Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 02-04-2012 14:37
#37

Rozdział 15.
Wszyscy obecni domownicy znajdowali się w ciemnej kuchni w domu przy Grimmauld Place 12. Pani Weasley stała w kącie, zaraz obok kominka. W ręku trzymała białą chusteczkę w zielone grochy. Wycierała w nią łzy. Nie chciała znowu okazać się tchórzem. Jednak łzy cisnęły jej się spod powiek mimowolnie. Właśnie podszedł do niej jej najmłodszy syn Ron. O wiele wyższy od niej. Pani Weasley musiała wspiąć się na palce, a on musiał schylić się, by matka musnęła czule suchymi od płaczu wargami.
- To do zobaczenia! Przyjedziecie na Wielkanoc?
- Do zobaczenia. Nie wiemy. Wie pa... ciociu, że mamy dużo nauki przed Owutemami - powiedziała Hermiona, uśmiechając się lekko. Na myśl o książkach, które tylko czekały, aż otworzy je i przeczyta, ciarki przeszły jej po plecach.
Twarz Pani Weasley rozjaśniła się uśmiechem. Pierwszy do kominka podszedł Harry. Tak jak na szóstym roku Ministerstwo zorganizowało niezwykłe połączenia z Siecią Fiuu, by uczniowie mogli szybko i bezpiecznie dostać się do szkoły.
- Hogwart! - krzyknął Harry z wnętrza kominka. Buchnęły zielone płomienie i Harry znikł.
- Myślę, już może wejdzie następna osoba... Proszę Hermiono, goście mają pierwszeństwo - powiedział Pan Weasley, a jego łysina zabłysła w świetle kominka.
Hermiona chwyciła kufer i koszyk z Krzywołapem i weszła do kominka. Natychmiast zachciało jej się kaszleć.
- Hogwart! - krzyknęła. Zaczęła wirować wśród kominków różnych czarodziejów. Przymknęła oczy. Otworzyła je w dobrej chwili. Zobaczyła Harry'ego i ruszyła do niego. Wyszła z kominka, potykając się i upadając na drogocenny dywan.
- Dobry wieczór Panno Granger - powiedziała profesor Sinistra, która uczyła Astronomi.
- Dobry wieczór - rzekła Hermiona po czym spojrzała na Harry'ego, który trząsł się ze śmiechu.
- Nie mów Ronowi dobrze? Będzie śmiał się na śmierć! - powiedziała z lękiem Hermiona, a Harry kiwnął głową.
Wkrótce pojawił się Ron i Ginny. Gryfoni przeprosili nauczycielkę za kłopot i wyszli z jej gabinetu, kierując się ku wieży Gryffindoru.
- Mówcie co chcecie, jednak to jest mój dom - powiedział Harry i opadł na najbliższy fotel, lecz chwilę później zeskoczył z niego jak oparzony, bowiem usiadł na czyimś kocie.


Rok szkolny zaczął się na dobre. Nauka znów dała o sobie znać. Z zamku w oka mgnieniu znikły świąteczne ozdoby i świąteczny nastrój. Często przy drugim śniadaniu (mało sów przynosiło pocztę na czas wśród prawdziwych zamieci śnieżnych) rozlegał się płacz kogoś, kto utracił kogoś bliskiego.
- To okropne - powiedziała Hermiona, gdy jakiś Ślizgon z pierwszej klasy zaczął się gwałtownie trząść i krztusić łazami.
- Pewne-u je-guuu stazzzry nie chceeeeee-li pras-ssowac dga Samy-Wiece-Kogoooo - powiedział Ron. Usta miał pełne wybornej jajecznicy. Widząc minę Hermiony szybko przełknął to co miał w ustach i powiedział:
- Pewnie jego starzy nie chcieli pracować dla Sami-Wiecie-Kogo?
- Nie możesz używać jego imienia? - zapytał Harry. Miał dość tego panicznego lęku wymówienia imienia największego czarnoksiężnika, jaki kiedykolwiek chodził po świecie.
- Przykro mi, ale nie - powiedział Ron.
- Tylko się nie zacznijcie kłócić - powiedziała Hermiona, widząc jak jej dwóch przyjaciół mierzy się wzrokiem. Oboje spojrzeli na Hermionę. Widząc te oczy pełne wyrzutu, dziewczyna nie wytrzymała.
- Świetnie! - wrzasnęła po czym wstała. - Świetnie! - powtórzyła zakładając torbę na lewe ramię. - Jak macie mnie tak traktować to dziękuję Wam bardzo! - krzyknęła Hermiona i wyszła z Wielkiej Sali, pozostawiając przyjaciół z bardzo niewyraźnymi minami.
"Zasłużyli sobie na ten wybuch. Znowu kłócą się o taką głupotę" myślała Hermiona, próbując usprawiedliwić własne zachowanie. Zeszła na dół, do lochów, gdzie za chwilę miały rozpocząć się zajęcia. Było co najmniej dziesięć minut do lekcji. Była długa przerwa a uczniom nie śpieszyło się na lekcje. Zresztą nie wielu na tym poziomie uczyło się eliksirów. Oparła głowę o zimną ścianę i ukucnęła. Cały czas jednak myślała o swojej minie. Nagle zza zakrętu wyszedł Malfoy. "Tylko jego mi tu brakowało" - pomyślała. Miała dość tego blondyna. Wiedziała, że coś niepojącego dzieje się z nią, gdy go widzi. Gdy na niego patrzyła, czuła jakieś mrowienie w brzuchu, jednak nikomu nie chciała się do tego przyznać, zwłaszcza sobie. Miała wielką ochotę przerwać te korepetycje, lecz gdy zapytała się o to Profesor McGonagall, ta odpowiedziała jej, że chociaż Malfoy ma dobre wyniki to i tak korepetycje są mu potrzebne. Fala gniewu owładnęła jej ciało. Dlaczego nie znajdą sobie kogoś innego do korepetycji z Malfoy'em? Przecież nie tylko ona ma dobre stopnie. Ślizgon oparł się o przeciwną ścianę w ten sam sposób co Gryfonka. Hermiona przechyliła lekko głowę w prawo. Malfoy również powtórzył ruch. Hermiona zaczęła oglądać swoje paznokcie. On też. Zaczęło ją to denerwować. Wstała gwałtownie. To samo uczynił chłopak.
- Nudzi ci się Malfoy? - warknęła Hermiona.
- Nudzi ci się Malfoy? - odszczeknął Ślizgon. Z satysfakcją obserwował, jak Hermiona coraz bardziej się denerwuje i to było widać.
- Ty... - Hermiona uczyniła taki ruch, jakby chciała uderzyć Ślizgona w policzek, lecz on przytrzymał jej rękę.
- Chciałaś mnie uderzyć szlamo? - zapytał Malfoy.
Hermiona nic nie odpowiedziała. Na szczęście rozległy się kroki na schodach. Hermiona obejrzała się w tamtą stronę, ale Ślizgon cały czas patrzył na nią. Na dole ukazał się Harry z Ronem. Obaj stanęli jak wryci.
- Masz szczęście Garnger - powiedział Malfoy i puścił ją. Nie był na tyle głupi, by toczyć pojedynek przed klasą, z której lada chwila mógł wyjść nauczyciel.
- Już się nie kłócimy - powiedziała Harry.
- Tak, naprawdę Cię przepraszamy - powiedział Ron.
- Dobrze. A ja Was przepraszam za mój wybuch - powiedziała Hermiona.
- Nie ma za co. Ja też tak często wybuchałem, a że ja się teraz zaczynam kłócić z Ronem, to teraz twoja kolej - powiedział Harry, uśmiechając się lekko i odgarniając grzywkę z czoła.
Hermiona odwzajemniła uśmiech. Widząc uśmiech na twarzy któregokolwiek z przyjaciół, od razu było jej lepiej.
Nadeszła reszta klasy. Drzwi otworzyły się i ukazał się gruby brzuch Slughorna.
- Zapraszam do klasy.
Wszyscy natychmiast zajęli swoje miejsce. Hermiona zamieniła się z Harrym, by usiąść jak najdalej od Malfoya.
- Witam was wszystkich! Dziś zajmiemy się eliksirem wielosokowym. Spróbujemy go uwarzyć, co potrwa miesiąc....


Styczniowy wieczór. Malfoy siedział z Zabinim na kanapie. Nie mógł już dużej znieść tego napięcia. Nie mógł znieść tego, że oni nie traktowali go z wyższością. Po prostu nie mógł. Ludzie nie odzywali się do niego, mijali go szerokim łukiem. Nawet Pansy Parkinson nie okazywała niczego, chociaż była zakochana w Ślizgonie, jak większość dziewczyn ze Slytherinu. Był piękny, pochodził z dobrej rodziny, miał talent. Ideał po prostu. Jednak z chwilą śmierci rodziców to wszystko się odmieniło. Choćby nie wiem jak, kusiły ich te szare oczy, to i tak wiedziały, że nigdy go nie zdobędą.
- Co mam zrobić żebyście wreszcie mnie docenili!? - wybuchnął nagle Malfoy. Nie zamierzał tego, jednak złość wzrastała w nim coraz bardziej. Złość na los, życie i te cholerne korepetycje.
- Ja mam pomysł Draco - powiedział jeden z dawnych "koleżków" Malfoya.
- Co?
- Powiedzmy, że poderwiesz... szlamę.
- Co!? - zapytał zupełnie ogłupiały Malfoy.
- No... zdobędziesz szlamę... wiesz, Granger - powiedział brunet ze złośliwym uśmiechem. Wiedział, że w ten sposób mu dopiecze. Przecież to byłoby niemożliwe... on i ta nic niewarta szlama. Malfoy natomiast był tak wściekły, że nie myślał co robi.
- Zgoda. Zakład? - zapytał Malfoy. Tego się drugi Ślizgon nie spodziewał, jednak po chwili wyciągnął dłoń.
- Zakład - powiedział brunet.
- Zabini, bądź tak łaskaw i przetnij - powiedział Draco, a Zabini przeciął różdżką ich dłonie.


- Ależ się wpakował - powiedziała Blaise pół godziny później w dormitorium, które dzielili tylko we dwóch.
- Zamknij się - powiedział Malfoy, po czym położył się do łóżka.
Wiedział jedno: zakładu musi dotrzymać. Był to honor.
- Jeszcze mi się uda, zobaczysz - powiedział Malfoy, po czym odwrócił się plecami do przyjaciela.
- Już to widzę - powiedział Zabini, gdy z sąsiedniego łóżka zaczęło dobiegać chrapanie.

She will find you,
pick up and guide you,
The Only True Love...