Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 09-04-2012 14:26
#38

Rozdział 16.
Koniec stycznia nadchodził nieubłaganie, a Draco na samą myśl o tym dostawał dreszczy. Minął już ponad tydzień od zawarcie nieszczęsnego zakładu, a on nie uczynił jeszcze żadnego kroku. Ilekroć widział Radkey'a czuł się miażdżony pod jego złośliwym wzrokiem. A przecież powinno być odwrotnie.
- Muszę zacząć działać - powiedział Malfoy.
- Mówisz tak już po raz setny - zaśmiał się Zabini.
- Blaise, bez komentarzy jeśli łaska - odrzekł Malfoy ironicznie.
- Draco, przecież dobrze wiemy, że ta szlama jest nieugięta i na pewno nie będzie chodzić z kimś takim jak ty... a jak się dowie, że maczałeś palce w śmierci jej rodziców...
- Przecież o tym wiemy tylko my. A o nieugiętość szlamy się nie martw Zabini. Jeszcze żadna dziewczyna nie oparła się mojemu urokowi.
Zabini znów się roześmiał, a Malfoy w odpowiedzi cisnął w niego poduszką, jednak Blaise w porę się uchylił i poduszka trafiła w jedną z kolumienek łóżka. Po całym dormitorium rozpierzchły się białe pierze.


- Co Ci jest Hermiono? - zapytała Ginny patrząc ze współczuciem na przyjaciółkę.
- Hmmm? - mruknęła Hermiona.
Od dwóch godzin siedziała na parapecie i wyglądała przez okno, marząc i rozmyślając nad swoim życiem, a szczególnie robiła analizę własnego serca.
- Co ci jest? Widzę wyraźnie, że coś cię gnębi - powiedziała Ginny.
- Nic mnie nie gnębi - powiedziała Hermiona - Po prostu... martwię się Ginny tą trwającą wojną... Przecież codziennie ginie masa ludzi - powiedziała Hermiona, chociaż naprawdę myślała o Draco. Czy to co do niego czuje, to na pewno tylko litość? Przecież wtedy, gdy cmoknęła go w policzek poczuła jakieś dziwne ciepło rozchodzące się po jej ciele...
Ginny widziała, że Hermi coś zmyśla, jednak postanowiła nie naciskać. Wiedziała, że Hermiona Granger prędzej czy później i tak jej wszystko powie.
Zeszły do Pokoju Wspólnego. na ich widok Lavander pociągnęła za sobą Parvatti w drugi kraniec wieży, byleby najdalej od Hermiony.
Przyjaciółki miały żal do Hermiony, która tydzień temu, nie wytrzymała i poprosiła McGonagall o przeniesienie ją do innego dormitorium. Dziewczyny nie dały jej spać dwie noce z powodu głośnych rozmów. Tak więc pewnego ranka poszła z Ginny do McGonagall, która się zgodziła na tę propozycję. Chociaż z Ginny mieszkała jakaś inna dziewczyna z jej roku, to jednak ona im nie przeszkadzała. Cały czas spędzała ze swoją przyjaciółką, często nawet spała u niej w dormitorium i trzymała tam większość swoich rzeczy, a w dormitorium Ginny pokazywała się od święta. Tak więc dziewczyny mieszkały prawie że same i były z tego bardzo zadowolone.
Ginevra i Hermiona usiadły przy kominku, obserwując szachowe zmaganie Harry'ego i Rona.
- Rozwal go głupia, to tylko goniec - powiedział Harry, gdy jego wieża napotkała opór ze strony gońca Rona.
- A wy wciąż to samo! - zaśmiała się Ginny - Możesz robić co chcesz Harry, ale pamiętaj, że mój brat to szachowy mistrz. Z nim nie wygrasz.
- Pamiętam, jak pokonał te figury, które zagradzały przejście do Kamienia Filozoficznego - powiedziała Hermiona w chwili, gdy Krzywołap zaczął mruczeć rozkosznie na jej kolanach.
- Pamiętam doskonale - powiedział Harry.
- Ja też, ale dajcie nam pograć - powiedział Ron, chociaż zarumienił się słysząc pochwałę z ust Hermiony.


Piątkowe popołudnie. Chociaż była szósta, to i tak na dworze panowały egipskie ciemności. Hermiona biegła przed siebie korytarzami, a torba pełna książek z biblioteki boleśnie piła ją w ramię.
Zasiedziała się w bibliotece. Wiedziała to. Spojrzała na zegarek, który dostała w tamtym roku od Rona na gwiazdkę. Trzy po szóstej. "Malfoy znowu będzie mi to wypominał przez pół godziny" - pomyślała i pobiegła dalej.
- Granger, jest pięć po szóstej - powiedział Malfoy z satysfakcją.
- Wiem, Malfoy. Byłam w bibliotece, by znaleźć odpowiednie książki, które pomogą nam dziś w zrozumieniu zaklęć powodujących zmianę postury człowieka - powiedziała Hermiona i usiadła na krzesełku. Usiadł obok niej. Poczuła w nozdrzach jego zapach. Udawała, że szuka pióra po całej torebce, chociaż w rzeczywistości upajała się zapachem. Jego zapachem. Chciała, by ta chwila trwała wiecznie. Wiedziała, że nigdy nie będą razem. On i szlama... Nie. To nigdy nie wypali.
- Znalazłam! - oznajmiła tryumfalnie, karcąc się za swoje odrętwienie. Malfoy uśmiechnął się złośliwie.
- Malfoy, bądź tak dobry i otwórz tę książkę na stronie sześćdziesiątej piątej i przeczytaj, co Manfred Mintgory mówi o trudności zmiany postury - powiedziała Hermiona, podając mu chyba najbardziej starą, zakurzoną i opasłą księgę.
- Dokąd mam przeczytać Granger? - zapytał. Wiedział, że najpierw trzeba być miłym, trzeba ją zmiękczyć.
- Myślę, że do siedemdziesiątej ósmej Ci wystarczy - powiedziała Hermiona.
Obserwowała go, gdy pisał na pergaminie. Stawiał takie ładne litery. Jego pismo bardzo przypadło jej do gustu. Chociaż robił sporo błędów, jego kaligrafia była wręcz ideałem.
"Zrób to teraz" - powiedział Malfoy. Jednak nie miał odwagi. Czytał i spełniał jej polecenia, jakby to ona była arystokratką, a on nic niewartą szlamą...


- I znów patrzysz w okno? - zapytała Ginny Hermionę. Brązowowłosa przytaknęła.
- Ginny muszę Ci coś powiedzieć... Ja już się gubię, nie wiem czy sobie poradzę... nie możesz nikomu powiedzieć... ja...
- Zacznij najlepiej od początku, bo nic nie rozumiem - powiedziała Ginny. Nie lubiła tego zachowania przyjaciółki. Wiedziała, że za chwilę może powiedzieć jej coś niezwykłego, jak kilka lat temu, gdy w ten sam sposób wydusiła w końcu, że idzie na Bal Bożonarodzeniowy z Wiktorem Krumem.
- Ginny... ja... ja... ja się chyba zakochałam w... w....
- Wyduś to z siebie - powiedziała Ginevra, którą gryzła nadzwyczajna ciekawość. Miała nadzieję, że Hermiona powie coś o jej bracie. Widziała, jak Ronowi podoba się Hermiona, chociaż Granger starała się tego nie zauważać.
- W Malfoyu - wyszeptała w końcu Hermiona.
- Zabujałaś się w Draconie Malfoyu?! -zapytała Ginny, niepewna, czy dobrze usłyszała.
Hermiona kiwnęła głową. Ginny opadła szczęka.
- Ale to nie ma szans, a ja... dostaję fioła jak go widzę. Gdy siedzi obok mnie, przez moje ciało przebiegają prądy, serce bije mi bardzo mocno... marzę, by poczuć jego zapach...
Ginevra słuchała oniemiała. Była w lekkim szoku.
- Hermiono, to nie ma szans...
- Wiem o tym Ginny, już sama to mówiłam. Ale co ja zrobię? Kiedyś obiecałam sobie, że gdy zakocham się w kimś, będę walczyła o niego do upadłego...
- A Krum?
- Krum? - zapytała Hermiona - Mówiłam ci już, że to znajomość tylko na odległość. Kiedyś było coś więcej, ale to tylko... przyjaciel.
Ginny chciała spytać o Rona, lecz w porę ugryzła się w język. Wiedziała po zachowaniu przyjaciółki, że to naprawdę coś poważniejszego.
- I co ja teraz zrobię Ginny? - zapytała Hermiona.
Odpowiedziała jej cisza.

Miłość to wierność wyborowi...