Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 07-02-2012 16:09
#10

Rozdział 4.
Lekko zmoczeni znaleźli się w Sali Wejściowej. Pomieszczenie było już pełne uczniów Hogwartu. Irytek, jak zwykle, siał pustoszenie. Tym razem rzucał we wszystkich kredą i gdy udało mu się trafić, ohydnie pokazywał język.
- Szybko wchodźcie do Wielkiej Sali, zaraz przybędą nowi uczniowie. Irytek, wynocha. Już!
Cała szóstka szybko weszła do środka i zajęła miejsca po środku stołu. Jedynie Luna, która była Krukonką, ruszyła ku stołowi Ravenclawu. Wygląd Wielkiej Sali zmienił się od ich ostatniej wizyty. Na ścianach wisiały czarne kiry. Nad stołem nauczycielskim wisiał wielki portret Albusa Dumbledore'a, który uśmiechał się do wszystkich. Tym razem w Sali było mniej tłoczno niż zwykle. Niektórych rodzice nie chcieli puścić do szkoły w tych czasach, a inni na pewno sami nie chcieli. Nie musieli długo czekać. Pięć minut później otworzyły się drzwi, przez które weszła Profesor McGonagall, a za nią rząd przestraszonych uczniów i uczennic. Hermiona, jak i pozostali, przez chwilę wrócili do wspomnień, gdy to oni szli, nie wiedząc co ich czeka i w jakim domu spędzą cały czas swojej nauki. Szczególną uwagę dziewczyna zwróciła na dziewczynkę w pierwszym rzędzie. Miała rude, wręcz ogniste, włosy, które sięgały jej do połowy pleców. Była bardzo niska, prawie wszyscy przewyższali ją o głowę. Profesor Flitwick położył na stołku starą, wyświechtaną Tiarę Przydziału. Rondo przy kapeluszu rozwarło się lekko i kapelusz zaczął śpiewać. Oprócz zwykłych cech domów, tiara, tak jak ostatnio, śpiewała, że wszyscy powinni się zjednoczyć, by zły odwrócić los. Po tej pieśni rozległy się oklaski. Hermionę dobiegło burczenie brzucha Rona. Skarciła go spojrzeniem, a on zrobił głupią minę. Niektórzy zaczęli się śmiać. Na podest weszła Profesor McGonagall z nieco krótszą niż zawsze listą.
- Gdy kogoś wyczytam, niech usiądzie na stołku i założy Tiarę Przydziału. Aleisy, Maggy! - owa dziewczynka, na którą uwagę zwróciła Hermiona, wyszła z szeregu uczniów i drżącymi rękoma włożyła kapelusz na głowę. Po chwili tiara krzyknęła:
- GRYFFINDOR! - dziewczynka oddała kapelusz i z ulgą usiadła przy ich stole, zachęcana oklaskami.
Kolejka uczniów zmniejszała się powoli. Hermionę często dobiegało burczenie brzucha Rona i jego uwagi w stylu "jestem głodny", "dajcie wreszcie to żarcie" i tym podobne. W końcu Granger powiedziała mu, że zachowuje się, jakby nie jadł nic przez cały rok, na co Weasley przestał marudzić i patrzył smętnie na puste talerze. Nareszcie został jeden uczeń, "Zaley, John" (Hufflepuff) i Profesor Flitwick wyniósł stołek i tiarę. Profesor McGonagall wstała.
- Witam Was wszystkich w nowym roku szkolnym! Cieszę się, aż tylu Was do nas dotarło! Proponuję, by wszyscy powstali. Uczcijmy minutą ciszy pamięć naszego byłego dyrektora.
Wszyscy posłuchali Profesor McGonagall, oprócz grupki Ślizgonów, ale to było normalne.
- Usiądźcie. Teraz coś zjecie, a potem wygłoszę mowę. Smacznego.
Złote i srebrne talerze napełniły się jedzeniem.
- NO NARESZCIE! - powiedział uradowany Ron i nałożył sobie dwa udka, jakąś sałatkę i pełno tłuczonych ziemniaków. Hermiona nałożyła sobie trochę frytek, surówkę i udko.
- Seamus, jednak matka pozwoliła Ci przyjechać? - zapytał Neville chłopca obok.
- Nie, nie pozwoliła mi, ale jestem już dorosły i nie potrzebuję jej zgody. A ja chciałem przyjechać tu - powiedział uśmiechając się do wszystkich.
- Mi też miło Cię widzieć-powiedziała Hermiona, odwzajemniając uśmiech. Przez resztę uczty siedzieli, gawędząc wesoło i śmiejąc się. W końcu talerze zalśniły czystością i McGonagall ponownie wstała.
- Skoro już wszyscy się najedli i napili, mam dla Was kilka informacji. Nowym uczniom mówię, że do lasu wstęp jest zabroniony, ale powinni o tym pamiętać także niektórzy starsi uczniowie-Harry, Ron i Hermiona spojrzeli po sobie, uśmiechając się lekko-Chciałabym przedstawić Wam także nowego nauczyciela Obrony przed czarną magią. Mam przyjemność ogłosić, że nowym nauczycielem Obrony przed czarną magią został Kingsley Shacklebolt!
Z cienia wyszedł prawie nikomu nieznany mężczyzna, w czarnej szacie wyjściowej. Uśmiechnął się do wszystkich. Rozległy się gromkie brawa. Najgłośniej klaskali Harry, Ron, Ginny i Hermiona.
- To na dziś tyle. Na pewno chcecie odpocząć po długiej podróży, by mieć siłę do nauki.
Wszyscy wstawali i ruszyli ku swoim dormitorium. Hermiona, jako prefekt naczelny, nie musiała zaprowadzić pierwszoroczniaków do Pokoju Wspólnego. Ruszyli w piątkę ku wieży Gryffindoru.
- Stokrotka - powiedziała Hermiona do Portretu, który natychmiast wpuścił ich do środka. Hermiona i Ginny ruszyli ku dormitorium po lewej stronie, chłopcy po prawej. Granger pożegnała Ginny i sama ruszyła schodami ku górze. Weszła do dormitorium, które dzieliła z Lawander Brown i Parvatti Patil. Dziewczyny gadały o chłopakach, zresztą jak zwykle. Trochę to drażniło Hermionę. Jak można gadać zawsze o tym samym? Ruszyła do kąta pomieszczenia, gdzie znajdowało się jej łóżko i runęła na nie...
Dziś nic szczególnego się nie wydarzyło, nad czym miałaby myśleć. Ale myślała. O Harrym. Jaki on jest cudowny i w ogóle. Kawałek dalej Lawander i Parvatti kłóciły się, który chłopak jest najprzystojniejszy. Teraz mówiły o Draco Malfoyu i innych. "A co one o tym wiedzą? Nie znają się. Malfoy przystojny? Chyba im się coś pomieszało... przystojny jest Harry.." uśmiechnęła się pod nosem, zanuciła po cichu swoją ulubioną piosenkę i zasnęła.

... Choć przyszłość świata znałeś, radować się kazałeś...