Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Obserwator

Dodane przez Fan_HP dnia 10-02-2012 02:25
#9

Chciałabym ponownie podziękować za komentarze i za to, że tu zaglądacie. W tym rozdziale pomogła mi Shadow, sprawdziła mój tekst pod względem stylistycznym. Dziękuję Ci za to bardzo.

Rozdział 2

W pewnym niewielkim pokoju, w którym znajdowało się mnóstwo zepsutych zabawek, sprzętów elektronicznych, półek, i zniszczonych ścian, na nienajlepiej wyglądającym łóżku, leżał Harry. Miał przymknięte oczy, mogłoby się wydawać, że spał. Jednak on był przytomny, rozmyślał. Ostatnimi czasy robił to często, myślał o Hogwarcie, Voldemorcie, Syriuszu i śmierci. Po ostatnich wydarzeniach w Ministerstwie - walki i śmierci jego ojca chrzestnego coś do niego dotarło. Zrozumiał, że szykuje się wojna i trzeba się z tym pogodzić, przygotować do niej. Ludzie ginęli, a on nie mógł z tym nic zrobić. Dumbledore starał się jakoś ratować ludzi, ale i on sobie nie radził. Śmierciożerców było mnóstwo, cały czas dołączali, a członkowie Zakonu nie działali tak otwarcie i o nich tylu ludzi nie wiedziało.
Jego myśli krążyły tym razem wokół malucha, którego spotkał na placu zabaw. Pierwszy raz od bardzo dawna ktoś zaprosił go do zabawy. Kiedyś, kiedy Harry był mały dzieci nie chciały się z nim bawić, Dudley skutecznie je odstraszał.
W piaskownicy siedział mały czarnowłosy chłopczyk. Ubrany był w kilka rozmiarów za duże ubrania, w dłoni trzymał mały patyczek, którym rysował coś na piasku. Wydawał się bardzo skupiony, ale i szczęśliwy, kiedy wreszcie skończył swoje dzieło. Narysował bowiem samochodzik. Siedzące obok niego dziecko przyglądało się obrazkowi bardzo uważnie.
- Ładne - powiedział z uznaniem blondyn.
- Dziękuję. Jestem Harry, a ty?
- David. Pobawimy się razem? Mam łopatkę i wiaderko.
- Chętnie.
Obaj chłopcy wyraźnie cieszyli się, że poznali kogoś nowego. Zbudowali razem zamek, śmiejąc się przy tym głośno. Ich sielankę przerwał gruby chłopak, który skoczył na ich piaskową budowlę i ją zniszczył.
- Harry znalazł sobie kolegę - zaśmiał się gruby chłopak.
- Czemu zniszczyłeś nam zamek? - spytał zdziwiony David. Chłopak nie był przyzwyczajony do takiego typu zachować.
- Dudley idź sobie stąd! - krzyknął w stronę niszczyciela Harry.
- Nie pójdę sobie. Będę tu siedział i niszczył wam wszystkie zamki. Koledzy mi pomogą - powiedział wskazując na grupkę dopiero przyszłych chłopców.
- Czemu zniszczyłeś nasz zamek? - spytał ponownie David tym razem głośniej.
- Dudley proszę Cię idź sobie - powiedział cicho Harry. Wiedział, że jeśli chłopak przyprowadzi kolegów to szybko nieprzestaną go męczyć.
- Zniszczyłem, bo tak mi się podobała i będę niszczył dalej.

Po tym wydarzeniu widział się z Davidem tylko kilka razy. Najprawdopodobniej dopadła go banda Dudley'a. Harry nie miał do niego pretensji, dla świętego spokoju wolał nie zbliżać się do niego.
Dudley zawsze przeszkadzał mu w zawieraniu nowych znajomości. Dzieci bały się, że jeśli będą się z nim bawić banda Dudley'a im coś zrobi.
Kiedy Harry był mały wiele razy zastanawiał się co też zrobił takiego Dudley'owi, że ten go tak nie lubi. Nigdy jednak nie znalazł odpowiedzi na to pytanie.

***

Kilkanaście kilometrów od miejsca pobytu Harry'ego znajdował się Remus. Siedział na łóżku w swojej kawalerce. W głowie miał mętlik. Niby propozycja Dyrektora była jasna, ale czemu zwracał się z tą propozycją do niego? W samym Zakonie jest mnóstwo wykwalifikowanych czarodziei, którzy nie mają "małego futerkowego problemu".
- Czemu zwróciłeś się z tym do mnie Dyrektorze, czemu? - spytał się. Zawsze myślało mu się lepiej mówiąc swoje sugestię i pytania na głos. W Hogwarcie, James i Syriusz zawsze się z tego powodu z niego śmieli. Przed oczami stanął mu obraz pewnego zabawnego zdarzenia.
Trzech chłopaków siedziało w dormitorium. Jeden rozłożył się na łóżku, drugi na podłodze, a trzeci dreptał w tą i z powrotem.
- Usiądź Lunatyku i tak niczego nie wykombinujesz - odparł znudzonym głosem chłopak leżący na łóżku. Posiadał on czarne, odstające na każdą stronę włosy i ukryte pod okularami, orzechowe oczy.
- Zgadzam się z Rogaczem. Było i przeminęło, nie ma co się zadręczać - mruknął podobnym tonem co jego przedmówca. Ten oparty był o łóżko, w dłoni trzymał butelkę Piwa Kremowego. Ten również posiadał czarne włosy, były one jednak dłuższe i ułożone, oczy zaś miały kolor szary.
- Łapo, Rogaczu, musimy coś zrobić. Zawsze jest jakiś sposób, może uda mi się wykraść to, kiedy ona pójdzie na kolację? - powiedział pewnym siebie głosem, robiąc kolejne okrążenie. Chłopak ten miał włosy koloru jasnego brązu, a oczy koloru miodowego. Na twarzy można było dostrzec kilka blizn.
- Nigdy nie sądziłem, że Ty, Lunatyku będziesz układał plan i to jeszcze taki, który w wykonaniu jest niebezpieczny i przez, który możemy stracić mnóstwo punktów. Ale jeśli Ci na tym zależy to idę z Tobą.
- Zgadzam się całkowicie z Rogaczem. Ustalone, idziemy do Minerwy, podczas kolacji. Nie zauważy, że nas nie ma, bo my rzadko się na niej pojawiamy.
- Dzięki chłopaki. Ja się wezmę za szukanie odpowiednich zaklęć. Kto tam wie, czym ona zabezpiecza swoją szafkę. Ja muszę zdobyć ten pergamin, muszę!
- Nie gorączkuj się tak, pomożemy. Możesz tylko nie mówić do siebie w moim towarzystwie? Czuję się dość głupio.
- Mamy podobne odczucia Rogaczu.
- Niczego nie obiecuję. Za godzinę tutaj. Ja idę do biblioteki. A i Łapo, nie pij niczego mocniejszego niż Kremowe. Przydasz mi się trzeźwy.

Remus bardzo często wspominał swoich przyjaciół, a teraz kiedy Syriusz zginął, robił to częściej. To mu pomagało, bardzo pomagało.
- Trzeba się wziąć w garść i zdecydować - mruknął do siebie i otarł łzę, która spływała po jego policzku.

***

Od spotkania Harry'ego z Willym minął prawie tydzień. Bezskutecznie, Wybraniec próbował odnaleźć chłopca, ale ten zapadł się pod ziemię. Po kilkudniowym przesiadywaniem na placu zabaw, i wypatrywaniu malca, w końcu się poddał. Wziął się za odrabianie pracy domowej zadanej przez nauczycieli. Zajmowało mu to mnóstwo czasu, pomagało zapomnieć o dotkliwych wspomnieniach sprzed dwóch miesięcy. Nauka i pomaganie w domu, stało się głównymi zajęciami Harry'ego. Ciotka i wuj chyba pogodzili się z jego innością, zaczęli go lepiej karmić i nie wyręczali się nim cały czas.
Piątkowe popołudnie nie różniło się zbytnio od pozostałych. Harry siedział sobie na schodach prowadzących do domu, kiedy usłyszał płacz dziecka. Bez zastanowienia pobiegł w tamtą stronę i dostrzegł Willy'ego.
- Mały co Ty tu robisz?
- Missy tam sama, zli panowie wesli do domu. Ksyki. Boje se.
Kiedy sens słów dotarł do Harry'ego, wypytał się malucha gdzie mieszka i kazał mu zostać tam gdzie jest. Nie mógł go wziąć ze sobą, za duże ryzyko.
Kiedy tylko pojawił się przed domem Willa, usłyszał krzyki. Zdziwiło go to, że żaden sąsiad nie zareagował. Później o tym pomyślisz. Nie czekając długo wszedł do domu, nieświadomie dotknął różdżki.

Edytowane przez Fan_HP dnia 10-02-2012 14:57