Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] W kotle pełnym Esencji Przygody :)

Dodane przez Rosy87 dnia 27-03-2012 17:32
#5

Rozdział I


Następnego ranka obudził je rzęsisty deszcz bębniący w szyby. Heather postanowiła zagłębić się w czytaniu " Historii Hogwartu ", a Sasha rysowała, na szczęście w zeszycie, a nie po ścianach, jak to robiła w wieku 8 lat. Po śniadaniu pani Regins wybrała się do miasta, a dziewczynki zostały same. Sasha podkradła trochę jedzenia ze spiżarni i zajadała się nim w najlepsze. Po zjedzeniu kanapki z dżemem i powideł wyciągnęła kartkę i zaczęła coś intensywnie kreślić na kartce.

- Zobacz, co narysowałam!- zawołała po kilku minutach.
- Co takiego?- spytała Heather. Położyła książkę na łóżku i spojrzała na rysunek siostry.
Obrazek przedstawiał kobietę i mężczyznę, jeszcze bardzo młodych, w pięknych strojach; najprawdopodobniej były to stroje ślubne. Kobieta miała długą, białą suknię z trenem oraz welon z delikatnym wianuszkiem ze stokrotek. Włosy opadały jej swobodnie na ramiona, a ramiona osłonięte były szalem. Mężczyzna ubrany był w piękny garnitur, spodnie i buty ze skóry. Na ręce nosił srebrny zegarek. Pod spodem było napisane: "Przyszłość Heather i Toma".
- Hej! Co to ma być?
- To twoja przyszłość, jak widać - odparła Sasha z uśmiechem.
- Wcale nie chcę tak iść do ślubu! Tylko w krótkiej sukience!
Roześmiały się. W tej samej chwili zza chmur wyłoniły się, nieśmiałe jeszcze, delikatne promienie słoneczne.
- Hurra! Słońce! Koniec męczarni w kraju XIX - wiecznej porcelany! - zawołała Sasha.
- Nie możemy wyjść - zaczęła swe kazanie Heather - hej, zaczekaj!

Ale Sasha już jej nie słyszała. Otworzyła okno i bez namysłu skoczyła z drewnianego parapetu, strącając przy tym wazon. Wylądowała miękko na trawie, gdyż miała już wprawę w tego typu wyczynach. W domu dziecka często w ten sposób wychodzila na dwór.Zaczęła biec przez ogród. Słyszała krzyki siostry, ale jej nie słuchała, tylko biegła, biegła i biegła.
Przebiegła przez ogród, przeskoczyła płotek, pędziła przez łąkę. Była naładowana energią, wiatr rozwiewał jej włosy. Nie odczuwała zmęczenia. Przebiegła przez pole i dotarła do niewielkiej rzeczki. Z lubością ściągnęła buty i zanurzyła nogi w chłodnej wodzie.
Pluskała się tak przez chwilę, gdy usłyszała krzyk. " To pewnie moja siostrunia myśli, że oszalałam i postanowiła poinformować po tym połowę wsi" - pomyślała. Postanowiła wrócić, choć teraz jednak nie spieszyła się, bo nie cieszył jej powrót do domu po chwilowym napadzie szaleństwa z powodu słońca i końca męczarni w świecie czystości i dworskich manier, jakim był dom pani Regins. Po dłuższym czasie, ociągając się, doszła do ogrodu. Zobaczyła Heather, która stała przy krzaku róży boso, w sukience targanej przez wiatr. Była blada jak trup.

- Co ty zrobiłaś! Chciałaś mnie przyprawić o zawał?!
- Przepraszam, po prostu... poniosło mnie. Naprawdę, nie chciałam cię przestraszyć!
- Uff. Nie martw się, nikomu nie powiem. Ale nie rób tak więcej!
- Dzięki ci, Heathy! - zawołała Sasha i przytuliła siostrę.
- O nie, jedzie pani Regins!- krzyknęła Sasha i razem z siostrą pobiegły do domu. Schroniły się w swym pokoju, gdy samochód starszej pani zajechał pod dom. Dziewczyny ruszyły w kierunku drzwi do kuchni. W ostatniej chwili wpadły do sypialni.

- Witam, panienki- dama weszła do ich pokoju.
- Dzień dobry!- zawołały zdyszane.
- Och, co się stało? Dlaczego okno jest otwarte?
- Nic, nic, naprawdę - Sasha próbowała wybrnąć z sytuacji.
- No dobrze. Poprawcie wygląd, bo jest w opłakanym stanie, a ja pójdę ugotować obiad.

- O mały włos! Niewiele brakowało!- powiedziała Heather.
- No! Jak to dobrze, że zbliża się pora obiadu, inaczej zrobiła by nam przesłuchanie - odparła jej siostra bliźniaczka.

Na obiad była pieczeń wołowa i pudding Yorkshire, którego dziewczyny nie cierpiały. Następnie przeszły krótką lekcję etykiety dworskiej. Później pani Regins pozwoliła im pobawić się w ogrodzie przez godzinę. Właśnie zaczynały siódmą turę gry w chowanego, gdy zobaczyły na łące za domem sąsiadów, państwa Ogg, dziwną osobę. Miała ogromny, szpiczasty kapelusz w kwiaty, który wyglądał dość dziwacznie, a ubrana była w długą, zieloną szatę. Gestem dłoni przyzywała je do siebie. Siostry wymieniły spojrzenia, ale podjęły decyzję. Doskonale wiedziały, co mają zrobić.
Ruszyły w kierunku postaci. Przeskoczyły płot, przebiegły łąkę za swoim domem i po kilkunastu minutach były już na miejscu. Osobą, która je przyzywała, okazała się profesor Cimberley, nauczycielka obrony przed czarną magią.
Podeszły bliżej.

- Dzień dobry dziewczęta - powiedziała - wszystko dobrze?
- Tak - odpowiedziały chórem.
- To wspaniale... - zacięła się na chwilkę - ale jednak nie wszystko dobrze...
- Co się stało?
- Zapewne każda z nas wie, co wydarzyło się dzisiaj rano. To nie było normalne... oczywiście nie obrażam Was!
- W porządku. Wiemy to - odparły siostry.
- No więc... Sasho, podejrzewamy że... że... jesteś silnie zmagizowana.
- Co? Pewnie zmineralizowana?
- Nie. Silnie zmagizowana!
- Co to oznacza, pani profesor?- zapytała Heather.
- No więc... to znaczy, ze Twoja siostra posiada ogromną moc magiczną, która musi znaleźć ujście przez takie właśnie ataki. Możliwe, że ta siła jest większa od niej. Musi nauczyć się nad nią panować, bo może być groźna. Przejdziecie serię specjalnych szkoleń, bo możliwe, że ty także masz taką moc, tylko jeszcze się nie ujawniła.
- A... czy to jest groźne dla życia?
- W pewnym sensie tak... kiedy jesteś zła, a ta moc się objawi, może zrobić krzywdę osobie znajdującej się najbliżej Ciebie.
Heather się przestraszyła. Miała łagodny charakter i nie szczyciła się odwagą.
- Bez obaw. Gdy nauczysz się panować nad sobą, nic się nie stanie.
- Aha. Kiedy zaczynamy szkolenie? - Sasha nigdy nie była cierpliwa.
- Niedługo. Wyślę Wam list przez sowę. A teraz uciekajcie, bo pani Regins, znając tą damę, zrobi wam piekło.
- Dobrze. Do widzenia!

Wróciły do ogrodu. Według obaw pani Cimberley, ich opiekunka zrobiła siostrom małe piekło i kazała iść bez kolacji do łóżek. Umyły się i położyły. Tej nocy jednak żadna nie mogła zasnąć.


Dziękuję mojej becie, slytherin97 i wszystkim, którzy przeczytają mój fick. Pozdrawiam!

Dziękuję pannie Redfoo i Evans, że pomogły mi ulepszyć ten tekst.

I proszę, nie mówcie w tym temacie o moim poprzednim ficku, OK?

Edytowane przez Rosy87 dnia 12-04-2012 16:52