Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Więzy krwi. [9/13]

Dodane przez tarantula head dnia 07-01-2012 18:53
#1

Od Autorki : Witam. To moje pierwsze opowiadanie na hogsie, więc trochę obawiam się Waszej reakcji... Ale cóż. Myślę, że opowiadanie powinno się Wam podobać... Ale nie ręczę c: Chciałabym jeszcze podziękować mojej becie - Sampii, która nie tyle, co poprawiła moje opowiadanie, to jeszcze wymyśliła tytuł opowiadania. Bardzo Ci dziękuję! :3 Życzę miłego czytania, slytherin97.
*


Rozdział pierwszy.
"Harry Potter".

Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Vancouver. Nikt, poza uczniami i nauczycielami tej szkoły, nie wie gdzie to jest. Szkoła położona jest u podnóża gór. Mieszkańcy tamtejszych okolic (tak zwani mugole) widzą jedynie wielki, warowny zamek, ale żadem człowiek nie odważy się wejść na jego teren. Legendy głoszą, że w zamku straszy pewien duch starej kobiety, która niegdyś była królową, a nazywała się Isabell. Isabell miała kochającego męża i dwójkę dzieci. Niestety, małżonek wraz z dziećmi pewnego dnia udał się na wycieczkę w góry i już nie wrócili; przysypała ich lawina, która właśnie spływała z gór. Kobieta nigdy nie pogodziła się ze śmiercią swoich bliskich i uważała, że oni nadal żyją. Służący wciąż przygotowywali kolację dla czworga, na rozkaz Isabell. W końcu służba odeszła od biednej królowej, a ta postradała zmysły i zmarła. Uczniowie tej szkoły zbytnio się tym nie interesują, bowiem królowa nadal mieszka w zamku, ale nie straszy - jest bardzo przyjaznym duchem.
W dormitorium dziewcząt było wielkie zamieszanie... Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie organizowała Turniej Trójmagiczny. Hogwart zaprosił dwie szkoły; Durmstrang z Bułgarii i Vancouver z Kanady. Z każdej z trzech szkół zostanie wyłowiony jeden reprezentant; wyłoni go Czara Ognia. Troje reprezentantów weźmie udział w trzech trudnych zadaniach. Pani dyrektor wyłoniła ośmiu dzielnych i sprytnych uczniów, którzy pojadą wraz z nią do Hogwartu, gdzie zaś Czara wyłoni jednego z nich. Hayley, Sam, Kate i Victoria - cztery najlepsze przyjaciółki, przygotowują się do wyjazdu.
- Jak myślicie? - zagadnęła Sam, blondynka o brązowych oczach. - Czy w tym Hogwarcie będzie fajnie?
- Mam nadzieję, że tak... - odpowiedziała jej Kate, znad sterty książek. - To tam właśnie uczy sie Harry Potter! - dodała szeptem.
- KTO?! - spytały chórem Sam, Victoria i Hayley.
Kate spojrzała na nie z wyrzutem.
- To chłopak, który przeżył zaklęcie Avada Kedavra, rzucone przez Same-Wiecie-Kogo...
Dziewczyny popatrzyły na nią, jak na najmądrzejszego człowieka na świecie.
- Skąd o tym wiesz? - spytała Hayley.
- Eh... - Kate pokiwała przecząco głową. - Świat nie kręci się tylko wokół kosmetyków - spojrzała na Victorię. - quidditcha - spojrzała na Hayley - i jedzenia! - swój wzrok przeniosła na Sam, która pod szatę schowała kawałek ciastka.
- Oj, zaraz nie kręci... - powiedziała z wyrzutem Hayley, otwierając swój kuferek ze zniczem i tłuczkami. - Dla ciebie najważniejsze są książki, a dla mnie znicz - uniosła do góry małą piłeczkę.
- Ale mogłybyście się choć trochę zainteresować...
- MY SIĘ INTERESUJEMY! - krzyknęła Sam z buzią pełną ciasta.
- Nie widać... - szepnęła Kate tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć.
*

Nadszedł dzień wyjazdu. Dziewczyny, wraz ze swoimi kuframi zeszły na dziedziniec, przed szkołą. Na uczniów czekały już testrale przywiązane do wielkiej doroszki.
- Biedne zwierzęta... - powiedziała Kate, czule głaszcząc jednego z nich po pysku.
- Jakie zwierzęta? - zapytała Sam. - Ja tu żadnych zwierząt nie widzę...
- To są testrale... - odpowiedziała Hayley. - Zobaczy ich tylko ten, kto widział czyjaś śmierć... - spuściła głowę. - Ja je widzę.
- Ja też... - dodała Kate, odsuwając się od testrali.
Do dziewcząt dobiegło czworo chłopców, Joe, Dan, Rich i Jonathan.
- Uff... Już myśleliśmy, że polecieliście bez nas. - sapał Joe.
Ale nie zdążyli sobie porozmawiać, bo podeszła do nich pani dyrektor Evans. Była to kobieta wysoka i szczupła. Na głowie miała kapelusz wykonany ze sztucznego futra, które także pokrywało jej płaszcz; w jednej ręce trzymała kufer ze swoimi rzeczami, a w drugiej różdżkę.
- Gotowi? - spytała.
Uczniowie pokiwali głowami i powoli zaczęli wsiadać do dorożki. Gdy wszyscy już weszli, testrale nagle uniosły się do góry, a wraz z nimi dorożka.
- Do Hogwartu powinniśmy dolecieć jutro rano, a teraz powinniście się trochę zdrzemnąć.
Uczniowie popatrzyli po sobie po kolei, ale nikt nie zasnął - testrale wraz z dorożką unosiły się tak płynnie, że nikt nie chciał tego przegapić.
*

Nazajutrz rano testrale zaczęły stopniowo schodzić na ziemię. Ty by znaczyło, że albo Hogwart jest blisko, albo nie mają już siły, by ciągnąć wielką dorożkę z dziewiątką ludzi. Ale gdy Hayley wychyliła głowę przez okno, ujrzała wielki zamek, bardzo podobny do zamku w Vancouver, z jednym wyjątkiem - krajobraz za zamkiem zupełnie odbiegał od widoków w jej szkole.
- Zaraz będziemy lądować - oświadczyła pani Evans pogodnym głosem. - Proszę weźcie swoje bagaże.
Hayley i reszta jej kolegów posłuchała profesor Evans i chwyciła za swój kufer. W pewnym momencie testrale gwałtownie zeszły w dół, ale po chwili prawie bezszelestnie wylądowały na dziedzińcu szkoły.
- ALBUS! - krzyknęła pani profesor, otwierając drzwi od dorożki.
- Mary! - stary mężczyzna szedł ku pani Evans z otwartymi ramionami. - Jak się cieszę, że cię widzę!
- Ja ciebie również! - pani Evans uścisnęła starego człowieka. - Albusie to są uczniowie mojej szkoły - skinęła ręką na dorożkę, z której właśnie wychodzili.
- Miło mi was poznać! - powiedział miłym tonem staruszek.
- Dzieci, to Albus Dumbledore, dyrektor Hogwartu.
- Mam nadzieję, że poczujecie się jak u siebie w domu - rzekł Dumbledore.
- Czy Karkarow już jest? - spytała profesor Evans.
- Niestety nie... Będziemy musieli jeszcze poczekać. Proszę... - zwrócił się do Hayley. - Stańcie tam... - wskazał na wolne miejsce pod łukiem.
Hayley skinęła głową na swoich kolegów i wraz z nimi udała się pod łuk.
- Bardzo miły staruszek - zauważyła Kate.
- Uczniowie coś nie - odpowiedziała jej Sam, spoglądając na uczniów Hogwartu, którzy cały czas się na nich patrzyli. - O, patrzcie, jaki śmieszny kujonek... - Sam pokazała na chłopaka, z czarnymi włosami, który na nosie miał okulary.
- SAM! To nie żaden kujonek! - oburzyła się Kate. - To Harry Potter!

Edytowane przez tarantula head dnia 24-04-2012 11:58