Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Miłości nie da się przewidzieć [Dramione]

Dodane przez kamkaHermioneDraco dnia 22-06-2013 14:08
#1

Niedawno zaczęłam pisać nowe opowiadanie o tematyce Dramione. Staram się pisać jako Draco - trudna sprawa, ale postanowiłam spróbować. Wszystko dzieje się podczas ostatniej części przygód Harry'ego Pottera.
Wstawiam pierwszy rozdział i proszę o szczere komentarze :D
Ohh i jeszcze jedno :D Publikuję to opowiadanie na malfoysdiary.bloa.pl
1." (...) że wtedy nie zabiłem "


Patrzę przed siebie. Jestem ubrany w czarny garnitur,a na szyi mam zawiązany krawat tego samego koloru. Lustro jest trochę zaparowane, ale wyraźnie widzę moje idealnie ułożone blond włosy. To miał być mój ostatni rok w Hogwarcie. To Czarny Pan zadecydował o tym, że o rok wcześniej kończę naukę. Musimy się go słuchać, bez wyjątków. W końcu to nie ja zabiłem Dumbledore' a. Nawet... nie wiem co się tam stało... Już miałem wypowiedzieć zaklęcie, gdy nagle ten głupi starzec zaczął do mnie mówić, że wcale nie muszę tego robić, że mam wybór. Mylił się. Nie miałem wyboru.

Ostatni raz patrzę na mój pokój. Czarna pościel na moim łóżku nie jest jeszcze zasłana, ale po chwili do pomieszczenia wchodzi niski skrzat domowy w potarganej, wymiętej, śmierdzącej, starej szmacie. Stworzenie mruczy coś pod nosem, a po chwili wyjękuje do mnie:

- Paniczu M-m-malfoy...

Patrzę na niego z pogardą, biorę teczkę i wychodzę na korytarz. Schodzę po schodach, przechodzę przez obszerny hall i wychodzę na dwór. Pogoda jest dzisiaj zaskakująco miła i przyjemna. Moja idealnie ułożone włosy lekko powiewają na wietrze, co daje mojej fryzurze lepszy efekt od tego, który zazwyczaj uzyskuję po dwugodzinnym układaniu mojej czupryny. Niektóre liście zdążyły już zżółknieć i opaść na trawnik. Wrzesień to jeden z moich ulubionych miesięcy. Nawet najładniejsze liście, czy kwiaty muszą kiedyś stracić swoje kolory i opaść bezwładnie na ziemię. Tak samo jest z ludźmi, choć istnieją wyjątki - dwa znamienite rody - Malfoy'owie i Black'owie. Te dwie rodziny, w przeciwieństwie do innych, wiedzą, co daje lepszą przyszłość, co jest domeną prawdziwie dumnych czarodziei i wiedzą po prostu z kim trzymać.

- Draco... Draco choć już - słyszę cichy pomruk ojca stojącego przy bramie wraz z matką. Oboje od jakiegoś czasu są przygaszeni, a ojciec już prawie nie krzyczy, a poza tym już nie dba o swój ubiór tak, jak to bywało wcześniej - ciągle chodzi w poszarpanych, wypłowiałych ciuchach, do tego nie ogolony.

Matka chwyta mnie za rękę,a potem ojca. Czuje jak moje ciało znika, a potem ponownie się pojawia. Stoimy na kamiennym bruku. Po mojej lewej stronie widzę sklep Borgin'a i Burkes'a. Przez brudną szybę doskonale widzę tę samą szafkę zniknięć, przez którą śmierciożercy przedostali się do Hogwartu zaledwie kilka miesięcy temu. Zza mnie dochodzą śmiechy i krzyki podekscytowanych rodziców, którzy przed chwilą odprowadzili swoje dzieci na peron 9 i 3/4. Właśnie teraz ci czarodzieje robią zakupy na ulicy Pokątnej, na którą można się spokojnie dostać przechodząc przez wąską uliczkę znajdującą się za moimi plecami.

Zaczynamy iść. Stopniowo przestaję słyszeć już jakiekolwiek dźwięki z Pokątnej. Skręcamy w prawo, a potem w lewo, potem znowu w lewo i tak jeszcze kilka razy. Dochodzimy do starego budynku z oknami zasłoniętymi czarnym materiałem. Matka idzie pierwsza. Puka do starych, szarych drzwi i po chwili wchodzi do środka. Ja z ojcem podążamy za nią. W ciemnym korytarzu stoi Rudolf - mąż ciotki Belli. Wita matkę pocałunkiem w rękę i prowadzi nas do salonu, w którym palą się dwie świece. Na czerwonej sofie siedzi ciotka, która uśmiecha się na nasz widok.

- Witaj Cyziu - mówi do matki, po czym wskazuje na kanapę.

Zajmujemy miejsca na kanapie. Ciotka patrzy na mnie i wzdycha z żalem:

- A tak niewiele brakowało, a w naszej rodzinie byłby zabójca Dumbledore'a...

- Zabiłbym, gdyby Snape się nie wciął - mówię szybko,a Rudolf śmieje się mi krzywo w oczy. Patrzę na niego morderczym spojrzeniem. Matka chwyta mnie za ramię. Spuszczam wzrok. Teraz do końca życia będą mi to wypominać - że wtedy nie zabiłem.

Edytowane przez Fantazja dnia 04-07-2013 01:19