Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Przygody Lily w Hogwarcie

Dodane przez Harry007 dnia 17-07-2012 10:41
#10

Krótki wstęp:
Wiem, że można się uczepić tego, że po tym, jak Snape nazwał Lily szlamą, ona przestała się z nim zadawać. Tylko, kiedy zaczęłam to pisać, nie byłam jeszcze na tyle mądra, by o tym pomyśleć :)

Rozdział 5


- To jak będzie?
- Hmmm, sama nie wiem. Po pierwsze, muszę najpierw porozmawiać z Julie...
- Lily! Proszę, wiesz ile to znaczy dla Syriusza? Tak się napalił! Nie mów, że ci powiedziałem, ale już od drugiej klasy podoba mu się ta Julie. Prooooszę!
- Ymm, no... dobra! Niech będzie! Ale nie zdziw się, jak już nigdy więcej nie pojawię się na naszej próbie...
- A niby dlaczego miałabyś się nie pojawić?!- przeraził się James Potter, delikatnie mierzwiąc swoje włosy idealnie opaloną ręką.
- A dlatego, że Julie mnie ZABIJE, kiedy się dowie! Skąd mam wiedzieć, czy ten pomysł jej się spodoba? Znaczy, ona lubi Syriusza!- poprawiła się szybko Lily, widząc minę Jamesa- Julie uważa, że to bardzo miły kolega i w ogóle, ale... sama nie wiem!
- To o której się umawiamy?- zapytał wesoło James. Już wiedział, że Julie na pewno się pojawi.
- Czekaj, czekaj... Jak to rumawiamyr1;? Jacy MY?- zapytała podejrzliwie Lily.
- Yyyy, znaczy się... bo, ja tak... myślałem...czy może ty też byś nie chciała...przyjść...- odparł nieśmiało James.
- Ale...co ja tam będę robić z Julie i Syriuszem? Czy nie mówiłeś, że Syriusz chce po prostu trochę bardziej poznać Julie? Przecież tylko będę im przeszkadzać! Chyba...- tu Lily zawahała się- Chyba, że chodzi o coś innego...?
- Właściwie, to...tak. Miałem coś innego na myśli. Tylko nie wiem, czy ty myślisz o tym samym...- zaczął ostrożnie James.
- No...nie wiem, czy ty myślisz o tym, o czym ja, ale może być też taka możliwość, że ty myślałeś o tym, o czym ja wcześniej, jak powiedziałam, ze może chodzi o coś innego, to ty pomyślałeś o czymś innym, albo jest tak, że ani ty, ani ja nie myślimy o tym samym, albo myślimy i...
- LILY! Jedyne, co zrozumiałem z tego skomplikowanego zdania, to: rNie wiem, czy myślisz o tym samymr1;. Więc, może zamiast bawienia się w filozofa po prostu powiesz, co TY masz na myśli, a potem JA powiem, o co mi chodziło, dobra?- James błagalnie spojrzał na Lily.
- No... to ty powiedz pierwszy, okej?- Lily niewinnie się uśmiechnęła. James spojrzał na nią i wypalił:
- Pomyślałem, ze może ty chciała byś trochę więcej dowiedzieć się o...- Tu James przerwał- A, zresztą nic. Pewnie i tak nie będziesz chciała...
- Dlaczego od razu tak zakładasz? A może akurat pomysł by mi się spodobał...Przynajmniej mi powiedz.
- No...dobra. Bo...pomyślałem, że ...oczywiście, tylko wtedy, kiedy byś chciała...my też moglibyśmy się przejść...pogadamy trochę i w ogóle. Wiesz, w końcu jesteśmy razem w drużynie...- Zapadła cisza. W głowie Lily toczyła się szybka walka. Jej jedna połowa bardzo chętnie poszła by z Potterem się przejść, ale z drugiej strony...jeszcze do niedawna to był zarozumiały dureń. A, jeszcze z trzeciej strony...przecież tak dobrze jej się z nim rozmawia. Może warto spróbować? Tak, decyzja już podjęta...
- Przepraszam, ale nie...- Lily przestraszyła się własnych słów- To... naprawdę bardzo miło z twojej strony, ale może kiedy indziej...
- Jak nie, to nie. No trudno... Ale przynajmniej dopilnuj, żeby Julie się zjawiła, dobrze?- powiedział James chłodnym tonem, który wcale nie spodobał się Lily- A teraz muszę już lecieć. Cześć!


***

Lily biegła tak szybko, jak tylko potrafiła. Była na siebie strasznie zła. A może powinna się zgodzić? W sumie nic by nie straciła, a może wręcz przeciwnie? A może... to był tylko jakiś głupi żart? Przecież rpaczka Potterar1; często robiła sobie żarty z różnych osób. Jeszcze w poprzednim tygodniu Mia Collins leżała w skrzydle szpitalnym przez cztery dni, bo Syriusz Black rprzypadkowor1; dosypał jej proszku, po którym całe ciało zmienia kolor na zielony. Kiedy wbiegła z płaczem do dormitorium jej koleżanki zaczęły krzyczeć rUFO! Pomocy!!!r1; Więc...może to też był taki żart ze strony Pottera?
Lily Była już o krok przed zakrętem do Potretu Grubej Damy, kiedy nagle uderzyła głową w czyjeś... czoło!
- Auuuu!
- Uważaj jak biegniesz...Lily?!
- Sev?
- Yy...tak...
- Sev, bardzo cię przepraszam! To nie było specjalnie... Za szybko biegłam i tyle.
- Nie, to moja wina. Powinien patrzeć, co się dziej wokół mnie. A co się stało, że tak szybko biegłaś?- zapytał Severus mocno pocierając czoło ręką.
- N...Nic się nie stało...Dlaczego coś by miało? Po prostu tro... trochę się...- W tym momencie Lily wybuchła okropnym płaczem. Zmieszany Severus chwilę stał i zastanawiał się, co zrobić, a Lily zaczynała płakać coraz głośniej...W końcu wziął się na odwagę i mocno przytulił ją do Siebie. Ku jego zdziwieniu Lily nawet nie drgnęła, nawet nie próbowała wydostać się z objęcia.
Wniebowzięty Snape mógł więc chwilę cieszyć się pomarańczowo- waniliowym zapachem jej włosów, ale... no właśnie, chwilę. W końcu raj skończył się i Lily powoli odciągnęła Severusa od siebie.
- Dzię... Dzię... Dzię... Dziękuuuuje, Sev!- zawyła- Bardzo mi po...pomogłeś. Gdyby nie ty, to chyba wypłakałabym się na śmierć i...
- Nawet tak nie mów!- oburzył się Severus- Nie ma sprawy, wiesz...ja... AUUAAAA! CO TO JEST?!- Krzyknął wściekły Sev, którego przed sekundą dzióbnęła sowa. Była- oczywiście, jak na sowę- niesamowicie piękna. Miała bardzo dostojne pióra i wspaniały, długi dziób. Podleciała bliżej Lily i wręczyła jej krótki, stary pergamin. Zdumiona Lily otworzyła list i chwilę później powiedziała:
- Wybacz, ale muszę już iść... - zaczęła, ale Severus jej przerwał.
- Gdzie? Co było w tym liście? Czy... czy to był list od NIEGO?
- Od kogo?- zapytała Lily, ale dobrze wiedziała, kogo na myśli ma Severus.
- Od Pottera, a od kogo?!
- Czy ktoś coś o mnie mówi?- rozległ się głos w oddali- Och... przepraszam, powiedziałem rktośr1;...Gdybym wiedział, ze to ty, Smarku powiedziałbym rcoś...- powiedział James Potter, który z wyciągniętą różdżką stał naprzeciwko Severusa.
- A wtedy- ciągnęła Lily- Zdanie nie miało by sensu, bo brzmiało by rCzy coś coś o mnie mówi?r1;, Potter!
- Ooo! rPotterr1;, jak ostro! Widzę, że jesteś na mnie zła, Lily! Co ja takiego zrobiłem, co?
- Bardzo dużo! I lepiej już idź, bo nie mam ochoty na ciebie patrzeć! A poza tym się umówiłam!- krzyknęła Lily.
- O! Więc widzę, że dla innych masz czas, hmm?- powiedział zdenerwowany James.
- Ona może się umawiać, z kim chce! Nic ci do tego, Potter!- krzyknął Snape
- Nie mieszaj się, Smarku, bo
- BO CO?!- wrzasnął zirytowany Snape.
- Bo...bo...bo...Levicorpus!- I wtedy wiele rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Lily krzyknęła rSev!r1;, Snape zawisnął w powietrzu, James wybuchnął sztucznym śmiechem, a sekundę później coś dużego zwaliło się na niego z sufitu.
- Co do...?- Wypsnęło mu się.
- Hahaha! I co?! Nie wiedzieliście, że tu siedzę, co?
- IRYTKU! JAK MOGŁEŚ?!- powiedział James wstając i masując sobie czoło.
- POTTER! Proszę natychmiast zdjąć Seva z sufitu!- krzyknęła naprawdę zdenerwowana tym wszystkim Lily.
- Nie.
- POWIEDZIAŁAM CI, POTTER!
- Nie.
- Liczę do trzech...
- I tak nie zmienię zdania...
- Raz...
- Nie.
- Dwa...
- Dobra, dobra, już... Anlevicorpus!
- Sunwashi!- krzyknął Snape, gdy tylko spadł z podłogi na ziemię, po czym Potter zaczął się ostro drapać po swoim nowym, krzywym nosie.
- Co mi zrobiłeś, Smarku?- zdenerwował się.
- Zupełnie Nic! Haha! I kto tu jest...
- Sev, przestań...- odezwała się cicho Lily
- O co ci chodzi, Lily?!
- Kiedy mówisz w taki sposób... boje się ciebie...
- Cicho, nie mieszaj się!
- A więc proszę bardzo! Evans już siedzi cicho i się nie miesza!- Lily wyciągnęła różdżkę z kieszeni spodni- Finite!- I kiedy James odzyskał swój normalny nos, Lily odwróciła się na pięcie i już zaczęła odchodzić, kiedy James zwołał rTylko pamiętaj, żeby CHOCIAŻ Julie się zjawiła!r1;
No tak, Julie! Przecież ona jeszcze o niczym nie wie!
Lily szybko wbiegła po schodkach prowadzących do Dormitorium, a Julie czekała na nią siedząc na łóżku.
- Julie! Chwała Bogu, że akurat wysłałaś mi sowę... Przypomniała mi o czymś BARDZO WAŻNYM!- wypaliła Lily łapiąc wdech po każdym zdaniu.
- A o czym takim ważnym?!- Julie chwyciła szklankę soku pomarańczowego, który leżał na półce obok łóżka i wzięła dużego łyka.
- Syriusz Black zaprosił cię dzisiaj na randkę. Za cztery godziny masz być na błoniach, obok rWierzby Bijącejr1;- wypaliła Lily.
- Phhuuu!- Julie wypluła sok- Cooooo?! Jak to rna randkęr1;?!
- No... posprzątaj to z łaski swojej... normalnie! Właściwie bał się zapytać sam, więc poprosił Pottera żeby on zapytał się mnie. Pro... Proszę nie gniewaj się na mnie! Nie umiałam mu odmówić...- Lily nie dokończyła tego zdania, ponieważ nagle Julie skoczyła jej na szyję i mocno się do niej przytuliła. Po chwili Julie wyszeptała:
- Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką tylko można mieć. I... dziękuję. Nie tylko za to, że mnie z nim umówiłaś, ale też za to, że... że jesteś, Lily!
- Och, Julie...nie jesteś na mnie zła?- zapytała Lily i odciągnęła Julie na tyle, by spojrzeć jej w oczy.
- Nigdy nie będę...
- Dobra- przerwała jej Lily- Pogadamy o tym później. Mamy tylko...- Tu Lily spojrzała na swój pomarańczowo- bordowy zegarek- 3 godziny i 56 minut na przygotowanie cie do pierwszej randki!- prawie pisnęła Lily.
- Co?! Tak mało czasu? Więc działaj, kosmetyczko!- zaśmiała się Julie

Postanowiłam nie opisywać Wam całego przygotowania Julie Do swojego pierwszego spaceru z chłopakiem, bo było by to strasznie nudne...Wątpię, żeby kogokolwiek obchodziło, jakiej maseczki użyła Lily, by wygładzić twarz Julie, albo, ile czasu wybierały odpowiednie skarpetki (w końcu stanęło na tym, że Julie poszła bez skarpetek). Więc przenieśmy się o dwie godziny do przodu, kiedy Lily czesała włosy Julie...
- Nie chciałabyś w przyszłości zostać kosmetyczką i fryzjerką, Lily? Skąd wiesz tyle rzeczy o kosmetykach i o tym, co jest zdrowe dla skóry, a co nie, hmmm?- zapytała Julie
- Wiesz... kiedy ma się za siostrę Petunię, to jesteś skazana na słuchanie takich głupot przez cały dzień...Ale jak widać, przydało się!
- Co ja bym bez ciebie zrobiła, Lily?- zapytała Julie
- Julie...- zaczęła Lily
- Mmm?
- Bo...nie powiedziałam ci całej prawdy...
- Jak to- Julie zerwała się z Krzesła- Nie ma żadnej randki, prawda?!
- Nie, siadaj! Oczywiście, że twój spacer z Syriuszem jest jak najbardziej aktualny! Chodzi o to, że... - Lily ponownie chwyciła za szczotkę- Mnie zaprosił Potter...
- Aaaha. I wszystko jasne...
- Co masz na myśli?- zapytała zdziwiona Lily
- Chciałaś się zgodzić, ale się nie zgodziłaś, prawda?
- Ja, tak... Ale skąd ty...?
- Pierwszy raz od dłuższego razu powiedziałaś o nim rPotterr1;, a ostatnim czasem to był ciągle rJamesr1;.
- Ale... myślisz, że dobrze zrobiłam?- zapytała Lily
- Szczerze?- Julie obróciła się w stronę Lily- Uważam, że wspaniale! Skąd wiesz, czy to by wypaliło? Jesteś najrozsądniejszą osobą, jaką znam.
- Uff, dzięki, Julie. No... chyba jesteś gotowa!
- To ja dziękuję, Lily! Odprowadzisz mnie, prawda? Sama strasznie się boję iść- poprosiła Julie
- Dobrze, jeżeli to ci pomoże...- Zeszły więc razem po schodach i zaczęły kierować się w stronę wyjścia z Hogwartu, kiedy po drodze zatrzymał je woźny, Pan Filch:
- A wy gdzie się wybieracie, co?!
- Yyy, na błonia- powiedziała Julie
- Jak zobaczę tam chociaż jeden papierek z jakiejś czekolady, albo z innego nonsensu, to...
- Tak, tak, dobrze!- I pobiegły szybko w stronę wyjścia. Na dworze panowała wspaniała pogada. Słońce powoli zachodziło tworząc piękne niebo, a temperatura była idealna!
Dziewczynki poszły w stronę Wierzby Bijącej, a tam czekał już Syriusz. Miał na sobie niebieską, nie do końca zapiętą koszulę, i dżinsy. Coś, co najbardziej rzucało się w oczy w jego wyglądzie to były wyjątkowo ładnie zaczesany włosy do tyłu, a ręce chyba trzymał w tylnych kieszeniach spodni. Kiedy dziewczynki podeszły do niego odrobinę bliżej powiedział:
- Bardzo się cieszę, że przyszłyście. Yyy, Julie...
- Tak?- zapytała Julie bardzo piskliwym głosem
- Mam coś dla ciebie... proszę- I wyciągnął jedną rękę zza pleców. Trzymał w niej pięknego kwiatka. Wręczył go Julie i powiedział:
- To jest Gricus- Toramus. Zakwita zawsze wtedy, kiedy zachodzi słońce. Pomyślałem, ze może ci się spodoba...
- Tak, dziękuję...Jest bardzo ładny...- Na policzkach Julie nagle pojawiły się rumieńce.
- Lily, nie sądziłem, że się zjawisz. Już zawołam Jamesa...
- NIE! Nie przyszłam tu po to, żeby...- Tu wtrąciła się Julie:
- Stać tu bezczynnie, tylko po to, żeby spotkać się z Jamesem, prawda ,Lily?
- Yyy, możemy na stronę, Ju?- zapytała przestraszona Lily
- Eee, Jasne...Poczekasz chwilę, tak?- zapytała Julie Syriusza, a on kiwnął głową.
- CO TY WYPRAWIASZ?!- powiedziała bardzo głośnym, szeptem.
- Umawiam cię z Jamesem, a co?- Julie wyszczerzyła zęby.
- To NIE jest śmieszne, Julie!
- Zaufaj mi tylko, dobrze?- powiedziała stanowczym głosem Julie.
- Wybacz, ale... ale nie...- wyszeptała Lily.
- Okej, więc idę powiedzieć Blackowi, że zmieniłam zdanie i nigdzie z nim nie pójdę...
- CO?! NIE! Dobra, dobra! Przejdę się z tym kretynem... Niech cie będzie!
- Dzięki!- powiedziała Julie i pobiegła w stronę Syriusza, ciągnąc Lily za rękę.
- Eee, a niby w jaki sposób zawołasz tu Po...Jamesa, co?- zapytała Lily
- Mamy swoje sposoby- Powiedział Black, po czym wyjął z kieszeni kawałek lusterka i powiedział do niego rMożesz przyjść. Evans zmieniła zdanier1;
Nie minęło pięć minut, kiedy z Hogwartu wyszedł James Potter we własnej osobie, i zaczął pędzić w stronę Syriusza, Julie i Lily. Kiedy dobiegł, Od razu powiedział:
- To co, idziemy?
- Dobra. To... może Wy pójdziecie tam?- Tu Syriusz wskazał na prawą stronę dróżki wokół jeziora- A my tam- Wskazał na lewą stronę- I spotkamy się na środku, co? Tam są akurat dwie ławki...
- Okej!- Wtrąciła szybko Julie- To idziemy?
- Idziemy!- I Julie razem z Syriuszem poszli w lewo, a Lily z Jamesem w prawo. Przez chwilę nikt się nie odzywał, aż w końcu James przemówił:

- Co się stało, że jednak zgodziłaś się przyjść, co?- zapytał patrząc w chodnik
- Przecież Syriusz ci powiedział... Zmieniłam zdanie...
- Jakoś nie bardzo chce mi się w to wierzyć! Za dobrze cię znam, żeby...
- W ogóle mnie nie znasz, James!- wtrąciła Lily- Właśnie w tym tkwi problem. Wydaje ci się, że wiesz o mnie wszystko i chcesz spacerować, żeby rwięcej się o mnie dowiedziećr1;, a prawda jest taka, że nie wiesz NIC!- powiedziała Lily
- To mi opowiedz! Lily, ja tylko chcę cię lepiej poznać, bo...
- Bo co?
- Bo cię lubię. I tyle.
- Lubisz, tak? Widzisz, ja też cię lubię, ale chyba nie na tyle, żeby umawiać się z tobą na spacery...Ale skoro już tu jesteśmy, to porozmawiajmy o czymś miłym, dobrze?- zapytała Lily
- Bardzo chętnie. To, co... W końcu słuchasz tych MaGoniKów, czy nie?
- Oczywiście, że słucham! Kto tego nie lubi?- zapytała wesołym głosem Lily
- A...Co lubisz robić w wolnym czasie?
- Ostatnio prawie nie mam wolnego czasu, przez SUS. Nasze ciągłe próby zajęły mi większość popołudni. Ale zazwyczaj robimy coś wspólnie z Julie...A kiedy jestem sama bardzo lubię czytać i pisać opowiadania... Ale pewnie będziesz się śmiał, więc lepiej nie powiem, o czym...
- Oczywiście, że nie będę się śmiał! No proszę, powiedz!- poprosił James
- No więc dobra...Piszę opowiadania o dziewczynie, która jest bardzo dobra w Eliksirach i ma róóóżne przygody, w których jej talent do robienia eliksirów jej bardzo pomaga...Dlaczego się nie śmiejesz?!- zapytała Lily
- Bo nie widzę w tym nic śmiesznego...To bardzo dobry pomysł, Lily! I...to trochę tak, jak ty, co nie? Ty też masz bardzo duży w przyrządzaniu eliksirów. Mówię szczerze, przecież widzę, co wyczyniasz na lekcjach. Profesor Slughorn jest tobą wręcz zachwycony! r11; powiedział bardzo miło James
- Achh, przesadzasz. Tak naprawdę w Eliksirach pomaga mi Sev...
- Chodzi ci o Smarkerusa, który uważał, że chciałem cię otruć?- powiedział chłodno James
- Tak, o SEVERUSA. On jest bardzo fajny...
- Taaaa, a wykazał to wtedy, kiedy nazwał cię...sama wiesz, jak!
- Słuchaj, James...Mu... mu bardzo było żal, że tak mnie nazwał! Musiałam mu wybaczyć!
- Jasne, rozumiem...To, co ty chcesz o mnie wiedzieć?- Zapytał, zarazem zmieniając temat James
- No... Co ty lubisz robić w wolnym czasie?
- Wiesz, jest tego całkiem sporo. Najbardziej lubię grać w Quidditcha! To jest naprawdę super gra! Jak dobrze wiesz, jestem szukającym. Tym, co szuka zni...
- Przecież wiem, co robi szukający!- Oburzyła się Lily- Nie należę do tych dziewczyn, które nie lubią Quidditcha. Ja wręcz uwielbiam tę grę!
- Taak?- spytał James nieprzekonanym głosem- A...dobra jesteś?
- Ymm... tak szczerze, to...jeszcze nie miałam okazji latać...
- CO?!- oburzył się James
- Mogę Ci to wyjaśnić, ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz...
- Stoi. Jakim cudem nigdy nie latałaś?
- Widzisz, moi rodzice są mugolami... Kiedy byłam mała spadłam raz z huśtawki. Nie umiałam wtedy zbytnio czarować i po prostu spadłam na ziemie. Wtedy zrobiłam sobie to- Lily odkryła krótkie spodenki tak, że było widać jej ogromną bliznę na udzie- Od tego czasu byłam trochę...yyy...ograniczona sportowo. A przynajmniej, w pierwszej klasie tak było. Na początku roku moja mama rozmawiała z Profesorem Dumbledorem i uzgodnili, że nie będę latać. Dlatego nawet nie byłam na pierwszej lekcji. Nie znam najmniejszych podstaw! I, już w drugiej klasie moja noga bardzo się poprawiła. Od tego czasu mogę normalnie biegać i ... nawet latać. Ale przecież nie znam żadnych podstaw, więc nie latam. To cała historia!- Powiedziała Lily, która dopiero po chwili zdała sobie sprawę z dziwnej budowy zdań jej opowieści. Co się stało? Przecież zawsze normalnie mówiła...
- To...Na co jeszcze czekasz?! Przecież mogę cię nauczyć latać!- powiedział żywo James
- No...w sumie... Czemu nie?- powiedziała Lily- Ale...jak to by miało wyglądać?
- Zobaczysz...- powiedział James, po czym szarmancko się uśmiechnął. Właśnie wtedy Lily przeszły wszystkie obawy!


Zostaw ślad, że tu zajrzałeś, w postaci krótkiego komentarza, który wiele dla mnie znaczy! :)
Proszę o wyrozumiałość, bo to moje pierwsze FF :)