Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Wrogowie miłości (onlyHorcrux vs lamparcik123) [zakończony]

Dodane przez Tom_Riddle dnia 21-06-2012 19:27
#3

Tekst 2


Wrogowie miłości

Lily rzuciła się na fotel koło Rose z nieciekawą miną. Dziewczyna, która czytała nowy numer rTransmutacji współczesnejr1; tego nie zauważyła, ale gdy podniosła głowę i spojrzała na dziewczynę westchnęła:
- Oh, Lily. Znowu pojedynkowałaś się z Malfoyem. r11; To nie było pytanie, to było stwierdzenia. Kuzynka obrzuciła ja surowym spojrzeniem.
- No tak. Jakbyś zgadła. r11; odwarknęła. r11; Ten kretyn się do mnie przystawiał r11; wybuchła.
Rose zakrztusiła się swoim musli i Lily musiała klepnąć ją po plecach.
- Chyba żartujesz. r11; wychrypiała ocierając załzawione oczy. Ruda nie odpowiedziała, rozglądając się po Wielkiej Sali. Czuła się tu jak w domu. Nienawidziła wracać do rodziców, gdzie ojciec cały czas jej przypominał o nauce, gdzie matka krytykowała jej zachowanie. Gdzie jej dwaj starsi bracia, pożal się boże, kretyni, dokuczali jej z byle powodu. Nie, żeby jej to przeszkadzało, nie. Miała ich wszystkich głęboko gdzieś. Wolała pojechać do dziadków. Ale w tym roku miało być inaczej. Pierwszy raz, odkąd przyszła do Hogwartu, miała zostać w szkole. I nie tylko ona. Wszyscy od czwartej klasy wzwyż. Miał się odbyć Bal Bożonarodzeniowy. Uśmiechnęła się, gdy przez głowę przepłynął jej dzień rozpoczynający szósty rok jej nauki w Hogwarcie. Wtedy, dyrektor McGonagall, ogłosiła, że w tym roku ma się odbyć Turniej Trójmagiczny. Ogarnęło ją prawdziwe podniecenie, planowała już wtedy, jak się zgłosi, kiedy będzie ćwiczyć przed zadaniami. Widziała już siebie trzymającą Puchar Turnieju. I wtedy przypomniała sobie, że nie ma jeszcze siedemnastu lat. W Noc Duchów, miesiąc później, ogłosili reprezentanta. Z Durmstrangu był to Igor Poliakov, z Beaubatons Cecilia Poesy, a z Hogwartu Diana Grozer, Gryfonka i dziewczyna Albusa. Nawet lubiła tą laskę, ale wnerwiało ją jak na każdym kroku wpadała na nią, śliniącą się z jej bratem. Obrzydzało to ją. Bogu dzięki, James już skończył szkołę. Nie mogła się połapać w tych jego dziewczynach. Zmieniał je jak Romeo, w tym mugolskim dramacie Szekspirowskim. Ten cały Romek, najpierw bujał się w Rozalinie, a za chwile BUM: Julia! Jedna, później druga. James, czasami miał aż trzy w miesiącu. Każda z nich była pusta i każda leciała na nazwisko Potter. Na wspaniałego syna Wielkiego Harryr17;ego Pottera. Prychnęła.
- Czego prychasz? r11; Przybył Al z tą swoja Dianą.
- Guzik Cię to obchodzi r11; warknęła, patrząc na brata nieprzychylnym spojrzeniem.
- Z kim idziesz na bal, Lily? r11; zapytała, jak zwykle uprzejma, Diana.
- Sama. r11; Dziewczyna uniosła brwi tak wysoko, ze zniknęły pod rudą czupryną. r11; Żaden z tych kolesi nie jest dla mnie dobry. Wszyscy to kretyni.
- Nie przesadzaj. r11; Rose przyłączyła się do konwersacji. r11; Alan Smith nie jest taki zły. Słyszałam że się w tobie podko****er30; - Cała czwórka obróciła głowę w stronę stołu Krukonów. Alan, siedział na wprost ich, a gdy zobaczył że na niego patrzą pomachał i wylał na siebie puchar soku dyniowego, przez co powstała wielka, pomarańczowa plama na jego koszuli.
- Ciamajda. r11; Podsumowała Lily. Patrząc zdegustowaną miną na zawstydzonego Krukona.
- Lepiej sobie znajdź kogoś, zanim będziesz zmuszona iść z nim - Albus, wskazał na Smitha. - To już dzisiaj. r11; dodał i odszedł, trzymając Dianę za rękę.
***
- Nie mam się w co ubrać r11; krzyknęła Lily, gdy Rose weszła do jej dormitorium.
- Nie histeryzuj r11; mruknęła dziewczyna i podeszła do wielkiej szafy stojącej w kącie. r11; To twoja? r11; spytała, a gdy Ruda pokiwała głową, zaczęła w niej szperać. r11; Masz r11; rzuciła w jej stronę po chwili jakieś zawiniątka. Gdy Lily je odwinęła, zobaczyła ładną, brzoskwiniową sukienkę bez ramiączek.
- Trochę pogięta r11; zauważyła Rose. Wycelowała różdżką w suknię i szepnęła r11; Sollemo r11; wygięcia się wygładziły, a materiał zdawał się lekko parować. Zrzuciła jej jeszcze czarne szpilki, fajnie kontrastujące z sukienką. r11; Ubierz się i umaluj, spotkamy się na dole. I nie zapomnij tej głupiej maski! r11; krzyknęła wychodząc. Tym razem, dyrektorzy zdecydowali, że uczniowie mają nosić maski. Żenada, podsumowała Lily, gdy się o tym dowiedziała.
Ruda zrzuciła z siebie ciuchy i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i wysuszyła włosy. Wyjęła kosmetyczkę i zaczęła się malować. Zwykle, malowała się na czarno, ale teraz postanowiła wybrać jakieś delikatniejsze kolory. Ciemny szary plus srebrny? Już widziała zdegustowaną minę Rose, na widok jej rjasnegor1; makijażu. Widok ten, poprawił jej nastrój, więc zaczęła się malować. Jak zwykle, podczas malowania, ubrudziła sobie powieki tuszem do rzęs. Machnęła sobie różdżką przed nosem i czarne kropki znikły. Naciągnęła sukienkę i włożyła buty. Spojrzała na zegarek: było wpół do siódmej. Złapała maskę i wybiegła z dormitorium. W pokoju wspólnym czekała już na nią Rose, ze swoim chłopakiem, Willem.
- Ładnie wyglądasz r11; podsumowała Weasley.
- Dzięki r11; wydyszała Lily. r11; To co, idziemy?
Skierowali się w stronę wyjścia. Przed Wielka Salą nałożyli maski i weszli do środka.
Stoły, przy których mieli zjeść kolację, były przesunięte na lewą stronę, tam gdzie zwykle znajdowały się stoły Gryfonów i Krukonów, a tam gdzie zazwyczaj siedzieli Ślizgoni i Puchoni, było puste miejsce, gdzie, najwyraźniej, uczniowie mieli tańczyć. Zajęli wskazane miejsca i zaczęli jeść. Lily zobaczyła Albusa i Dianę, siedzącymi z innymi uczestnikami Turnieju i z ich partnerami. Gdy skończył się posiłek, muzyka zaczęła grać i pary wyszły na parkiet. Lily, która przyszła bez partnera, usiadła na ławce najbliżej sceny i przypatrywała się tańczącym. Maska wbijała jej się w twarz i już miała ją zdjąć, gdy usłyszała w uchu szept:
- Zatańczysz? r11; Odwróciła się i zobaczyła zamaskowanego chłopaka w ciemnej szacie wyjściowej.
- Oczywiście. r11; Powiedziała i pozwoliła poprowadzić się na parkiet. Chłopak, był raczej dobrym tancerzem, więc tym razem nie była zmuszona prowadzić. Gdy skończyła się pierwsza piosenka zgasło światło, ale oni nie zeszli, dalej lawirowali miedzy tańczącymi. Po szóstej piosence, Lily zaczęło szumieć w głowie. Coś dziwnego się z nią działo.
Po ósmej piosence, przytuliła się do nieznajomego. Po chwili poczuła jego wargi na swojej szyi. Nie oponowała. Było jasne, że coś do niego czuła. Tylko co? Poczuła się głupio, bo wydawało jej się, że jest jak ta dziewczyna z rRomea i Juliir1;, całowała cię z Romeem po pięciu minutach znajomości. Gdy chłopak wpił się w jej wargi, odpowiedziała tym samym, z nie mniejszym entuzjazmem. Nie wiedziała już jak to się stało, że znalazła się z nim w pustej klasie. Całowali się bez słowa, nie zastanawiając się nad tym, kim jest ta osoba. Lily czuła, że nie powinna tego robić, wiedziała, że będzie tego żałować. Ale zlekceważyła głosik jej sumienia. Zrobiła kilka kroków do tyłu i usiadła na ławce. Chłopak delikatnie ją położył i oderwał się od jej ust, tym razem całując krzywiznę szczęki. Dziewczyna zanurzyła rękę w jego blond włosach ir30; Blond? Zaczęła gorączkowo myśleć. Niewielu było w Hogwarcie blondynów. Gdy poczuła rękę chłopaka na plecach, odsuwającego jej sukienkę, odepchnęła go.
- Zaraz r11; powiedziała. r11; Kim jesteś?
Nieznajomy uśmiechnął się i zapalił światło. Dziewczyna zmrużyła oczy gdy na chwilę ją oślepiło.
- Razem? r11; zapytał. Lily wiedziała o co mu chodzi. Mają razem zdjąć maski. Kiwnęła głową.
- Trzy..czte..ry. r11; Odrzuciła od siebie maskę i spojrzała nieznajomemu w twarz. Jej oczy rozszerzyły się z przerażenia, gdy go poznała. Ile razy widziała te szare, zimne oczy, które teraz wpatrywały się w nią z tym samym przerażeniem? Ile razy widziała te tlenione włosy? Ta twarz, twarz której tak nienawidziła? A może już nie.
- Lily Potterr30;
- Scorpius Malfoyr30;
Córka Wybrańca zrobiła kilka kroków do tyłu a potem dopadła drzwi. Biegła ile sił w nogach. Gdzie? Do dormitorium? Małe szanse żeby ktoś tam był. Wpadła do Pokoju Wspólnego, a potem schodami na górę. Rzuciła się na własne łóżko i zaczęła płakać. Wtuliła twarz w poduszkę i płakała. Ale czemu płakała? Była wściekła? Nie, nie czuła wściekłości. Była rozczarowana, że osoba która skradła jej serce, była jej wrogiem. Płakała, bo wiedziała że coś do niego czuła. Ta Lily Luna Potter, która nigdy nie płakała.