Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] "Czy można żyć z bólem w sercu...?" [HG/DM]

Dodane przez kamkaHermioneDraco dnia 13-05-2012 15:53
#50

Tak... Dyrektor Snape był konieczny;) No, ale dzięki za komentarze:D

9. Filch nigdy nie śpi

- Draco już czas. - Powiedział Zabini, wchodząc do dormitorium blondyna. jego przyjaciel westchnął i razem wyszli na korytarz. Było już po 22.00, więc musieli uważać na Filcha i jego kotkę, ale bezproblemowo znaleźli się na błoniach.
- Gdzie tym razem? - Spytał Draco.
- Zostawili nam świstoklik, ale nie wiem gdzie nas przeniesie. - Odpowiedział brunet, wchodząc już pomiędzy drzewa Zakazanego Lasu. - O to on! - Wskazał na starą księgę lezącą na mchu. Jednocześnie złapali okładki i znaleźli się na starym cmentarzu w Little Hangleton.
- No tak. - Westchnął Draco. - Posiadłość Riddle'ów. - Powiedział i razem z Blaisem poszli w kierunku starego, obrośniętego pnączem dworku, stojącego tuż przy cmentarzu. Otworzyli stare drzwi i weszli do środka. Skierowali się do dużego pomieszczenia, w którym na czarnym fotelu, siedział Czarny Pan, głaszcząc Nagini. Uczniowie oddali mu pokłon.
- Witajcie.
- Bądź pozdrowiony Panie. - Odpowiedzieli chórem.
- Bardzo dobrze radzicie sobie z zadaniem, ale jest jeden niepokojący szczegół. To jej przyjaciel. Niejaki Tom Frange.
- A, tak. Ale o niego Panie nie musisz się martwić. Ona się do niego prawie nie odzywa. - Powiedział brunet.
- Tak samo jak do Dracona. - Voldemort wyciągnął różdżkę. - Crucio. - Powiedział i blondyn upadł na podłogę i począł wić się z bólu. Po torturach ledwo stał na nogach. - Pamiętaj jakie masz zadanie.
- Tak Panie. - Wyszeptał.
- Możecie już iść. I oby tak dalej. - Ślizgoni wyszli, a Bellatriks zamknęła za nimi drzwi.
Podeszli do świstoklika i chwilę potem byli już w ponurym lesie.
- Jesteś cały? - Spytał brunet.
- Taaa... Zaraz przestanie boleć.
Weszli do zamku. Blaise poszedł do lochów. Draco skierował się do swojego dormitorium. Niestety Filch nigdy nie śpi.
- Malfoy! - Zawołał widocznie zadowolony. - Już dawno po 23.00. Ciesz się Frange! Nie będziesz sam na szlabanie. - Wtem zza jego pleców wyszedł Gryfon.
- Frange? - Draco nie krył swojego zdziwienia.
- Jutro po obiedzie, macie się u mnie stawić, a teraz do dormitoriów! - Obaj ruszyli w przeciwne strony.
,,Co on tutaj robił?" - Myślał Tom.
,,Czego on..." - Dracona nagle olśniło. - ,,Przecież Filch złapał do w korytarzu prowadzącym do dormitoriów prefektów!" - Nie szedł teraz do swojego pokoju. Skierował się do sypialni prefekta z Gryffindoru. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Dziewczyna siedziała przy kominku.
- Draco?
- Mam tylko jedno pytanie. Co tutaj robił Frange? - Ślizgon był wyraźnie wściekły.
- Skąd ty to...?
- Nie ważne! Odpowiedz na moje pytanie!
- Eee...
- Pokaż ręce.
- Co?
- Pokaż ręce!- Chłopak wiedział, że jeśli się całowali na jej dłoniach pozostało trochę jego żelu do włosów. Nie mylił się. Ręka dziewczyny była strasznie śliska. - Zabiję drania.
- Draco nie rób mu nic złego!
- Kto zaczął?
- No on ale...
- To mi wystarczy i nie mów, że mam dziewczynę, bo jutro będę już wolny! Zależy mi na tobie i nie pozwolę, żeby jakiś palant cię podrywał! - Wykrzyczał i wyszedł przez łazienkę. Jeszcze nigdy tak dziwnie się nie czuł. Pragnął przywalić Tomowi nawet w ten mugolski sposób. Wiedział, że jego maska zaczęła pękać. Jego serce stawało się coraz czulsze na uczucia. Czuł zmęczenie. Te tortury go wykończyły. I ze względu na to poszedł do swojej sypialni i nawet się nie przebierając, położył się do łóżka, po chwili zasypiając.
Hermiona także czuła się zmęczona. Nie miała siły płakać. Zasnęła w fotelu.

***
Harry leżał w łóżku. Zaczął się zastanawiać, jak Dumbledore mógł zrobić swojego mordercę dyrektorem. I jak mógł swojemu niedoszłemu mordercy, pozwolić jeszcze chodzić do szkoły! Pamiętał dokładnie wieżę astronomiczną i tą straszną scenę... Im dłużej o tym myślał tym bardziej nienawidził Dracona. I jeszcze do tego dołączała Hermiona, która nie stroniła od towarzystwa Malfoya i jego przyjaciela. No i Tom... Tak, przez tę jego ,,miłość" do Hermiony ona szukała wsparcia u Ślizgonów, a nie u niego, Ginny, czy Rona. Ta sytuacja go przerastała. Bo co by zrobił, jakby nagle Malfoy zaczął chodzić z Hermioną?! Nie wytrzymałby tego. Ich przyjaźń byłaby pod znakiem zapytania.
Zmęczony tymi myślami, rozejrzał się po pomieszczeniu. Neville głośno chrapał. Ron, przez ostatnie wydarzenia ledwo zasypiał, ale teraz spał jak niemowlę. Toma nie było w łóżku. Harry dostrzegł go siedzącego na parapecie okna. Podszedł do niego i poklepał go po ramieniu.
- Są inne dziewczyny. - Brunet próbował podnieść chłopaka na duchu.
- Ale ta jest wyjątkowa... Ja ją kocham, a ona... ona pewnie zejdzie się z tym Malfoy'em... - Mówił zrezygnowany Gryfon. Harry wyraźnie uznał to za żart.
- Nie wiesz co mówisz. Hermiona i Malfoy są największymi przeciwieństwami na świecie.
- Widocznie przeciwieństwa się przyciągają...
- Wiesz co? Nie myślałem, że tak łatwo się poddasz...
- A kto powiedział, że ja się poddałem? - Powiedział szybko blondyn. - Kocham Hermionę i jeśli będzie trzeba, będę o nią walczył!
- I to mi się podoba. - Powiedział z satysfakcją Wybraniec, bo właśnie o taki efekt mu chodziło. - Ale choć już spać, bo jest późno, a jutro nie jest sobota. - To mówiąc położył się do łóżka i tak samo jak Tom, zasnął zamykając oczy.