Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Nie rozumiem jak to się stało! (Fan_HP vs niewesolypagorek) [zakończony]

Dodane przez Tom_Riddle dnia 17-04-2012 17:33
#3

Tekst 2


Nie rozumiem jak to się stało!

Luna Lovegood lubiła pogrążać się w swoich fantazjach. Kiedy tylko znajdywała wolny czas, siadała beztrosko w jakimś spokojnym miejscu i rozmarzała się. Dokładnie taka sytuacja przydarzyła się dziś - w piątek trzynastego marca. Droga bohaterka naszej opowieści wyszła właśnie z domu, podskakując w rytm nuconej przez siebie piosenki. Rozejrzała się dookoła i na chwilę przystanęła, aby zerwać kilka kwiatów. Następnie ruszyła wzdłuż polnej drogi w kierunku lasu. Wędrowała długo i żwawo, co jakiś czas zatrzymując się, by podziwiać piękno otaczającej ją przyrody. Po czterdziestu ośmiu minutach dotarła na miejsce - niewielki, amatorsko wykonany plac zabaw, gdzie zasiadła na sznurkowej huśtawce.

Przez pierwszy kwadrans nie robiła zupełnie nic, poza oczywistymi czynnościami fizjologicznymi, takimi jak, na przykład, oddychanie. Następnie jednak, zdecydowała się czymś zająć. W celu tym wyjęła zerwane wcześniej kwiaty i zaczęła uplatać z nich wianek. Miała niemały problem z makami, których cienkie łodyżki powodowały ich niesforne ułożenie, jednak po chwili znalazła dobry sposób na uporanie się z nimi. Kiedy skończyła, założyła ozdobę na głowę i pogrążyła się w zadumie.

Rozmyślanie zajęło jej niecałą godzinę. Po upływie tego czasu, poczuła się głodna, toteż wydobyła ze swojej niedużej torebki jogurt jagodowy. Zanim jednak zabrała się za jego pożeranie, postanowiła przeczytać jego skład, dowiedzieć się gdzie został wyprodukowany oraz obejrzeć dogłębnie etykietę. Kiedy zapoznała się z wszelkimi niezbędnymi informacjami, zabrała się za jego otwieranie. Mimo wysiłku, jaki włożyła w zerwanie aluminiowego wieczka, produkt spożywczy rozpakować się nie dawał. W pewnym momencie zaczęła się więc irytować, co spowodowało, że nierozsądnie, w ataku złości, przebiła górę opakowania paznokciem. Mleczny przysmak rozbryzgał się po jej twarzy, sukience i torebce, co tylko spotęgowało jej niezadowolenie.

Zdegustowana całą sytuacją Luna sięgnęła do torby po chusteczki, które jak na złość schowały się w dziurawej podszewce. Odnalezienie ich zajęło jej kilka minut. W tymże czasie na leśnym placu zabaw pojawił się Ron. Przyglądał się jej z zainteresowaniem, ponieważ kiedy miała na twarzy niemałe, fioletowe plamy wyglądała zupełnie inaczej.

Ronowi Luna nigdy nie wydawała się szczególnie ładna, jednak teraz z czystym sumieniem musiał przyznać, że w fiolecie prezentuje się znakomicie. Ów kolor świetnie komponował się z jej głęboko niebieskimi oczami i blond włosami. Dobrze podkreślał jej bladą, lekko zaróżowioną cerę, a ponadto był dobrze dopasowany do sznurówek przy butach. Gapił się na nią więc chwilę dłużej niż by wypadało. Zarejestrowała to. Zarumieniła się ze wstydu i zaczęła grzebać w swej torbie ze wzmożoną intensywnością.

Kiedy znalazła upragnione chusteczki, zaczęła ścierać jogurt z twarzy. Następnie zabrała się za sukienkę i inne uplamione elementy ubioru. Kiedy skończyła, uznała, że nadeszła najwyższa pora by przywitać się z kolegą.

Ron wiedział, że Luna jest dziwna, więc nie chciał od razu pytać dlaczego siedziała na huśtawce w środku lasu z jogurtem na twarzy. Zaczął więc rozmowę od głupich tekstów, wspólnego omawiania pogody i tym podobnych rzeczy. W pewnym momencie jednak jego ciekawość zaczęła wzrastać, toteż postanowił delikatnie nawiązać do tegoż tematu, pytając co tutaj porabia. Dziewczyna nie zrozumiała do czego kumpel pije, ponieważ jak już wiemy, wpadka z jogurtem była jak najbardziej przypadkowa. Po pewnym więc czasie, ich rozmowa przerodziła się w całkowicie bezcelową i idiotyczną gadkę-szmatkę.

Kiedy zainteresowanie Rona osiągnęło apogeum, wypalił bez zastanowienia - dlaczego, u diabła, miałaś na twarzy fioletowy jogurt!?
Luna zaśmiała się. Po chwili jednak odpowiedziała - wieczko nie chciało się oderwać. Nie rozumiem jak to się stało!