Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Niedoceniony dar.

Dodane przez hermiona_182312 dnia 09-04-2013 15:15
#35

Rozdział XVI

Z pamiętnika profesora Snape'a.

Hope leżąc na łóżku, wbijała wzrok w stronę podpisaną:

... Severusa Tobiasza Snape'a!

Dziewczyna energicznie przewróciła następną stronę. Nie mogę, pomyślała. Ale kazał ci to przeczytać - odezwał się szyderczy głosik w jej głowie. Co prawda to prawda, stęknęła dziewczyna w myślach. Nie możesz to mogło mu się zaplątać - odrzekł niewinny głos.
Skończyło się na tym, że Filians zagłębiła się w lekturze.

18 sierpnia 1971 roku
Nie do końca wiem, jak zacząć pisać ten pamiętnik, ale komuś muszę się zwierzyć, a na ostatnie urodziny dostałem od mamy nawet zadbany zeszyt. Czymś trzeba go zapełnić, pomyślałem. I uznałem, że przeleję na niego całe swoje uczucia i życie. Smutki i radości, nawet złamane i całe kości.
Tylko te chwile z Lily nad rzeką, pod naszym drzewem, trzymają mnie przy życiu i powstrzymują od histerii.
Ojciec wczoraj znowu bił mamę i zeszła do piwnicy. Opowiedziała mi jak się gra w gargulki, bo była kapitanem drużyny, która fachowo grała w tę grę w szkole.
Ach, Hogwart. Ja chcę już tam być, chcę się do syta najeść, wiem, że mama też tego chce. Nie chce żebym słuchał kłótni i głodował.
Marzy, bym był w domu węża. W Slytherinie. Powiedziała rano, że za tydzień udamy się na Ulicę Pokątną i kupimy potrzebne rzeczy, ale zanim skończyła, tata wparował do piwnicy i warknął na matkę, że znowu zamiast sprzątać straszy dzieciaka.
To jego się boję, to o czym mówi mama kocham!
Boję się też, niestety, że ta cała siostra Lily "Panienka Petunia Doskonała" powie państwu Evans, że jestem niedobrym chłopcem i zabronią Lily ze mną rozmawiać.
Mam nadzieję, że jak ja i Lily pójdziemy do Hogwartu, to będziemy w jednym domu. Wtedy będziemy wolni od tej pyskatej, mugolskiej siostrzyczki.
Ostatnio opowiedziałem Lily o dementorach, ale Petunia podsłuchiwała i nie skończyłem.
Ona jest taka inna, niż Lily... Miła, sympatyczna, a Petunia wredna i wścibska. Z wyglądu też się różnią.
W szkole nie będzie tylu problemów z "dokuczalskimi". Nikt nie będzie przeszkadzać naszej przyjaźni.
Och, marzę by już tam być!

S.T/? Sev

Hope jeszcze długo mrugała. Patrzyła na dziwaczny podpis: S.T/? Sev. To jakiś szyfr? Przecież pamiętnik i tak jest podpisany.
Dziewczyna miała ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak wiedziała, że to nie na miejscu.
Z tego wynikało, że Snape miał trudne dzieciństwo i jedyną otuchą była niejaka Lily Evans. Hogwart był ukojeniem tego wszystkiego, co dręczyło go w towarzystwie Petunii, której najwidoczniej nie trawił.
Był to życiowy melodramat. Istna masakra, aczkolwiek czytanie tego tak wciągało. Nie no, tylko tydzień i koniec, przysięgła sobie. Tylko tydzień i kropka.
Zaczęła czytać o tym, jak to Severus poszedł razem z Lily i swoją mamą na Ulicę Pokątną i co tam kupili, i jak strasznie wyczekiwał pierwszego września.
***

Tydzień później, Hope wiedziała jak nieznośni byli Huncwoci, jak pogłębiała się miłość Severusa do Lily przez wiele lat, i jak Snape żałował pewnej kwestii, którą wypowiedział, która przekreśliła jego przyjaźń z Lily. Czytała pamiętnik po lekcjach jak lekturę szkolną, z tą różnicą, że to było niezwykle ciekawe.
Gdy minął równy tydzień i Hope skończyła czytać, czuła się, jakby znała profesora eliksirów na wylot, jak najlepszego kumpla.
Jednocześnie miała podłe wrażenie, że źle zrobiła. Nie! Ona była tego absolutnie pewna. Ale przecież nie przyzna się mistrzowi eliksirów, że przeczytała jego pamiętnik!
Nie miała pojęcia co robić. Na takie wrażenie było tylko jedno antidotum: pójście na dach.
Wieczorem udała się do biblioteki i weszła przez półkę do małego korytarza. Weszła na sam szczyt schodów i popchnęła klapę.
- Cześć - przywitała się z Reedem.
- Hej.
Usiadła obok przyjaciela siedzącego na samym skraju dachówek.
Ciepły wiatr owiał jej twarz, tego roku październikowa pogoda była niezwykle słoneczna.
Opowiedziała wszystko przyjacielowi, błagała, aby nikomu o tym nie mówił.
- Żeś wdepnęła! - Reed złapał się za głowę.
- Przyznaj, ty też byś to przeczytał. - Dziewczyna zmierzyła przyjaciela wzrokiem.
- Ciesz się, że nikt nas nie widzi ani nie słyszy... zwłaszcza Ślizgoni... Ja bym po prostu podszedł do niego, oddał książkę i wybiegł z klasy jak najszybciej. - Reed przewrócił oczami załamany, jakby się dowiedział, że w tak młodym wieku został ojcem. - Dobrze, że mi nie powiedziałaś treści, na pewno była ohydna.
- W sumie nie - powiedziała Hope, patrząc na pomarańczowe jezioro, za którego granicą zachodziło słońce.
***

Następnego dnia dziewczyna wzięła pamiętnik profesora do torby. Wchodząc do klasy spojrzała z obawą na profesora. Chyba nie zauważył, że nie ma zeszytu, pomyślała z ulgą Hope.
Eliksiry były przedostatnią lekcją. Gdy rozległ się dzwonek na przerwę, Hope ze ściśniętym żołądkiem zerknęła na Reeda. Chłopak kiwnął głową w stronę profesora i wyszedł. Dziewczyna niepewnym krokiem ruszyła ku biurku nauczyciela.
Odchrząknęła przez przypadek. Profesor podniósł wzrok na sekundę. Dziewczyna pośpiesznie położyła książkę na biurku i wyszła szybkim tempem. Usłyszała za sobą głos profesora i stanęła w napięciu wybałuszając oczy.
- Panno Filians! Proszę powiedzieć panu Snitchowi, że dostał Z, a pannie Auburn, że dostała PO. Zamienili się ocenami. - Gdy Hope odetchnęła i już miała iść dodał: - A lektura się podobała?
- Yyyy...- Dziewczyna nie miała pojęcia, co powiedzieć.
- To nie pani wina, przecież kazałem przeczytać pani wszystko, co pani dałem.
Hope kiwnęła głową i wyszła szybko. Odetchnęła. A co, nie mówiłem?, odezwał się głos w jej głowie.
- Zamknij się - warknęła na głos dziewczyna.

Edytowane przez hermiona_182312 dnia 17-08-2013 21:02