Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Precz z tradycją. (Rozdział 9.)

Dodane przez Itka dnia 25-09-2008 21:44
#4

ROZDZIAŁ 1



- Jak tam wakacje? - zagadnął wesoło James, idący za Syriuszem.
- Wspaniale! - odparł z ironicznym uśmiechem chłopak, zaglądając do kolejnego przedziału, który, tak jak wszystkie poprzednie, również był zajęty. - Wydaje mi się, że udawanie przed rodzicami układnego synalka wychodzi mi coraz lepiej...
- Dlaczego nie powiesz im prawdy?
Syriusz zatrzymał się i odwrócił tak nagle, że idący za nim kolega odbił się od niego i upadł na podłogę. Jego czarna sowa pohukiwała oburzona na tak lekkomyślne zachowanie swojego właściciela.
- Co robisz?! - krzyknął James, patrząc na Syriusza gniewnie. - Odbiło ci?
- Przepraszam, nie chciałem, żebyś się przewrócił. - podał rękę przyjacielowi i pomógł mu się podnieść. - Jak na razie wszystkie przedziały zajęte... - zmienił temat, ruszając przed siebie.
Ekspres Hogwart - Londyn mknął do celu już od jakiegoś czasu. Za brudnymi szybami zmieniał się krajobraz, a oni nadal nie mieli gdzie usiąść.
- Spójrz, tu jest tylko jedna osoba. - Syriusz ucieszył się, otwierając skrzypiące drzwi.
Pod oknem, skulona w kącie, jakby chciała zająć sobą jak najmniej miejsca siedziała mała dziewczynka. Poza nią i jej rudym kotem, zwiniętym w kłębek na jej kolanach, w przedziale nie było nikogo.
- Cześć - rzucił wesoło Syriusz wchodząc do środka.
Dziewczynka spojrzała na niego. Wydawała się być wystraszona, ale odpowiedziała na pytanie, poczym na powrót wpatrzyła się w nie najczystszą szybę.
- Wolne? - spytał James, zaglądając do środka. - Wszędzie taki tłok, że głowa mała! W zeszłym roku nie miałem takiego problemu ze znalezieniem miejsca, jak teraz...
- Tak. - powiedziała cicho dziewczynka, jakby bojąc się na nich spojrzeć.
Chłopcy usiedli najwygodniej, jak się dało na pociągowych siedziskach. James ustawił klatkę z sową po swojej lewej stronie i od razu wyciągnął kanapki, które przygotowała dla niego mama. Syriusz zajął miejsce obok cichutkiej dziewczynki.
- Widziałeś dzisiaj Remusa? - zagadnął przyjaciela, który pochłaniał chleb z żółtym serem i pomidorem, jakby od tygodni nie miał nic w ustach.
- Nie - zastanowił się chwilę. - ale jego rodziców też nie widziałem...
- Pewnie siedzi w którymś z ostatnich przedziałów i śpi. - uznał Syriusz. - Podziel się jedzeniem, zapomniałem zabrać.
James podał mu obłożoną białym papierem kanapkę.
- Stworek nie zrobił ci śniadania? - zdziwił się.
- Nie znoszę Stworka. - odpowiedział chłopak z pełną buzią i aby jego słowa brzmiały bardziej przekonująco, wzruszył ramionami.
Przez jakiś czas żaden z nich się nie odezwał. Przeżuwali kanapki w ciszy, wpatrując się w widoki za oknem. O dziewczynce, towarzyszącej im w podróży, zdawali się zupełnie nie pamiętać. To było do nich podobne. James posiadał wrodzoną zdolność myślenia tylko o sobie i stawiania siebie w centrum zainteresowania. Syriusz zbyt był pochłonięty własnymi problemami, poza tym, nie bardzo lubił nawiązywać nowe znajomości. Co innego, gdyby dziewczynka sama rozpoczęła rozmowę. A siedząca w kącie i milcząca wydała mu się bardzo nudna.
Właśnie miał zapytać Jamesa czy wystartuje w eliminacjach do drużyny quiddittch'a, kiedy drzwi przedziału otworzyły się ze skrzypnięciem, które sprawiło, że się wzdrygnął. Lucjusz Malfoy zajrzał do środka.
- Black - zaczął. - mamy dla ciebie miejsce w naszym przedziale. Zastanawiałem się, gdzie się podziałeś... Nie będziesz chyba siedział przez całą drogę sam? - uniósł jedną brew.
- Tu mi wygodnie. - odpowiedział krótko Syriusz.
- Nie wątpię. - trzynastoletni Lucjusz zmierzył swym lodowatym spojrzeniem towarzyszy podróży kolegi. - Cóż, jeśli zmienisz zdanie...
- Nie zmienię zdania. - przerwał mu Syriusz. - Tu mi wygodnie. - powtórzył.
James wykrzywił twarz w potwornym grymasie i zagrał na nosie, zwracając się do Malfoy'a. Syriusz roześmiał się i jego śmiech towarzyszył wściekłemu Lucjuszowi, dopóki nie wrócił do swojego przedziału.
- Nie rozumiem, dlaczego nie powiesz mu wprost, co o nim myślisz i gdzie masz jego dworne zaproszenia... - James spojrzał na przyjaciela i sięgnął do torby.
- Dla ciebie wszystko jest takie proste. - Syriusz westchnął i pokręcił głową. - Nie rozumiesz, że Malfoy od razu nagada moim rodzicom?
- No to co? - Potter wzruszył ramionami.
- Łatwo ci mówić, twoi rodzice są normalni, nie mają bzika na punkcie czystości krwi. Wolę, kiedy są przekonani, że jestem taki, jak oni.
- Kiedyś i tak się dowiedzą, że wcale tak nie jest.
- Zrobię im taką niespodziankę, że powyskakują z kapci. Syriusz Black! Pierwszy z Blacków, który złamał rodzinną tradycję! - wykrzyknął donośnie.
- Już ją złamałeś, przecież jesteś w Gryffindorze. - stwierdził James, patrząc na przyjaciela jak na najprawdziwszego wariata. - Zapomniałeś?
- Czego ty tam szukasz w tej torbie? - Syriusz postanowił zmienić temat, uznawszy, że James nie jest w odpowiednim nastroju, by zrozumieć co on ma na myśli.
- Wydawało mi się, że miałem więcej kanapek... - powiedział jego kompan z zawiedzioną miną. - Jestem głodny jak wilk, nie wytrzymam do czasu, kiedy przyjdzie czarownica z wózkiem z łakociami! Pójdę poszukać Petera, on powinien mieć jakieś jedzenie, jego mama pysznie gotuje.
Nie czekając na odpowiedź przyjaciela, podniósł się i wyszedł. Syriusz uśmiechnął się i pokręcił głową, patrząc w ślad za nim. Wiało trochę, bo James zapomniał w pośpiechu zamknąć drzwi przedziału, więc sam musiał to zrobić. Potem wrócił na swoje miejsce, położył nogi na siedzeniu naprzeciwko i postanowił zdrzemnąć się chwilkę. Nie było mu jednak dane odpocząć ani chwili, ponieważ drzwi przedziału otworzyły się z tym samym, przeraźliwym skrzypieniem, co ostatnio.
- James, miej litość! - wykrzyknął, podrywając się na równe nogi.
Jednak to nie James przerwał mu odpoczynek.
- Tutaj jest ta mała szlama! - ciemnowłosy chłopak z naprawdę wydatnym nosem zaklaskał z uciechy, wskazując skuloną w rogu przedziału dziewczynkę. - Jay, chodź tutaj! - krzyknął, wychyliwszy się na korytarz.
- O co chodzi, Lith? - spytał Syriusz, zasłaniając sobą drobną osóbkę, która trzęsła się ze strachu.
- Odsuń się, Black, nie chciałbym zrobić ci krzywdy, nie mam zamiaru mieć na pieńku z twoimi starymi... - Lith poklepał Syriusza po ramieniu.
Do przedziału zajrzał wzywany wcześniej Jay - wysoki brunet z oczami tak małymi, że prawie nie było ich widać. Od razu zauważył dziewczynkę, która teraz zaczęła już płakać.
- Czy ona wam coś zrobiła? - Syriusz nie ruszył się z miejsca.
- Nadepnęła mi na stopę na peronie. - Lith próbował odsunąć Syriusza z drogi. - Należy jej się kara.
Syriusza tak rozbawiły słowa kolegi, że zaczął się śmiać. Brzuch go rozbolał i musiał usiąść. Lith, myśląc, że Black śmieje się z dziewczynki, która okazała się mieć czelność nadepnąć mu na stopę, skorzystał z okazji i szarpnął małą za ciemnozielony sweter, który miała na sobie.
Młody Black natychmiast się opamiętał i stanął na nogach. Przez ułamek sekundy wpatrywał się w tą wielką postać, szarpiącą drobniutką, wystraszoną dziewczynką i wezbrał w nim taki gniew, że nie zastanawiając się, co robi, z całej siły kopnął Lith'a w piszczel.
- Myślałem, że sobie żartujesz, ty podły trollu! - krzyknął przy tym, a jego buzia ze złości nabrała koloru purpury. - Jak możesz?! Ona jest od ciebie młodsza i mniejsza! Nie ma szans z tobą!
Lith puścił dziewczynkę, a jego twarz skrzywiła się w grymasie bólu i wściekłości. Zmarszczył długi, krzywy nos, a jego brwi połączyły się w jedną.
- Ostrzegałem cię, Black! - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Myślałeś, że pozwolę, żebyś skrzywdził tę małą tylko dlatego, że przypadkiem nadepnęła ci na stopę? - spytał Syriusz. - Na twoją wielką, tłustą stopę... Przecież ty nawet tego nie poczułeś. - uśmiechnął się ironicznie.
- Nie mam zamiaru cię stłuc, Black, a to tylko ze względu na to, że jesteś taki jak ja
- Taki jak ty? - prychnął Syriusz. - Nie rozumiem, co masz na myśli... Ja nie mszczę się na słabszych ode mnie i nie straszę przygłupim gorylem. - w tym miejscu spojrzał na Jay'a, przypatrującego się całemu zajściu.
- Wiesz, o co mi chodzi. - w głosie Lith'a pobrzmiała duma. - Jesteśmy czystej krwi. Dlatego mamy władzę nad szlamami takimi, jak ona.
- Ja ci zaraz pokażę władzę! - Syriusz zazgrzytał zębami i, niewiele myśląc, rzucił się z pięściami na niczego nie spodziewającego się dryblasa.
Chłopak nie potrzebował zbyt wiele czasu na reakcję. Mocno odepchnął Syriusza wprost w potężne ramiona Jay'a, który zdawał się tylko na to czekać. Młody Black poczuł piekący ból nosa i po chwili poczuł, jak ciepła, lepka ciecz cieknie mu po twarzy. Targała nim taka wściekłość, że zignorował to i natychmiast zaczął kopać i tłuc starszego od siebie Ślizgona gdzie popadło, z całej siły. Słyszał śmiech Lith'a i głośny krzyk dziewczynki. Wzywała pomocy, która nie nadchodziła, ale Syriusza akurat to nie obchodziło. Bił na oślep, wywrzaskując przy tym płuca - klął i lżył swego przeciwnika jak tylko potrafił.
Nagle coś się zmieniło. Jay jakby mu odpuścił i zajął się czymś za swoimi plecami. Syriusz zauważył rozczochrane, czarne włosy i okulary, w których na ułamek sekundy odbiło się słońce. To James przyszedł mu z pomocą. Nie dbając o siebie, rzucił się na Lith'a, który dotychczas przyglądał się temu, jak dostawał w kość. Byłby złamał mu nos, gdyby tylko nie przeszkodziło im dwóch prefektów.
- Spokój! - ich donośne głosy przebijały się przez ogólną wrzawę. - Natychmiast przestańcie!
W małym przedziale raptem zaroiło się od ludzi. Syriusz padł na siedzenie i starał się uspokoić oddech. Obok niego rudowłosy prefekt siłą posadził Jamesa, którego ledwo odciągnął od przeciwnika. Przyjaciel Syriusza nadal sapał gniewnie, z nienawiścią wpatrując się w Jay'a.
- On zaczął! - Lith wskazał Syriusza, poprawiając swoją szatę. - Przyszedłem zapytać czy nie miałby ochoty zagrać w szachy, a on rzucił się na mnie i...
- Tłumaczył się będziesz przed profesorem Slughornem, Lith. - przerwał mu rudowłosy prefekt. - I nie myśl, że uwierzę ci, że chciałeś tylko grać w szachy. - kpił. - Nie wiesz nawet, jak wygląda szachownica...
- Arturze, myślę, że to akurat nie jest teraz ważne. - wtrącił czarnoskóry prefekt, który towarzyszył rudowłosemu.
- Racja, racja. - uznał Artur. - W każdym razie, z powodu waszego karygodnego zachowania, Slytherin i Gryffindor tracą po dziesięć punktów. Kiedy dotrzemy do Hogwartu, profesor Slughorn i profesor McGonagall z pewnością zechcą zamienić z wami parę słów. Wracajcie do swojego przedziału i żebym was nie widział na korytarzu do końca podróży! - w ostatnim zdaniu zwrócił się już tylko do dwóch Ślizgonów.
- A wy na co patrzycie? - czarnoskóry prefekt odwrócił się do zebranych na korytarzu uczniów, przypatrujących się uważnie uczestnikom awantury. - Rozejść się, już! Nie chcecie chyba, żeby wasze domy straciły po pięć punktów tylko z powodu waszej niepotrzebnej ciekawości? A jeszcze nie dojechaliśmy do Hogwartu. - przypomniał.
Te słowa podziałały na wszystkich jak kubeł zimnej wody. Na korytarzu natychmiast zrobiło się pusto. Prefekt wyszedł sprawdzić czy nie został jakiś śmiałek, który odważył się sprzeciwić jego poleceniu. Uwielbiał swoją prefekturę i swego rodzaju władzę, jaką miał nad innymi.
- Ładnie, ładnie... - Artur Weasley kręcił głową, patrząc na Syriusza i Jamesa, którym chęć mordu nie zeszła jeszcze z poranionych twarzy. - Widzę, nie możecie wytrzymać bez robienia zamieszania i tracenia punktów od samego początku.
Żaden z chłopców nie odezwał się i nie spojrzał mu w oczy. Artur westchnął głęboko i, upewniwszy się, że dziewczynka, która również znajdowała się w tym przedziale, nie ucierpiała, wyszedł.
- To było głupie. - wychrypiał James po chwili milczenia, zupełnie zapominając o tym, że i on niespecjalnie zastanawiał się nad konsekwencjami przed włączeniem się do bójki. - Co ci strzeliło do głowy, durniu?
- Musiałem. - powiedział pewnie Syriusz i chciał wzruszyć ramionami, ale jego bark przeszył potężny ból.
Pociąg mknął dalej w stronę Hogwartu, zupełnie niewzruszony tym, co zaszło w jednym z przedziałów. Słońce osiągnęło najwyższy punkt w trakcie swej wędrówki po nieboskłonie i grzało teraz mocno, ale to zupełnie nie miało znaczenia dla dwóch dwunastolatków i jednej jedenastolatki, siedzących w ciemnym przedziale i jadących do szkoły.

****

Dużo wyszło, ale mam nadzieję, że chociaż nie nudne.

Dziękuję za to, co napisaliście, miło wiedzieć, że ktoś czyta to, co natworzę :)

Taka Jedna - dzięki za porady, jeśli chodzi o betę - jestem w trakcie szukania.

Harry Potter 9 - sporo jest FF o Syriuszu, dlatego prosiłam, żeby nie narzekać, że znowu on :)

Edytowane przez Itka dnia 26-09-2008 16:58