Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 13-02-2012 11:10
#13

Rozdział 6.
Przez pierwszy tydzień nauka była bardzo nudna. Nauczyciele ciągle robili krótkie powtórki i przypominali o owutemach, które czekały ich na koniec roku.
Na drugi tydzień skończyła się sielanka. Wszyscy spędzali wolny czas (którego na tym roku mieli sporo) na odrabianiu non stop powiększającej się stercie prac domowych. Był to przykry szok dla wszystkich, którzy rozleniwili się przez te ciągłe powtórki i braki prac domowych, które teraz mieli bardzo długie, szczegółowe i po prostu męczące.
- Mam tego dość! - krzyknął zdenerwowany Ron w Pokoju Wspólnym.
Dochodziła północ, a on po raz dziewiąty zaczynał swoje wypracowanie na temat znaczenia pełni księżyca w sporządzaniu eliksirów.
- Trzeba było się za to zabrać od razu, a nie odkładać na ostatnią chwilę - powiedziała Hermiona z przekąsem - Mogłeś to zrobić wczoraj, a nie grać w Eksplodującego Durnia.
- A ja wiedziałem, że to będzie aż takie durne? - zapytał Ron z sarkazmem w głosie.
- Ej, cicho! Muszę się skupić! - powiedział Harry zbyt głośno. On z kolei utknął w połowie swojego wypracowania.
- Ty też mogłeś zrobić to wczoraj - rzekła Hermiona z wyrzutem - Dobra, pomogę wam, bo będziecie nad tym ślęczeć do świtu, a i tak daleko się nie posuniecie.
- Stokrotne dzięki za pocieszenie - powiedział smętnie Ron.
Hermiona usiadła naprzeciw chłopców i opowiadała im, dlaczego pełnie księżyca ma duże znaczenie. Około wpół do drugiej ich wypracowania lśniły świeżym atramentem i suszyły się przy dogasającym zupełnie kominku.
- Dziękuję Hermiono - powiedział Potter, po czym pocałował ją w policzek. Hermiona się zarumieniła, ale na szczęście nikt tego nie zauważył.
- Trzeba iść spać. Hermiono jesteś najmądrzejszą istotą jaką spotkałem. Zasługi twe wielkie, a serce czysty kryształ. Gdy kiedykolwiek powiem coś złego na ciebie....
- To uznam, że przestałeś być chory psychicznie - przerwała Ronowi Hermiona. Jej mózg wracał do normalności. Bardzo przejęła się tym nic nie znaczącym pocałunkiem, ale, dzięki Bogu, nikt tego nie zauważył. Hermi błogosławiła w duchu to, że zgasł kominek.
- Bardzo śmieszne - rzekł Ron, po czym niespodziewanie się roześmiał.
- Jesteś obłąkany - oznajmiła Hermiona.
- Tylko proszę, nie kłóćcie się o takie głupoty - powiedział znudzony Harry. Był zmęczony, a nie miał zamiaru wysłuchiwać i znosić kolejną kłótnię dwojga przyjaciół.
- Dobranoc - powiedziała Hermiona chłopcom i skręciła w prawo, do swojego dormitorium.
- ... Draco to przystojny facet - powiedziała rozmarzona Parvatti.
"No nie znowu to samo" - pomyślała Granger.
- No, Malfoy jest boski - dodała Lavander.
- Tak, bardzo. Szczególnie teraz, gdy wygląda jak szkielet - rzekła Hermiona na głos, choć nie miała zamiaru tego wypowiadać.
- A ty co się wtrącasz? - zapytała Patil.
- A co, odezwać się nie można? Zajmuję łazienkę - powiedziała zdenerwowana.
Gdy brała prysznic słyszała dużo obelg na swój temat.
- Odezwały się panny idealne - powiedziała Hermiona pod nosem, sięgając po ręcznik.

Następny dzień nie różnił się niczym od innych. Dużo nauki, prac domowych i załamania nerwowego.
- Szkoda, że nie zadają nam od razu dziesięć wypracowań - rzekł Ron. Właśnie wyszli z Obrony przed Czarną Magią. Kingsley zadał im trzy wypracowania, każde na inny temat.
- Ron to ostatni i najtrudniejszy rok nauki - powiedziała z wyrzutem Hermiona. Nie lubiła, gdy ktoś skarżył się na naukę. To było dla niej nienormalne. A od Ronalda słyszała to stanowczo zbyt często.
- Ale mogli by nam dać trochę luzu, co nie? W tym tygodniu jest wypad do Hogsmade, a jak mam się tam wybrać? Kiedy odrobię te przeklęte lekcje?
- Jakbyś się postarał, to zrobisz to nawet dzisiaj.
- Nie mogę. Muszę napisać jeszcze dwa wypracowania na eliksiry.
- Jeszcze ich nie zrobiłeś? - zapytała zdumiona.
- Przestańcie wreszcie! - powiedział Harry, gdy Ron chciał coś powiedzieć - Doprowadzacie mnie do szału!
- Och, bardzo przepraszam - rzekł Ron przymilnym głosem - Nie można urazić Wybrańca?
- Teraz wy zaczynacie - powiedziała Hermiona.
Przez całą drogę do lochów nie odzywali się do siebie. Zaczęli ze sobą rozmawiać dopiero wtedy, gdy Slughorn zadał im kolejne wypracowanie.
- Oni powariowali - powiedział Ron do przyjaciół.
- Nie martwcie się - rzekła Hermiona półgębkiem, bo nauczyciel właśnie na nich patrzył.

Hermiona siedziała samotnie przy kominku i pisała ostatnie z trzech wypracowań zadanych przez Kingsleya. Właśnie skończyła pisać, gdy Ron i Harry wpadli zdyszani do Pokoju Wspólnego.
- Jak trening? - zapytała.
- Hermiono, McGonagall wzywa Cię do swojego gabinetu - rzekł Harry na wydechu.
- Mnie a po co?
- Nie wiemy. Kazała tylko przekazać, że czeka na Ciebie.
- No to idę. Przeczytajcie moje wypracowania i na ich podstawie napiszcie własne - powiedziała, po czym zniknęła za dziurą pod portretem.
- Jak ona w dwie godziny mogła napisać tak skomplikowane i długie wypracowania? - zapytał zdumiony Ron.
Harry wzruszył ramionami.

Tym czasem Hermiona szła w kierunku gabinetu dyrektorki. Zastanawiała się o co mogło chodzić McGonagall, że wzywa ją teraz. Gdy stanęła przed kamienną chimerą, powiedziała hasło (jako prefekt naczelny znała hasło) i weszła na kamienne schodki. Zapukała trzy razy klamką.
- Proszę wejść - zza drzwi dobiegł ją głos McGonagall.
Hermiona otworzyła drzwi i przekroczyła próg. Gabinet wyglądał tak, jak za panowania Dumbledore'a, oprócz tego, że na żerdzi nie siedział Feniks, a obok drzemiących obrazów był nowy, przedstawiający poprzedniego dyrektora.
- Proszę usiąść, Panno Granger.
Hermiona usiadła na fotelu naprzeciw McGonagall.
- Na pewno zastanawiasz się, poco Cię wezwałam - Hermiona kiwnęła głową.
- Otóż chodzi o Pana Malfoya. Jak zapewne zauważyłaś ma on bardzo duże braki w nauce. Zupełnie sobie nie radzi. Chcę byś udzielała mu korepetycji.
- Ja? Jemu? Pani chyba żartuje... - powiedziała Hermiona. Korepetycje z Draco Malfoyem! Czym sobie na to zasłużyła?
- Nie żartuję Panno Granger. On ma braki ze wszystkich przedmiotów. Wielkie braki.
- A dlaczego akurat ja? - zapytała zrozpaczona.
- Ponieważ on ma braki ze wszystkich przedmiotów, a nie ma czasu, by każdy nauczyciel indywidualnie dawał mu korepetycje - rzekła nauczycielka, kładąc nacisk na słowo wszystkich.
- A dlaczego ja, a nie nikt inny?
- Ponieważ jesteś najmądrzejszą i najzdolniejszą uczennicą w tej szkole. Proszę zrób to dla mnie.
- Ale jak pani sobie to wyobraża? Przecież on mnie nienawidzi!
- Ale nie zaszkodzi spróbować. Jak będzie coś nie tak, albo będzie cię wyzywał, przerwiemy korepetycje. Proszę zgódź się.
- No dobrze, ale... - zaczęła Hermiona. Była zdumiona.
- Świetnie. Będą dwie lekcje tygodniowo. W piątek i niedzielę o osiemnastej po dwie, trzy godziny. Pierwsza lekcja jutro. Udostępnię wam klasę do transmutacji. Możesz odejść.
Hermiona wstała i ruszyła ku wieży Gryffindoru.
- Co chciała od ciebie McGonagall? - zapytał zaciekawiony Ron, widząc nieszczęśliwą minę Hermiony.
- Mam udzielać korepetycji Malfoyowi...
- Że co? - zapytał Harry zdumiony.
- Mam dawać korepetycje Malfoyowi. Dwa razy w tygodniu po dwie lub trzy godziny. W każdy piątek i każdą niedzielę o osiemnastej.
- Żartujesz prawda? - powiedział zdumiony Ron.
-Chciałabym żeby tak było... pierwsza lekcja jutro - rzekła, po czym usiadła zrezygnowana w fotelu.

Zapłaczę gorzko nad mym strachem,
Zapłaczę nad mym brakiem Wiary...

Edytowane przez Adelajda Dakota dnia 14-02-2012 19:22