Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Miłości nie da się przewidzieć [Dramione]

Dodane przez kamkaHermioneDraco dnia 20-09-2013 20:04
#4

No to drugi rozdział już jest :DDD
No i mała korekta - moje opowiadanie publikuję na www.malfoysdiary.blogspot.com , a nie na www.malfoysdiary.bloa.pl :P

2. " (...) zaczęła ci współczuć..."
Idę przez wąską uliczkę pogrążoną w mroku. Znów widzę szafkę zniknięć przez zamazaną, sklepową szybę... Szybko odwracam wzrok. Skręcam w prawo. W małej alejce stoi wysoka, potężnej postury osoba, której twarz zakrywa brązowy kaptur. Przechodzę obok niej i spoglądam ukradkiem na jej twarz. Widzę czarne ślepia wpatrzone we mnie, jak w ofiarę i ten szczerzący się uśmiech... Teraz nie mam wątpliwości, że to on. Greyback. Widzę jak się powstrzymuje. Nie mam wątpliwości, że gdybym nie był jednym z nich to już bym nie żył.
Odwracam wzrok. Idę dalej nie zważając na jego cichy śmiech. Doskonale wiem, o co mu chodzi.Wszystkim chodzi o to samo. On widział to na własne oczy. Widział moją bezsilność. Czasem żałuję, że tego nie zrobiłem. I tak by nie żył, jego śmierć była tak pewna, jak to, że Granger jest szlamowatą córką mugoli. Ah Granger... Pewnie teraz siedzi sobie w swoim ciepłym dormitorium w Hogwarcie, ale to wkrótce się zmieni. Czarny Pan wreszcie doszedł do władzy, więc już niebawem zginie, zaraz po Potterze.
Wchodzę do kamienicy po mojej lewej stronie. W obskurnym korytarzu spotykam jego. Prowadzi mnie do ciemnego salonu. Jest dość mały. Ściany są pomalowane na ciemnobrązowy kolor. Po prawej stronie pod ścianą stoi regał ze starymi książkami. W drugiej części pomieszczenia znajduje się szara, poplamiona kanapa. Nie rozumiem dlaczego Snape, nie może sobie sprawić nowej.
- Więc? - mówi.- Czego chce ode mnie Draco Malfoy? Może mnie oświecisz?
Nie odpowiadam. Stoję wpatrzony w regał.
- Wiesz... mam pewne zdanie na ten temat - odzywa się znowu. - Myślę, że nie możesz się oswoić z tą sytuacją, myślę, że chcesz wrócić do Hogwartu...
- To ŹLE myślisz - przerywam mu, nie odrywając wzroku od książek. - Nie chcę mieć już nic wspólnego z tą szkołą.
- A to dlaczego? - pyta tym swoim "przenikliwym" tonem.
- Na pewno nie będę się TOBIE zwierzał, Snape - syczę do niego, ciągle wpatrując się w to samo miejsce.
- Wydaje mi się, że przez to co się wydarzyło, nie masz odwagi...
- MILCZ!
- Trafiłem w sedno - mówi z nieukrywaną satysfakcją, po czym dodaje już poważniejszym tonem. - Ktoś oprócz Potter'a cię widział, widział jak naprawiałeś szafkę zniknięć, ten ktoś słyszał naszą "rozmowę" po tym jak wyciągnąłem cię z przyjęcia Klubu Ślimaka. Jest bardzo sprytna, ale też bardzo emocjonalna - to ją zgubiło. Chyba wiesz o kim mowa?
- Raczej nie znam nikogo takiego - śmieję się pod nosem, ale Snape nie zwraca na to uwagi.
- Nie byłbym tego taki pewien - mówi przyglądając mi się bystrym wzrokiem.
- Czyli mam zgadywać? Serio, takie zabawy są dobre dla mugoli.
- Bardzo dobre spostrzeżenie. Ta osoba lubi zagadki wymagające myślenia i nie sądzę, żeby łamigłówki kupowała na ulicy Pokątnej.
- Czyli to szlama? - śmieję się sam do siebie.
- Owszem.
- Chwila, Snape. Tak właściwie po co mi to mówisz? Co mi po tym, że jakaś szlama mnie widziała? Co to ma do rzeczy?
- Ma i to sporo. Bo widzisz to nie jest zwykła "szlama". To Granger.
- Granger? Cudownie - prycham pod nosem. - Ale nadal nie rozumiem, dlaczego to aż takie istotne.
- Chyba wspominałem ci, że jest bardzo emocjonalna?
- No coś tam wspomniałeś i co z tego?
- Po tym, co zobaczyła, zaczęła ci współczuć, a kiedy dowiedziała się, że nie ma cię w Hogwarcie, zaczęła cię szukać.
Nie mogę w to uwierzyć. Po co? Po co ta szlama miesza się w moje życie? Snape kontynuuje.
- Szuka cię na własną rękę. Kiedy po udanych... - tu przerywa i spogląda na mnie. - Chyba słyszałeś o naszej nieudanej akcji?
Przytakuję i dalej słucham w napięciu.
- Po udanych przenosinach Potter'a - zaczyna znowu - przebywała wraz z nim i Ronem Weasley w Norze, a potem cała trójka wyruszyła na poszukiwania... wiesz co to są horkruksy, chłopcze?
- Taa... przecież wszyscy gadają, że Czarny Pan ma ich chyba z siedem - odpowiadam obojętnym tonem.
- Kontynuując, kiedy dowiedziała się o tym, że nie ma cię w szkole, postanowiła cię odnaleźć. Nie mówiła o tym reszcie i potajemnie każdej nocy znika na parę godzin i... szuka cię.
- Aha. Czyli mam przez to rozumieć, że dziewczyna, którą przez całe życie obrażałem i wyzywałem, teraz pomimo tych wszystkich sytuacji postanowiła mnie odnaleźć i pomóc mi się z tego wyplątać, tak?
- Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Daj mi znać jak postanowisz, co z tym zrobić.
- Co?! Co mam postanowić? Nie mów mi, że mam ją chronić! To nie moja wina, że ona szlaja się po nocach i mnie szuka!
- Wyjdź.
- Co? Nie! Teraz tak po prostu mnie wyrzucasz? - krzyczę wściekle, a wtem Snape po prostu wyrzuca mnie za próg.
- Jak coś postanowisz daj mi znać.
- Nie! Co ci do tego?!
Nie odpowiada. Jego puste spojrzenie znika za trzaskającymi drzwiami, a ja stoję sam na ciemnej ulicy.



I jak? :happy: