Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Miłości nie da się przewidzieć [Dramione]

Dodane przez kamkaHermioneDraco dnia 16-10-2013 20:09
#11

No to wrzucam kolejny rozdział i powiem, że jestem trochę zawiedziona brakiem komentarzy, ale może to się poprawi :)

6."Dobrze, że wróciłeś"
Siedzę na huśtawce i lekko bujam się do przodu i do tyłu. Patrzę przed siebie. Widzę chłopca bawiącego się w piaskownicy. Ma z siedem lat. Nagle podchodzi do niego jakaś kobieta. Chyba jego matka. Coś do niego mówi. Na twarzy chłopca pojawiają się łzy. Muszą iść. Nagle dziecko zaczyna krzyczeć. Kobieta jest coraz bardziej zniecierpliwiona. Teraz już podnosi chłopca, który pomimo jej starań ciągle wyrywa się z uścisku. Co ona robi? Nie widzi, że on nie chce, że jest mu dobrze, że nie chce niczego zmieniać?! Matka zaczyna szarpać się z dzieckiem. Ale on nie chce... Nie chce niczego zmieniać! Ona nie może! Gwałtownie wstaję i mierzę kobietę lodowatym spojrzeniem. Matka stoi w bezruchu. Na jej twarzy maluje się zdziwienie, ale jednocześnie zakłopotanie. Puszcza chłopca, który uśmiecha się do mnie łagodnie. Mugolka odchodzi od chłopca i siada z powrotem na ławce. Odwraca wzrok. Po policzku spływa jej mała łza. Siadam z powrotem na huśtawce.

- Draco! - słyszę znajomy głos. Wstaję i odwracam się. Przede mną stoi Sebastian Nieve. Mój przyjaciel, na którego zawsze mogłem liczyć. Jest ubrany w czarną kurtkę i brązowe spodnie. Zauważam na jego twarzy zaciekawienie.

- Więc? - mówi oschle. Chyba nadal jest na mnie zły. Zazdrościł mi, kiedy Czarny Pan powierzył mi zadanie zabicia Dumbledore'a. Nie zabiłem go, bo byłem zbyt słaby. O to mu chodzi.

- Przestań. Naprawdę nie możesz mnie zrozumieć? - pytam.

- Miałeś taką szansę... Draco to ty miałeś go zabić. Dlaczego tego nie zrobiłeś? - woła z żalem. Nie odpowiadam. Odwracam wzrok. - Ehh... Draco - wzdycha, po czym uśmiecha się i podaje mi rękę. Patrzę na nią, a potem na jego twarz. Uśmiecha się i skinieniem głowy pokazuje na wyciągniętą dłoń. Śmieję się i chwytając jego rękę, klepię go po plecach.

- Zrozumiałeś? - pytam i widzę jak się waha.

- Nie... ale przecież jesteśmy przyjaciółmi, co nie?- Dobrze, że wróciłeś - mówimy na raz, po czym wybuchamy śmiechem.

- To co, jakieś nowe panienki na horyzoncie? - śmieje się. - Tak długo się nie widzieliśmy, że nie jestem na bieżąco.

- Długo by opowiadać, stary - wzdycham z niesmakiem przypominając sobie ostatni dzień.

- Mówisz tak, jakbyś mnie nie znał! Zamieniam się w słuch - mówi przyglądając mi się bacznie. Znów wzdycham i zaczynam opowiadać mu wszystko od pierwszego spotkania ze Snape'em do drugiego spotkania ze Snape'em.

- No i czym ty się przejmujesz? Przecież nienawidzisz Granger - stwierdza ze zdziwieniem, po wysłuchaniu mojej historii.

- Tak było, ale ja kazałem ją zabić... Napuściłem na nią Greybacka... Greybacka! Rozumiesz?! - krzyczę ze zrezygnowaniem.

- Poczucie winy?

- Jak cholera.

- Pamiętasz jak ci kiedyś powiedziałem, że jesteś jedyny w swoim rodzaju?

- Taaa... to było chyba na piątym roku.

- Możliwe, ale teraz nie o to tu chodzi. Teraz to się potwierdza. Jesteś jedynym śmierciożercą, który pomaga szlamie!

- Teraz ty też.

- Ja?!

- Powiedziałem ci wszystko, a ty nic nikomu nie powiesz - mówię do niego poważnym tonem. Sebastian patrzy na mnie z mieszanymi uczuciami. Widzę jak się waha. Rozumiem go. To przecież fanatyk Czarnej Magii i Czarnego Pana.

- Nie wiem.

- Jak to nie wiesz? Stary, musisz mi pomóc - mówię do niego błagalnym tonem, na co on wzdycha ciężko:

- No to teraz tkwimy w tym obaj - mówi klepiąc mnie po plecach. Jeszcze raz wzdycha i siada na trawie. Idę w jego ślady. Bierze w rękę źdźbło trawy i zaczyna je rwać. Śmieje się.

- Oszukuję Czarnego Pana... Mojego mistrza... Wiesz, że możemy zginąć?

- Wiem - odpowiadam krótko.

- Więc doceń to jak się dla ciebie poświęcam - mówi z uśmiechem i przyjacielsko trąca mnie łokciem. Odwzajemniam uśmiech.

- Doceniam to, naprawdę to doceniam.

Sebastian uśmiecha się jeszcze raz, po czym wstaje i wyciąga do mnie rękę. Chwytam ją i podciągam się do góry.

- No to załatwmy to jak najszybciej. Jak chcesz ocalić Granger? - pyta.

- Nie wiem... Snape mówił, że trzeba zabić Greybacka...

- No to, na co czekasz? To nie jest takie trudne.

- Dla ciebie może nie - mówię ze złością.

- Dobra, dobra nie wkurzaj się. Zrobisz to jak będziesz gotowy.

- Ja jestem gotowy - szepczę, a w moich oczach pali się gniew. Greyback musi zginąć.

- To świetnie, ale najpierw musimy sprowadzić tu Granger.

- Tutaj? Przecież nie mamy jej gdzie ukryć! Ja mieszkam u ciotki, a ty u rodziców! Wszyscy to śmierciożercy! - krzyczę, a kilku przechodniów patrzy na mnie z zaciekawieniem. Sebastian szturcha mnie łokciem i dopiero teraz to zauważam, po czym przestaję krzyczeć.

- Uspokój się, nie chodziło mi o nich - syczy do mnie Nieve.

- Tak, więc czekam na twoje propozycje, geniuszu - mówię z ironią.

- Snape.

- Snape?

- Snape. On ma przecież całą kamienicę dla siebie, a teraz i tak większość czasu spędza w Hogwarcie.

- Może masz rację.

- Mała korekta. Ja NA PEWNO mam rację.

- Świetnie, więc wiemy gdzie ją ukryć, ale mogę ją ściągnąć dopiero w nocy.

- Tak, wiem.

- I jest jeszcze coś.

- Co takiego?

- Pearl.