Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] To jest Hogwart... Czyli, co się stanie, gdy do worka szarości wrzucimy kroplę tęczy

Dodane przez xowiki dnia 26-11-2011 21:14
#6

Z góry przepraszam za błędy i zapraszam do czytania :)


[2]


Hermiona z zainteresowaniem obserwowała nowego ucznia. Miał w sobie coś, co urzekło ją, gdy tylko przekroczył próg klasy. Łamał konwenanse i to zachowując dobry gust i smak, choć pewnie profesor Snape by się z nią nie zgodził. Czuła się, jak gówniara, która zauroczyła się kolegą z podwórka i nie umiała sobie z tym poradzić. Niby taka duża, przeczytała niemal wszystkie książki, jakie znajdują się w szkolnej bibliotece i nie tylko, a jeśli szło o chłopaków, to była kompletnie zielona.

Harry przyjrzał się uważnie swojej przyjaciółce. Skądś znał tą minę. Był pewien, że kiedyś ją widział. Tylko kiedy? Nagle go olśniło.

- Hermiono, czy ty się przypadkiem nie zakochałaś w naszym kolorowym koledze?- zagadnął niewinnie Harry. Reakcja była natychmiastowa. Rumieniec oblał twarz dziewczyny, która momentalnie odwróciła wzrok od Baline'a.
- Co to za głupi pomysł?- żarchnęła się r11; Przecieć on nawet nie lubi dziewczyn.
- Może dla Ciebie zrobi wyjątek- powiedział Ron szczerząc swoje białe ząbki. Hermiona wymamrotała coś niezrozumiałego, zrobiła swoją minę pod tytułem "jestem za mądra, by z wami dyskutować" i opuściła Wielką Salę rzucając ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę chłopaka.
- Zapowiada się niezła zabawa- powiedział Harry z szerokim uśmiechem. Wyglądało na to, że tęczowy chłopak wprowadzi zamęt w zwykłe, szare życie uczniów Hogwartu.


Kolejny dzień zaczął się zupełnie zwyczajnie. Uczniowie mniej lub bardziej przytomnie schodzili się do Wielkiej Sali na śniadanie. Draco Malfoy niepewnie opuszczał swoje bezpieczne lochy. Rozglądał się uważnie, żeby przypadkiem nie natknąć się na czekającego na niego kolorowego psychola. Nie, żeby się bał. Draco Malfoy niczego się nie boi, ale mimo wszystko odrobina ostrożności nikomu nie zaszkodzi. W połowie drogi do drzwi dopadł go Blaine. Ze swoim stałym, szerokim i nieco głupkowatym uśmiechem zagrodził biednemu blondynowi drogę.

- Witaj piękny. Miałem nadzieję złapać cię przed śniadaniem. Wczoraj coś nie miałem szczęscia- powiedział robiąc smutną minę. Draco starał się nie panikować. To nikomu nie wyjdzie na zdrowie no i musi dbać o swoją reputację.
- Miałem wiele nauki mój tęczowy przyjacielu- sam nie wiedział, czy taktyka, którą w tej chwili postanowił obrać, nie wprowadzi go w jeszcze większe bagno, ale jak to się mówi "przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej". Może uda mu się wybić z głowy ten niedorzeczny pomysł jakoby on, Draco Malfoy miał zmienić drużynę. Zrezygnować z tych pięknych, ponętnych kobiecych kształtów na rzecz czegoś, co sam posiada? Absurd. Blaine wyraźnie udobruchany tą odpowiedzią udał się wraz ze swoim szerokim uśmiechem ku stołowi Gryfonów a Draco mógł odetchnąć.
- Chociaż chwila spokoju- mruknął do siebie i ruszył w stronę swojego miejsca. Musiał coś wymyślić i to szybko. Chwila, czy on przypadkiem nie wspominał o swoim byłym chłopaku? Może uda się przegadać tamtego gamonia, żeby dał swojemu tęczowemu promyczkowi jeszcze jedną szansę. Oni będą szczęśliwie hasać, bo zielonej łące za jednorożcami a on będzie mieć święty spokój i powróci do tego, co kocha najbardziej r11; adorowania pięknych kobiet i wykorzystywania ich zalet w łóżku.



Profesor McGonagall ze strachem oczekiwała przybycia ostatniego rocznika gryfonów na lekcje transmutacji. Słyszała już o nowym uczniu, który narobił sporego zamieszania pierwszego dnia. Nie była pewna, czy podoła komuś takiemu. Radziła sobie z rozpieszczonym zbawcą świata, jego nieco mniej inteligentnym przyjacielem, dumnym niczym paw Malfoyem i Hermioną, która zdecydowanie zbyt wiele czasu spędzała nad książkami. Z opowiadań Severusa jasno wynikało, że sto razy bardziej woli niezdarnego Nevilla niż tego nowego ucznia. W sumie rozumiała go. Przyzwyczajony do czerni szkolnych mundurków, które idealnie pasowały do jego mrocznych lochów musiał przeżyć szok, gdy Blaine przekroczył próg jego sali, w tak wyrazistych kolorach. Biedny Severus.

Dzwonek obwieszczający koniec przerwy wyrwał uczniów z wesołych pogawędek. Trzeba było udać się do klas na zajęcia. Hermiona z cichym westchnieniem przekroczyła próg klasy i zamarła. W jej ławce siedział nie kto inny tylko Blaine we własnej osobie. Serce zabiło jej szybciej a wzrok z całą pewnością był cielęcy i nieodpowiedni. Co mogła na to poradzić? Serce nie sługa. Nic dziwnego, że wolała polegać na rozumie. Tylko gdzie u licha był teraz?
Wzięła kilka głębszych oddechów i podeszła do swojej ławki. Uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka, który właśnie ją dostrzegł.

- Hej jesteś Blaine prawda? Miło mi cię poznać. Jestem Hermiona a to jest moja ławka- powiedziała na jednym wydechu, za co miała ochotę pacnąć się w czoło. Albo najlepiej rzucić porządną klątwe na swój język, żeby nie mógł mielić bez sensu takich rzeczy.
- Ohh wybacz nie miałem pojęcia. Mam się przesiąść, czy pozwolisz bym dotrzymał ci towarzystwa?- zapytał chłopak a uśmiech nie schodził z jego ust. Dlaczego musiał woleć chłopców?
- Jasne, nie ma problemu- powiedziała dziewczyna i zajęła wolne miejsce starając się nie patrzeć w stronę chłopaka. To się mogło źle skończyć. Dla wszystkich. On podobał się jej, ale wolał Malfoya. Wcale mu się nie dziwiła. Każdy mając przed sobą taki wybór wybrał by Malfoya. Bez względu na to, w jakiej drużynie grał. Spuściła wzrok i skupiła się na pustym pergaminie, który leżał przed nią. Nie ma, co płakać i się załamywać. Nie miała czasu na facetów. Musiała się uczyć. Przecież egzaminy końcowe tuż tuż. Jeśli nie zda ich dobrze może, co najwyżej pomarzyć o porządnej pracy. Nie bez powodu tak ciężko pracowała przez te wszystkie lata. Żegnaj Blain'ie Andersonie witajcie kochane książki.


Harry i Ron uważnie obserwowali poczynania swojej przyjaciółki. Na pierwszy rzut oka było widać, że ciągnie ją do Blaine'a. Nie potrafiła tego ukryć. Ale dało się zauważyć coś jeszcze r11; jakby rezygnację. Hermiona, która się poddaje? Tego jeszcze nie widzieli. Postanowili porozmawiać z tęczowym chłopcem i dowiedzieć się co nieco o nim.
- Hej chłopie najwyższy czas się poznać- zagadnął go Ron w drodze na obiad.
- Ahhh miałem nadzieję, że uda mi się z wami porozmawiać. Bardzo mi zależało na poznaniu Harry'ego Pottera i jego przyjaciół. Hermionę już poznałem, ty musisz być Ron- uśmiechnął się podając im obu rękę. - Hogwart jest cudowny. To nie do przyjęcia, że gniłem tyle czasu w tamtej dziurze zamiast być tutaj. Ahh te piękne mury, wspaniale prowadzone zajęcia i chłopcy- poruszał sugestywnie brwiami, jakby spodziewając się aprobaty ze strony chłopaków. Niestety jedyne, czego się doczekał to zniesmaczone miny. Westchnął z rezygnacją. Czy w tej szkole tylko on grał w przeciwnej drużynie? Zaczynał tęsknić za Kurtem. Przynajmniej w tej dziurze, z której uciekł, kogoś miał. Tutaj poza blondynem, który wcale nie patrzy na niego tak, jak powinien nie ma nikogo. Ale już on to zmieni. Przeglądał podręcznik dla swojego roku. Niedługo mieli się wziąć za eliksir miłosny. Jest nadzieja, że Draco będzie jego. Nawet jeśli zmusi go do tego głupim eliksirem.

Dzień dobiegł końca. Słońce ukryło się za koroną drzew Zakazanego Lasu. Uczniowie rozchodzili się do swoich sypialni. Cichły rozmowy w pokojach wspólnych, pustoszały korytarze. Słychać było tylko wiatr, który cicho pogwizdywał w nieszczelnych oknach wprowadzając w ruch pochodnie. Migococę światło nadawało korytarzom specyficznej aury. Blaine kładł się do swojego łóżka wciąż myśląc o pięknych oczach blondyna i jego delikatnym rysom twarzy, które mieszały się z obrazem byłego chłopaka. Czy to możliwe, że wciąż czuł coś do Kurta? Czy mógł kochać dwie osoby jednocześnie? A może nie kochał żadnego z nich? Miał mętlik w głowie. Gdyby wolał dziewczyny jego życie byłoby o wiele prostsze. Niestety nie potrafił zmienić tego, kim jest i co do kogo czuje.

Hermiona ostatni raz pociągnęła nosem kryjąc zapłakaną twarz w poduszcze. Wiedziała, że to niedorzeczne, jednak poczuła się lepiej wypłakując smutki. Teraz była gotowa stawić czoła jutrzejszemu dni i każdemu kolejnemu, które czekały na nią w tej szkole.

Mrok okrył są peleryną wszystko. Wiatr szeptał coraz ciszej. Księżyc ukrył się za chmurami jakby chciał, by noc była jeszcze ciemniejsza niż zwykle. Ponure niebo nie dawało zbyt wielu nadziei na choć ostatni ciepły dzień przed nadchodzącą zimą.