Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 24-03-2012 16:43
#34

Rozdział 13.
Początek grudnia. Pora, kiedy każdy żyje tylko nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia, zimowymi zabawami i nadchodzącymi feriami. W zamku euforia zwycięstwa Gryfonów nad Ślizgonami ulegała powolnemu zapomnieniu. Wszyscy myśleli tylko o Bożym Narodzeniu. Chociaż był to dopiero początek grudnia, to po ciepłym listopadzie nie było śladu. Liście, których nie zdążył sprzątnąć Filch z powodu niespodziewanego ataku zimy, przykrył biały, śniegowy puch.
Pewnego dnia, gdy Gryfoni i Puchoni z siódmego roku, weszli do klasy zaklęć zastał ich miły widok. Cała klasa była udekorowana. Pod sufitem latały różnokolorowe elfy, tworząc życzenia "Wesołych Świąt" oraz jakieś świąteczne ozdoby. Książki, na których stał maleńki profesor Flitwick były pokryte lodem i soplami. Wszyscy, gdy ujrzeli ten widok, poczuli coś słodkiego na sercu i czuli, jakby klasa była bardzo ciepła, choć temperatura ledwo sięgała dziesięciu stopni powyżej zera.
Dziś zamieniali różne niepotrzebne rzeczy, takie jak odłamki szkła czy niepotrzebna kartki papieru w bombki. Większość uczniów miała z tym problemy, ale Hermiona zrobiła to już za czwartym podejściem, za co Flitwick nagrodził Gryffindor dwudziestoma punktami. Hermiona, bardzo z siebie zadowolona wyszła z klasy. Za nią wyszedł Harry, któremu udawało się tylko jeszcze bardziej pognieść papier i potłuc odłamki szkła, oraz Ron, który jakimś cudem zamienił swój papier w chusteczkę do nosa.
Przy drugim śniadaniu Ron był nadal zniechęcony swoim wybrykiem na zaklęciach, który wywołał wielką salwę śmiechu. Za to Harry'emu udzielił się świąteczny nastrój. Nucił kolędę, gdy smarował sobie tosta Dżemem. Za to Hermiona milczała nad "Natychmiastową Transmutacją, stopień 7", którą oparła o dzbanek z sokiem dyniowym. Rozmowa jakoś się im nie kleiła. Nagle po całej Wielkiej Sali rozległ się złowrogi okrzyk "Nie!" i histeryczny płacz jakiegoś Puchona. Wszyscy obejrzeli się w tamtą stronę. Okazało się, że płakała jakaś dziewczynka z pierwszego roku. Przytulał ją jakiś starszy Puchon, który był zapewne jej bratem. On też miał łzy w oczach.
- To rodzeństwo Cubhert. Ciekawe, co się stało - szepnęła Hermiona do przyjaciół.
Jednak nie musieli długo czekać na odpowiedź. Następnego dnia cała szkoła już wiedziała, że ich ojca zamordował jakiś wilkołak, prawdopodobnie Greyback.
Tak, właśnie takie smutne wydarzenia psuły atmosferę nadchodzącego Bożego Narodzenia.


Kilka lekcji później nadal na zaklęciach ćwiczyli zaczarowywanie śmieci w bombki. Większości już się to udawało, więc Flitwick uczył ich ozdabiania ich.
Na jednej z ostatnich lekcji w tym roku szkolnym, Flitwick powiedział, że dla ucznia, który, zrobi najładniejszą bombkę czeka nagroda. W tym dniu mieli dwie godziny zaklęć, z których jedną poświęcili na robienie bombek, a drugą prezentowali swoje arcydzieła.
- Doskonale panno Granger! - zapiszczał profesor Flitwick na widok bombki, która przedstawiała zimowy krajobraz i z której sypał się sztuczny śnieg. Po tych słowach, zachwycony dziełem Hermiony, spadł ze stosu książek, na którym zwykle stał i z głośnym "Łiiii" wylądował na podłodze.
- Co robicie w święta? - zapytała Hermiona, jedząc czekoladę, którą dostała w nagrodę.
- No jedziemy w trójkę do Nory, a niby co mamy robić? - zapytał Ron, odłamując sobie kawałek czekolady z tabliczki Hermiony.
- Jak to w trójkę? Z kim jeszcze jedziecie? - zapytała Hermiona.
- Jak to z kim? Z tobą! Przecież i tak nie pojedziesz do siebie...
- ... bo będzie nam smutno - powiedział Harry, nadeptując Ronowi na stopę. Nie chciał, by Ron mówił coś o rodzicach Hermiony, a był tego bliski. Na pewno z tym zgadzał się z przyjaciółką: Ronald Weasley był bardzo nietaktowny.
- Och, nie myślałam, że zaprosiliście mnie na Boże Narodzenie! - powiedziała Hermiona, której humor wyraźnie polepszył się po tych słowach.
- No pewnie, że jesteś do nas zaproszona! Mamie jedna osoba różnicy nie zrobi - powiedział Ron z pełnymi ustami, popełniając kolejny nietakt tego dnia.


Błonia pogrążyły się w ciemnościach, a nie było jeszcze piątej. Szalona zamieć szalała za oknami zamku. Hermiona była wdzięczna za to, że jednak nie dobrym graczem w Quidditcha. Teraz siedziała sobie w Pokoju Wspólnym z książką w ręce, w swoim ulubionym fotelu, nakryta kocem, przy palącym się wesoło kominku, podczas gdy Harry, Ron i Ginny mieli trening.
Spojrzała na zegarek, który wskazywał kilka minut przed godziną szóstą. Niechętnie odłożyła "Przygody nastoletniej Alice, szalonej czarownicy, część 1" oraz koc na pobliską szafkę. Wzięła za to w rękę wcześniej naszykowaną torbę i czapkę - na wszelki wypadek.
Przed klasą transmutacji czekał na nią Malfoy.
- Wchodź Mlafoy - powiedziała Hermiona, a Ślizgon posłusznie wszedł do klasy. Hermiona weszła druga i zamknęła drzwi. Wyjęła swoją różdżkę i zapaliła święce, gdyż klasa była pogrążona w całkowitych ciemnościach.
- A po co to Granger? - zapytał Malfoy, gdy Hermiona zajęła miejsce obok Dracona i postawiła dodatkowy świecznik na ławce. Lepiej szły im korepetycje, gdy siedzieli obok siebie, a nie na przeciw. Między innymi dlatego, że nie musieli wciąż odwracać podręczników i innych rzeczy.
Była to ostatnia lekcja przed feriami świątecznymi. Czas spędzony wśród tej atmosfery wrogości zdawał się ciągnąć w nieskończoność, ale przynajmniej nie obrażali się nawzajem. Malfoy przestał nazywać Hermionę "szlamą", co bardzo dziwiło dziewczynę. Nie chciała jednak podpatrywać u niego złych zamiarów. Coś ją od tego podtrzymywało, jakieś wewnętrzne ciepło, jakieś drgania na jego widok, coś co sprawiało, że coś czuła do Ślizgona. Nie potrafiła powiedzieć co.
Ślizgon był pochylony nad kolejną pracą, zadaną przez Hermionę, a ona patrzyła na niego z jakimś nieobecnym wzrokiem. Myślała o nim. Jak jest jej go żal. Przecież ona miała przyjaciół, z którymi spędzi święta. A on? Będzie sam.
- Masz Granger, gotowe. Może skończymy na dziś z tym kretyństwem? - zapytał Malfoy podając dziewczynie swoje odpowiedzi na zadane przez Hermionę pytania, czym wyrwał ją z zamyślenia.
- Co?? Och, no dobrze, tylko Ci to sprawdzę - powiedziała Hermiona. Ku jej zdziwieniu wszystkie odpowiedzi były dobre.
- Gratuluję Ci Malfoy - powiedziała Hermiona, po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy do torby.
- Do zobaczenia po świętach. Życzę Ci wesołych świąt Mal... Draco - powiedziała Hermiona, po czym wykonała dziwny ruch, jakby chciała pocałować go w policzek, ale się rozmyśliła. Zarzuciła torbę na ramię, westchnęła i pokręciła głową, po czym wyszła z klasy, zostawiając w środku zszokowanego i jednocześnie wściekłego Ślizgona. Był zły, że zwróciła się do niego po imieniu, a jednocześnie zszokowany pozytywnie tym faktem. Szybko jednak zamienił swoją zszokowaną minę na zwykły dla niego ironiczny uśmiech i wyszedł z klasy.

Please, don't go...

Edytowane przez Adelajda Dakota dnia 24-03-2012 16:43