Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] "Czy można żyć z bólem w sercu...?" [HG/DM]

Dodane przez kamkaHermioneDraco dnia 18-05-2012 20:10
#51

Dobra, widzę ,że komentarzy brak, więc wrzucam kolejną notkę:D

10. Luna prawdę Ci powie

- Eee... Cześć Hermiono. - Przywitał dziewczynę Tom, kiedy przysiadł się do stołu na śniadaniu.
- Eee... tak... witaj. - Zakłopotana Gryfonka, nalała sobie trochę soku dyniowego. Oboje milczeli. Przecież to, co się wczoraj między nimi zdarzyło, nie było zwykłym spotkaniem...
- Cześć wam. - Powiedziała rozpromieniona Ginny, siadając obok Hermiony.
- Cześć... - Odpowiedzieli cicho.
- Co z wami? Coś się stało? Czy to przez...?
- Nie. Draco, nie miał z tym nic wspólnego. - Powiedziała szybko Gryfonka.
- Aha... Czy wy...? - Przyjaciele milczeli. - Hermiono... Malfoy wie? - Spytała szeptem ruda.
- No... wie.
- Nie jest zadowolony, co? - Ginny starała się mówić tak, żeby Tom nic nie usłyszał.
- No, a jak myślisz? - Zapytała ironicznie brunetka.
- No, nie zazdroszczę ci. Jesteś w potrzasku.
- Zauważyłam. - Odpowiedziała chłodno. - Najgorsze jest to, że mój nawet najmniejszy ruch, może spowodować ich bójkę. Nie wiem co dalej robić.
- No... niestety ci nie pomogę. - Powiedziała i ugryzła listek sałaty, który przed chwilą znajdował się na jej talerzu.
Tom, chociaż bardzo się starał, nie mógł usłyszeć ich rozmowy. Wychwytywał tylko pojedyncze słowa, z których nie można było wywnioskować, o czym rozmawiały przyjaciółki.
- Porozmawiamy po zajęciach. - Szepnęła Ginny, kiedy szły już do swoich sal.
Hermiona kiwnęła głową i poszła w kierunku sali, w której miała mieć zaklęcia. Na korytarzu spotkała Rona i Harrego, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Zobaczyła też Ślizgonki pocieszające zapłakaną Pansy.
"On to naprawdę zrobił. Zerwał z nią dla... mnie?" - Myślała zszokowana Gryfonka. Podeszła do swoich przyjaciół.
- Hermiono, podobno Malfoy zerwał z Parkinson. Ciekawe dlaczego, nie? - Zapytal Ron.
- Ta... ciekawe. - Powiedziała zawstydzona dziewczyna. Harry spojrzał na nią podejrzliwie. Chciał coś powiedzieć, ale Profesor Flictwick otworzył salę i znacząco zaprosił ich do środka. Dziewczyna usiadła, jak zwykle obok Dracona, który uśmiechnął się do niej.
- Mogłeś chociaż nie łamać jej serca... r11; Szepnęła, spoglądając ze współczuciem na Pansy.
- I tak bym to kiedyś zrobił. Zrozum, ona dla mnie nic nie znaczy, więc nie mogłem dalej ciągnąć tego chorego związku. - Tłumaczył się Ślizgon.
- Jak jej to powiedziałeś? Mam nadzieję, że... no... jakoś ją przygotowałeś psychicznie...
Draco przypomniał sobie śniadanie...
- Pansy to koniec. - Pamiętał, że powiedział to tak normalnie, bez żadnych skrupułów.
- C-co? Ale... Draco... r11; Wtedy, Pansy zalała się łzami.
- Ja cię nie kocham, Pansy. Byłbym idiotą, gdybym ciągnął ten chory związek. - Pamiętał, że wtedy zabrał się za swoją owsiankę.
- Ale... Czemu?
- Pansy, lubię cię, zostańmy przyjaciółmi, ale ja nie potrafię dalej tak... - Przerwał. Dziewczyny już nie było.
- No...
- Cisza! - Profesor zwrócił się do uczniów i zaczął wyjaśniać jakieś nowe typy zaklęć. Hermiona, zaczęła nerwowo pisać notatki, a Draco zrezygnował z dalszej rozmowy z nią.
***
- Tom, poczekaj! - Dziewczyna dogoniła go, kiedy po wyczerpujących zajęciach, szedł do salonu Gryfonów.
- O! Hermiona! Nie zauważyłem cię. - Powiedział z uśmiechem. - Wiesz... może poszłabyś ze mną na błonia, kiedy już napiszemy esej z zielarstwa? - Zapytał niepewnie.
- No... dobrze. - Odpowiedziała trochę zażenowana. To prawda, że między nimi do czegoś doszło, ale... wolałaby, żeby byli tutaj Zabini i Malfoy. Miałaby wtedy pretekst, żeby się nie zgodzić. Czuła, że to uczucie między nią, a Tomem to jedna, wielka pomyłka, ale nadal urzekał ją swoim szarmanckim uśmiechem i tymi pięknymi, brązowymi oczami. Jego oczy były zupełnie inne, niż te należące do Dracona. Te były pełne ciepła, miłości, a oczy Ślizgona zimne, pozbawione jakichkolwiek uczuć, ale nadal czarujące i tajemnicze...
Nagle zobaczyła, jak jej przyjaciel pada na ścianę, uderzony pięścią przez tego czarującego Ślizgona.
- Już nigdy więcej nie odważysz się jej tknąć Frange. - Wysyczał Malfoy łapiąc Gryfonkę za rękę.
- Zwariowałeś?! Jakim prawem przychodzisz tutaj i bijesz mojego przyjaciela?! - Hermiona wyrwała rękę z uścisku Dracona i podbiegła ku Tomowi, któremu z nosa sączyła się krew.
- Nic ci nie jest? - Zapytała z troską wściekłego Gryfona.
- Ja jej do niczego nie zmuszałem. - Syknął Tom i jego pięści okładały teraz twarz oszołomionego blondyna, który nie pozostawał mu dłużny. Tę krótką bójkę zakończyli Harry i Blaise, którzy w porę zjawili się z Ginny na miejscu zdarzenia.
- Tom, stary, spokojnie. - Próbował uspokoić Gryfona Wybraniec.
- Jak mam być spokojny?!
- Nie wiem. To już twoja sprawa, ale masz się uspokoić.
Blaise, ledwo przytrzymywał Dracona. Na szczęście z pomocą nadbiegli Crabbe i Goyle, ale Draco wciąż się wyrywał.
Ginny, stała z boku pocieszając zapłakaną i załamaną Hermionę. Brązowowłosa spojrzała na obu szaleńców. Tom stał wściekły. Jednak Ślizgoni ledwo przytrzymywali wściekłego blondyna, gotowego w każdej chwili rzucić się na rywala. W jednej chwili powalił Crabbe'a i Zabini'ego i już wyrywał się Goyle'owi, gdy podbiegła do niego przestraszona Hermiona. Objęła dłońmi jego twarz. Chłopak patrzył teraz w kasztanowe oczy Gryfonki. Jej wzrok miał na niego, jakby kojący wpływ. Przestał się wyrywać Ślizgonowi, a gdy ten go puścił, mocna przytulił do siebie dziewczynę. Poczuł na ramieniu jej ciepłe łzy. Kiedy ją puścił, nagle zdał sobie sprawę z tego, że ten korytarz nie był tak opustoszały jak myślał. Wśród sporego tłumu Gryfonów, rozpoznał Neville'a, Lune, Lavender, Seamus'a, Ginny, Rona i Cormaca wpatrujących się w nich jak w duchy ( w mugolskim tego słowa znaczeniu). Przed nimi stali wściekli Harry i Tom. Obok Gryfonów stała mała grupka Puchonek, które chichocząc wymieniały się komentarzami, dotyczącymi tego całego zajścia. Szybko chwycił Hermione za rękę i razem z innymi Ślizgonami ruszyli do dormitorium Dracona, przepychając się przez mały tłumek, złożony z mieszkańców Ravenclawu. Zbiegowisko powoli zaczęło się rozchodzić. W korytarzu została tylko Ginny, Luna, Harry, Ron i Tom.
- Co tu jest grane? - Powiedział zszokowany rudzielec.
- Oni się kochają. - Ochoczo stwierdziła Luna i poszła do swojej sypialni.
- Czasem wkurza mnie jej prawdomówność. - Wysyczał zły Frange.
- Tom, musisz się pogodzić, że ona go kocha i nic nie możesz na to poradzić. - Powiedział stanowczo Ginny i chwytając różdżkę, zaczęła usuwać jedna po drugiej, rany pobitego chłopaka.
- Cóż, Luna zawsze mówi prawdę. - Westchnął załamany Weasley.

Edytowane przez kamkaHermioneDraco dnia 20-05-2012 14:28