Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Niedoceniony dar.

Dodane przez hermiona_182312 dnia 17-03-2013 12:42
#15

Rozdział VI

Jazda w magiczny świat.

Ile razy Hope przeczytała napis na lokomotywie, tyle razy przecierała zielone oczy. Nadal nie dowierzała we wspaniałość tej chwili, tak wiele zmieniającej w historii każdego z dzieciaków na tym peronie. Zamyśloną dziewczynę ciotka klepnęła w ramię, ta się ocknęła ze swych myśli. Hope zobaczyła jak wuj szepcze coś na ucho Draconowi, po tym wydarzeniu chłopiec podszedł do największych goryli w otoczeniu. Wywyższanie się zostało rozpoczęte. Kuzyn machnął ręką na Hope, coś w stylu: "Wystarczy mi w wakacje." i ciągnąc swój kufer wszedł do pociągu. Ona zrobiła to samo, jednak jak najdalej od położenia kuzyna. Kolejna cudowna część wspaniałego dnia- jej kuzyn ma ją głęboko gdzieś. Zapewne będzie tak przez cały rok, pomyślała. Trzymając klatkę i bagaż przeszła przez drzwi pociągu. W tym właśnie momencie się zamknęły i coś mocno szarpnęło, Hope zachwiała się na własnych nogach. Pociąg ruszył. Dziewczyna otworzyła drzwiczki do najbliższego przedziału. Siedział w nich blady jak kreda chłopak z kruczoczarnymi włosami. Wychudłe ręce wychodziły spod starej, za dużej marynarki. Hope odchrząknęła.
- Można?- zapytała, chłopak odwrócił głowę, zerknął na nią czarnymi oczyma.
- Pewnie.- odpowiedział z uśmiechem, miał ochrypły głos i sam również odchrząknął.
- Dzięki.- Hope odwzajemniła uśmiech, nieco straszący wygląd towarzysza jej nie przeszkadzał.
Położyła kufer na bagażowej półce, klatkę z sową trzymała na kolanach. Cisza stawała się coraz dziwniejsza. Otworzyła usta z lekką niepewnością i zapytała:
- Pierwszoroczniak?
- Tak.- chłopak wygładził włosy, był niezwykle chudy miał wyraziste kości policzkowe, ale włosy były tak nierówno przystrzyżone, że, aż śmieszne.- Jestem Reed Snitch*.- widząc zaciekawione spojrzenie dziewczyny dodał.- Tak, tak... mój pradziadek wynalazł złotego znicza, chyba pradziadek, nie wiem dokładnie...
- Reed to jakiś skrót?- parsknęła Hope.
- Nie skąd, to pełne imię.- zapewnił chłopak.- A ty?
- Co ja?
- No, jak się nazywasz?- przewrócił oczami Reed.
- Ach...- dziewczyna była nieco zmieszana z niewiadomego jej powodu.- Hope, Hope Filians.- kiwnęła lekko głową.
- Hmm... Hope to jakiś skrót, przezwisko?- zaśmiał się Reed, riposta nastała.
- Nie. To po prostu moje imię.- odpowiedziała krótko Hope.
- Mogę zapytać o coś jeszcze?
- Skoro musisz.- na twarz dziewczyny wpłynął uśmiech, nie była znudzona, ale radosna, jej wypowiedź nie brzmiała wrednie, bynajmniej bardzo miło.
- Jesteś czystej krwi, prawda?- Reed wydał się trochę onieśmielony, że zadał to pytanie.
- Tak, ale... co z tego? Proszę cię, w domu mam wystarczającą ilość gadaniny na ten temat.- westchnęła dziewczyna.
- Nie, nie, tylko... ja jestem półkrwi, także... chyba... znajdę sobie inny przedział...- i już wstawał, gdy Hope chwyciła go za rękę.
- Dlaczego?!- spytała lekko oburzona.
- No, bo nie chcesz się ze mną zadawać...- mruknął pod nosem Reed.
- Kto tak powiedział?- zaśmiała się Hope.
Chłopiec się uśmiechnął i usiadł na swoim miejscu, najwidoczniej pomyślał, że będzie się wywyższać. Już nic nie powiedział. Klepał się tylko lekko po kolanie.
- Trochę źle zaczęliśmy...- odezwał się w końcu.
- Wcale nie.- zapewniła dziewczyna.- Tylko się nie zrozumieliśmy, nie każdy czystej krwi czarodziej jest wywyższającym się snobem.- mrugnęła do niego. - No, tak zmieniając ten temat... do jakiego domu chcesz iść?
- A skąd mam wiedzieć? Nie wiem nawet jakie są, moi rodzice nie rozmawiali ze mną o świecie magii...
I wtedy Hope mu wytłumaczyła, że są cztery domy Hogwartu. Powiedziała mu co to jest quidditch i jak się w to gra, opowiedziała mu praktycznie wszystko, więc ponowiła pytanie:
- No, to do jakiego domu chcesz iść?
- Do... Gryffindoru lub Hufflepufu.- stwierdził Reed.
- Ja też do Gryffindoru bym chciała, ale pewnie trafię do Slytherinu...- stwierdziła z przykrością, że nie będzie w dormitorium z jedynym przyjacielem. Naprawdę mógł trafić do wymarzonego domu.- Cała moja rodzina tam trafia...
- Co?!- krzyknął Reed.- Ty?! Do Slytherinu?! W życiu!
- To miłe...- Hope poczuła, że się rumieni.
- Dobra NADZIEJO przebierzmy się!- zaśmiał się Snitch.
- No, dobrze ZNICZU.- parsknęła Hope.- A właśnie, nie zdążyłam zapytać... na jakiej pozycji w quidditchu chciałbyś grać?
- Szukający, chyba... jeszcze nie wiem do końca.- odpowiedział Reed, ubierając czarną szatę.
- Ja ścigający, zawsze i na zawsze!- odrzekła z dumą Hope.
Znowu mocno szarpnęło i pociąg się zatrzymał, przed chwilą Hope jeszcze stała, teraz miała przed oczami czarny materiał swojej szaty, którą też wkładała. Ubrała ją do końca i zrozumiała, iż przed kilkoma sekundami leżała na Reedzie .
- Tak... to było trochę dziwne... -stwierdziła.
- Nie da się ukryć, sama byś tego nie zrobiła, więc to sprawka zatrzymania i ...- kiwną głową zmieszany chłopiec.
- Tak. To wina pociągu.- ułożyła lecące jej do oczu włosy, chwyciła kufer i klatkę z sową, wyszła z Reedem z przedziału, na szczęście dziwna atmosfera długo im nie towarzyszyła.Teraz ich twarze otulał ciepły wiatr.

Snitch*- (czyt. snicz) z łaciny- znaczy "znicz", pradziadek (prawdopodobnie pradziadek) bohatera o tym nazwisku wynalazł złotego znicza, jednak ten niezbyt dobrze zna świat magii i nie wie wiele o tym wynalazku, był tylko wzmianką w jego domu, w którym o magii się nie mówi.

Edytowane przez hermiona_182312 dnia 23-03-2013 14:51