Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Balansowanie na granicy rozsądku. (HG, DM)

Dodane przez tarantula head dnia 11-02-2012 19:16
#1

Na wstępie : Pomysł wpadł mi całkiem przypadkowo. Nudziło mi sie, a wena na "Więzy krwi" mi sie zablokowała. I zaczęłam pisać takie coś. Nie wiem, czy wyszło, ale SAMPIA uważa, że jest ok. Ufam jej :D Także... Czekam na opinie...


Wybiegła z domu. Była już noc, a niebo przykrywały ciemne chmury; padało. Ale ona biegła, nie zważała na deszcz, który zacinał jej w twarz. Uczucie, jakie w niej przeważało, było złością. Złością na wszystkich, których kochała. Rodzina, przyjaciele stanowczo naciskają, by dała sobie spokój, zapomniała. Ale o pierwszej miłości nie da się zapomnieć... Próbowała, ale to nic nie dawało. Przed oczami wciąż miała twarz. Jego twarz. Gdy byli sami, innym chłopakiem niż gdy był ze swoimi przyjaciółmi. Ale potrafił stawać w jej obronie i to właśnie ją w nim urzekło. W pierwszych minutach zauroczenia myślała tylko, że to chwilowe, że to przejdzie. Ale nie przechodziło, a wręcz w niej wzrastało. Potem były spacery o zachodzie słońca i wspólne kolacje; tak poznawała go na nowo.
Wreszcie przestała biec i usiadła pod jakimś drzewem. Potrzebowała odpoczynku, bo nie codziennie przebiegała takie maratony. Spojrzała w niebo, a po jej policzku mimowolnie spłynęła łza. Szybko jednak ją otarła, bo coś sobie obiecała; będzie silna. W końcu wstała i otrzepała ziemię ze swoich spodni. Chwilę potem ruszyła drogą, którą tak dobrze znała na pamięć. Drzewa, które rosły po obu stronach ścieżki smutno szeleściły, a droga, którą szła, była mocno wydeptana; to tutaj często chodzili na spacery. Tutaj także on wyznał jej miłość. Pamięta, jakby to było wczoraj... Wysłał jej sowę z wiadomością; chciał się spotkać. Podobno miał jej coś ważnego do powiedzenia. Gdy przyszła na umówione miejsce, on już tam był; wyglądał na zdenerwowanego, a w ręce trzymał jej ulubioną, herbacianą różę. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym, jak wtedy się jąkał i plątał wyrazy...
Dochodząc do wielkiego dworu, jej serce szybciej zabiło... Nie widziała się z nim od dwóch miesięcy, ale co jakiś czas wysyłali do siebie sowy. Jednak ta rozmowa nie była "na sowę" i postanowiła, że powinna o tym z nim porozmawiać osobiście. Otworzyła wielką furtkę i przeszła przez ogród, udając się do drzwi wejściowych domu. Zastukała dwa razy i czekała, aż ktoś jej otworzy. Po niespełna pięciu sekundach drzwi się otworzyły, a stanęła w nich jasnowłosa, wysoka kobieta.
- Dobry wieczór... - zaczęła niepewnie dziewczyna. - Jest Draco?
Narcyza niechętnie wpuściła Hermionę Granger do swojego domu, a dziewczyna szybko to wyczuła. Taaaak. Po części rozumie państwa Malfoyów... Gdyby była na ich miejscu, także zabroniłaby swojemu synowi zadawania się ze szlamą...
Pani Malfoy zaprowadziła Hermionę do pokoju Dracona. Cisza, jaka temu towarzyszyła, wyprowadzała Gryfonkę z równowagi. Gdy Narcyza zamknęła za sobą drzwi, dziewczyna poczuła ulgę.
- Dobry wieczór, Draco... - Hermiona zwróciła się do chłopaka stojącego przy kominku. Ślizgon tylko spojrzał na nią i uśmiechnął się. - Muszę z tobą porozmawiać.
- Ja z tobą też... - uciął krótko, siadając na fotelu, który stał przy kominku. - Usiądź, proszę - zwrócił się do Hermiony, wskazując na fotel, który stał naprzeciw niego.
Dziewczyna w milczeniu ruszyła ku fotelowi i bezszelestnie na niego usiadła. Swój wzrok jednak utkwiła w podłodze. Jak może spojrzeć mu w oczy, mówiąc mu gorzką prawdę?
- To może ja zacznę... - zaczął chłopak, gdy narastała nie długa, lecz krępująca cisza. - Długo o tym wszystkim myślałem... To było trudne, bo wiem kim jesteś, kim ja jestem... Ale to bez znaczenia, bo... - urwał, bo zauważył, że Hermiona błądzi wzrokiem po podłodze. Wziął ją za rękę i lekko ją pocałował. - ... bo cię kocham. - dokończył, a w oczach dziewczyny zaszkliły się łzy.
- Draco... - odezwała się łamiącym głosem.
- Nic nie mów... - przerwał jej Malfoy. - Wiem, co chcesz powiedzieć... Ale ja to przemyślałem... - spojrzał na nią, a po chwili wstał, i udał się w stronę szuflad, które ustawione były po drugiej stronie pokoju. Odsunął jedną z nich i wyciągnął z niej małe, czerwone pudełeczko. Zasunął szufladę i podszedł do Hermiony. - Chciałem ci to dać w pierwszym dniu nauki, ale dłużej nie mogę czekać... - Draco powoli otworzył pudełeczko, w którym był malutki pierścionek z brylantem... Wyciągnął go, i wsunął na palec Hermiony. Po chwili, ta gwałtownie wstała i podbiegła do okna. Przez sekundę patrzyła przez nie, ale potem ukryła twarz w dłoniach i głośno załkała. Draco odłożył pudełko na stół i podszedł do dziewczyny.
- Przepraszam cię... - powiedziała. - Nie mogę tego przyjąć.
- Musisz...
- Nie! - krzyknęła Hermiona. - Przepraszam, to ja powinnam zacząć...
- To teraz mi to powiedz... - Draco położył swoją dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Przyszłam do ciebie... - otarła łzę z policzka - by definitywnie zakończyć nasz związek.
- Dlaczego? - zapytał z niedowierzaniem.
- Moi rodzice nie zgadzają się, bym zadawała się ze śmierciożercą, a tym bardziej, bym go poślubiła... Więc lepiej będzie... - ruszyła w stronę drzwi, ale Draco złapał ją za rękę.
- Nie będzie! - krzyknął. - Kocham cię, nie rozumiesz tego?
- Też cię kocham, ale wszyscy są temu przeciwni... Twoi rodzice, moi... To nie może się udać.
- Może, jeśli tylko oboje będziemy tego chcieli... - spojrzał jej w oczy.
Hermiona spojrzała na pierścionek, który podarował jej Draco. Był piękny. Wielki kamień błyszczał w świetle buchających płomieni z kominka. Ale nie o pierścień tu chodziło, tylko o niego. Nie chciała odchodzić, ale rozum mówił, że miłość do Dracona to błąd.
- Ale ja nie chcę... - skłamała. Mimowolnie ściągnęła pierścionek z palca i położyła go na otwartej dłoni Dracona. Ostatni raz na niego spojrzała; na jego twarzy malował się smutek i żal. Żal do samego siebie. - Żegnaj... - szepnęła i odeszła w stronę drzwi.
Po wyjściu z dworu Malfoyów jeszcze długo przed nim stała, wpatrując się w okno, przy którym jeszcze pół godziny temu, powiedziała, że nie chce zostać żoną Dracona. W oknie widać było światło dochodzące z kominka. I poczuła pustkę... Pustkę, której już nikt nigdy nie wypełni.

Edytowane przez tarantula head dnia 13-03-2012 16:01