Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 03-02-2012 19:45
#6

Rozdział 2.
Chociaż słońce dopiero niedawno wstało, chociaż każdemu chciało się spać, to jednak w Norze wszyscy wstali, prócz Billa i Fleur, którzy mogli pospać trochę dłużej, żeby przypadkiem nie zemdleli przed ołtarzem. Hermiona szybko narzuciła na siebie jakiejś dżinsy i bluzkę, która była na wierzchu. To samo zrobiła zaspana Ginny.
Dziesięć minut później wszyscy już jedli śniadanie. Mało ze sobą rozmawiali, ponieważ byli za bardzo senni, żeby rozmawiać. Po śniadaniu wszyscy jakby się obudzili. Posprzątali po sobie i zaczęli wynosić stoły i inne rzeczy do ogrodu.
Pogoda była śliczna. Na dworze było bardzo gorąco. Niebo było bez chmurek. Po prostu idealnie.
- Chłopcy, ustawiajcie stoły i krzesła. Dziewczynki, wy zajmijcie się dekoracjami. Są w komórce. Ja idę do kuchni - powiedziała ciepło Pani Weasley.
Tak więc Ron i Harry z pomocą Pana Weasleya i bliźniaków, którzy opuścili swój sklep na Pokątnej, by pomóc, zajęli się ustawianiem stołów i krzeseł, a Hermiona z Ginny poszły po dekoracje.
- Jak Ci się spało? - zapytała Ginny Hermionę.
- Dobrze. Usnęłam prawie od razu, jeśli nie licząc tych chwili, w których intensywnie myślałam.
- A o czym?
- O wszystkim i o niczym - powiedziała Hermiona. Jedno wiedziała na pewno: nie powie Ginny, co najprawdopodobniej czuje do Harry'ego. W końcu jest jego dziewczyną. A ona sobie wyobraża, że Harry ją kocha? Przecież to Ginny jest jego dziewczyną, nie ona.
Zaniosły pudełka z dekoracjami do ogrodu. Gdzieś około drugiej wszystko było gotowe. trzeba przyznać, ze ogródek wyglądał jak raj. Biało-czerwone dekoracje wyglądały pięknie, jak i również pachniały, gdyż w większości były to kwiaty.
- No, super. Idźcie się szykować. Za góra półtorej godziny widzę Was w ogrodzie. - powiedziała Pani Weasley, podziwiając efekt ich pracy.
- Dobrze. - wszyscy zmordowani i wykończeni ruszyli w kierunku domu. Chłopcy poszli do Pokoju Rona, a Hermiona z Ginny do pokoju rudowłosej.
- Którą mam założyć suknię? Tą bordową, fioletową czy zieloną? - zapytała Ginny pokazując jej po kolei sukienki.
- Myślę, że Tobie będzie pasowała ta bordowa. A jak myślisz, którą ja mam włożyć? Niebieską, czarną czy tą zieloną?
- Myślę, że zieloną. Fajnie współgra z Twoimi oczyma. - powiedziała wesoło Ginny.
Tak więc wszyscy spędzili czas na szykowaniu się. Hermiona i Ginny wyglądały oszałamiająco.
Granger upięła swoje włosy w eleganckiego koka, puszczając jeden, niesforny loczek. Suknię miała za kolanko, zieloną w jej ulubionym odcieniu tego koloru. Sukienka miała spory dekolt i była na ramiączkach. Była w jaśniejsze mazaje. bardzo elegancka.
Weasley miała błyszczącą, bordową suknię i czerwone szpilki wraz z torebką. Włosy troszkę wycieniowała i zostawiła rozpuszczone.
- Wyglądacie cudownie - rzekł Harry na widok dziewczyn.
- Dzięki, ty też-powiedziała Hermiona, uśmiechając się lekko. Chłopcy mieli szaty wyjściowe, jednak również wyglądali super. Zeszli do ogrodu. Tam już czekali na nich Państwo Młodzi i Państwo Weasley. Fleur wyglądała jak bóstwo. Miała delikatny makijaż, długi welon i suknię, na której widok nie jedna dziewczyna zsiniałaby z zazdrości. Powoli przybywali goście. Wszyscy witali się ciepło i z uśmiechem. Nagle Ginny szturchnęła mocno Hermionę.
- Co?
- Zobacz kto przyszedł-powiedziała Ginny. Miała dziwną minę.
Hermiona spojrzała w kierunku bramy i szczęka jej opadła. Przyszedł on? Nie no, to chyba tylko przewidzenie? Przecież jakby to było możliwe?
Ale to była prawda. Po ścieżce w towarzystwie Lupina i Tonks szedł nie kto inny jak Draco Malfoy.
- Co on tu robi? - zapytał z niedowierzaniem Ron.
- Nie wiem-powiedział Harry, marszcząc czoło.
- Cześć szumowiny - powiedział Ślizgon.
- Co tu robisz? - zapytał ogłupiały Ron.
- Nie sprawia mi przyjemności przebywanie tutaj, ale musiałem. Myślisz, że z własnej woli wszedłbym na teren twojego splugawionego domu? Nie.
Zanim zdążyli cokolwiek odpowiedzieć, usłyszeli głos Profesor McGonagall za sobą.
- Potter, Granger i Weasleye chodźcie za mną.
Tak więc czwórka nadal przyglądając się Malfoyowi z nienawiścią ruszyła za nią.
- Pani Profesor, Co Malfoy tu robi z Tonks i Lupinem? - zapytała Hermiona.
- Właśnie to chcę Wam powiedzieć. Słuchajcie. Pamiętacie, że to Pan Malfoy miał zabić Profesora Dumbledore'a? - zapytała. Oni kiwnęli głowami.
- Ale zabił go Snape. Dlatego Pan Malfoy nie wykonał zadania. Sami-Wiecie-Kto zamordował mu rodzinę, gdyż nie wywiązał się z obowiązku. Jego jednak zostawił. Nie miał się kto nim zająć. Bellatriks Lestrange odpada. Niemniej jednak Draco jest siostrzeńcem matki Nimfadory, a tym samym jej kuzynem. Jednak matka Tonks nie żyje. Nie miał się kto zająć chłopcem, więc opiekuje się nim Nimfadora, która stała się Jego prawnym opiekunem. Przynajmniej do piątego czerwca, gdy Pan Malfoy osiągnie pełnoletność.
- Ale... - przerwała jej Hermiona. Miała tyle pytań.
- Hermiono, poczekaj aż skończę. Chcę abyście mi coś przysięgli. Pan Malfoy nie ma już żadnych przyjaciół. Chcę, żebyście dodatkowo nie zatruwali mu życia. Nie oczekuję o Was, że będziecie jego przyjaciółmi, ale proszę: nie gnębcie go. Dość już przeszedł.
- Ale jak mamy być mili dla kogoś takiego jak on? - zapytał Harry.
- Normalnie Potter. Po prostu nie zwracajcie na niego uwagi. Dobrze, a teraz przysięgnijcie mi, że nie będziecie go bardziej gnębić.
- Dobrze, przysięgamy, ale...-powiedziała Hermiona, ale McGonagall znów jej przerwała.
- Świetnie, ale teraz chodźmy, bo za moment zacznie się ceremonia.


- Co o tym myślicie? - zapytał Harry na weselu, gdy wszyscy tańczyli na parkiecie. Malfoy gdzieś zniknął.
- O tym, co nam powiedziała McGonagall? Nic. Po prostu nie zwracajmy na niego uwagi.
- Masz rację. Ale teraz bawmy się - powiedziała Ginny i wyciągnęła Harry'ego na parkiet.
- Zatańczymy? - zapytał po chwili Ron Hermionę.
- Pewnie.
Było już dobrze po czwartej, a oni wciąż tańczyli. Hermionę bolały nogi. Odtańczyła już sporo tańców. To z Harrym, to z Ronem, Fredem i innymi.
W końcu usiadła na jakieś ławce ze szklanką w ręku.
- Co powiesz głupia szlamo?
Znikąd pojawił się Draco Malfoy.
- Czego chcesz? Jeśli to nic ważnego, to proszę zostaw mnie samą. Psujesz mi humor.
- Jak śmiesz mówić do mnie w taki sposób Granger? Ty wiesz, co ja mogę Ci zrobić? Mam wielkie znajomości. Na jedno moje słowo mogą Cię zabić. JA mogę Cię zabić...Więc lepiej trzymaj język za zębami.
- Co ty pieprzysz Malfoy? Ty już nie masz znajomości. Sam nie potrafisz zabijać! Ty nie masz nic. Jesteś skończonym gnojkiem ty parszywy...
Nie zdążyła dokończyć. Nagle Malfoy złapał ją za nadgarstek, pociągnął tak mocno, ze spadła z ławki i przygwoździł do ziemi.
- Zamilcz wredna szlamo! Odwołaj to natychmiast!
- Puszczaj mnie! - powiedziała trochę przestraszona.
- Ani myślę! Nigdy więcej nie odzywaj się do mnie w ten sposób bo pożałujesz, że w ogóle się urodziłaś!
W jego oczach była jakaś dzikość, która mówiła, że gotowy jest na wszystko. Hermiona wyjęła różdżkę i wycelowała w Malfoya. Wyszeptała jakieś zaklęcie. Malfoy puścił ją, a całą rękę pokryły mu bąble. Wstała i podeszła do Ślizgona. Uderzyła go ręką w policzek, cała się trzęsła ze złości. Uderzenie było tak mocne, że Draco zachwiał się.
- Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie - powiedziała, po czym poszła w kierunku Nory.
- Zapłacisz mi jeszcze za to!-jeszcze krzyczał za nią Malfoy, ale ona go ignorowała.
Weszła do pokoju Ginny, gdzie przebrała się w piżamy. Nadal cała się trzęsła. Słońce już dawno wzeszło.
- Śpisz? - zapytała Ginny, wchodząc do pokoju. Nie usłyszała odpowiedzi, więc po cichu przebrała się w piżamy i runęła na łóżko. Hermiona otworzyła oczy. Nie miała ochoty teraz o niczym mówić Ginny. Przyjdzie na to pora później.
W końcu usnęła z wycieńczenia.

Co ma przeminąć, to przeminie,
A co ma zranić - do krwi zrani...