Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Niedoceniony dar.

Dodane przez hermiona_182312 dnia 23-03-2013 11:57
#19

Rozdziała VIII

Szczęście, zdziwienie i dziwactwa, czyli pierwszy ranek w Hogwarcie.

Hope siedziała na tym krześle jak wryta, czuła, że na twarzy ma tępą minę. Zeszła ze stołka. Podreptała do stołu Gryfonów. Teraz nie miała czystych myśli, jej myślenie po prostu wysiadło. Gapiła się w ścianę, a McGonagall nadal wyczytywała uczniów. Hope teraz zastanawiała się czy wuj i ciotka ją zadźgają nożem, czy tylko wywalą z domu na próg, może ugotują we wrzącym oleju? Dziewczyna starała się pozbyć tak makabrycznych myśli, ale teraz nie mogła, tak samo jak wtedy, gdy ostatnio bolała ją ręka ze znamieniem, w tej chwili jej ciało przeszywał ostry ból, a najbardziej piekło w dłoni. Dławiła się tym, nie mogła wziąć wdechu.
- Nic ci nie jest?- zapytała zaniepokojona Elaine, która siedziała obok Hope.
Filians spojrzała na pytającą spojrzeniem pełnym bólu. Zacisnęła mocno szczęki, czuła, że robi się blada. Na stole znikąd pojawił się puchar pełen wody, zerknęła na stół nauczycielski. Dyrektor Dumbledore skinął do niej głową z życzliwym uśmiechem na ustach. Hope wymusiła od swojej twarzy uśmiech, to raczej było skrzywienie warg. Elaine podała jej czarkę. Wypiła trochę zimnej wody i poczuła się nieco lepiej. Rozejrzała się, nikt na nią nie patrzył, wszyscy przyglądali się Tiarze Przydziału, która teraz spoczywała na głowie Neville'a Longbottoma. Dziewczyna skorzystała z nieuwagi innych, wylała sobie resztę napoju na głowę. Od razu lepiej, pomyślała. Niektórzy nauczyciele patrzyli na nią ze zmartwieniem w oczach.
- Lepiej?- zapytała Elaine, mimo że widziała uśmiech na twarzy przyjaciółki.
- Tak.- Hope westchnęła i kiwnęła głową.
- Snitch, Reed!- rozległ się głos profesorki transmutacji.
- Co? Już?- zdziwiła się Hope.
Zobaczyła swojego bladego przyjaciela, który kroczyła ku taborecie, przy którym stała wicedyrektorka trzymająca tiarę. Położyła ją na jego głowie.
- Gryffindor, Gryffindor!- szeptała w nadziei Filians.
- Tak... Gryffindor!- rozdarła się Tiara Przydziału.
- Jest!- wykrzyknęła mimowolnie Hope rzucając się na szyję koledze, dopiero potem zdała sobie sprawę z dziwaczności tej sytuacji. Usiadła pomiędzy Elaine i Reedem.
Przydzielanie zakończyło się kilkanaście minut później. Hope bardzo się cieszyła z tego powodu, bo była strasznie głodna, pomijając już fakt, że wózek ze słodyczami nie podjechał do jej i Reeda przedziału w pociągu, bo, najpewniej, jakiś samolub wykupił wszystkie słodycze. Dyrektor wstał i wygłosił mowę powitalną, po czym dodał:
- No, zajadajcie!- i w tym momencie pojawiły się na stołach najróżniejsze potrawy.
Hope nawet nie zauważyła, kiedy zjadła dwie porcje karkówki, kawałek ciasta z wiśniami i pudding ryżowy. Jej żołądek wyraźnie żądał napełnienia, było tu tyle jedzenia, że nie musiała się ograniczać.
Doszedł do jej uszu pisk dobiegający z jej prawej strony. Ona i Elaine spostrzegły jak chłopak o płomiennie rudych włosach wskazuje na ducha, któremu głowa zwisała na kawałku skóry. Obraz był niezbyt zachęcający. Hope nic więcej nie zjadła, po zobaczeniu tego straciła apetyt. Niedługo potem jedzenie całkiem zniknęło i uczniowie mieli pójść za prefektami do dormitoriów. Elaine, Reed i Hope poszli za dumnym rudzielcem na siódme piętro, a w każdym razie, na pewno Elaine i Hope, bo Reed się z nimi pożegnał idąc w przeciwną stronę obiecując, że jutro wszystko wyjaśni, bo dzisiaj czas nagli. Hope westchnęła. Razem z innymi Gryfonami weszła przez portret Grubej Damy, za którym mieścił się pokój przypominający bardzo przytulny salon- pokój wspólny Gryfonów. Prefekt wskazał im schody do dormitorium dziewczyn. Weszła razem z Elaine do środka, poza nimi były tam też trzy dziewczyny. Przedstawiły się jako Parvati Patil, Lavender Brown i Hermiona Granger, z których ostatnia mruknęła swoje nazwisko zza książki. Hope i Elaine również wypowiedziały swoje nazwiska, po czym, jak się spodziewała Hope, Elaine zaczęła je dopytywać jaki kolor to, według nich, kolor kasztanowy. Jej kufer i klatka z sową stały obok łóżka, na którym leżał krawat z kolorach szkarłatu i złota, oraz herb Gryffindoru, który trzeba było sobie przyszyć do szaty. Hope wyjęła z kufra torbę na książki i włożyła do niej podręczniki, zerknęła na plan lekcji i wyciągnęła książkę do zaklęć, aby znaleźć urok, który przyszyje do szaty herb Gryfonów. Kiedy już to zrobiła, perfekcyjnie wykonała to zaklęcie, była z siebie dumna. Przez całą noc nie zmrużyła oka, czytała z jakiegoś powodu "Historię Hogwartu". Wypuściła sowę z klatki, usiadła jej na kolanach upominając się o głaskanie. Postanowiła nazwać ją Godryk, na cześć założyciela jej domu. Teraz miała w nosie co pomyślą sobie wuj i ciotka. Ich synalek ma ją gdzieś, to ona ma ich.
***

Następnego dnia spakowała potrzebne książki i zeszła na śniadanie do Wielkiej Sali. Spotkała tam Reeda, Elaine była jeszcze w pokoju, Hope nie chciała jej budzić. Popatrzyła wymownie na kolegę. Tak jak obiecał naprawdę zmienił kolor na żywszy. Nabrał trochę ciała, nie wyglądał jak żywy trup, jego włosy miały odcień ciemnej czekolady, czarne oczy stały się weselsze- granatowe. Hope nie dbała o to, iż stało się to bardzo szybko. Reed zmienił się z wyglądu, niezbyt diametralnie, ale na szczęście nie z charakteru.
- No...?- zapytała, chłopak doskonale wiedział o co jej chodzi.
- Tak... Widzisz nie będę mieszkać w dormitorium.- zacisnął mocno wargi.- Będę mieszkać na dachu.- Hope zatkało.- Matka namówiła Dumbledore'a, aby przeznaczył na mnie jakiś płaski kawałek i zgodził się. W domu śpię na dachu i mama nie chciała mnie odzwyczajać, z resztą mało tam śpię, głównie pracuję na farmie z ojcem, szkoda, że... nie jednak nie, nie szkoda.- nie wyraził się jasno.
- Co?- Hope nie dała za wygraną.
- No... byłoby świetnie jakbyś wpadła do mnie na wakacje, ale tam tylko praca, praca, praca. Mało żarcia. Okolica piękna, ale miejsca mało.- wypowiedział Reed.- Nie, nie... matka mi nie pozwoli.- zaśmiał się mówiąc ostatnie słowa, widział w pełnych nadziei oczach Hope zawód, właśnie chciała mu zaproponować przyjazd do niej, tam nie ma harówki.
Mówi się trudno, pomyślała. Jest jeszcze szansa, że uda się spędzić wakacje z Elaine. Zaśmiała się. Dopiero co lato się skończyło, a ona już planuje kolejne. Zjadła jajka na bekonie i ruszyła na lekcje, ku edukacji i jak najdalej od wakacji!

Edytowane przez hermiona_182312 dnia 24-03-2013 08:43