Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Pamiętnik zakręconej w gwiazdach idiotki...

Dodane przez Alae dnia 09-10-2008 17:19
#3

Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Po tytule nie spodziewałam się niczego dobrego, wybacz, ale nie przemawia do mnie użycie tego konkretnego tytułu. Nie wnosi on nic nowego do tekstu, ba, nawet do niego nie pasuje. On się po prostu kojarzy. I to z dobrym fanfickiem, ale po co jechać na prestiżu innych tekstów? Tutaj, przynajmniej na razie, nawiązanie do mirrielowego tłumaczenia jest zbędne. I, na marginesie, jeżeli tylko tytuł jest zapożyczony, to gwoli ścisłości nie jest inspirowany, lecz zerżniety.

Tyle czepialstwa. Jeżeli chodzi o tytuł, a nie czepialstwa w ogóle. Nie ma tak dobrze! Może przyjdźmy do tekstu właściwego.

Przejaśnia się. Słońce wychyla się zza chmur. Nareszcie, taka pogoda dobija. Nie wiem po co deklarować się za swoimi poglądami skoro i tak zostają wyśmiane przez niedojrzałych psychicznie kolegów.

Zabijasz mnie. Powiedz, co ja mam z tym zrobić - poglądy pasują do pogody jak, używając słów Toroj, kilo gwoździ do sera. Z drugiej strony mam słabość do tak konstruowanych zdań, bo sama używam podobnych w zapiskach i wiem, że są wygodne w pamiętnikach. I co?

To moja sprawa czego słucham i co czytam. W tym momencie podręcznik do historii, a tyłek odgniata mi się od twardego, szkolnego krzesła.

Niezbyt szczęśliwie podzielona wypowiedź. ... co czytam - w tym momencie podręcznik do historii. Tyłek odgniata mi się... Łapiesz?

Oczy i oczka. Cichy głosik podpowiada słodkie ślepia, ale to nie jest dobre określenie. Pomęcz się i wyeliminuj powtórzenie sama.

- Dziękuję, na następna lekcję proszę przynieść ćwiczenia.
Dzwonek - wybawicielu.

Brak ogonka w następną i zgrzyta mi wybawicielu. Może po prostu - wybawiciel?

Pierwsza tama pękła wczoraj, popłakałam się na obiadach. O, tak., niby bez powodu.

To ile było tych obiadów? Niepotrzebna kropka po tak.

Mutacyjny głosik? *zgrzyt, zgrzyt*

Boże, który lekarz wypisuje miesięczne zwolnienia?! Co Ci jest?
- Noga mnie boli - oświadczyłam.
- Paluszek i główka... - szemrze nauczycielka patrząc na mnie z naganą.
- Noga, proszę pani. Noga mnie boli. W kolanie, nie palec. Wiązadełka rzepki sobie naderwałam.

Ci, twoje etc. z wielkiej litery - w listach! Nie pasuje mi także szyk w ostatniej wypowiedzi. Noga, proszę pani. Noga mnie boli, w kolanie. Nie palec.

Kolejny zgrzyt to Disco Polo w opisie. Ale pogodziłam się z tym przy ostatnim zdaniu. Pasuje, po prostu.

Wrażenia; dawno nie czytałam tutaj czegoś podobnego. Twój tekst jest świeży, oddycha. Brawa za zerwanie z narracją trzecioosobową *zastanawia się jak podpuścić Cię do napisania tekstu w drugiej osobie*. Niektóre momenty wyjątkowo mi się podobały, np. ten o powinnościach historyczki i czadach depresyjnych. Bardzo ładnie. Och, jeszcze kneblowanie.

Zastanawiam się nad kolejnymi częściami...
Tak, tak!
Ale już drugi raz się nie uda. Początek zawsze najlepszy...
Bzdura, zamknij się. Pesymistka zakichana.
*zamyka się*

Tak czy inaczej, zaskoczyłaś mnie. Świeży, porządny tekst. Przejrzyj tylko zakończenie, pousuwaj "r1". Będzie dobrze.

Zaskoczona i zadowolona,
Al