Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Listy niczyje (LV)

Dodane przez sborna dnia 05-06-2012 21:30
#6

Dzięki za wskazanie błędów, szczególnie tego "mimo że" - przez tyle lat nie dowiedziałam się, że nie stawia się w takim przypadku przecinka. Cieszę się też, że komukolwiek się podoba, więc napisałam drugą część:


2. Powrót do szkoły.

Wrześniowa Anglia to często długotrwałe deszcze i temperatura nie potrafiąca przebić magicznej bariery kilkunastu stopni. Jednak nie tym razem. Tegoroczne pierwsze dni szkolne będą upływać uczniom na intensywnym (nawet bardziej niż zwykle) myśleniu o końcu zajęć i możliwościach spędzenia wolnego czasu na świeżym powietrzu. Żadna chmura nie odważyła się stanąć słońcu na podniebnej drodze, przez co przedziały w pociągu, wiozącym młodych czarodziejów do Hogwartu, z każdą chwilą były coraz bardziej nagrzane. To jednak nie przeszkadzało szesnastoletniej szatynce smacznie drzemać, z głową przyklejoną do szyby. W jej przedziale nie było nikogo, więc panujący w pomieszczeniu spokój pozwolił jej udać się w objęcia Morfeusza, zanim jeszcze pociąg zdążył ruszyć. Narcize nie miała teraz ochoty z nikim rozmawiać, choć na peronie nie obyło się bez kilku nieśmiałych prób ze strony bliższych znajomych. Większość z nich zaczynała się jednak od słów: "wszystko w porządku?", "trzymasz się jakoś?" czy "jak się czujesz?", więc ucinała rozmowy jeszcze zanim się rozwinęły.
A jak miałby się czuć człowiek, który stracił... całe życie?
Nikt oczywiście nie wiedział, że dziewczyna musiała patrzeć na śmierć swojego ukochanego, przez co chciałaby jak najszybciej o wszystkim zapomnieć. Wystarczyło jej conocne odtwarzanie całego tego zdarzenia. Zastanawiała się nawet, czy przypadkiem ojciec nie rzucił na nią zaklęcia, które generowało te senne mary, ale oczywiście nawet nie próbowała pytać. Nie da mu tej satysfakcji. W ogóle przez całe wakacje unikała go jak ognia i większość czasu spędziła w swojej animagicznej postaci. Dopiero wtedy jej myśli wkraczały na inne, bardziej zwierzęce i dzikie tory, a im dłużej nie wracała do ludzkiego ciała, tym bardziej kierował nią instynkt. A to - prócz kilku wad - miało też swoje zalety. Teraz jednak musiała przyzwyczaić się do ciągłego życia wyłącznie z szarymi, człowieczymi myślami. Tylko czy naprawdę warto nastawiać się tak pesymistycznie do otoczenia? Widocznie na razie nie widziała innej możliwości.
Z płytkiego snu wyrwał ją trzask przesuwanych drzwi przedziału. Wzdrygnęła się lekko, w momencie otwierając oczy, które od razu spoczęły na twarzy przybysza. Nie mogła go skojarzyć, ale przecież Hogwart jest na tyle dużą szkołą, że nie sposób spamiętać wszystkich mijanych na korytarzach osób.
- Obudziłem cię? - spytał raczej retorycznie. - Można się dosiąść?
- A nie ma innych miejsc? - odpowiedziała szybko zaspana, ale za chwilę doszło do niej, jak niegrzecznie to zabrzmiało, więc zreflektowała się. - Znaczy jasne, siadaj...
Nieznajomy uniósł nieznacznie brwi, ale wszedł do przedziału. Narcize dość bezczelnie śledziła go wzrokiem, kiedy kładł kufer na bagażową półkę. Z pewnością był starszy od dziewczyny i podejrzewała, że pewnie powtarza siódmą klasę.
Może nawet nie pierwszy raz.
Dziwne, że wcześniej go nie zauważyła - wysoki, szczupły, po twarzy nawet można powiedzieć, że lekko wychudzony, co skutecznie uwydatniało kości policzkowe. Jego usta były dziwnie ściśnięte, ledwo widoczne, a szaro-niebieskie oczy znakomicie kontrastowały z kruczoczarnymi włosami. Wyglądał trochę jak starszy brat Malfoya.
Tylko nie tak zniewieściały.
Krótkie chrząknięcie pozwoliło jej się zorientować, że chłopak już od dłuższej chwili siedzi na miejscu, a ona nadal bezczelnie go obserwuje. Odruchowo obróciła się do szyby i udała, że nagle bardzo ją zainteresował mijany krajobraz. Rumieńce zdradzały jednak jak głupio jej się zrobiło, i nagle pojawiła się w niej nadzieja, że ktoś zaraz wejdzie do przedziału i przerwie ciszę, która teraz zdawała się aż kłuć jej uszy.
- Powinienem się przedstawić - odezwał się nagle brunet, co kazało dziewczynie jeszcze raz na niego spojrzeć. - Gavin Foulke - skinął głową, co wymusiło na szatynce przywołanie nikłego uśmiechu.
- Narcize... Kopljar - dodała po chwili, choć raczej nieczęsto przedstawiała się nowo poznanym osobom z nazwiska. Wydawało jej się to nieco nienaturalne, ale w tej sytuacji dostosowała się. Pasowało jej, że chłopak jej nie znał, bo przynajmniej miała pewność, że nie poruszy niewygodnego dlań tematu. W takim wypadku mogła nawet nawiązać z nim rozmowę.
- Ostatni rok w Hogwarcie? - zapytała już nieco pewniej. Przez chwilę się wahał, jakby coś rozważając.
- Trudno powiedzieć, różnie to może być - odpowiedział, co lekko rozbawiło dziewczynę.
- Tak myślałam - stwierdziła, tym razem już z nieudawanym uśmiechem. Foulke uniósł brew i spojrzał na nią pytająco.
- Co masz na myśli?
- No wiesz... nie wyglądasz na siedemnastolatka, więc jak podejrzewam... no wiesz. Nieważne zresztą - pokręciła głową. - Jesteś w Slytherinie? - zadała kolejne pytanie, jakby go przesłuchiwała. Tak już miała, że koniecznie chciała dowiedzieć się od razu wszystkiego o danej osobie.
- Czemu tak sądzisz?
- Znaczy... nie wiem, pytam tylko. W sumie wyglądasz jak Ślizgon.
Uniósł brwi w szczerym zdziwieniu.
- Uważasz, że wszyscy Ślizgoni wyglądają tak samo?
- Nie no, nie o to...
- Nie, nie jestem Ślizgonem. Skoro tak dobrze wychodzi ci obserwowanie, a rzeczywiście miałaś sposobność - którą zresztą wykorzystałaś - żeby na mnie patrzeć, to powinnaś zauważyć, że raczej nie mogę być uczniem - przerwał jej i szybko wygłosił swój monolog, dość ozięble zresztą. Z typowym, brytyjskim akcentem, który niejednej dziewczynie nie pozwoliłby skoncentrować się na treści wypowiedzi. Narcize nie należała jednak do tej grupy. Jawny przytyk do jej wcześniejszego zachowania zmusił ją jednak do ponownego wlepienia oczu w szybę i dalszego mówienia w tym właśnie kierunku.
- Skoro nie jesteś uczniem, to kim? - spytała, sądząc, że przecież może odbywać w szkole praktyki.
- Kiedy nie rozmawiałaś, wydawałaś się bardziej inteligentna - westchnął. - A jak myślisz?
Nawet nie przykładała wagi do niezbyt miłego tonu towarzysza. Była przyzwyczajona. Prychnęła jednak na wzmiankę o inteligencji.
- Woźnym? - sarknęła, nadal na niego nie patrząc.
- Słucham?
Pokręciła tylko głową i mruknęła krótkie "nieważne". Rozsiadła się wygodniej na siedzeniach, przymknęła oczy i, nie wiadomo nawet kiedy, zasnęła.
Obudziły ją dopiero hałasy na korytarzu. W całym korytarzu i w przedziale paliły się światła i dziewczyna od razu przypomniała sobie sytuację, która miała miejsce trzy lata wcześniej, kiedy to dementorzy wkroczyli do pociągu.
- A gdzież jest mój przemiły kolega? - zapytała sama siebie, niemal bezgłośnie, widząc, że znowu jest sama w przedziale. Spojrzała za okno i aż jej serce mocniej zabiło. Hogwart. Wreszcie jest w domu. I to na dziesięć długich miesięcy. Z dala od zmartwień i koszmarów. Nagle poczuła się zupełnie bezpiecznie, a na jej ustach pojawił się uśmiech - szczery, niewymuszony.
Wiedziała, że teraz może być już tylko lepiej.