Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Więzy krwi. [9/13]

Dodane przez tarantula head dnia 04-03-2012 18:10
#38

Na początku chciałam was tylko przeprosić, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział i podziękować Sampii.
Aha i przepraszam za "podkoloryzowanie" przeszłości Severusa. c:


Rozdział szósty.
"Draco Malfoy."

Rano obudziła się wcześnie. W nocy długo nie mogła zasnąć. Nie wie, dlaczego Snape i jej rodzice sie pokłócili... A dziś wujek opowie jej, jak to było... Z łóżka obok dochodziły dziwne odgłosy; to Sam. Hayley przytkała sobie poduszkę do głowy. Nagle z łazienki wyszła Victoria.
- Już nie śpisz? - Victoria zwróciła się do Hayley, która właśnie wystawiła głowę spod poduszki.
- Ano nie... - westchnęła dziewczyna.
- Wolałam wcześniej wstać, żebyście potem się nie czepiały... - oznajmiła Victoria, poczym Hayley się uśmiechnęła i położyła głowę na poduszce.
*

Godziny mijały bardzo wolno i Hayley miała wrażenie, że minęły już wieki. Pod koniec ostatniej lekcji poszła pod klasę, w której uczył Snape. Nagle z sali wyskoczyło mnóstwo dzieciaków.
- Pierwszoroczni... - pomyślała Hayley. Przypomniała sobie, gdy ona była w pierwszej klasie. Na początku zaprzyjaźniła się z Kate. Po roku zakumplowała się z Victorią, a potem z Sam. Hayley na początku bała się Sam, jak z resztą większość dzieci; gdy były młodsze, Sam zaczepiała wszystkich i ich straszyła. Niekiedy nawet im groziła... Wszystko zmieniło się w trzeciej klasie... Pewnego dnia odbywał się mecz quidditcha- najukochańszej przez Hayley gry. Na trybunach siedziała Sam. Mecz wygrała drużyna z domu Hayley. Po meczu Sam podeszła do Hayley, by jej pogratulować. Od tamtej pory, dziewczyny są najlepszymi przyjaciółkami.
Gdy tak myślała, zauważyła, że z klasy wszyscy uczniowie już wyszli; Snape już na nią czekał. Weszła do środka. W klasie było dość ponuro. Ściany pokrywały półki, na których stały różnorakie fiolki z eliksirami.
- Siadaj- polecił jej Snape, wskazując na krzesło, które było najbliżej jego biurka. Hayley szybko wykonała jego rozkaz. - Jak sie czujesz?
- Chyba dobrze... - odpowiedziała mu dziewczyna.
- Chyba? - Snape przeszył ją wzrokiem. - Coś nie tak? - spytał.
- Nie, wszystko w porządku... - speszyła się Hayley. - Ale... możemy porozmawiać o tobie i o moich rodzicach?
Snape spojrzał na nią badawczo. Do tej pory cały czas stał, ale gdy padło to pytanie, natychmiast usiadł; dotychczasowy uśmiech, zniknął z jego twarzy.
- Na prawdę chcesz wiedzieć? - spojrzał na nią, a ta kiwnęła głową.
Snape milczał przez chwilę, a Hayley nie spodobało się to. Miała wrażenie, że coś przed nią ukrywa, ale co? Im cisza trwała dłużej, tym zniecierpliwienie i gniew w niej narastały.
- Opowiesz mi? - spytała wreszcie.
Snape kiwnął głową.
- To było dziewięć lat temu... - zaczął cicho. - Zmarła wtedy nasza matka. Ojciec zmarł rok wcześniej... Cały dom wtedy przepisał na nią. Zamieszkała w nim wtedy twoja babcia oraz ja, twoja matka, twój ojciec i ty... Wszystko było w porządku, do czasu. Twoja babcia zmarła, a ja i twoja matka się pokłóciliśmy.
- O dom? - przerwała mu Hayley.
- Właściwie o majątek... Twoja matka nie potrafiła zrozumieć, że nasi rodzice kochali bardziej mnie.
- Nie zapisali wam majątku po równo?
Snape zaśmiał się, a w jego śmiechu było mnóstwo satysfakcji.
- Oczywiście! - powiedział. - Ale twojej matce nie wystarczała jej połowa... Wolała wyrzucić mnie z domu i okraść mi cały przepisany majątek. Jest taka skąpa!
- Jak możesz? - odezwała się blondynka. - Przecież jesteście rodzeństwem!
- To ona chciała się mnie pozbyć! - krzyknął Snape, a w całej komnacie zabrzmiało echo jego głosu.
- Nie... Nie mogę dłużej tego słuchać! - krzyknęła Hayley, wstając. - Nie tak to sobie wyobrażałam... Mama zawsze mi o tobie opowiadała. Mówiła, że jesteś najlepszym czarodziejem na świecie! Ona nigdy nie powiedziała o tobie złego słowa... - mówiąc to, otarła łzę, która właśnie spłynęła po jej policzku.
Snape zaniemówił. Chyba się tego nie spodziewał. Hayley tylko spojrzała na niego i odeszła, trzaskając za sobą drzwiami.
*

Szła korytarzem, oczy i policzki miała mokre od łez. Racja - wszystko wyobrażała sobie inaczej... Nie mogła uwierzyć, jak Snape wyrażał się o jej mamie. Skąpa - mówił. Nigdy nie doznała skąpstwa ze strony swojej mamy, a wręcz przeciwnie! Potrafiła odmówić sobie największej przyjemności, by tylko spędzić z Hayley trochę czasu, by przy niej być...
Przeszła do skrzydła, w którym spała wraz z przyjaciółkami. Wszystkie, oprócz Hayley, już tam były.
- Hayley, gdzie ty by... TY PŁACZESZ?! - wybuchła Sam.
- Ja? Nie... - otarła policzki rękawem.
- Przecież widzę... - Kate podeszła do niej. - Co się stało?
Ale Hayley nie odpowiedziała. Podeszła do swojego kufra i wyciągnęła z niego miotłę oraz znicza, i skierowała się do drzwi.
- Dokąd idziesz? - spytała Victoria.
Niestety, Victoria nie doczekała się odpowiedzi, ponieważ Hayley była już za drzwiami.
- ...musi gdzieś tu być... - myślała. - Powinni go mieć.
Wyszła ze szkoły na błonia. Zaczęła rozglądać się, a w dłoni trzymała swoją ukochaną Błyskawicę.
Nagle ujrzała... Wielki plac, a wokół niego trybuny. I wreszcie poczuła się jak u siebie w szkole. Po chwili poszła w stronę boiska do quidditcha. Gdy wreszcie do niego dotarła, dosiadła swojej miotły i uniosła się w powietrze. Rzeczą, którą kochała najbardziej był quidditch. Uwielbiała szybować w powietrzu, uwielbiała szukać tej małej piłeczki, znicza. Leciała, jak szybko mogła, uwielbiała szybkość. Boisko okrążyła już piąty raz, gdy nagle usłyszała czyjś głos...
- Co ty tu robisz? - krzyczał.
Hayley spojrzała na dół. Na ziemi, przy wejściu na boisko, stał jasnowłosy chłopak - Malfoy. Hayley szybko wylądowała na trawie.
- Latam- odrzekła.
- Poza treningami i meczami tu nie wolno przebywać- powiedział chłopak. Na twarzy miał, dobrze już Hayley znany, drwiący uśmiech. - Potem będziesz mieć kłopoty.
- Kłopoty mówisz? Ja TYLKO latam... - Hayley uśmiechnęła się do niego. - Nie wiesz, jak to jest być tam, wysoko.
- Wiem- odpowiedział Malfoy. - Jestem szukającym Slytherinu...
- Ah tak? To może chcesz się przekonać, kto jest lepszy? - Hayley spojrzała na niego. Zza pazuchy wyciągnęła małego znicza.
Malfoy najpierw się przeraził, potem zmieszał, a na końcu spojrzał na Hayley. W jej ręce miotała się mała, złota piłeczka.
- N-no... - wyjąkał. - Ale ja nie mam przy sobie miotły.
- Możesz po nią po prostu pójść... - zasugerowała mu Hayley.
Malfoy wywrócił oczyma i, zrezygnowany, poszedł w stronę zamku. Po dwóch minutach wrócił, a w ręce trzymał miotłę. Halyey siedziała na trawie i bawiła się zniczem.
- Jestem- odrzekł, oficjalnym tonem.
- Mówisz to tak, jakbyś szedł na ścięcie- mówiąc to, wstała. - Rozluźnij się.
Malfoy spojrzał na nią spode łba, ale nic nie odpowiedział.
- No to tak... - zaczęła. - Kto pierwszy złapie znicza, wygrywa.
- Co wygrywa? - spytał.
- Szczegół... - zaczęła Hayley. - Nie potrafisz grać dla przyjemności?
- Wyobraź sobie, że nie... A w ogóle, to po co ja z tobą rozmawiam?
- Nie wiem... Pucharu Quidditcha to ja ci nie dam- zaśmiała się. - To co? Startujemy?
- Okeej. - odpowiedział Malfoy. Minutę później, siedzieli już na miotłach. Hayley puściła znicza, a piłeczka zakręciła się i szybko poszybowała w górę. Po jakimś czasie, zniknęła im z oczu.
- Na trzy... - zwróciła się do chłopaka. - Raz... Dwa... TRZY!
Oboje na dźwięk tego słowa, oderwali się od trawnika i poszybowali w górę. Hayley zaczęła wypatrywać znicza, a Malfoy robił to samo. Po pewnym czasie, osiągnęła prędkość, którą kochała. Zatrzymała się na chwilę...
- Gdzie ona jest? - pomyślała, szukając piłki wzrokiem.
Znów zaczęła osiągać prędkość, gdy ujrzała małe, złote "coś" unoszące się nad jedną z trybun. Szybko spojrzała w stronę Malfoya; znów uśmiechał się drwiąco. Też zobaczył znicza. Oboje poderwali się i zmierzali w stronę piłki, ale ta szybko im uciekła. Teraz była na środku boiska. Oboje znów poderwali się i podlecieli w jej stronę. Już blisko... Hayley wyciągnęła rękę w stronę znicza, a Malfoy zrobił to samo. Milimetr i... Oboje mocno uderzyli o ziemię. Hayley leżała na trawniku, a obok niej była jej miotła. Kilka kroków dalej, leżał Malfoy; jego miotła była obok Hayley. Ten upadek należał do najboleśniejszych, jakie dotąd kanadyjka doświadczyła, ale... w ręce trzymała znicza!
Powoli podnosząc się z trawy, poczuła ból w klatce piersiowej, ale nie poddała się i wstała.
- Nic ci nie jest? - zwróciła się do Malfoya, który siedział na trawie i trzymał się za rękę.
- N-nie... - wyjąkał.
Hayley podeszła do niego i wystawiła ku niemu swoją dłoń, a ten ją chwycił i wstał.
- Wygrałam. - rzekła dziewczyna, pokazując mu znicza.
- Po prostu miałaś szczęście... - odrzekł. Po chwili oboje wybuchli śmiechem. - Jestem Draco Malfoy. - powiedział.
- A ja Hayley Hale.
- Wiem... - odrzekł. - Jesteś reprezentantką Vancouver...
- Racja... - rzekła Hayley. - Muszę już iść... - powiedziała po chwili.
- Tak, późno się robi. - Draco spojrzał w niebo. - Chodźmy.
Powiedziawszy to, oboje ruszyli w stronę zamku.