Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Pamiętnik zakręconej w gwiazdach idiotki...

Dodane przez Taka jedna dnia 08-10-2008 18:46
#1

08.10.08

Przejaśnia się. Słońce wychyla się zza chmur. Nareszcie, taka pogoda dobija. Nie wiem po co deklarować się za swoimi poglądami skoro i tak zostają wyśmiane przez niedojrzałych psychicznie kolegów. To moja sprawa czego słucham i co czytam. W tym momencie podręcznik do historii, a tyłek odgniata mi się od twardego, szkolnego krzesła. "Artemida grecki odpowiednik rzymskiej bogini Diany". Taa, zaraz się zacznie.
- Diana? A ty, co sądzisz?
Podnoszę nieprzytomnie głowę z nad książki. Przed oczami widzę białe oblicze nauczycielki.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Może pani powtórzyć pytanie? - słodkie oczka teraz nie pomogą. Przecież ona widzi, że w ogóle jej nie słuchałam.
"Anoreksja" powtarza pytanie. Co?! A bo ja wiem. Co ja jestem?
- Eee...
- W porządku?
- Jasne, po prostu się na chwilkę zamyśliłam. Przepraszam. - Łżę kobiecie w żywe oczy, jeśli się nie zorientuje będę w niebie.
- Diana ma chyba dzisiaj jakiś problem. Wojtek? - Historyczka przerzuciła uwagę na kogoś innego. Moje szczęście. Skup się kobieto.
Lekcja ciągnie się niemiłosiernie. Boże, już nie mogę. Ile można siedzieć i słuchać o Ateńczykach?
- Dziękuję, na następną lekcję proszę przynieść ćwiczenia.
Dzwonek - wybawiciel. Dlaczego te cholerne książki nie mieszczą się do plecaka?!
- Wszystko dobrze?
Podnoszę głowę z nad torby. Matko, już jej tu powinno nie być. Powinna pić herbatkę, czy co tam chce w pokoju nauczycielskim.
- Chyba cię jakaś choroba bierze. W ogóle nie słuchałaś.
- Naprawdę dobrze się czuję, ot taki dzień. Do widzenia.

Za jakie grzechy, pytam? Za jakie?! Siedzę na ławce koło Krzyśka i ostentacyjnie milczę. Mam go dość. Nie mam dzisiaj ochoty na użeranie się z jego szczeniackim zachowaniem. To nie na moje siły. Pierwsza tama pękła wczoraj, popłakałam się na jadalni. O, tak. Niby bez powodu. Ale powód jest wielki, denerwujący i uciążliwy. Dlaczego im na każdym angielskim musi tak odbijać? Ja CHCĘ się czegoś nauczyć. I co? Nie mam możliwości. Na ostatnim angielskim nie padło ani jedno słowo w tamtym języku. Szlag mnie trafia.
- I co Diana? Fajnie tak czasem pogadać, nie? A co ty się tak nie odzywasz? Masz depresję? Przeze mnie? - ciągnie monolog tym swoim denerwującym, mutacyjnym głosikiem.
Rzucam mu wiele znaczące spojrzenie. Oczywiście, nie zrozumiał. No cóż, IQ pod grubą krechą.
- Fajnie tak pogadać, nie? Coś się nie odzywasz. Patrz, Kotek! Diana ma przeze mnie depresję! Ale czad...
Boże, niech go ktoś zwiąże i zaknebluje. Poślę tej osobie kwiaty.
- A wy, co? Czemu nie ćwiczycie? Zobaczycie jakie będziecie mieć oceny na półrocze, a szczególnie ty, Sznajder. -"wuefistka" patrzy na mnie znacząco. Udaję, że nie wiem o co chodzi. Po co wstrzynać kłótnie? - Ty Sznajder to nawet na czwórę nie licz. Do kiedy masz to zwolnienie? Do piętnastego? Boże, który lekarz wypisuje miesięczne zwolnienia?! Co ci jest?
- Noga mnie boli - oświadczyłam.
- Paluszek i główka... - szemrze nauczycielka patrząc na mnie z naganą.
- Noga, proszę pani. Noga mnie boli. W kolanie, nie palec. Wiązadełka rzepki sobie naderwałam. - właśnie daję idealny przykład wyraźnej mowy artykułowanej, a oni nic.
- Ta pewnie. Wam się zawsze coś Sznajder dzieje. Ja sobie z ojcem pogadam. Nie po to ojciec pracuje w szkole żebym sobie do niego nie mogła pójść.
A proszę bardzo, cholera. Tatuś, tatuś sam był ze mną wtedy u lekarza. Nie zgłaszał sprzeciwów co do wypisania mi tego zwolnienia. Idź i niech cię nie widzę.
Boże, nareszcie koniec. Jeszcze "tylko" angielski i au revoir.
No i wreszcie w domu. Jak dobrze. Włączam kompa, gadu, operę. Ustawiam opis "Nigdy nie pokocham chłopaka, który słucha Disco Polo". Wchodzę na hogs, mirriel, n-k i załączam muzę. Jak dobrze, nikogo w domu oprócz mnie i Ciampka, ale on się na komputer nie pcha. Za chwilę odzew od ciotki, zagorzałej katoliczki "a czy tacy są gorsi?" i wywiązuje się bardzo długa rozmowa na temat muzyki rockowej i metalu. Mam dość. Nie wiem czy się kłaść czy wieszać. Ciociunia uważa, że metal to "krzyk" i tłumacz takiej, że trzeba jeszcze umieć wybrać.
Perswadowanie ciotce co widzę w "metalach" przerywa mi mama krzykiem z kuchni.
- Nic nie masz do nauki? Ile już siedzisz na komputerze? Która jest? Osiemnasta! A ty o drugiej byłaś już w domu. Bój się Boga, dziecko. Oczy sobie zepsujesz, a i tak już musisz iść do okulisty po szkła. Oślepniesz.
Z niechęcią odchodzę od komputera. Dzisiaj wreszcie mogłam sobie dłużej pobyć przed monitorem, bo bracia w rozjazdach. Jeszcze tylko jedno, ustawiam opis na komunikatorze "I tak nie pokocham chłopaka, który słucha Disco Polo!"


Mam nadzieję, ze się podoba. To pierwsza część. Może będa następne.

Edytowane przez Fantazja dnia 09-05-2012 23:03