Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 24-05-2012 18:11
#46

Rozdział 20.
Gdy tylko oddaliła się na wystarczającą odległość od biblioteki, puściła się biegiem. Była niedziela, więc o tej porze na korytarzach można było spotkać małą liczbę osób.
- Aurea dicta - wysapała do Grubej Damy.
- A gdzie ty byłaś całą noc? - zapytała Gruba Dama, odsłaniając jej przejście. Hermiona mruknęła coś niezrozumiałego i wbiegła do Pokoju Wspólnego, nie zamykając portretu, ani nie oglądając się za siebie..
- Świetnie, ty leć udawać, że nie zginęłaś a ja sobie tak powieszę? - zapytała Gruba Dama sarkastycznie. Hermiona udała, że tego nie słyszy. Rzuciła torbę w kąt i skierowała się ku schodom do dormitorium dziewczyn. Hermiona wbiegła, przeskakując po trzy schody. W końcu wpadła do swojego dormitorium, dysząc ciężko.
- Gdzieś ty była!? - zapytała Ginny - Czy wiesz jak się o ciebie martwiłam!?
- Przepraszam Ginny... To na prawdę nie moja wina... - zaczęła Hermiona.
- Nie twoja wina! Też coś! Co takiego mogło się stać! Bałam się, że Malfoy lub któryś ze Ślizgonów mógł zrobić Ci coś złego! - krzyczała Ginny.
- Ginny posłuchaj... To naprawdę nie moja wina! Pani Pince zamknęła bibliotekę, kiedy ja byłam w regałach i zostałam w niej... całkiem sama - powiedziała Hermiona. Sama nie wiedziała czemu, jednak nie chciała mówić o Malfoyu. Już i tak źle się poczuła, gdy Ginny wymówiła jego nazwisko.
- No tak! Biblioteka. A ja? - zapytała Ruda. Jak na osobę z rudymi włosami miała nawet za bardzo ognisty temperament.
- Zrozum, że zostałam sama, a drzwi były zamknięte na amen. Proszę, skończmy tę dyskusję i nie mówmy nic Harry'emu i Ronowi, dobrze? - zapytała Hermiona, patrząc na przyjaciółkę błagalnie.
- A czy mam inne wyjście? - zapytała Ginny i uśmiechnęła się. Dziewczyny rzuciły się w sobie ramiona i poszły na śniadanie.


Nadszedł kwiecień, wywołując już o wiele większą presję na uczniach, głównie piątych i siódmych klas. Drzewa puściły pierwsze liście, a wiosenne słońce namawiało wielu do opuszczenia zamku i spaceru po zielonej murawie. Hermiona i Draco zachowywali się tak, jakby nic w ogóle się nie wydarzyło. Jakby ta noc w bibliotece nie istniała.
"Byłem tak blisko, ale ta jak zwykle musiała coś zepsuć" - myślał Malfoy, spacerując wokół jeziora. Zastanawiał się, czy na pewno dobrze zrobił, zakładając się. Przecież do końca roku szkolnego zostało tylko trochę czasu. Czy warto było go zawierać pod wpływem emocji? Przecież chodząc z tą szlamą, skompromituje się. Kopnął ze złością jakiś kamyk.
- Au! - usłyszał ze strony, w którą posłał kamyk. Spojrzał w tamtą stronę. Przed nim stała Hermiona Granger z Ginny Weasley. Hermiona dostała kamyczkiem w głowę.
- Co się stało? - zapytała Ginny.
- Nic, dostałam czymś w głowę - powiedziała, po czym obróciła się. Zobaczyła Malfoya, który patrzył się na nią.
- Ginny, proszę Cię chodźmy stąd, coś mi się przypomniało - powiedziała Hermiona, łapiąc Weasley' ównę za rękę. Ginny otworzyła buzię, by się zapytać, czemu nagle wracają, ale spostrzegła Malfoya.
Hermiona nie miała ochoty na spotkania z nim po za korepetycjami, gdzie naprawdę dużo siły wkładała, by opanować się. Żeby nie reagować na jego małe zaczepki, ani żeby nie patrzeć na niego. Naprawdę dużo ją to kosztowało. Musiała przyglądać mu się, chociaż przez chwilę. Wiedziała, że to on posłał w jej stronę kamyk. Sama nie wiedziała, czemu ucieka od niego. Przecież udawali, że tam w bibliotece nic się nie stało, jednak Draco zasugerował jej, że ją kocha. Nie mogła o tym zapomnieć. Zastanawiała się nad tym wszystkim. Coraz bardziej ją to bolało.
Weszli do zamku, do jakieś pustej klasy.
- Czemu mnie tu przyprowadziłaś? I czemu tak gnasz od Malfoya, przecież ty go kochasz! - powiedziała Weasley' ówna.
- Wiem, ale nie chcę mieć z nim do czynienia. Wystarczą mi te korepetycje, o których krążą jakieś durne plotki, jako o randkach.
- No wiesz, dla ciebie w pewnym sensie to randka...
- Ginny, proszę cię. Zrozum, ja nie mogę z nim być. Nigdy. On jest głupim arystokratą, któremu nie wiadomo co chodzi po głowie.
- Dobrze, już dobrze. Ale i tak nie rozumiem jak możesz tak postępować. Jakby to był Harry, ja bym walczyła o miłość.
Hermiona nic jej nie odpowiedziała.
- Chodźmy, słyszę dzwonek - powiedziała Hermiona i obie wyszły z klasy.


Były ferie Wielkanocne. Wielkanoc w tym roku wypadła bardzo późno, ponieważ w drugiej połowie kwietnia. Malfoy, jako jeden z nielicznych został w Hogwarcie na święta. Był zapraszany przez Tonks i Lupina, jednak odmówił. Gardził nimi, jednak nie chciał im sprawiać bólu. Czyżby odezwały się w nim jakieś ludzkie uczucia?
- Malfoy, ile jeszcze mamy czekać? - zapytał Hertley. Był to Ślizgon, z którym Draco założył się, że poderwie Hermionę. Gdyby wzrok mógł zabijać, Hertley natychmiast padłby martwy na ziemię.
- Już mi się udało - powiedział Malfoy, nieoczekiwanie dla samego siebie.
- Nie wierzę ci - powiedział Heatley - Skoro jest twoją dziewczyną, przyprowadź ją tu.
- Zwariowałeś? Ona się nie zgodzi. Granger to może i szlama, ale nie głupia i raczej nie chce chodzić z kimś na pokaz. Nie martw się, wymyślę coś, by potwierdzić moje słowa. A teraz bądź tak łaskaw i odejdź, bo czytam - powiedział Malfoy.
- Ty czytasz?
- Coś ci nie pasuje? Lepsze to niż nauka.
Hetley prychnął.
- Udowodnij to. Byle szybko. - powiedział i wyszedł z Pokoju Wspólnego.
Malfoy odłożył książkę i ukrył twarz w dłoniach. Skłamał. W tak beznadziejnej sprawie. Chciałby ją rozwiązać. Skłamał, a na dodatek musiał udowodnić prawdziwość swoich słów.
I nagle do głowy wpadł mu znakomity pomysł. Uśmiechnął się tryumfująco i skierował się ku swojemu dormitorium. To takie proste... Wystarczy tylko napisać do Blaise'a i po kłopocie.


Po feriach Wielkanocnych Hermiona wróciła do Hogwartu, zupełnie nieświadoma planów grupy Ślizgonów. Teraz przede wszystkim myślała o egzaminach. Starała się nie myśleć o Malfoyu, jednak to było silniejsze od niej samej. Myślała o nim przez całe wspaniałe ferie, które spędziła w Norze. Uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie, jak Harry potknął się, niosąc jajka. Tym faktem sprawił, że połowa jajek przygotowanych na śniadanie, wylądowała na głowie Rona, ku uciesze całej rodziny, czego nie można powiedzieć o Ronie.
Przemyślała to przez ferie i miała idealną wymówkę, by pozbyć się Malfoya. Miała nadzieję, że McGonagall nie będzie jej miała tego za złe, w końcu jej chyba też zależy na dobrych wynikach jej uczniów. Postanowiła, że pójdzie do niej z samego rana. Pełna optymizmu, jakim napełniła ją ta myśl, położyła się do łóżka i zasnęła, nie myśląc o nim.

Pytam się gwiazdy, co drogę wskazać błądzącym miała,
Czemu ze wszystkich pragnień na świecie to ty mnie wybrałeś?
Gwiazda co w rzece wciąż się przegląda, też tego nie wie.
Czemu ze wszystkich pragnień na świecie wybrałam ciebie