Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Czarodziej Dudley.

Dodane przez Gryffindor99 dnia 05-02-2012 17:45
#1

Na wstepie : Historia opowiada o Dudleyu, który został czarodziejem. Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinie, nawet te krytyczne ^^ :)


Rozdział 1.
"Świat magii."

Był letni poranek. Dudley od godziny już nie spał, rozmyślając.
- Są moje jedenaste urodziny... Ciekawe, co dostanę. - Dudley przewrócił się z jednego boku na drugi.
- Dudziaczku! - usłyszał wołanie mamy. - Dudziaczku, chodź na śniadanie. - Dudley zerwał się gwałtownie na równe nogi. Czekał na śniadanie odkąd się obudził.
- Sto lat, sto lat! - śpiewali jego rodzice; jego tata trzymał w ręce wielki tort. Dudley usiadł przy stole pełnym jedzenia i zaczął zajadać się naleśnikami, które leżały najbliżej niego.
- Zaraz ci przyniesiemy prezenty! - oznajmiła swojemu synkowi mama.
Niespodziewanie do kuchni wszedł Harry i usiadł naprzeciwko Dudleya.
- Może byś tak złożył życzenia naszemu solenizantowi? - powiedział ze złością tata.
- A tak... Wszystkiego najlepszego. - powiedział z poirytowaniem Harry.
- Proszę, oto twoje prezenty. - powiedziała mama, przynosząc je swojemu synkowi.
- Super! - krzyknął Dudley. - Ciekawe, co tam jest? Jeden, dwa, trzy... Aaaa! - krzyknął Dudley, gdy skończył liczyć paczki z prezentami. - O jeden za mało!
- Oj! - jęknęła mama. - Pójdziemy na zakupy, to wybierzesz jeszcze dwa prezenty. - wymyśliła coś na szybko.
***

Kilka dni później...

Dudleya obudziło pohukiwanie sów, więc wstał i udał się do kuchni po coś do jedzenia. Jeszcze nawet nie doszedł do kuchni, a już przy drzwiach do domu spostrzegł dwa listy, leżące na wycieraczce.
- Mamo! - krzyknął. - Coś leży na wycieraczkach! Nie mogę się po to nachylić.
Mama z tatą podbiegli do Dudleya.
- Yyy, to do Harry'ego! Harry, chodź tutaj! - mama zwróciła się w stronę komórki, w której przebywał Harry.
Harry przybiegł od razu do swej ciotki.
- Chyba dostałeś list. - odezwał się grubym głosem tata.
Harry otworzył kopertę i przeczytał, że zapraszają do do Hogwartu i, że jest czarodziejem. Wszyscy od razu zaczęli wyśmiewać Harry'ego, i wyzywać od dziwaków.
- Eee... Ale ten drugi list, to nie do mnie. To do Dudleya. - powiedział ze spokojem Harry.
Dudley, mama i tata zaniemówili.
- Jak to?! NIE! Mój syn też jest czarodziejem?! Nie może być! - krzyknęła zdenerwowana mama.
- A właściwie dlaczego nie?
- A dlatego, że twoja matka, a moja siotra też była czarodziejką, a ja nie. - wyjaśniła z przejęciem. - A ja tak chciałam, żeby zmienili zdanie, znienawidziłam za to twoją matkę... - w tej chwili przerwała, bo do drzwi ktoś głośno zaczął pukać.
- Proszę. - powiedziała mama, otwierając drzwi.
- Dzień Dobry. - powiedział nieznajomy. - Nazywam się Hagrid i jestem gajowym Hogwartu. Przyszedłęm wyjaśnić te listy. Jak już wiecie, jesteście czarodziejami i pojedziecie do szkoły dla czarodzieji - Hogwartu. Tam nauczycie się różnych zaklęć. Są jakieś pytania?
- Ale ja nie chcę! - płakał Dydley. - Nie chcę być czarodziejem! Ja chcę zostać tu, z mamą i z tatą! - mówiąc te słowa, jedynastolatek przytulił się mocno do mamy.
- Dzisiaj pójdziemy na zakupy, po rzeczy potrzebne wam do szkoły. No chodźcie! - zachęcił ich Hagrid.
***

Po jakimś czasie, wszyscy znaleźli się już na ulicy Pokątnej.
- W tym sklepie kupicie sobie różdżki, a w tym miotły. - mówiąc to, Hagrid wskazywał sklepy dla czarodziejów. - Ale najpierw musimy iść do Banku Gringotta po pieniądze. Harry odziedziczył pieniądze po rodzicach, a ty, Dudley jak każdy czarodziej z rodziny mugoli, dostałeś 1000 galeonów, na wydatki szkolne. O Holbika! Gdzie ja dałem te klucze?!
- A do czego są te klucze? - zapytał Harry.
- Do waszych kont w tym banku. Jak przyjdziemy, to damy je goblinowi, a on zaprowadzi nas do waszych skarbców, i będziecie mogli sobie wybrać tyle pieniędzy, ile potrzebujecie. Rozumisz?
- Tak, rozumiem. - odpowiedział Harry.
***

Po kilku minutach Dudley, Harry, Hagrid, mama i tata wychodzili z Banku Gringotta i udali się do sklepu z różdżkami, bo najlepiej wszystkie te pieniądze przeznaczyłby na słodycze i inne smakołyki. Potem poszli kupić podręczniki i miotły. Dudley był już bliski załamania.
- Mamo, ja nie chcę! - mówił drżącym głosem.
- Nie maż się! Spodoba ci sie w Hogwarcie! - mówił Hagrid. - Musimy jeszcze kupić zwierzę, a i szaty, bo tam w Hogwarcie uczniowie chodzą w takich... takich szatach.
***

Wchodząc do sklepu z szatami, Dudley przez łzy zobaczył blondyna, który właśnie stał przy kasie. Dudley przetarł łzy, bo nie chciał, żeby go tak widziano i zaczął oglądać szaty.
- Ja nie chcę nosić takich ubrań! - krzyknął Dudley.
- Zachowujesz się, jakbyś nigdy nie widział czarodziejskiej szaty! - odezwał się ten blondyn i ruszył w stronę Dudleya i Harry'ego.
- Bo nie widziałem.
- Jesteś szlamą?!
- Jak ty mówisz do mojego Dudziaczka? - uniosła się mama.
- Więc nazywasz się Dudziaczek? - zadrwił chłopak. - Jestem Draco Malfoy. - powiedział dumnie blondyn.
- Nie jestem Dudziaczek, mama mnie tak nazywa. Jestem Dudley. - przedstawił się. - Co to znaczy szlama?
- To znaczy, że czarodziej urodził się w mugolskiej rodzinie. - wyjaśnił Draco.
- A co to jest mugolska rodzina?
Malfoy przewrócił oczami.
- Nie magiczna. A ty kto jesteś? - Draco zwrócił się do Harry'ego.
- Nazywam się Harry Potter.
- Też jesteś z rodziny mugoli?
- Moi rodzice byli czarodziejami. - wyjaśnił Harry.
- Draco, już idziemy! - usłyszeli jakiś głos.
- Muszę już iść. - oznajmił Draco i odszedł.
- Wybraliście już szaty? Kupiłem wam sowy, czarną i białą.
- Ja chcę czarną! - Dudley odezwał się pierwszy i wyrwał Hagridowi klatkę z czarną sową.
- Jakie ładne sowy! To ja biorę białą. - powiedział Harry, wskazując na wesoło pohukiwającą, białą sowę.

Edytowane przez Gryffindor99 dnia 05-02-2012 17:46