Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] To co tygryski lubią najbardziej. Odcinek ósmy.

Dodane przez Rock_Idiot dnia 25-10-2008 21:12
#5

Niech tekst będzie w poście autora, a nie bety.
Guardian.


Harry bezmyślnie patrzył w sufit, pod którym błąkały się szare smużki. Ginny oparła głowę o jego szeroką, nagą pierś i wydmuchiwała kształtne kółeczka z dymu. Spojrzała na Pottera i westchnęła. Po trawce Harry zachowywał się jak wyjątkowo tępy labrador, który przed chwilą dostał kijem bejsbolowym w potylicę. Jednak był przystojny i bogaty, więc mogła mu wybaczyć ten nałóg. Zastanawiała się, jak mu powiedzieć, że będzie ojcem... Choć jest możliwe, że nie biologicznym. W końcu to on pierwszy zaczął ją zdradzać, więc ona też zasługuje na jakieś "skoki w bok"! Zawsze przecież jest to jakieś urozmaicenie.
Harry spojrzał na nią, a jego zielone oczy w kształcie migdałów zalśniły.
- Co powiesz na jeszcze jedną rundkę? - zapytał.
Ginny uśmiechnęła się szeroko. Jasne, że nie ma nic przeciwko.

* * *



W tym samym czasie...
Ron zrobił unik w ostatniej chwili. Piękny, jasnoniebieski wazon uderzył w ścianę i roztrzaskał się, zostawiając mokrą plamę na ślicznej tapecie w japońskie wzory.
W całym pokoju "walały się" szczątki po porcelanowych talerzach, ceramicznych figurkach i glinianych doniczkach.
Sprawczynią tego bałaganu była Hermiona, żona Weasleya. Stała na środku salonu w satynowym szlafroczku. Jej niepokorne włosy sterczały na wszystkie strony. W ręce trzymała ciężką, kamienną figurkę przedstawiającą małpę.
- Kochanie, możesz sobie zrobić tym krzywdę... Sobie, albo komuś innemu - zasugerował Ron.
- Na przykład tobie? - prychnęła kobieta - Krzywda ci się nie stanie, o ile odwołasz to zebranie. Co ty sobie w ogóle myślisz?! Rozumiem, że teraz jesteś ministrem, więc sytuacja nieco się zmieniła, lecz nadal jesteś ojcem! Dzieci cieszą się na ten wyjazd od dwóch tygodni, wyjeżdżamy jutro, a ty informujesz mnie, że nie możesz jechać?!
- Hermi, mówiłem ci, że pojutrze do was dołączę... Przecież nic się nie stanie!
Ron próbował dodać coś jeszcze, ale wrogie spojrzenie żony pohamowało tą chęć.
Hermiona zastanowiła się chwilę po czym podeszła do drzwi i otworzyła je z rozmachem. Za nimi stały pokojówka i kucharka.
- Brukowce są w kioskach po dwa sykle! - krzyknęła pani Weasley.
Kobiety uciekły w popłochu.

* * *


W księgarni "Esy i floresy" panowało zamieszanie. Podekscytowany tłum próbował przecisnąć się do stoiska ustawionego w centrum sklepu. Każdy z czytelników miał przy sobie książkę barwy indygo, na której błyszczały litery układające się w słowa:
"Ględatek niepospolity - wystarczyło uwierzyć.
Luna Lovegood"
Fotoreporterzy takich gazet jak "Proroka Codzienny" i "Czarownica" na zmianę zadawali autorce książki pytania.
- Dlaczego właśnie ględatek? - zapytała pulchna czarownica, niepokojąco podobna do Dolores Umbridge.
- Och! Mój ojciec całe życie próbował udowodnić ludziom o ciasnych umysłach istnienie tej istoty, jednak nie udało mu się to... Lecz ja postanowiłam kontynuować dzieło jego życia i wydaje mi się, że jest on teraz ze mnie dumny - odpowiedziała Luna, a w jej oczach zalśniły łzy.
- Czy to jest powód, dla którego zadedykowałaś książkę Ksenofiliusowi Lovegood? - pytanie zadał wysoki, młody czarodziej z plakietką "Prorok Codzienny".
- Aż tak trudno się tego domyślić? - zapytała zdziwiona pisarka.
Tłum zaśmiał się. Każdy z zebranych cieszył się w duchu, iż nie jest na miejscu młodzieńca.
- Dobrze, koniec pogaduszek, rozpoczynamy podpisywanie książek - krzyknął właściciel księgarni i klasnął w pomarszczone dłonie.
Twarz Luny zakrył stos książek z jej podobizną na okładce.

____________________________________

Nie no, ty małpo wredna, kilka punktów mi zabrałaś:aphi:
jush ciem nie lubiem xD
Wszystkim powiem, że nie jesteś Taka Jedna, tylko Takusia Jednusia xD
Gorący apel do userów o komentowanie.Szczególnie gorąco proszę o wskazanie błędów, bo jestem teraz na haju z powodu ujrzenia swojego odcinka i ich nie zauważam:)
Oprócz jednego:
Harry bezmyślnie patrzył na sufit, pod którym błąkał się papierosowy dym. Ginny oparła głowę o jego szeroką, nagą pierś i wydmuchiwała kształtne kółeczka z dymu

Nie wiedziałam czym zastąpić słowo "dym".
Jakie ssugestie?

Edytowane przez Guardian dnia 27-10-2008 18:13