Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 11-08-2014 11:52
#54

Rozdział 24.


Ciemność, która ustępowała w tej chwili jasnemu, słonecznemu porankowi, wdzierała się do sypialni jednego z domów przy Sunny Street cztery. Jedna z dwóch postaci leżących w łóżku postaci poruszyła się lekko i otworzyła zaspane oczy. Spojrzała na zegarek. Były dwie minuty po siódmej. Hermiona Granger wstała. Wiedziała, że za niecałe już dwie godziny musi się stawić w biurze aurorów, a według niej głupotą było ponowne zasypianie, dlatego usiadła na skraju łóżka w poszukiwaniu pantofli. Nie mogła ich znaleźć.
- Accio pantofle - szepnęła. Po chwili drzwi się otworzyły i wpadły dwa pantofle. Hermiona uśmiechnęła się. Oczywiście zostawiła je w łazience. Wstała z łóżka i ruszyła ku szlafrok, leżący na zielonym fotelu. Mężczyzna leżący w łóżku zachrapał głośno. Hermiona przestraszyła się lekko. Wiedziała, że to tylko Ron, jednak w ciągu roku pracy aurora, a także poprzedzającym ją kursie, reagowała na najmniejszy szmer. Spojrzała w kierunku Rona. Usta miał lekko rozchylone i chrapał. Wzięła szlafrok i poszła na dół swojego domku, rozchylając zasłonki. Słońce zdążyło już wzejść. Weszła do kuchni i zrobiła sobie herbaty po czym usiadła w salonie. Od razu w oczy rzuciła się fotografia, wyróżniająca się spośród innych. Była na niej ona z Ronem. Ze swoim przyjacielem, teraz jej narzeczonym.
Wiedziała, że jest jej bardzo bliski, że na pewno oddałaby za niego życie. Czuła, że jest dobrym człowiekiem, zasługującym na szczęście, jednak czasami zastanawiała się, czy to na pewno ona jest tą osobą, która ma mu to szczęście dać. Czuła, że to coś więcej, jednak gdy myślała "Kocham go" przed oczami stawał jej pewien wredny chłopak z szarymi, stalowymi tęczówkami i blond włosami. Chciała go wyrzucić ze swoich myśli, ze swojej głowy, ze wspomnień, jednak nie umiała i nie potrafiła. Draco Malfoy. To on był sprawcą wszystkiego. Arogancki, nieczuły. Wydawało jej się, że zmienił się. Jednak nie. To był tylko zakład. Hermiona westchnęła. Dlaczego, u licha, on wciąż powracał do niej w snach i w myślach, skoro ostatni raz widziała go ponad cztery lata temu na stacji King's Cross?
"Kocham Rona" - pomyślała i poczuła gwałtowny skurcz w żołądku i okrutną myśl: "Prawda, ale co z Draco?".
- Kocham Rona - powiedziała na głos, by dodać prawdy swym słowom.
- Wiem, że mnie kochasz - usłyszała męski głos.
U szczytu schodów stał Ron, ubrany jedynie w bokserki i uśmiechający się od ucha do ucha.
- Ubierz się, Ron - powiedziała Hermiona. Serce zaczęło jej walić. Spojrzała na niego. Był taki szczęśliwy... dzięki niej.
On zignorował jej słowa. Podszedł i przytulił ją mocno. "To jego kocham" - pomyślała Hermiona, wtulając się w niego - "żaden głupi Malfoy, tylko mój Ron".
- Dosyć tych uścisków. Za godzinę idziemy do pracy. Trzeba wziąć się za siebie - powiedziała Hermiona. Ron zrobił jakiś nieprzyjemny grymas.
- Ron, przecież wiesz, że dziś mamy dostać uczniów, których jako nowych przyjęli do pracy. Taka nowa akcja, mająca pomóc kształcić młode umysły przeciw walce z Czarnym Panem. Nie możemy się spóźnić, zwłaszcza w takim dniu, choć warto pamiętać, że jedna z uchwał Magów z Wizengamotu z 1755 zabrania jakiegokolwiek spóźniania się, a my przecież mamy tak odpowiedzialny zawód...
- Wiem, wiem - powiedział Ron, śmiejąc się w duchu. Nigdy nic nie wiedział z Historii Magii.
Hermiona poszła do kuchni, by zrobić śniadanie. Podczas mieszkania w Norze pani Weasley nauczyła ją gotować za pomocą czarów i Hermiona w mig pojęła, o co w tym chodzi. Gdy Ron zszedł całkowicie ubrany w zieloną szatę czarodzieja na stole czekała już parująca jajecznica, chleb i wyborna herbata. Usiadł przy stole i wziął do ręki "Proroka Codziennego".
- Smakuje? - zapytała Hermiona. Gdy byli sami, nie potrafili zbytnio rozmawiać przy jedzeniu, szczególnie rano.
- Po co się pytasz? Przecież wiesz - powiedział Ron, dając do zlewu brudny talerz.
- Nauczysz wreszcie się zmywać? - zapytała Hermiona.
- Po co, skoro ty to umiesz? - odpowiedział, wzruszając ramionami.
- Tobie też by się przydało - zauważyła Hermiona.
- Proszę, nie kłóćmy się - powiedział, całując ją w prawy policzek.


Siedziała w sali udekorowanej na fioletowo wraz z innymi aurorami. Oprócz niej na sali siedział Ron i Harry, a także dziesięciu innych aurorów. Rozmawiali szeptem. W końcu wszedł Minister Magii, Scrimgeour, i wszystko ucichło.
- Witam was wszystkich! Wraz z Szefem Wydziału Aurorów, Panem Danielem Fosterem, postanowiliśmy urządzić akcję, której zasady zapewne już państwo zna, jednak pokrótce je przedstawię. W naszej akcji chodzi o pomoc świeżo przyjętym aurorom przez nasze Ministerstwo Magii. Za pomocą kursu, który potrwa do czerwca wasza najlepsza trzynastka w Ministerstwie Magii pomoże odnaleźć się w fachu przyjętym w tym roku aurorom. Każdemu z was został przydzielony jeden z nowych ludzi i z nimi będziecie brać udział w akcjach i tym podobnych przypadkach. Mam nadzieję, że zaprzyjaźnicie się ze swoimi "uczniami". Proszę, niech oni wejdą do środka.
Drzwi po prawo otworzyły się gwałtownie i do środka weszło trzynaścioro chłopców i dziewczynek. Hermiona siedziała za Wysokim Septerem i nie widziała twarzy osób, które weszły do środka.
- Teraz odczytamy kto został przydzielony do kogo. Gdy wyczytam nazwisko aurora, on wstanie i zaprowadzi swojego "ucznia" do swojego gabinetu, gdzie się poznacie. Panie Foster, niech pan zaczyna.
- Pan Peter Crow i Tom February.
Hermiona usłyszała kroki, które cichły w oddali.
- Panna Hermiona Granger i Draco Malfoy.
Hermiona wstała. Pomyślała, że jej się przesłyszało, jednak z jej uszami było wszystko w porządku. Podeszła do pana Fostera, który wskazał jej Draco, choć było to niepotrzebne. Dziewczyna poczuła, jak krew uderza jej do głowy. Blondyn wyciągnął dłoń, uśmiechając się ironicznie. Hermiona chciała wrzeszczeć, nie zgodzić się, uciec lub zrobić cokolwiek innego, jednak nie chciała robić scen i uścisnęła dłoń.
- Tędy, panie Malfoy - powiedziała lodowatym tonem. Była jednak zdziwiona, że udało jej się wydobyć z siebie głos. Ruszyli korytarzami.
- Nie przywitasz się normalnie ze starym znajomym? - zapytał ironicznie blondyn. Hermiona poczuła, że wszystko w jej wnętrzu się kruszy, jednak opanowała się. W końcu często musiała to robić podczas walk ze Śmierciożercami.
- Wolałabym się przywitać z akromantulą, niż z tobą. Teraz w lewo - powiedziała. Szedł za nią.
Wreszcie weszli do jasnego gabinetu, utrzymującego się w kolorze zieleni. Hermiona usiadła za biurkiem, zaś Draco wskazała zielony fotel. Usiadł w nim.
- Mogę wiedzieć, co cię sprowadza? - zapytała Hermiona.
- Mnie nic. Po prostu przydzielili mnie do ciebie, bo dopiero teraz zgłosiłem się na aurora, Granger.
- PANI Granger. Kłamiesz - wycedziła.
Chciała, by na jego twarzy ukazało się zmieszanie, takie jakie było wewnątrz w niej samej. Miała ochotę rzucić się na niego i wtulić w jego ciało, a jednocześnie zadać ból różdżką. On jednak zdobył się na kolejny ironiczny uśmiech. Hermiona opasła z sił. Wiedziała, że jakakolwiek zmiana nie wchodzi w rachubę. Nie może się poddać. Po prostu nie może.
- Ja mówię prawdę PANI Granger - powiedział, kładąc nacisk na przedostatnie słowo.
- Zaczniemy od przypomnienia sobie prostych zaklęć - powiedziała Hermiona, wyciągając swoją różdżkę.
Nie poddała się, choć jego czar tak na nią działał. Kochała go i nienawidziła jednocześnie.

Tak to prawda! To cała prawda i tylko prawda!
Mówię prawdę, wyznaję prawdę,
Wierzcie lub nie.
To jest zniewaga! Chwieje się waga! Wraca odwaga...
Wiem, kto wie prawdę, jedyną prawdę, zamienić chcę,
A moja prawda jak struna drga, radośnie woła, lub cicho łka..
.