Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 21-02-2012 19:44
#28

Rozdział 10.
Nadszedł już koniec października, który był wyjątkowo ponury. Prawie wszystkie liście opadły już z drzew i prawie cały czas padało. Nie był to jednak łagodny "deszczyk", ale prawdziwe ulewy, przez co uczniowie spędzali każdą przerwę w zamku, co było niezbyt przyjemne, ponieważ Irytek prawie na każdej przerwie wymyślał nowe psoty. Najsłynniejszym jego występem było, na razie, wywalenie kilku najsłynniejszych obrazów w szkole na głowy przerażonych drugoroczniaków. Był to najlepszy jego numer, aż do ostatniego piątku października, w którym otworzył drzwi, podczas najgwałtowniejszej nawałnicy, jaka była w tym roku. Wszyscy momentalnie byli cali mokrzy i prezentowali się jako "mokre kury Hogwartu".
- Dlaczego jesteście cali mokrzy? - zapytała Hermiona Harry'ego i Rona, która nie widziała całego zajścia, ponieważ przerwę spędziła w bibliotece.
- Irytek otworzył na oścież drzwi i wszystkich natychmiast zmoczyło! - burknął ze złością Ron.
- No to idźcie się przebrać, w czym problem? Mamy teraz godzinę wolną, a potem drugie śniadanie i Obrona przed Czarną Magią.
- Tak, mam nadzieję, że na drugim śniadaniu wreszcie przylecą sowy. Mama miała przysłać nam jakiejś słodycze domowej roboty - powiedział Ron.
- A ty tylko o jednym Ronald - powiedziała Hermiona, po czym zaśmiała się.
Cała trójka ruszyła do Pokoju wspólnego, od czasu do czasu korzystając ze skrótów, ponieważ i na korytarzach Irytek zastawił mokre niespodzianki.
- To wy idźcie się przebrać, a ja w tym czasie zacznę pisać to wypracowanie na Transmutację.
- Jakoś mnie nie zaskoczyłaś, Hermiono - powiedział Harry i uśmiechnął się do niej.
Hermiona odwzajemniła uśmiech, po czym otworzyła torbę i wyjęła z niej czystą rolkę pergaminu, podręcznik do transmutacji, jakąś książkę na temat zaklęć powodujących pojawianie się, pióro i atrament, po czym znalazła odpowiednią stronę w podręczniku i otworzyła książkę, po czym zabrała się do pracy.
- Już tyle napisałaś? - zapytał Ron z rozdziawionymi ustami, patrząc na prawie całą zapisaną rolkę pergaminu po obu stronach, którą Hermiona zapełniła przez ostatnie półgodziny.
- A ty aż tyle się przebierałeś? - Hermiona odpowiedziała pytaniem na pytanie i wysoko uniosła brwi.
- Nie mogłem znaleźć czystej szaty - powiedział Ron.
- A ja na niego czekałem - powiedział Harry i nieoczekiwanie Pokój Wspólny Gryfonów wypełnił śmiech trójki przyjaciół. Był on tak głośny i nagły, że kilka osób podskoczyło z przerażenia.
- Skończyłam! - powiedziała tryumfalnie Hermiona, gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę.
- My też - powiedział Ron.
- Grę w gargulki? bardzo pasjonujące zajęcie - powiedziała Hermiona prychając.
- Przestańcie wreszcie sobie dogryzać! Ludzie, przecież wy jesteście już dorośli! - powiedział Harry, gdy Ron otworzył usta, by odgryźć się Hermionie.
- Przepraszam - pierwsza powiedziała Hermiona.
- Tak, wybacz nam stary - powiedział Ron z przepraszającym uśmiechem, który wyglądał jak jakiś grymas, ale ważne były intencje.
- Tak lepiej, Lepiej chodźmy na drugie śniadanie - powiedział Harry i cała trójka biegiem ruszyła do Wielkiej Sali, zapominając zamknąć za sobą dziurę pod portretem.
- A więc ja sobie tak powiszę i będę czekać, aż wy łaskawie wrócicie z lekcji? - krzyknęła ku nim Gruba Dama.
- Tak, będziemy Ci wdzięczni - krzyknął w odpowiedzi Ron, a pozostała dwójka się roześmiała i przyspieszyła biegu.
- A może nie powinniśmy jej tak zostawiać? - zapytała z lękiem Hermiona, gdy zajęli swoje miejsca.
- Daj spokój Hermiono, nie zrobiliśmy nic złego - powiedział Harry.
Nagle do Wielkiej Sali wleciała dziesiątka sów z pocztą.
- Nareszcie, może przyszły jakiejś słodycze od mamy - powiedział Ron z nadzieją.
- Wybacz Ron, ale myślę, że Error nie dotrze tu w takiej nawałnicy - powiedział Harry, wyrywając Rona z krainy marzeń.
Jednak przed Hermioną wylądował szary puchacz z najnowszym "Prorokiem Codziennym". Hermiona włożyła sykla do woreczka i odwiązała rozmokła gazetę. Gdy sowa odleciała, Hermiona zrobiła coś nieoczekiwanego. Przedarła gazetę na pół, potem na ćwiartki i na jeszcze mniejsze kawałki, po czym usunęła je z podłogi jednym zaklęciem.
- Czemu to zrobiłaś? Miałem zamiar to poczytać! - powiedział Ron z oburzeniem.
- Ponieważ kiedy biorę tego szmatławca do rąk, albo psuje mi humor, albo jeszcze go pogarsza - powiedziała wesoło Hermiona, nakładając sobie na chleb malinowy dżem.
Zabrzmiał dzwonek na lekcję. Hermiona wzięła do ręki jeszcze jeden tost i zjadła go po drodze do klasy Obrony przed Czarną Magią.
Do klasy wszedł Kingsley i zajął miejsce za biurkiem.
- Witajcie. Poproszę o wasze wypracowania - powiedział Shacklebolt i dwadzieścia parę rolek pomknęło w jego kierunku i zgrabnie wylądowały przed nim na biurku.
- Proszę wyjąć swoje różdżki. Dziś będziemy ćwiczyć zaklęcia niewerbalne, ponieważ nadal niektórym to nie wychodzi - powiedział profesor.
- Podzielcie się na pary i... - przerwało mu pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedział Kingsley.
Do klasy weszła McGonagall. Minę miała jakąś ponurą i zatroskaną.
- Przepraszam, że przeszkadzam Kingsley, ale czy mogę zabrać Hermionę Granger? Jest możliwość, że już tu nie wróci - powiedziała McGonagall.
- Ależ oczywiście, Minerwo.
- Panno Granger, proszę za mną.
Hermiona wzięła swoje rzeczy i poszła za McGonagall do jej gabinetu, zastanawiając się, dlaczego McGonagall jest taka ponura i w dodatku wyrwała ją w środku lekcji.
- Lodowa mysz - powiedziała McGonagall do kamiennej chimery. Gdy tylko powiedziała te dwa słowa, chimera ożyła, odsłaniając ruchome, kamienne schody. Hermiona weszła na nie zastanawiając się o co chodzi.
- Proszę usiąść panno Granger - powiedziała Minerwa.
Hermiona rozejrzała się po tym kolistym pokoju. Było tu jak zawsze, pomijając kilka szczegółów. Na biurku było o wiele mniej dziwnych instrumentów, a na ścianie był portret Dumbledore'a. Brakowało też żerdzi, na której siadał Fawkes.
- Na początku chciałam pannie pogratulować wspaniałych wyników na tych korepetycjach. naprawdę, pan Malfoy osiąga coraz lepsze rezultaty.
- Dziękuję - powiedziała Hermiona, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że nie po to McGonagall wyrwała ją z lekcji.
- Niestety, nie to jest powodem tych odwiedzin - powiedziała Minerwa, jakby czytając w myślach Hermiony.
- Muszę obiweścić pannie coś bardzo smutnego. Czytałaś może dzisiejszego "Proroka Codziennego"? - zapytała Minerwa, a Hermiona pokręciła głową.
- Otóż wczoraj w nocy był okrutny napad na dzielnicę, w której mieszkasz. napadu dokonali Śmierciożercy pod przewodnictwem Bellatriks Lestrange. Zabili kilkunastu mugoli, w tym Twoich rodziców i dziadków.
Hermiona poczuła dziwną pustkę. Przecież to nie możliwe...
- Naprawdę mi bardzo przykro panno Granger - powiedziała McGonagall widząc pierwsze z wielu łez w jej oczach.
Jednak Hermiona jej nie słuchała. Po prostu wybiegła z jej gabinetu ze łzami w oczach.
Zamek był całkowicie opustoszały, ponieważ prawie wszyscy byli na lekcjach.
Nie miała do kogo się udać. Po prostu weszła do pierwszej lepszej klasy i zaczęła płakać jeszcze bardziej.
Dlaczego Śmierciożercy są tacy podli? Dlaczego jej to zrobili?
Płakała tak około dwóch godzin. Nagle do jej głowy przyszły inne myśli. Czy zdoła pójść na pogrzeb? Kto ich pochowa?
Znowu zaniosła się histerycznym płaczem. Ktoś otworzył drzwi.
- Jest tu ktoś? - zapytał dobrze jej znany głos.
Hermiona nadal płakała.
- Hermiona? - zapytał harry, widząc jak brązowowłosa tonie we łzach.
- Co się stało?
- Moi... moi rodzice i dziadkowie nie żyją. Zabili ich Śmierciożercy - powiedziała z trudem i przytuliła się do niego.
- Chodź do Skrzydła Szpitalnego - powiedział i zaprowadził ją tam z Ronem.


Tego dnia nie pojawiła się na korepetycjach. Malfoy darmo czekał dwadzieścia minut pod klasą. Poszedł z powrotem do Pokoju Wspólnego.
- Ej, Draco chodź ze mną. Muszę Ci coś pokazać - powiedział Zabini.
Malfoy posłusznie poszedł za nim.
- Masz, czytaj - powiedział Blaise, rzucając mu "Proroka Codziennego" do rąk. Gdy Malfoy skończył czytać artykuł, coś go ścisnęło. To dlatego nie było jej na korepetycji.
- Zadowolony? - zapytał Blaise.
- Oczywiście Zemsta się powiodła - powiedział Malfoy ze mściwym uśmiechem i zszedł z przyjacielem do Pokoju Wspólnego, gdzie tego dnia miała się tam odbyć balanga.


Tymczasem Hermiona leżała w Skrzydle Szpitalnym. Już nie płakała. Postanowiła być silna. Przecież oni na pewni nie chcieli, by płakała. Nigdy nie lubili jej łez, kiedy wracała z mugolskiej szkoły z płaczem.
- Nie będę płakać. Będę silna! - powiedziała głośno i humor jakoś jej się poprawił. natychmiast wzięła pierwszy lepszy podręcznik z torby przy łóżku i zaczęła czytać.

Masz prawo kochać!
Masz prawo śnić!
Masz prawo śpiewać!
Masz prawo żyć!
Masz prawo marzyć, teraz i tu!
Na przekór kłamstwu, Na przekór złu!