Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Gra w butelkę, czyli wszyscy jesteśmy mugolami (xowiki vs Tom_Riddle) [zakończony]

Dodane przez Tom_Riddle dnia 14-04-2012 01:42
#3

Tekst 2

Gra w butelkę, czyli wszyscy jesteśmy mugolami


W Hogwarcie panował nienaturalny, jak na tę porę dnia, hałas. Większość uczniów siódmego roku tłoczyła się przy wielkiej tablicy ogłoszeń wiszącej w Sali Wejściowej. Każdy chciał przeczytać najnowszą informację na temat wycieczki organizowanej dla ostatniego roku. Hermiona, jako najmniejsza wzrostem z ich Złotej Trójcy, przecisnęła się pod wyciągniętymi ramionami innych uczniów i stanęła na wprost karki z informacją o wyjeździe. Przebiegła kilka razy wzrokiem po tekście, by zapamiętać jego treść i przecisnęła się ponownie przez tłum. Już po chwili stała obok przyjaciół. Łapiąc oddech i wygładzając potargane włosy wyrecytowała im treść zawartą w ogłoszeniu. Oboje krzyknęli z radości.

- Oczywiście musimy pojechać- powiedział Ron zacierając ręce.- Słyszałem co nieco na temat takich wycieczek. Nauczyciele przymykają oko na lejący się stumieniami alkohol. Raj na ziemi.

Po rozmarzonej minie rudzielca można było wywnioskować, że to szczyt jego marzeń. Dziewczyna z rezygnacją pokręciłą głową i zerknęła na wciąż tłoczących się, podekscytowanych uczniów. Nie bardzo miała wybór. Mogła albo zostać w szkole i martwić się o przyjaciół, którzy mieli tendencje do pakowania się w kłopoty nawet w drodze do toalety, albo pojechać z nimi i martwić się o to, że traci kilka dni, które mogła wykorzystać na powtórkę do egzaminu. Z dwojga złego wolała zawalić naukę niż ryzykować zdrowiem i życiem przyjaciół. Z cichym westchnieniem poczłapała za kolegami, którzy wreszcie zdecydowali się udać do Wielkiej Sali na lunch.

*

Severus Snape krążył po swoim gabinecie, próbując opanować nerwy. Jakim cudem dał się wmanewrować w tą durną wycieczkę? Przecież doskonale wiedział, jak one wyglądają. Sam był na jednej, jako uczeń. Nad tą bandą rozpieszczonych gówniarzy niesposób zapanować, gdy opuszczają mury zamku. Poza tym nie był zwolennikiem mugolskiego sposoby transportu. Jednak decyzja zapadła. On wraz z profesorem Lupinem zostali wysłani na misję, z której raczej nie powrócą żywi. Kierunek Łysa Góra. A może nie? Sam już nie wiedział, gdzie dokładnie jadą. Była to mugoslska góra, w mugolskim mieście, na którą jadą mugolskim autokarem, który wlecze się z prędkością ślimaków, które tak często zżerają Hagridowi kapustę.

*

Piątkowy ranek. Dla uczniów ostatniego roku miał on szczególne znaczenie. Już za równo półtorej godziny wsiądą do autokaru i wyruszą na wycieczkę. Draco skrzywił się do swojego odbicia w lustrze. Gdyby nie obietnica sporej ilości alkoholu w trakcie jazdy, na miejscu i w drodze powrotej, nigdy nie zdecydowałby się na coś tak uwłaczającego jego arystokratycznej naturze. On i mugolskie wycieczki. Gdyby jego ojciec o tym usłyszał, pewnie zapadłby się pod ziemie. Całe szczęście, że w Azkabanie nie można prenumerować Proroka. Blondyn przyjrzał się uważniej swojej twarzy.

- Twoje włosy wołają o pomstę do nieba, Draco- mruknął do siebie chłopak. Sięgnął na półkę po tubkę z żelem i wycisnął sporą część na włosy. Już po chwili były gładkie i błyszczące. Tak, jak lubił. Puścił oczko do tego przystojniaka, który zerkał na niego z lustra i wrócił do pokoju, by dokończyć pakowanie. Nie miał za wiele czasu, a wciąż nie był pewnien, czy zabrał wszystko, co najpotrzebniejsze. Tubki z żelem zajmowały połowę miejsca w jego olbrzymiej walizce.


- Hermiono nie dąsaj się już. W końcu to tylko kilka dni. Minął raz dwa, a ty powrócisz do swoich powtórek- powiedział Ron, gdy całą trójką zmierzali na śniadanię.
- Łatwo ci mówić. Ty weźmiesz się za naukę na tydzień przed egzaminami a potem będziesz narzekać, że tak marnie ci poszło. Ja nie zamierzam podzielać twojego losu.
- Daj spokój. Choćbyś na przygotowania miała dwa lata i tak będziesz narzekać, że mogło ci pójść lepiej albo, że mogłaś jeszcze jakąś książkę przeczytać w tym zakresie- mruknął Harry przewracając oczami. Przerabiali to już podczas egzaminu w piątej klasie. Hermiona, choć była wpaniałą przyjaciółką, miała bzika na punkcie nauki. Pod tym względem była niereformowalna.

Dziewczyna zazgrzytała zębami, ale nie odezwała się już słowem. Wiedziała, że mają rację. Kilka dni nie zrobi jej różnicy, ale nic nie mogła poradzić na to, że nienawidziła marnować czasu. Opadła na swoje miejsce przy stole i zabrała się za tosty. Naprawdę nie sądziła, by wycieczka z napalonymi nastolatkami, na głodzie alkoholowym mogła wnieść coś ciekawego i pouczającego do jej siedemnastoletniego życia. Cieszyła się, że przynajmniej będzie z nimi profesor Snape. Może jemu uda się zapanować nad tą badną brykających małpiszonów, których wypuszczno w końcu z klatki.


Wielki zegar w Wielkiej Sali wybił godzinę dziesiątą. Niemal wszyscy uczniowie siódmego roku zebrali się przy bramie oczekując na autokar, którym mieli ruszyć w podróż. Po chwili podjechał sporych rozmiarów, nieco rozklekotany autobus. Spoglądając na niego niepewnie poczęli pakować swoje bagarze i zajęli miejsca. Było ciasno, niewygodnie i w ogóle jakoś tak niebezpiecznie. Cały czas coś stukało, rzęziło i huczało. Wszyscy modlili się do znanych sobie bóstw, by dojechać bezpiecznie chociaż w jedną stronę.


Draco był bardzo niezadowolony. Zdecydowanie nie podobał mu się ten autokar. Siedzenia były twarde a sam wóz zdawał się przeżyć więcej, niż powinien. Na dodatek za sąsiadów miał Pottera i spółkę. Lepiej już być nie mogło. Dziękował Merlinowi za to, że Longbottom zrezygnował z udziału w tej porażce roku. W przeciwnym razie już pisałby do matki, by szykowała pieniądze na pogrzeb i miejsce w ogródku na jego pomnik. Wyjrzał przez brudne okno. Mijali szare domy, pola, lasy. Niewiele się działo. Zaczynał się nudzić. Jak okiem sięgnąć, nie było nikogo inteligentnego, z kim mógłby wdać się w dyskusję. Westchnął cicho i rozejrzał się po ludziach, którzy jechali z nim w autokarze. Na przedzie siedzieli krukoni z nosami w książkach. Aż dziw, że Granger do nich nie dołączyła. Tuż za nimi płochliwi Puchoni z torbami po brzegi wypchanymi ciastkami. Potem kilku Gryfonów, on i Święta Trójca a na tyłach Ślizgoni. Nie przepadał akurat za tymi osobami. Brak im było kultury osobistej i ogłady. Bardziej przypominali goryle z ZOO niż czystokrwistych czarodziejów. Draco wzdrygnął się na samą myśl o tym, że połowa uczniów jego domu zaniedbuje tak ważną dziedzinę życia, jaką była higiena osobista. Poczuwał się w obowiązku, by wyrabiać normę dbania o siebie za tych wszystkich nieokrzesanych uczniów, którym zdarzało się zapominać o szczotkowaniu włosów czy zębów.

- To może zagramy w butelkę?- Słowa Harry'ego dotarły do uszu blondyna.
- Do reszty ci odbiło, Potter. Chcesz grać butelką w tym... tym czymś? I bez twoich mądrych pomysłów ta puszka ledwo jedzie- mruknął Draco zerkając na wspaniałe trio z politowaniem.
- Nie butelką, tylko w butelkę Malfoy. To taka mugolska gra- powiedziała spokojnie Hermiona. Bawiło ją nieco zniesmaczenie chłopaka. Kompletnie nie pasował do tego obrazka. On, wielki arystokrata, pan idealny w rozpadającym się, mugolskim autokarze. To trzeba koniecznie uwiecznić. Przyszłe pokolenia będą się o tym na pewno uczyć w szkole.
- A na czym ta gra polega?- zapytał niby od niechcenia. I tak nie miał nic do roboty, więc ewentualnie mógł posłuchać nieco o ubogiej kulturze ludzi z bardzo niższej sfery. Nigdy nie wiadomo, kiedy ta wiedza może uratować jego bogaty tyłek.
- Kręcisz butelką, która wskazuje jakąś osobę. Pytasz, czy chce odpowiadać, czy działać. I w zależności od tego, co ta osoba wybierze albo zadajesz jakieś pytanie, na które musi odpowiedzieć szczerze, albo zadanie, które musi wykonać.
- To kompletnie bez sensu.
- Sam jesteś bez sensu.
- Nic dziwnego, że to mugolska gra.
- A czego się spodziewałeś fretko? W końcu to mugolska wycieczka.
- Wypchaj się wiewióro, z tobą rozmawiać nie zamierzam.
- Wszyscy cisza!- krzyknęła Hermiona nie mogąc dłużej znieść tej słownej przepychanki. Faceci są jak dzieci. Tylko dać im powód do kłótni a nie spoczną, póki nie udowodnią, że mają rację. A że w tym wypadku żaden z nich jej nie miał, tp kłótnia mogłaby trwać w nieskończoność. Pokręciła głową i spoglądając na blondyna spytała- grasz z nami czy nie?
- Chyba oszalałaś.
- Nie to nie.- Hermiona wzruszyła ramionami i zwróciła się do przyjaciół kładąc przed nimi na małym, nieco krzywym i wysłużonym stoliczku butelkę po wodzie mineralnej- Ja zaczynam.

Zakręciła butelką, która wirowała przez chwilę, raz niemal spadając, aż w końcu zatrzymała się wskazując Harry'ego.

- Pytanie czy wyzwanie?- zapytała z dziwnym błyskiem w oku. Chłopakowi zdecydownie się to nie spodobało. Wiedział, że przyjaciółka jest w stanie wymyślić co najmniej szalone zadanie. Kreatywności jej nie brakowało a coś czuł, że nie raz podczas tej wycieczki odczują z Ronem skutki oderwania jej od nauki.
- Pytanie?
- W porządku. Z iloma dziewczynami się już całowałeś?

Chwila martwej ciszy. Harry spłonął rumieńcem. Zapomniał, że mogła go upokorzyć także fakami z jego ubogiego życia intymnego.

- Dwiema- mruknął chowając twarz w dłoniach. Po chwili dobiegł go chichot. Rozejrzał się wokół i dostrzegł Malfoya, który zwijał się ze śmiechu na swoim fotelu.
- Doprawdy Potter jesteś żałosny. Jak na tak znaną personę, twoje doświadczenie jest znikome.
- Zamknij się Malfoy. Nikt cię nie pytał o zdanie. A może chcesz zagrać z nami?
- Za żadne złoto świata. Nie zamierzam zniżać się do waszego poziomu- powiedział wyniośle blondyn. Na potwierdzenie swoich słów spojrzał na nich z wyższością. Kpiący uśmiech wypłynął na jego usta..
- Czyli tchórzysz?
- Maloyowie nie tchórzą.
- Więc zagraj z nami.
- I tak jestem lepszy od ciebie we wszystkim, więc niech stracę. Kto kolejny kręci tym śmieciem?

Padło na Rona, który wylosował Hermionę. Po dość wstydliwym pytaniu, na które niemal niedosłyszalnie padła odpowiedź twierdząca butelką zakręcił Harry. Po chwili wirowania zatrzymała się wskazując Dracona.

- No, no. Co wybierasz Malfoy. Pytanie czy wyzwanie?

Chłopak zastanowił się przez chwilę. Pytania mogły okazać się groźnym rywalem. Rozejrzał się po autokarze. Naprawdę niewiele rzeczy mógł tutaj zrobić. A zdecydowanie wolał nie wyciągać na wierzch rodzinnych tajemnic i brudów.

- Wyzwanie. Nie jestem takim mięczakiem, jak wy.
- W takim razie wzbogać moje doświadczenie.
- Że co proszę?- Draco niemal spadł z fotela.- Uderzyłeś się w głowę Potter czy jak?
- Tak brzmi zadanie. Pocałuj mnie.
- Do reszty ci odbiło?- zawołał z oburzeniem Ron. Już od jakiegoś czasu sądził, że chłopakowi zaczyna odbijać, ale tym razem przesadził.

Blondyn skrzywił się na samą myśl. On miałby całować tą kudłata pokrakę? Dobre sobie. Ciekaw był, ile zdążyli już wypić.

- Ktoś tu przesadził z Ognistą- mruknął przygladając się leżącej na wolnym fotelu, niepozornie wyglądającej butelce.
- Chyba nie tchórzysz fretko- odezwała się Hermiona. Na jej twarzy malował się chytry uśmieszek. I właśnie on zaważył na decyzji, którą podjął Draco. Mrucząc pod nosem przekleństwa, pochylił się w stronę przeklętego Pottera i, zamykając oczy, złączył swoje pełne wargi z jego wąskimi, ale za to bardzo gorącymi. Delikatne muśnięcie, cicha prośba o więcej. Blondyn nigdy nie czuł się tak dobrze. Potter oddał pocałunek a jego usta były takie niewinne i chętne. Jakim byłby draniem, gdyby odmówił mu odrobiny praktyki? Blondyn przysunął się bliżej, pogłębiając tym samym pocałunek. Po chwili oderwali się od siebie łapiąc oddech. Na policzki Harry'ego po raz kolejny wkradł się rumieniec. Draco poprawił niesforny kosmyk włosów, który cudem umknął przed żelem i rozejrzał się po reszcie. Na twarzy Hermiony malował się szok.

- Nie jestem pewny, czy chce spać z tobą w jednym pokoju- mruknął Ron. Odraza była widoczna w jego oczach.- Może powinieneś zamieszkać z Malfoyem. W końcu wiele was łączy.
- Zamknij się Ron. To tylko zabawa- powiedziała Hermiona, gdy wreszcie doszła do siebie.
- To kto teraz kręci?- zapytał, jak gdyby nigdy nic. Coraz bardziej podobały mu się te mugolskie rozrywki. Nie mógł się doczekać, by poznać inne ciekawe aspekty bycia mugolem. Może wcale nie byli tacy biedni i pokrzywdzeni, jak mu się na początku wydawało? W końcu radzili sobie bez magii, co dla niego było nie do pomyślenia. Musi głębiej zbadać tą sprawę. Na szczęście ma na to kilka dni.

Edytowane przez Tom_Riddle dnia 15-04-2012 06:33