Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Znowu?! (wiki14xxww vs monia3437) [zakończony]

Dodane przez Tom_Riddle dnia 18-11-2012 20:02
#1

Pojedynkują się: wiki14xxww, monia3437
Forma: opowiadanie
Tytuł: Znowu?!
Temat: pierwszy rok bliźniaków Weasley
Długość: minimum 1 strona w Wordzie, TNR, 12
Elementy obowiązkowe: Tiara Przydziału, Albus Dumbledore, śmiech
Elementy zabronione: grzeczni bliźniacy, szlaban
Czas oceniania: nie dotyczy


No i kolejny walkower... wiki14xxww oddała zwycięstwo moni3437, której pracę znajdziecie poniżej.

Rada dla pojedynkowiczów: jeśli zgłaszacie już chęć uczestniczenia w pojedynku, to chociaż okażcie trochę dobrej woli i napiszcie cokolwiek, bo oddawanie pojedynków walkowerem jest po prostu żałosne! I karane ostrzeżeniem!
Tym bardziej dziękuję userom, którzy nadesłali swoje prace pojedynkowe.

Edytowane przez Tom_Riddle dnia 18-11-2012 20:04

Dodane przez Tom_Riddle dnia 18-11-2012 20:03
#2

Tekst moni3437


Znowu?!

Fred zaspany siedział przy stole Gryfonów i próbował zjeść choć kawałek tostu z dżemem, natomiast George siedział spokojnie, za spokojnie.
- Hej braciszku! Musimy coś zrobić! W końcu to nasz pierwszy dzień! r11; chłopak próbował sprawić aby brat choć odrobinę się poruszył.
- A niby co mielibyśmy zrobić? r11; odburknął.
- Cześć wam. r11; odezwał się mały, czarnoskóry chłopak, który chyba spał z nimi w jednym dormitorium.
- Ee... Jak masz na imię? r11; zapytał Fred.
- Lee, jestem Lee Jordan. Jesteśmy przecież na tym samym roku. r11; chłopak nie przestawał się uśmiechać.
- Jasne. r11; odezwał się George i zaczął rozprawiać z kumplem o szkole, tym kto ich będzie uczył oraz czy warto w przyszłym roku starać się o miejsce w drużynie Gryfonów.
- Szczerze, wole komentować niż grać. r11; rzekł w końcu Lee.
- Że co? r11; zawołali bliźniacy.
- Normalnie, samo granie zbytnio mnie nie kręci. O, dzień dobry pani profesor.
McGonagall rozdała im plany lekcji i ruszyła do starszych. W tym czasie chłopcy zdążyli zjeść i ruszyć przed siebie na pierwszą lekcje, eliksiry.
- Ciekawe jaki jest ten Snape. r11; odezwał się George.
- Nie wiem, nikt jakoś nie kwapił się żeby mi powiedzieć. r11; rzekł Lee.
- Słyszałam, że nie jest sprawiedliwy, dla niego najważniejsi są Ślizgoni. r11; odezwała się tuż koło nich dziewczyna o ciemnych włosach i ciemnej karnacji.
- A ty to...? r11; zagadnął George.
- Angelina. Miło mi. r11; uśmiechnęła się i do lochów ruszyli już wszyscy czworo. Po chwili nie mogli przestać się śmiać, ponieważ bliźniacy próbowali ich wciąż i wciąż zabawiać. Fred w końcu się rozbudził. Gdy tylko dotarli pod drzwi do klasy zagrzmiał dzwonek i wszyscy zaczęli gorączkowo szeptać, przecież to była ich pierwsza w tym roku lekcja. Nagle sala otworzyła się, znajdował się w niej najdziwniejszy i najbardziej ponury człowiek jakiego bliźniacy widzieli. Tłuste włosy sięgały mu do ramion, haczykowaty nos zdawał się nie mieć końca, a wygląd ust świadczył o tym, iż nauczyciel nigdy się nie uśmiecha.
- Eh, fajny ten Snape, nie ma co. r11; mruknął Fred siadając z bratem i Lee w ostatniej ławce.
- Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru, panie Weasley. r11; usłyszał tuż koło siebie.
Jednak Fred nie spuścił wzroku tylko spojrzał prosto w zimne oczy profesora i do końca lekcji nie odezwał się ani słowem. Chłopak wyszedł z klasy jako pierwszy i udał się prosto przed siebie, aż doszedł do posągu jednookiej wiedźmy. Tam zaczął chodzić w kółko i czekał, aż brat i Lee go znajdą.
- Popamięta mnie, oj popamięta. r11; mruczał wciąż do siebie, a przechodzący obok uczniowie spoglądali na niego jak na chorego na umyśle. r11; Już ja mu pokarze.
- A co masz zamiar zrobić? r11; usłyszał tuż koło ucha.
- Oj George, coś takiego że zapamięta to na bardzo długo. r11; szepnął z chytrym uśmiechem.
- Widzę ten twój najlepszy wyraz twarzy. Wiesz, że jak chodzi o rozrabianie to zawsze ci pomogę, prawda? r11; rzekł jego brat wyszczerzając zęby.
- Z chęcią też bym coś zrobił. r11; odezwał się lekko przyciszonym głosem Lee, jakby bał się, że mu odmówią.
- Jasne! Każda pomoc się przyda! r11; zawołał z zapałem Fred.
- Ale może najpierw ruszmy się na zaklęcia? r11; zaproponował George, a za nim popędził rudzielec i Jordan.
Jednak przez cały dzień nic nie mogło oderwać myśli Freda o zemście na Snaper17;ie. Wiedział, że najprawdopodobniej nauczyciel dowie się, iż to on i zaprowadzi do dyrektora lub odejmie mu punkty. Lecz nie dbał o to, zależało mu tylko na tym aby Hogwart zapamiętał go tak samo jak jego brata.
W końcu pomysł spłynął na niego i oto ukazało się. Szampon. Komu jak komu on by się zdecydowanie przydał. Jednak gdy Fred zaproponował to swojemu bratu on zaniemówił.
- Tylko szampon?! r11; wykrzyknął na cały korytarz.
- Żartujesz?! Pokój szamponu, a nawet jego ukochane lochy! Co jak co, ale to powinno mu pomóc, no wiesz... Jego włosy tego potrzebują. r11; wyszczerzył się, a wraz z nim George i Lee.
Lecz cały dzień planowania, myślenia oraz przygotowywania poszedł na marne. Ponieważ ich kumpel nie za bardzo się spisał jako zwiadowca. Bo gdy całe lochy były zalane wodą, a bliźniacy mieli rzucić zaklęcie Chłoszczyść nakryła ich Minerwa McGonagall.
- Znowu?! r11; wykrzyknęła.
- Ale co znowu pani profesor? r11; zapytał niewinnym tonem Fred.
- Proszę pani... r11; mruknął George, ponieważ nie doczekali się odpowiedzi na pytanie.
- Do dyrektora, za mną.
I chłopcy udali się za zastępcą dyrektora, jednak ich miny nie zdradzały strachu, a zaskoczenie i z trudem powstrzymywany śmiech. Gdy dotarli pod kamiennego gargulca, profesor McGonagall rzekła: Karmelki. Po chwili znaleźli się przed drzwiami z kołatką w kształcicie gryfona. Nauczycielka zapukała, usłyszeli zaproszenie, a po chwili chłopcy zobaczyli gabinet samego Albusa Dumbledora. Pokój był kolisty, a przed nimi stało biurko. Za nim zobaczyli starą Tiarę Przydziału, która ze spokojem drzemała. Jednak ich uwagę przykuł feniks, na widok którego zgodnie wydali zduszony okrzyk.
- Ah, witaj Minerwo. Proszę zostaw panów Weasley, poradzimy sobie.
- Oczywiście.
- Do widzenia pani profesor! r11; zawołali i z uśmiechem zwrócili się do dyrektora.
- Moi drodzy, istnieje pewna granica żartów. r11; zaczął poważnym tonem, jednak chłopcy dostrzegli błysk w jego oczach. r11; Której jak na razie nie przekroczyliście. Jednak pragnę, aby żaden nauczyciel nie zgłaszał się do mnie, prosząc o wasze wydalenie. Dziękuje chłopcy, życzę miłego dnia. r11; gdy mieli przekraczać próg usłyszeli ciche słowa wypowiedziane przez byłego dyrektora Hogwartu, Armanda Dippeta.
- Znowu nastała era dowcipnisiów w Hogwarcie. Ciesz się, przynajmniej to nie Huncwoci.
I po tych słowach bliźniacy Weasley obiecali sobie, że choć odrobinę zbliżą się do legendy Huncwotów.

Dodane przez Czarodziejka dnia 18-11-2012 23:45
#3

A niech to! Znowu walkower?! Szkoda. Widziałam zapowiedź dwóch pojedynków i nabrałam ochoty na czytanie, ale zamiast 4 tekstów, są tylko dwa (mówię tu i o pojedynku MaFaRa10 vs Harry-Potter-Blacku). Mam nadzieję, że następny pojedynek dojdzie jednak do skutku.

Co do tego tekstu, to uważam, że nie jest taki zły, ale mógłby być lepszy. Pomysł na opowiadanie dobry, ale gdyby go nieco rozszerzyć i dopracować, byłoby lepiej. Gratuluję moni3437, że w ogóle podjęła się wyzwania i napisała cokolwiek.:happy: