, na razie tylko wam.
- Na razie? Nie żartuj. To jest poważna sprawa. Nie wolno siać powszechnej paniki.
- A-ale...
- Daj spokój, - skarciła Pansy - sama wiesz co może się wydarzyć, gdy dowiedzą się o tym rodzice.
- Masz rację, - cała energia ulotniła się z dziewczyny - moi kazaliby mi zaraz wracać. - Zawiedziona spuściła wzrok. - Dobrze, będę milczeć jak grób.
Zapadła cisza. Lily miała głęboką nadzieję, że słowotok dziewczyny ostatecznie się skończył i będzie mogła wrócić do przerwanego zajęcia. Otworzyła książkę i ledwie zdołała przeczytać pierwsze zdanie, znów odezwała się Pansy.

***
- A może odwiedziłybyśmy ich, co wy na to? - Z wyczekiwaniem w o czach Pansy przyglądała się Lily.
- Nie.
- No proszę. Co oni ci takiego zrobili? - Rudowłosa zgromiła koleżankę wzrokiem mówiącym "dobrze wiesz co", kednak Pansy nie dawała za wygraną.
- Właściwie to oni i tak nie długo wyjdą, wiec się z nimi szybko zobaczysz, ale... oj no daj spokój, to wszystko jest jakieś dziwne. Hagrid mówił, że stracił całą czwórkę z oczu, kiedy nagle pojawił się wilkołak, a oni prawie bez szwanku wyszli z tej przygody. Choćby byli nie wiadomo jak dobrymi czarodziejami to był wil-ko-łak, - ostatnie słowo wyartykułowała powoli i dobitnie - a oni mają zaledwie po kilka zadrapań, tylko Lupin, co akurat najdziwniejsze, leży nieprzytomny.
- Remus... - Alice wydała z siebie cichy szept i powoli wypuściła powietrze. Dziewczyny odwróciły głowy i zdziwione spojrzały na przyjaciółkę. Zajęte rozmową dopiero teraz przypomniały sobie, że znajduje się z nimi w pokoju. - Remus jest ranny? - zadała takim samym głosem pytanie wpatrując się ogromnymi oczami w ścianę przed sobą.
- No przecież cały czas o tym mówię - rzekła urażona Alice. Ale Lily znała to spojrzenie. Uśmiechnęła się smutno i westchnęła zrezygnowana. - Może jednak do nich zajrzymy. Na chwilę!

***

- A może odwiedziłybyśmy ich, co wy na to? - Z wyczekiwaniem w o czach Pansy przyglądała się Lily.
- Nie.
- No proszę. Co oni ci takiego zrobili? - Rudowłosa zgromiła koleżankę wzrokiem mówiącym "dobrze wiesz co", kednak Pansy nie dawała za wygraną.
- Właściwie to oni i tak nie długo wyjdą, wiec się z nimi szybko zobaczysz, ale... oj no daj spokój, to wszystko jest jakieś dziwne. Hagrid mówił, że stracił całą czwórkę z oczu, kiedy nagle pojawił się wilkołak, a oni prawie bez szwanku wyszli z tej przygody. Choćby byli nie wiadomo jak dobrymi czarodziejami to był wil-ko-łak, - ostatnie słowo wyartykułowała powoli i dobitnie - a oni mają zaledwie po kilka zadrapań, tylko Lupin, co akurat najdziwniejsze, leży nieprzytomny.
- Remus... - Alice wydała z siebie cichy szept i powoli wypuściła powietrze. Dziewczyny odwróciły głowy i zdziwione spojrzały na przyjaciółkę. Zajęte rozmową dopiero teraz przypomniały sobie, że znajduje się z nimi w pokoju. - Remus jest ranny? - zadała takim samym głosem pytanie wpatrując się ogromnymi oczami w ścianę przed sobą.
- No przecież cały czas o tym mówię - rzekła urażona Alice. Ale Lily znała to spojrzenie. Uśmiechnęła się smutno i westchnęła zrezygnowana. - Może jednak do nich zajrzymy. Na chwilę!

***

- Ale proszę tylko na pięć minut. - Po długim naleganiu, pani Pomfrey zgodziła się wpuścić trzy dziewczyny do szkrzydła szpitalnego.
- Czesć chłopaki! - od progu krzyknęła Pansy i żwawym krokiem ruszyła w stronę ich łóżek. Znajdowały się w całkiem białym pomieszczeniu, pełnym łóżek oddzielonych od siebie zasłonkami. Na ostatnicech siedzieli i rozmawiali chłopcy wyraźnie ucieszeni ich wizytą. Nazywali się Huncwotami. Każdy kto nie był nimi marzył, żeby być choć trochę tak przystojny jak James Potter, tak odważny jak Syriusz Black, tak inteligentny jak Remus Lupin i mieć taki przyjaciół jak Peter Pettigrew, najmniej wyróżniający się z czwórki nierozłącznych przyjacół.
- Witaj Pansy - odpowiedział Black z błyskiem w oku. Kiedy podeszły bliżej James siedzący z Syriuszem westchnął i gapiąc się na Lily rzekł z uśmiechem. - No proszę, proszę! Któż to nas odwiedził? Szanowna pani prefekt naczelny. Witaj piękna. Czym zawdzięczamy sobie tę wizytę?
- Na pewno ty nie jesteś jej powodem. Oglądanie twojej twarzy nie sprawia mi przyjemności.
- Aucz, mocno bijesz. - Teatralnie potarł dłonią policzek. Lily przewróciła oczami i uśmiechneła się do Remusa.
- Hej, jak się czujesz? - złapała Alice za rękę i pociągnęła ją w stronę łóżka chłopaka, zostawiając resztę towarzystwa.
- Lepiej, dziękuję. Cześć Alice - uśmiechnął się i spojrzał na speszoną dziewczynę.
- Hej - odpowiedziała krótko i wybiła wzrok w podłogę. Liku szturchnęła ją łokciem i rzuciła jej spojrzenie "no proszę cię, zrób coś!" Dziewczyna zreflektowała się i nieśmiało spytała.
- Bardzo było straszne?
- Yyy... co takiego?
- No wiesz, spotkanie z wilkołakiem.
- Nie no... nie było aż tak źle. - zmieszany odetchnął i delikatnie się uśmiechnął. Ich rozmowa trwała jeszcze chwilę, aż Lily poczuła że przeszkadza tej dwójce. Na szczęście do sali wbiegła zła pani Pomfrey.
- Wy jeszcze tutaj? Uciekajcie i dajcie im odpocząć. Black, wracaj na swoje łóżko. No już dziewczęta za mną do wyjścia.
- Do zobaczenia piękna! - krzyknął Potter. Lily posłała mu miażdżące spojrzenie, wydała z siebie pogardliwie 'uhh', odwróciła się na pięcie i wyszła. Zobaczyła tylko kątem oka jak na pożegnanie Remus i Alice lekko zetknęli się dłońmi i zadowolona uśmiechnęła się do siebie.

Edytowane przez _BellatriksLestrange_ dnia 01-02-2015 20:50