Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Znienawidzony sport

Dodane przez Alae dnia 25-09-2008 22:17
#8

Moim największym koszmarem są biegi. W podstawówce była to wprawie parodia biegów, więc nie miałam podstaw by ich znienawidzić całkowicie. Jednak gimnazjum powodów dało mi wiele, po pierwsze primo mieliśmy tak niebotycznie wysokie wymagania, że osoby które wygrywały powiatowe zawody miały z trudem cztery. Drugie primo, zawsze biegaliśmy w okresie, gdy pyliło wszystko to, na co jestem uczulona. Nie było dnia, w którym udało mi się przebiec dystans bez rozkaszlenia się po 200 metrach.
Niestety nic nie zapowiada, że w liceum będzie lepiej. Sama bieżnia jest obrazem nędzy i rozpaczy - cała zarośnięta trawą i innym zielskiem, i tylko, wydeptana pośrodku, wąska ścieżynka na jedną osobę. Nic tylko sobie kostkę skręcić. A pierwszego dnia wbiegłam w oset, rosnący oczywiście, na samym środku bieżni.
Żyć nie umierać!

EDIT: Teraz sobie przypomniałam, że jednak największym koszmarem było stanie na rękach, a właściwie przygotowanie do stania na rękach, polegające na
1. podejściu przodem do drabinki i pochyleniu się
2. złapani za któryś tam drążek
3. odbiciu się nogami od ziemi i wiszeniu na drabinkach nogami do góry.
Kobieta od wychowania fizycznego, była dość... korpulentna i wiedziałam, że w życiu mnie nie złapie, gdy będą spadać. Bo to, że spadnę było z góry wiadome. Nawet nam materaca nie podłożyła. I, gdy przyszła moja kolej, zaparłam się i z nic nie chciałam wykonać ćwiczenia. I żadne rozsądne argumenty do niej nie trafiały. Dopiero wyciśnięcie z siebie paru łez, pozwoliło na zrezygnowanie z podejścia. Straszne to było.

Edytowane przez Alae dnia 01-10-2008 17:22