Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Przygody Lily w Hogwarcie

Dodane przez Harry007 dnia 05-04-2012 11:47
#7

Na początku chciałabym Wam wszystkim baaardzo podziękować! Pozytywne opinie dla mnie bardzo wieli znaczą! Cieszę się, że się Wam podoba! Więc serdecznie dziękuję:slytherin97, SweetSyble, lady552, Annee, oraz wszystkim, którzy dali pozytywne oceny, ale nie zostawili komentarza:)

Rozdział 4
Czarodziejski wiatr


Było jedne z pięknych popołudni. Słońce świeciło bardzo długo, a drzewa powoli robiły się kolorowe. Wszyscy uczniowie Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie od rana chodzili po szkole uśmiechnięci. Nawet nauczyciele byli jacyś inni tego dnia. Wszyscy robili luźniejsze lekcje, a Profesor McGonagall pierwszy raz od dłuższego czasu nic nie zadała. Wszystkim udzielała się ta piękna pogoda, która była na dworze. Kiedy było już popołudnie, słońce zaczęło powoli zachodzić. Niebo przybrało pięknej pomarańczowo- fioletowo- żółtej barwy.
W toalecie dla dziewczyn, na drogim piętrze było, duże witrażowe okno. To właśnie przez nie promienie słoneczne wspaniale się reprezentowały. I w te właśnie promienie wpatrywała się rozpromieniona Lily Evans. Zawsze, kiedy musiała nad czymś bardziej pomyśleć lubiła to przychodzić. Nigdy nikogo tu nie było, z powodu Jęczącej Marty. Był to duch dziewczynki, która mieszkała właśnie w toalecie dla dziewczyn. Jej ulubionym zajęciem było jęczenie, piszczenie, oraz płakanie. Między innymi przez te cechy dziewczyny jej raczej nie lubiły, ale Lily była inna. Już w pierwszej klasie swojego pobytu w Hogwarcie Lily zakolegowała się z Martą. Kiedy trochę bliżej się ją poznało nie była wcale taka zła! To prawda, że była wrażliwa, a nawet przewrażliwiona, ale można było z nią porozmawiać na wszystkie, a nawet te "dziewczyńskie" tematy. Tego dnia Marty akurat nie było w toalecie, a Lily bardzo jej potrzebowała. Za trzydzieści minut umówiła się na próbę z.. Tak, Jamesem Potterem! Był to pewien "zarozumiały koleś", z którym Lily niestety musiała być w tym samym domu. Tylko, ze właśnie z tą jedyną, konkretną osobą Lily miała taki problem. Otóż od niedawna ten "zarozumiały koleś" zmienił się w "całkiem sympatycznego, miłego kolegę z Gryffindoru" Lily sama nie mogła w to uwierzyć, ale tak! Ona faktycznie polubiła Pottera! I to właśnie tego Pottera, na którego w pierwszym tygodniu jej pobytu w Howgarcie wylała sok. Tego Pottera, z którym w drugiej klasie musiała być w drużynie koła obronnego! Tego Pottera, na którego krzyczała średnio co tydzień. I to zawsze z tego samego powodu! Tak, zawsze chodziło o Seva. I to właśnie tego Seva, z którym ostatnio prawie w ogóle nie rozmawiała. "Muszę go jakoś wyciągnąć z pokoju wspólnego Ślizgonów"- pomyślała. Po czym wstała, zabrała swoją torbę, i wyszła z łazienki. Szła korytarzem, podziwiając te wszystkie, wspaniałe obrazy. Długo się jednak nimi nie nacieszyła, ponieważ nagle ktoś niespodziewanie (już po raz drugi w tym miesiącu!) wciągnął ją do schowka na miotły. Poprzednim razem był to James, ale teraz nie kto inny, jak...
- Sev!
- Yyy, cześć, Lily! Co tam u ciebie?- zapytał Severus Snape, w swoich tradycyjnych bardzo tłustych włosach, za dużej szacie i zaczerwienionej twarzy.
- Wszystko w porządku. A mogę wiedzieć, dlaczego mnie tu wciągnąłeś?!- zapytała uprzejmie Lily.
- Widzisz.. Ja chciałem cię zapytać..Nie, nie zapytać, prosić.. to znaczy..
- Sev! Powiedz po prostu, o co ci chodzi, dobrze?- zapytała Lily.
- No więc, chodzi mi o to, że.. Martwię się o ciebie!- wyksztusił w końcu.
- Proszę? Jak to martwisz?
- No, z powodu tych całych zawodów! Musisz być z NIM w parze! Gdybym mógł go wymienić, to..
- To bardzo miło z twojej strony, ale poradzę sobie. Potter wcale nie jest taki zły.. Ale doceniam, że się o mnie martwisz. Dziękuję- powiedziała Lily, po czym przyjacielsko go przytuliła, powiedziała, że musi już iść na próbę, i wyszła.

***
- Nareszcie jesteś, Lily. Już myślałem, że nie przyjdziesz. To co, zaczynamy- powiedział James z jego "czarującym" uśmieszkiem na buzi.
- Za chwilkę. Najpierw muszę ci coś powiedzieć. Po pierwsze, nie wybrałam sobie ciebie, jako parę, i jeżeli będziesz ćwiczył zupełnie BEZ wysiłku, to rezygnuję. Po drugie, przestań się tak uśmiechać, i mówić te swoje teksty, bo one mnie NIE kręcą! Po trecie.. Czy na pewno chcesz być ze MNĄ w parze?- zapytała Lily.
- Jestem pewien, na 100 %, Lily. Nareszcie mam okazję, żeby cię trochę poznać. To co, jakiej muzyki słuchasz? Ja lubię MaGoniKów! Oni są najlepsi! Chociaż, gdyby się tak bardziej zastanowić, to..- Tutaj zauważył surowe spojrzenie Lily- To znaczy.. zabierajmy się do pracy! Musimy to wygrać!- poprawił się.
- I takie podejście mi się podoba! Może najpierw weź ten worek, a potem..
***
- Na brodę Merlina, jak ty kobieto wyglądasz?! Napadli Cię, czy co?! Już biegnę po panią Pomfrey!
- Julie, nic mi nie jest!!!- krzyknęła Lily.
- Jak to nie?!- jeszcze głośniej krzyknęła Julie.
- Daj mi wytłumaczyć!
- No.. dobra- ustąpiła Julie.
- Więc.. Byłam na tej próbie, z Jamesem..
- Jak to z JAMESEM?!- spytała Julie.
- No.. Wiesz, z Potterem..
- I to już dla ciebie James, a nie Potter?! Co się stało?
- No właśnie próbuję ci wytłumaczyć!- powiedziała tracąca cierpliwość Lily- Byłam z nim na tej próbie, i wszystko zaczęło się normalnie. A potem zaczęło bardzo silnie wiać. Wszystke kolorowe liście, która już zdążyły spaść z drzew nagle pofrunęły w powietrze. Mówię ci, to był niesamowity widok! Więc James zaproponował, żebyśmy się schowali w tej małej, uroczej atlance. Zgodziłam się, i weszliśmy do środka. Obserwowaliśmy ten piękny widok, jakim były fruwające liście i rozmawialiśmy. Nie wiedziałam, że on jest taki inteligentny, Julie! Słucha tej samej muzyki, co ty! I powiedział.. Tu nie zgadniesz! Powiedział, że jego kolega, Syriusz uważa, że jesteś bardzo ładna!
- Na serio?- zapytała podekscytowana Julie.
- Na serio! Wracając do tematu, to siedzimy, gadamy, aż nagle przestało wiać! Więc wyszliśmy na tą polanę, gdzie wcześniej ćwiczyliśmy. Wszędzie było pełno liści! I nagle usłyszeliśmy skomlenie. Był to naprawdę strasznie wzruszający dźwięk, i bez słów, nawet popatrzenia na siebie pomyśleliśmy to samo! W tej samej chwili zabraliśmy się, i zaczęliśmy biec w stronę, z kąt dochodziły te okropne dźwięki. Tylko, że.. To niesamowite, ale zaczęło padać i wiać! Liście fruwały, a moje włosy wyglądały okropnie, ale nadal biegliśmy. W końcu, po około 2 minutach znaleźliśmy źródło tych dźwięków. Nie uwierzysz, ale to był zwykły pies! Stał pod drzewem, i wpatrywał się w ptaszka! A skomlał dlatego, że nie mógł go zjeść! Kiedy to zobaczyliśmy zaczęliśmy się tak śmiać, że ja aż się wywaliłam na ziemię! Kiedy w końcu nam przeszło, musieliśmy już wracać do zamku. I to dlatego tak wyglądam! Mam liście na całym ubraniu, przez ten wiatr, a włosy tak wyglądają od deszczu! Haha, to było zakręcone popołudnie!
- Łał! Czyli dobrze się z nim bawiłaś?- zapytała uśmiechająca się Julie.
- Trudno w to uwierzyć, ale tak! A nawet bardzo dobrze!

Proszę o komentarze, ponieważ wiele dla mnie znaczą. To moje pierwsze FF:)