Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Po prostu Dorcas [NZ]

Dodane przez biedronowate dnia 12-05-2012 23:17
#1

Na razie bardzo krótko:
- pierwszy "akapit" pochodzi z rozdziału Najgorsze wspomnienie Snape'a,Harry Potter i Zakon Feniksa

- ZOSTAWCIE GO! - krzyknęła jedna z dziewcząt siedzących na jeziorem. Miała grube, ciemnorude włosy , opadające jej na ramiona, i uderzająco zielone, migdałowe oczy...
James i Syriusz rozejrzeli się wokoło. Wolna ręka Jamesa powędrowała do włosów.
- Wszystko w porządku, Evans? - spytał James, a ton jego głosu stał się nagle uprzejmy, głębszy, jakby bardziej męski.
- Zostawcie go w spokoju - powtórzyła Lily. Patrzyła na Jamesa z odrazą. - Co on wam zrobił?
- No wiesz... - powiedział James powoli, jakby chwilę się zastanawiał - to raczej kwestia tego, że on istnieje... Jeśli wiesz co mam na myśli...
Wielu widzów obserwujących tę scenę wybuchnęło śmiechem, w tym Syriusz i Glizdogon, ale nie Lupin, nadal pochylony nad książką. Lily też się nie roześmiała.
- Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak? - zapytała chłodno - Ale jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.
- Zostawię, jeśli umówisz się ze mną, Evans - odrzekł szybko James. - No... Nie daj się prosić... Umów się ze mną i nigdy więcej nie podniosą różdżki na biednego Smarka.
Za jego plecami zaklęcie spowolnienia przestawało działać. Snape czołgał się powoli ku swej różdżce, wypluwając mydliny.
- Nie umówiłabym się z tobą nawet gdybym miała wybierać między tobą a wielkim pająkiem - oświadczyła Lily.
- Nie masz szczęścia, Rogaczu - powiedział Syriusz i odwrócił się w stronę Snape'a - OJ!
Ale krzyknął za późno. Snape już celował prosto w Jamesa. Błysnęło i z policzka Jamesa trysnęła krew. Odwrócił się błyskawicznie, znowu błysnęło, i Snape wisiał już w powietrzu do góry nogami. Szata opadła mu na głowę odsłaniają chude, blade nogi i poszarzałe gatki.
Wielu widzów zaczęło klaskać. Syriusz, James i Glizdogon ryknęli śmiechem. Rozzłoszczona twarz Lily drgnęła lekko, jakby i ona powstrzymywała uśmiech.
- Puść go!
- Na rozkaz! - powiedział James i szarpnął lekko różdżką.
Snape zwalił się bezwładnie na ziemie. Wyplątał się jakoś z szaty, wstał i podniósł różdżkę.
- Petrificus Totalus! - rozległ się głos Syriusza i Snape znowu runął jak długi i zesztywniał.
- ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU! - krzyknęła Lily.
Teraz i ona miała już różdżkę w ręku. James i Syriusz wpatrywali się w nią uważnie.
- Ech, Evans, nie zmuszaj mnie, żebym ci zrobił krzywdę - powiedział James.
- To cofnij to zaklęcie!
James westchnął ciężko, po czym odwrócił się do Snape'a i wyszeptał przeciwzaklęcie.
- Bardzo proszę - powiedział, gdy Snape po raz kolejny dźwignął się na nogi. - Masz szczęście, że Evans tu była, Smarkerusie...
- Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!
Lily zamrugała szybko.
- Świetnie - odparła chłodno. - W przyszłości nie będę sobie tobą zawracać głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie.
- Przeproś ją! - ryknął James, celując różdżką w Snape'a.
- Nie zmuszaj go, żeby mnie przepraszał! - zawołała Lily, łypiąc groźnie na Jamesa. - Jesteś taki sam jak on...
- Co? - krzyknął James. - Ja NIGDY bym cię nie nazwał... sama wiesz jak!
- Targasz sobie włosy, żeby wyglądać tak, jakbyś dopiero co zsiadł ze swojej miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, łazisz po korytarzach i ciskasz zaklęciami w każdego, kto cię uraził, żeby pokazać, co potrafisz... Dziwię się, że twoja miotła może w ogóle oderwać się od ziemi z tobą i twoim wielkim napuszonym łbem. MDLI mnie na twój widok.
Odwróciła się na pięcie i odeszła.
- Evans! - zawołał za nią James. - Hej, EVANS!
Nawet się nie obejrzała.
- Co jej się stało? - zapytał James, bezskutecznie starając się sprawić wrażenie, że go to niewiele obchodzi.
- Czytając między wierszami, powiedziałbym, że chyba uważa cię za osobę nieco próżną - mruknął Syriusz.
- Świetnie - rzekł James, teraz już nie kryjąc wściekłości. - Znakomicie...
Znowu błysnęło i Snape ponownie zawisł w powietrzu do góry nogami.
- Kto chce zobaczyć, jak ściągam majtki Smarkerusowi?

Zaśmiałem się, by po chwili poczuć ogromny ból w okolicach szczęki, wywołany przez niedużą pięść. Chwilę później usłyszałem cichy jęk Jamesa, a gdy otworzyłem oczy zobaczyłem jak zwija się z bólu na trawie, trzymając za dość strategiczne miejsce. Próbując lekko przekręcić głowę otrzymałem kolejny cios. Zarejestrowałem blond czuprynę przed swoim uszkodzonym, przez jej właścicielkę, nosem. Gdy próbowałem rzucić zaklęcie, różdżka została mi wytrącona z ręki, a chwilę później po raz kolejny poczułem pięść na policzku.
- Dorcas - wyszemrałem plując krwią na trawnik. Spojrzałem jej w twarz i jej piękno w tamtym momencie niemalże powaliło mnie na kolana. Wściekłość uwidoczniona na każdym milimetrze jej twarzy dodawała jej powagi, czyniąc ją dla mnie nieziemskim zjawiskiem. Tylko ból w szczęce powstrzymał mnie od szerokiego otworzenia ust. Nie przeżyłem jak dotąd tak wielkiego zaskoczenia. To zatrzymało chwilowo moje procesy obronne i nie byłem w stanie pomyśleć nad konkretnym działaniem, uniemożliwiającym jeszcze większe upokorzenie mnie przed większą częścią szkoły. Syriusz Black pobity przez dziewczynę.
- Zrób mu coś jeszcze raz - syknęła tuż przy moim uchu, trzymając różdżkę tuż przy moim gardle - a będziesz leżał i próbował nie kwiczeć z bólu, tak jak w tym momencie ukazuje nam to Potter. I nikt, i nic Ci wtedy nie pomoże.
Uśmiechnęła się do mnie słodko, po czym poklepała mnie pogardliwie po policzku i podeszła w kierunku leżącego na trawie Smarka. Pomogła mu wstać ignorując jego pogardliwe spojrzenie i próbę wyszarpnięcia się. Gdy Snape w pośpiechu poprawił szatę odwróciła się do mnie unosząc do góry środkowy palec prawej dłoni. Widząc moja zaskoczenie uśmiechnęła się pogardliwie i ponownie zwróciła się do swojego, tfu, przyjaciela. Gdy oddalali się szybkim krokiem w stronę zamku, ich cicha rozmowa zmieniła się w stek inwektyw wypływający z jej ust przy dość chaotycznym machaniu rękoma.
Dopiero gdy Peter położył drżącą dłoń na moim ramieniu uświadomiłem sobie, że nadal stoję na środku szkolnych błoni tuż po tym jak głupia ślizgonka obraziła mnie wśród ponad połowy szkoły, a ja nie byłem w stanie jej się nawet odgryźć, po prostu stałem i wgapiałem się w jej oddalającą się postać.

To był pierwszy, na moje nieszczęście nieostatni raz, kiedy ta blondynka wywróciła mój świat do góry nogami.

*

- Jesteś idiotą! Twoja głupota przekracza granice wszystkiego! Czemu musisz mieć taki niewyparzony jęzor? A, no tak jesteś po prostu ograniczony! Nie potrafisz nam sobą panować. No, bo po co? W tyłku najlepiej mieć to, że wypruwam sobie dla Ciebie flaki! Przecież jestem nieczuła! Przecież ze mnie wszystko spływa jak po kaczce! Ja to wszystko sobie znoszę tak po prostu! - wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk wściekłości, ciągle wyma****ąc rękoma i czując jak łzy wściekłości zakręcają mi się w kącikach oczu.
- Coś jeszcze Do?
- Czy Ty naprawdę, aż tak bardzo masz mnie w dupie?! Już nawet nie będę wspominać, jak bardzo zraniłeś Lily!
Twarz czarnowłosego nagle wykrzywiła się w grymasie, a w jego oczach pojawił się zarys bólu. Nie trwało to jednak dłużej niż trzy sekundy, gdyż został zakryty maską obojętności. Jednak ja znałam Snape'a zbyt dobrze, by nie rozpoznać fałszu w słowach, które wypłynęły z jego ust.
- Ile razy mam jeszcze powtarzać, ze już nic nie łączy mnie...
- TY JĄ KOCHASZ! - przerwałam mu w pół słowa.

Edytowane przez biedronowate dnia 13-05-2012 10:30