Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 16-02-2012 19:07
#24

Rozdział 8.
Hermiona wstała w sobotni poranek bardzo wesoła, a mianowicie z kilku powodów: korepetycje z Malfoy'em ma dopiero jutro, dokopała wczoraj Draconowi, zadając mu pracę domową, wyspała się i miała wolną łazienkę, bez rozchichotanych panienek w dormitorium. Granger wstała i ruszyła do łazienki. Wzięła orzeźwiający prysznic i umyła włosy. Potem półgodziny leniuchowała. W końcu, gdy włosy były wilgotne, wzięła szczotkę i zaczęła rozczesywać burzę loków na głowie. Hermiona lubiła swoje włosy głównie dlatego, że wystarczyło je uczesać tylko po ich myciu i miała spokój. Ponieważ włosy jej się, dzięki Bogu, nie przetłuszczały, nie musiała ich myć tak często. Po rozczesaniu włosów, wysuszyła je jednym sprytnym zaklęciem. Następnie ubrała się w świeżo upraną szatę Hogwartu, z godłem Gryffindoru. Westchnęła nad nią cicho. Przecież walczy o Prawa Skrzatów Domowych, a sama przyczyniała się do ich pracy niewolniczej. Hermiona usłyszała, jak Harry mówił Ronowi, że to Zgredek sprząta ich cały Pokój Wspólny, bo inne skrzaty nie chcą tego robić przez jej czapeczki. Chociaż miała wyrzuty sumienia, że już nie próbuje ich uwolnić w ten sposób, wiedziała, że to nie ma sensu.
- Muszę wymyślić coś innego, niż robienie czapeczek. - powiedziała wesoło, ponieważ nic nie mogło jej zepsuć humoru tego dnia. Zeszła po spiralnych schodach, minęła portret Grubej Damy i ruszyła na drugie śniadanie, ponieważ na pierwsze zaspała, a potem leniuchowała.
- Cześć! - powiedziała uśmiechnięta do swoich przyjaciół.
- Cześć! - odpowiedzieli Harry, Ron i Ginny. W przeciwieństwie do niej nie było im wesoło.
- Co macie takie smutne miny? Coś się stało? - zapytała Hermiona.
- Sama zobacz. - powiedział Ron, rzucając jej gazetę.
Hermiona spojrzała na pierwszą stronę. Było tam zdjęcie Bellatriks Lestrange i jej męża oraz wielki nagłówek "Śmierciożercy z małżeństwem Lestrange na czele atakują". Hermiona zaczęła czytać:
Bellatriks Lestrange i jej mąż, Rudolf Lestrange, wraz z innymi Śmierciożercami napadli na małą wioskę w okolicach Londynu. Wymordowali tam prawie wszystkich mieszkańców. Mugole myślą, że to był atak bombkowy (bombka to takie coś, co mugole zrzucają na siebie z dużych wysokości, by zabijać się nawzajem). Z całej wioski ocalało kilkoro mugoli. Ciąg dalszy na stronach 5 i 6

- Jak oni mogli to zrobić? - zapytała Hermiona, niedowierzając własnym oczom.
- Widocznie mogli, Hermiono. Oni są bezlitośni, a już szczególnie ta cała Bellatriks. ONA ZABIŁA SYRIUSZA! - powiedział Harry z naciskiem na ostatnie zdanie, tak głośno, że kilka osób spojrzało się w jego stronę.
- Wiem Harry, nie musisz się wydzierać - powiedziała Ginny, podczas gdy z Hermiony dobry nastrój ulatywał jak powietrze z dziurawego balona.
- To co porobimy po południu? - zapytała Hermiona.
- My z Harrym jesteśmy do tyłu z pracami domowymi. A ty pewnie już wszystko odrobiłaś? - rzekł Ron.
- No pewnie. A wy jeszcze nie?
- Właśnie Ci mówimy, że dzisiaj nie.
- Ale chyba nie będziecie odrabiać lekcji? Możecie to zrobić jutro. - rzekła Granger, unosząc brwi.
- Hermiono, czy ty się dobrze czujesz? - zapytał Ron z głupią miną.
- Oczywiście, że się dobrze czuję. A czemu miałabym nie?
- No to przekładanie odrobienia prac domo...
- A co zamierzasz robić po południu, zamiast siedzenia w wieży? - zapytał Harry, przerywając Ronowi, a jednocześnie dając mu kopniaka pod stołem. A jak Hermiona zmieni zdanie? Sami sobie jutro nie poradzą, a on nie ma ochoty na naukę.
- Może odwiedzimy Hagrida? - zapytała Ginny.
- Świetny pomysł! - zawołała cała trójka.

Tak więc po obiedzie cała czwórka poszła do Hagrida.
Podeszli do drzwi i zapukali.
- Kto tam? - usłyszeli znajomy głos.
- To my - powiedział Harry.
- A kto by inny? - rzekł Hagrid i otworzył im drzwi z uśmiechem. - Sie macie? Wchodźcie - powiedział i wpuścił ich do środka. - O przyszliście z Ginny?
- Cześć Hagrid! Chyba mogę?
- No pewnie! - powiedział olbrzym, po czym zrobił im herbaty i podał ciasteczka. Harry, Ron i Hermiona, którzy mieli już sporo doświadczenie z wypiekami Hagrida, grzecznie odmówili, ale Ginny, która była u niego w środku pierwszy raz, poczęstowała się. Nie mogła go ugryź, więc dyskretnie, gdy Hagrid odwrócił się do nich, by dać im cukier, schowała je dyskretnie do kieszeni.
Po miłej rozmowie na temat Quidditcha, w której Hermiona brała mały udział, wrócili do zamku na kolację. Wszyscy już zapomnieli o wydarzeniach, o których pisze Prorok Codzienny, więc byli bardzo weseli. Hermiona natomiast nadal była smutna, ponieważ podczas większości rozmowy z Hagridem myślała o tym. Nie wiedziała czemu, przecież nie zginął nikt jej bliski, to jednak odczuwała dziwną pustkę.
- To przez takich jak rodzice Malfoya - powiedziała do siebie, roniąc kilka gorzkich łez.

Człeku, co Boga się nie boisz...
Człeku, co niesiesz śmierć zdradziecką...
Człeku, ty uczyń Znak Pokoju,
Karmiąc choć jedno głodne dziecko...

Edytowane przez Adelajda Dakota dnia 16-02-2012 19:08