Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Niedoceniony dar.

Dodane przez hermiona_182312 dnia 16-12-2013 15:47
#43

Rozdział XXIII

On?!

Hope nie miała sił, aby iść na lekcje, czuła się, jakby całą noc walczyła z mantykorą gołymi rękoma. Jednak zmusiła się do tego. Tego dnia był sprawdzian z zaklęć, a nie miała ochoty szukać po szkole profesora Flitwicka, aby go zapytać, czy może napisać sprawdzian. Udała się do sali.
W połowie sprawdzianu pisemnego wysiadła i zasnęła na kartce. Po jakimś czasie obudziła ją Elaine. Przyszła pora na sprawdzian praktyczny. Miała przenieść stos książek z jednego końca sali na drugi, tak, aby żadna książka nie spadła. Mruknęła pod nosem:
- Wingardium Leviosa!
Tak bardzo to olała, że nawet nie zauważyła, kiedy książki przeleciały z jednego końca sali na drugi i to w pięknie ułożonym stosie. Dostała W. Sprawdziany pisemne wszyscy bardzo szybko dostali. Flitwick sprawdził je błyskawicznie. Hope już odsłoniła oczy, aby pogodzić się z widokiem paskudnego "O" w rogu kartki, jednak go nie dostrzegła. Widniało tam bardzo ładne "PO"! Hope dziesięć razy sprawdziła, czy to na pewno jej sprawdzian, ale po każdym mrugnięciu dostrzegała ten sam podpis:
Hope Filians

Popatrzyła na Elaine, która od razu podniosła ręce, na znak, że to nie ona. Filians popatrzyła na Reeda, który wymownie patrzył w sufit, a gdy popatrzył w stronę Hope, udawał zdziwionego. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
Hope wyszła z sali ostatnia. Bardzo się ociągała. Zdała sobie sprawę, że praktycznie nie zmrużyła tej nocy oka. W końcu pół nocy była na tej wsi, nadal nie wiedziała, jak się tam znalazła. Drugą połowę nocy spędziła na gapieniu się na musułkę kieszonkową, która świeciła w nocy. Nawet Godryk spał, chociaż jest sową! Zwierzak nie chciał spać w sowiarni. Dziewczyna całą noc zastanawiała się, co się stało. Elaine po kilkudziesięciu minutach zasnęła, nie można jej było za to winić i tak dość długą chwilę siedziała z Hope. Za to w dzień kasztanowo-włosa nie odstępowała jej na krok.
Hope nie miała ochoty na więcej lekcji. Tak po prostu, poszła do dormitorium. Elaine powiedziała, że będzie ją kryć, ale Filians nie czuła takiej potrzeby, jednak by nie urazić przyjaciółki kiwnęła przyjacielsko głową.
Idąc korytarzem Hope natknęła się na profesora Dumbledore'a.
- Dzień dobry, panie dyrektorze. - Dziewczyna wymusiła uśmiech.
- Dla mnie dobry, ale nie wiem, czy też dla pani. Czemu nie jest pani na lekcjach? - zapytał Dumbledore.
Przez głowę Hope przelatywało tysiąc myśli na raz. Próbowała wymyślić wiarygodne wyjaśnienie swojej nieobecności na zajęciach, ale, nie wiedzieć, czemu, nie skłamała.
- Bo nie chcę, panie dyrektorze.
- To się nazywa szczerość. - Starzec zaśmiał się. - Ale widzę, że coś cię trapi, zapraszam na miętusa, do gabinetu. - Nacisk na ostatnie dwa słowa przeraził Hope.
Dziewczyna spuściła głowę i posłusznie poszła za dyrektorem. Zastanawiała się, ile punktów Gryffinegor straci przez jej wagary...
***

Gabinet dyrektora wywarł na Filians ogromne wrażenie. Niby wszystko ułożone, a jednocześnie nic nie było na swoim miejscu. Jakby każdy przedmiot miał swoje miejsce tam, gdzie akurat przebywał. Hope na kilka minut zapomniała, że właśnie może oberwać za wagarowanie. Dyrektor usiadł na krześle za biurkiem, wskazał na drugie, przed sobą i powiedział:
- Usiądź, moja droga. - Uśmiechnął się profesor, jakby ta rozmowa nie miała być niczym złym.
Hope posłusznie wykonała polecenie.
- To teraz mi powiedz, co cię trapi - powiedział Dumbledore, który chyba naprawdę chciał słuchać, a nie wyglądał na takiego, na którym przenoszenie się w czasie i miejscu robiło większe wrażenie.
Dziewczyna przez chwilę się wahała, ale w końcu zdobyła się na odwagę opowiedzieć profesorowi o wszystkim. Powiedziała mu o tym mrocznym domu na odludziu, o dementorze, o srebrnej zjawie, o tej kobiecie i niemowlaku i o tym, że na wsi byli oni o siedem lat starsi. Nie pominęła też tego, że postacie ja rozpoznały i była tam naprawdę, przez co na chwilę zniknęła z dormitorium, także o tej magicznej sile, która ciągnęła ją do właściwego czasu i miejsca.
- Zacznijmy od początku - zaczął profesor. - Ta srebrna istota to był patronus. Widziałaś, kto rzucił zaklęcie obrońcy?
- Nie, nie widziałam - odpowiedziała Hope z pewnym zawodem.
- No trudno. Więc mówisz, że była tam kobieta z niemowlakiem, która potem, w tym drugim śnie, była o siedem lat starsza, tak?
- Tak.
- I rozpoznała cię, a potem okazało się, że ty tam naprawdę byłaś?
- Owszem.
- W takim razie, moja droga, jesteś pierwszym przypadkiem takiego daru od bardzo wielu lat! - wykrzyknął Dumbledore. - Ty się przenosisz w czasie i miejscu! Na razie podczas snu, bo tego nie opanowałaś i nie za bardzo wiem, od czego to zależy... - dyrektor pogrążył się w głębokiej zadumie.
- To znaczy, że już nigdy nie zasnę? - Hope się zmartwiła.
- Myślę, że ten dar zaczyna działać spontanicznie. Idź do dormitorium, zaśnij, miałaś trudną noc. Gdy to znowu się stanie, daj mi znać. - Mężczyzna uśmiechnął się życzliwie.
Hope wstała i kiwnęła głową na pożegnanie, gdy już miała wyjść dyrektor do nie zawołał:
- Hope! - Dziewczyna odwróciła się. - Mówiłaś, że jak miał na imię ten chłopak?
- Yym... Dre, panie profesorze.
- Dziękuję, możesz już iść. - Dyrektor jakoś dziwnie zareagował na to imię.
Hope wyszła i ruszyła w stronę dormitorium. Obawiała się tej drzemki, ale niepotrzebnie.
***

Filians wstała wieczorem. Wyspała się za wszystkie czasy. Na jej szafce nocnej leżały zeszyty z uzupełnionymi lekcjami i odrobionymi zadaniami domowymi. "Elaine i Reed mnie rozpieszczają." - pomyślała z uśmiechem.
Zeszła do pokoju wspólnego, zastała tam niezły tłum. Wszyscy się tam kłębili jak pszczoły w ulu. Tylko wokół drzwi wejściowych było trochę wolnego miejsca.
Hope stała obok Jasona. Szturchnęła go łokciem.
- O co chodzi? - zapytała zaciekawiona. - Co to za zbiorowisko?
- O! Cześć "Śpiąca Królewno". - Uśmiechnął się chłopak. - Jakiś koleś został teraz przyjęty do szkoły, wszyscy, w każdym dormitorium, na niego czekają. Nie wiadomo, gdzie trafił, ale mieliśmy już sowę, że został przydzielony i mamy na niego czekać. Tak samo jak inni.
Nagle drzwi się otworzyły, a wokoło rozległ się brawa. Ten chłopiec został przydzielony do Gryffindoru! Do pokoju wspólnego wszedł Dumbledore razem z jakimś ciemnoskórym chłopakiem. Hope myślała, że zemdleje. Serce jej wariowało. W pokoju był TEN chłopiec!
- Dzieci - zaczął profesor. - Oto nowy gryfon! Ma na imię Dre.
Dre patrzył centralnie na Hope, a ona na niego. Chłopak powiedział bezgłośnie:
- Ty...?
Wszyscy się na niego gapili, więc zrozumiał, że musi coś powiedzieć.
- Yyy... cześć - wybąkał.
Wszyscy jeszcze raz głośno zaklaskali. I dobrze, bo to zagłuszało bicie serca i tysiące myśli Hope,

Edytowane przez hermiona_182312 dnia 16-02-2014 19:02