Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Więzy krwi. [9/13]

Dodane przez tarantula head dnia 19-02-2012 16:11
#31

Na wstępie: tekst nie był betowany, ponieważ nie mogłam złapać mojej bety, a zależało mi na tym, żeby rozdział pojawił się szybko. Niestety, chyba nie sprostałam zadaniu, bo rozdział okropnie krótki, i praktycznie nic się w nim nie dzieje. No, może oprócz tego, ze nasza głowna bohaterka spotyka wreszcie (a co ważniejsze, rozmawia z nim!) swojego wujka. Ale cóż... Obiecuję, że następny rozdział będzie nieco dłuższy, a akcja w nim was zaciekawi. slytherin97.


Rozdział piąty.
"Pierwsza rozmowa."

Podchodząc do Dumbledore'a, Hayley ujrzała Snape'a, podnoszącego widelec.
- Gratuluję. - szepnął dyrektor, wręczając jej kawałek pergaminu z jej nazwiskiem.
Hayley spojrzała na ojca chrzestnego. Jego wyraz twarzy był jednoznaczny... Poznał mnie - pomyślała. Wzięła od Dumbledor'a pergamin, i ruszyła ku przyległej komnacie.
W komnacie panował półmrok. Oświatlały ją jedynie kilka pochodni, które były umocowane na ścianie. Na jednym z foteli, które tam się znajdowały, siedział Krum, a przy kominku stał Cedrik. Jego twarz oświatlało światło, pochodzące z płonącego kominka; Hayley zauważyła, że jest niezwykle przystojny. Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że o czymś myślał.
- Hej. - rzuciła nieśmiało, a Cedrik przestał rozmyślać.
- Hej. - powiedział, uśmiechając się do niej. - Zostałaś reprezentantką Vancouver?
- Eeee... Tak. - odpowiedziała mu. Krum nadal siedział na fotelu. Teraz on rozmyślał.
Nagle drzwi do komnaty otworzyły się, a stanął w nich Harry. Minę miał nieciekawą; był zdenerwowany.
- Co tu robisz, Harry? - spytała Hayley.
Ale on nic nie odpowiedział. Powoli podszedł do drugiego fotela i usiadł na nim. Wzrok wbił w podłogę; ręce mu drżały, a na czole, Hayley spostrzegła krople potu.
Za nim do komnaty wszedł Dumbledore, oraz Karkarow, Evans, Snape oraz nauczycielka, której Hayley wcześniej nie widziała.
- Jak to możliwe?! - zapytał Karkarow. - Jak to możliwe, że Czara wyłoniła aż czterech reprezentantów?
- Nie wiem... - odpowiedział Dumbledore, z błogim spokojem.
- Co z tym zrobimy? - spytała profesor Evans.
- Chyba będziemy musieli to zaakceptować.
- Po moim trupie! - krzyknął Karkarow. - Dlaczego Hogwart ma mieć dwóch reprezentantów, a pozostałe szkoły po jednym?
- Po prostu musimy to zaakceptować. - powtórzył starzec.
- Ty nie rozumiesz... - powiedział ze złością Karkarow. - Na chwilę obecną, Hogwart jest silniejszy. Nie ma równych szans...
Dumbledore milczał.
- W takim razie... Ja i moi uczniowie jutro opuścimy Hogwart. - oświadczył stanowczo Bułgar.
- My... - odezwała sie Evans. - W tej sytuacji nie mamy innego wyboru... Hayley, możesz ogłosić reszcie uczniów, że jutro...
- Zaczekaj! - odezwał się Snape. - Jeśli Czara wyrzuciła cztery nazwiska, to tak musi być... Równie dobrze, drugie nazwisko mogło być jednego z twoich uczniów, bądź Karkarowa.
Zapadło milczenie. Słychać było tylko szelest dobiegający z kominka.
- Bardzo ciekawe. - szepnęła Hayley do Harry'ego, gdy wychodzili z komnaty.
- Racja... - powiedział Harry. Był chyba jeszcze oszołomiony całą sytuacją. - Ale jak to jest możliwe?
- Nie wiem... Ale to bardzo podejrzane.
*

Hayley jeszcze długo myślała nad sytuacją, która zdarzyła się podczas Nocy Duchów. Czego, jak czego, ale czwartego reprezentanta się nie spodziewała. Co musi teraz czuć Harry? I co to wszystko ma znaczyć? Owszem, bardzo ją to zdziwiło, ale szczerze mówiąc, nie chciała, by zamiast Hogwartu, był to Vancouver.
Weszła właśnie w korytaż, w którym było ciemno.
- Musi być już bardzo późno. - pomyślała. Zza pazuchy wyciągnęła różdżkę. - Lumos. - mruknęła, i z jej różdżki natychmiast błysnęło światło. Uszła parę kroków, gdy usłyszała, że ktoś otworzył drzwi do jednej z komnat. Na chwilę zamarła bez ruchu... Po chwili jednak, znów postawiła parę kroków. Niestety, znów usłyszała otwieranie drzwi. Teraz ten ktoś, zmierzał w jej kierunku... Był blisko. Hayley usłyszała jego kroki zza zakrętu, który był od niej oddalony niemal trzy metry. Chciała się wycofać, może jeszcze jej się uda... Odwróciła się gwałtownie i zaczęła isć...
- Hej! - krzyknął mężczyzna zza Hayley. Dziewczyna odwróciła się, i ujrzała Snape'a. W ręku trzymał różdżkę, z której także wychodziło jasne światło. - Co ty tu robisz? Jest już późno...
- Ja... Ja się chyba zgubiłam. - skłamała. Sam fakt, że stoi obok niej Snape, jej wujek, ojciec chrzestny, sprawił, że na chwile ją zamurowało.
- Jesteś Hayley... - tu przerwał. Hayley miała wrażenie, że jej nazwisko, które chciał wypowiedzieć, z trudem przechodziło mu przez gardło. -... Hale. - dokończył.
Hayley pokiwała głową.
- Wiesz... - zaczął, podchodząc do niej. - Znam twoich rodziców, i to bardzo dobrze...
- Wiem. - przerwała mu blondynka. - Wiem, że ich znasz, wiem, że jesteś moją rodziną... Wiem, że jesteś... - tu przerwała. Na twarzy Snape'a pojawiło się coś w rodzaju zmieszania. Był też uśmiech.
-... twoim ojcem chrzestnym? - dokończył za nią Snape.
- Tak.
- Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć... Co powiesz na spotkanie? Jutro po lekcjach?
Hayley spojrzała na niego. To nie był ten sam Snape... Ten, którego znała z opowieści Rona. Ten, którego widziała ostatnim razem...
- Jasne. - wyksztusiła.
- To przyjdź do mojej komnaty. A teraz idź do waszego skrzydła... Chyba, że chcesz, żebym cię odprowadził...
- Nie, dziękuję. Trafię...
Po tych słowach, zniknął za zakrętem.

Edytowane przez tarantula head dnia 20-02-2012 18:03