Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik Bellatriks Lestrange

Dodane przez Lady Bellatriks dnia 28-12-2011 12:20
#1

No więc tak... jestem zalogowana tutaj już dość długo. Ostatnimi czasy pracowałam nad czymś w rodzaju pamiętnika Bellatriks Lestrange. Postanowiłam go opublikować na hogsmeade.pl żeby zobaczyć, co wy o tym sądzicie. Proszę o komentarze do mojej pracy i o uwagi dotyczące treści. Jeśli coś wam się nie podoba, chętnie też przyjmę komentarze co do poprawki tekstu. Życzę miłego czytania :).


Poniedziałek, 1.09. 1962r. Przed wyjazdem do Hogwartu.

Nagle, jak na salwę armatnią otworzyłam oczy. Wstałam, podeszłam do okna i odsłoniłam czarne zasłony. Był wczesny ranek, ok. ósmej rano. O jedenastej miałam już siedzieć w pociągu do Hogwartu... Wakacje szybko minęły... Tak, stanowczo za szybko.
Nie potrafiłam zrozumieć tego, co mi się przyśniło dzisiejszej nocy. Siedząc w moim ulubionym, czarnym fotelu ze skóry, zastanawiałam się, co miał ten sen oznaczać. Szczegóły stopniowo wylatywały mi z głowy, jednak fabuła wciąż tliła mi się przed oczami. Stałam w jakimś ciemnym pomieszczeniu z różdżką wycelowaną w dwie postacie, które rozpaczliwie miotały się po ziemi. Była to jakaś kobieta i... chyba mężczyzna. Kobieta błagała mnie, bym przestała, bo oni nic nie wiedzą, bym przestała, bo oni mają małe dziecko. Obok mnie stały jeszcze trzy zakapturzone postacie i tak jak ja celowały w tamtych biedaków różdżką. Tak.. byłam wtedy dużo starsza, miałam może ze trzydzieści lat. Ja i owe zakapturzone postacie śmialiśmy się tak... okrutnie. Potem się obudziłam.
To był chyba jeden z moich najlepszych snów. Często ćwiczyłam taki śmiech przed lustrem, ale jakoś mi to nie wychodziło. Ech, ci ludzie płaszczący się przede mną to pewnie jakieś szlamy albo szumowiny, nie warto ich nawet żałować. Trzeba ich niszczyć... tak. Na razie jednak jeszcze nie mogę ich niszczyć, ale jak tylko się nauczę... Na razie mogę tylko ignorować ich i robić im psikusy, troszkę uprzykrzać życie, bo przecież tacy jak oni nie zasługują na nic. Odbierają nam, czarodziejom czystej krwi miejsca pracy w Ministerstwie Magii, w szkołach Magii i w ogóle się panoszą... ale już dawno postanowiłam, że położę temu kres...
- Bella! Chyba chcesz pojechać do Hogwartu, co? Choć szybko na dół, bo ucieknie ci pociąg! - zawołała moja mama.
- Zaraz przyjdę! - odkrzyknęłam.
Spojrzałam jeszcze w lustro. Oto cała ja. Gęste, czarne, kręcone włosy do pasa, blada cera, ciemne, prawie czarne oczy. Jestem szczupła i wysoka. Jestem idealna.
Włożyłam moja ukochaną, nową różdżkę, z którą nie rozstawałam się od dnia jej zakupu do kieszeni, wstałam z fotela i zeszłam na dół do przedpokoju.
Stali tam moi rodzice - moja matka, Durella i mój ojciec, Cyngulus oraz moje dwie siostry - Narcyza i Andromeda. Wszyscy trzymali się za ręce, gotowi do deportacji na stację, tata w jednej ręce trzymał mój kufer, a drugą rękę wyciągnął w moja stronę. Podeszłam bliżej, z uśmiechem chwyciłam ją, a po chwili byłam już na dworcu King's Kross. Stałam przy barierce między peronami numer 9 i 10, i musiałam tylko przejść przez nią niezauważona, by dostać się na magiczny peron 9 i 3/4. Uważając na to, by nie zwrócić uwagi wstrętnych mugoli na nasze zniknięcie, ostrożnie przeszliśmy przez barierkę. Moim oczom ukazał się peron numer 9 i 3/4. Na torze stał wielki pociąg dookoła którego buchały wielkie ilości pary. Na stacji było pełno ludzi, ale trudno było rozpoznać kogoś znajomego przez owy dym buchający ze wszystkich stron pociągu.
- Mamo, mamo, czemu nie możemy też pojechać do Hogwartu? Przecież będziemy grzeczne... - marudziły moje siostry.
- Już wam to mówiłam - powiedziała cierpliwie moja matka.- Jak skończycie jedenaście lat, to pojedziecie, a więc ty, Cyziu pojedziesz za rok, a ty Dromedo, pojedziesz za dwa lata i koniec dyskusji.
- Ale mamo... - marudziły dalej moje siostry.
Mój ojciec przyglądał się temu z rozbawieniem. Nagle spojrzał na mnie i powiedział:
- Twoje siostry są prawie tak uparte jak ty. Ale my chodzmy w jakieś ustronne miejsce i porozmawiajmy.
Kiwnęłam głową i poszłam za nim, a kufer zostawiłam mojej mamie.
Gdy odeszliśmy kilkanaście metrów dalej, ojciec powiedział:
- Jeszcze dwadzieścia minut do twojego odjazdu, więc zdążę z tobą porozmawiać. Moja kochana córeczko, tak szybko dorosłaś. Jesteś taka mądra. Wiem, że nigdy nie splamisz honoru rodu Blacków. Pamiętaj o tym, by...
- ... ignorować szlamy i szumowiny i czynić im to, co oni uczynili czarodziejom - dokończyłam.
- Bardzo dobrze, Bella - powiedział z uśmiechem ojciec. - No i pamiętaj też o tym, by...
- ...nie dać się na tym przyłapać - znowu dokończyłam jego motto z szerokim uśmiechem na ustach.
Tata też uśmiechnął się i powiedział:
- Moja kochana Belcia. Nigdy mnie nie zawiedziesz, ja to wiem. Zawsze dopniesz swego. Dlatego nazywasz się Bellatriks...
- Nigdy nie zawiodę ani ciebie, ani rodu Blacków, tato - obiecałam i przytuliłam go mocno z uśmiechem na ustach.

Edytowane przez Lady Bellatriks dnia 28-12-2011 12:36